W latach 50. Duńczycy przeprowadzili eksperyment społeczny. Ich celem było stworzenie nowego pokolenia Grenlandczyków. Zamiast tego doprowadzili do tragedii.
Inuici to rdzenne ludy północy żyjące w trudnych warunkach arktycznych i subarktycznych terenów Grenlandii, Kanady, Alaski oraz Syberii. Wywodzą się z Azji, a na obszar Ameryki Północnej trafiły ok. 4 500 lat temu, po przekroczeniu Cieśniny Beringa. Życie na tych obszarach wpłynęło zarówno na ich fizyczny wygląd, jak również obyczaje, kulturę oraz codzienne zajęcia. Krępa budowa ciała, płaskie nosy czy większa i wydajniejsza wątroba ułatwiły im przetrwanie w nieprzyjaznych warunkach.
Utrzymywali się przede wszystkim z łowiectwa, gdyż tundrowy klimat nie sprzyjał uprawie roli. Polowali na foki, morsy, narwale, renifery tundrowe czy białe niedźwiedzie. Zwierzyna nie tylko dostarczała im pożywienie, ale również futra, skórę czy kości potrzebne do szycia ubrań, budowania łodzi, narzędzi oraz wyposażenia domostw. Tutaj nic nie mogło się zmarnować. Każda zdobycz była wykorzystywana w niemalże 100%.
Sporna Grenlandia
Wraz z kolonizacją Ameryki Północnej tereny inuickie zaczęły przechodzić z rąk do rąk, a ich nowi właściciele w mniejszym lub większym stopniu wpływali na kulturę oraz populację lokalnych ludów.
Przykładem tego jest historia Grenlandii. Wyspy, o której ziemie wielu się spierało, jednak niewielu zależało przy tym na lokalnych mieszkańcach. Zarówno przez Europejczyków, jak i Amerykanów ludy inuickie były uważane za prymitywne społeczności, które należało nawrócić oraz uświadomić, o ile lepsze byłoby ich życie, gdyby dopasowali się do norm najeźdźców. To myślenie prowadziło nie tylko do niszczenia lokalnych kultur, ale przede wszystkim ludzkich tragedii. A najświeższa z nich miała miejsce w drugiej połowie XX wieku.
Czytaj też: Lodowe piekło. Jak ludzie radzili sobie przez tysiąclecia w najgorszym miejscu na ziemi?
Duński raj
W 1951 roku rozpoczęto eksperyment, mający poprawić losy zamieszkujących Grenlandię Inuitów. Wyspa stanowiła wówczas własność Danii, ale poczucie przynależności do tego rozwijającego się kraju było wśród lokalnych mieszkańców znikome. Dla Inuitów Duńczycy byli zaborcami, uważającymi ich za zacofane społeczeństwo, posługujące się lokalnym językiem i żyjące z polowań. Nadszedł jednak czas, by zmienić ten stan rzeczy.
Duńscy urzędnicy zaczęli wędrować po odległych inuickich terenach i nakłaniać mieszkańców do wzięcia udziału w niecodziennym eksperymencie. Miał polegać na wysłaniu lokalnych dzieci do Danii, gdzie miały poznać kulturę kraju, nauczyć się języka duńskiego oraz współczesnego stylu życia. Wszystko miało trwać 6 miesięcy i przyczynić się do wychowania nowego pokolenia Grenlandczyków.
Wielu rodziców odmówiło udziału ich dzieci w eksperymencie. Część się jednak ugięła, wabiona wizją duńskiego raju oraz poddana presji urzędników. W maju 1951 roku 22 dzieci w wieku od 6 do 10 lat wyruszyło w podróż do kraju, o którym część z nich wcześniej nawet nie słyszała.
Czytaj też: Gwałty i rabunki? Tajemnice Ludów Północy
Piekło dzieci
Przerażone i pragnące powrotu do rodziców maluchy dopłynęły do Kopenhagi, gdzie w pierwszej kolejności zostały poddane izolacji. Zabrano je na tzw. letni obóz. Było to odizolowane miejsce, w którym przeszły kwarantannę. Obawiano się bowiem, że mogły ze sobą przywieźć choroby zakaźne. Obóz pod koniec izolacji odwiedziła sama duńska królowa Ingrid, tym samym wyrażając swoją aprobatę dla projektu.
Następnie dzieci zostały rozlokowane pomiędzy rodziny zastępcze, z którymi spędziły nie obiecane 6, ale aż 12 miesięcy. W ich trakcie duży nacisk kładziono na edukację oraz naukę języka. Duńska prasa rozpisywała się na temat postępów, jakie robili mali uczestnicy eksperymentu, ogłaszając wielki sukces. Niestety prawda była się zgoła inna.
Inuickie dzieci doznały ogromnej traumy. Czuły się wyobcowane, tęskniły za rodzinami i były zdezorientowanie nowym środowiskiem oraz otaczającymi je ludźmi. Nikt nie zainteresował się ich zdrowiem psychicznym. Po roku zapadła decyzja o odesłaniu na Grenlandię 16 dzieci. 6 pozostawiono w kraju na stałe. Te, które odesłano, nie wróciły jednak do swoich rodzin. Zostały umieszczone w Domu Dziecka założonym przez Czerwony Krzyż w Nuuk, stolicy Grenlandii. Miało to uchronić je przed powrotem do gorszych warunków, jakie czekały na nie w domach.
Dzieciom zakazano również posługiwania się rdzennym językiem. Miały kontynuować edukację, by zdobyć lepsze wykształcenie i stać impulsem do rozwoju duńskiej kultury na Grenlandii. Tak się jednak nie stało.
Czytaj też: Dlaczego upadły kolonie wikingów na Grenlandii? Naukowcy twierdzą, że to wina… morsów
Nieudany eksperyment
Wynikiem eksperymentu nie było stworzenie nowego, lepszego pokolenia, ale ludzka tragedia. Dzieci przez resztę życia borykały się z problemami emocjonalnymi i psychicznymi. Wiele z nich miało trudności w nawiązywaniu relacji, jak również odbudowaniu rodzinnych więzi. Zmagały się z wyobcowaniem i wykluczeniem społecznym. Część z nich popadła w alkoholizm. Wiele zbyt wcześnie odeszło z tego świata.
Eksperyment pogorszył również stosunki duńsko-grenlandzkie, stając się jednym z motorów napędzających dążenie lokalnych mieszkańców do utworzenia autonomii. Ostatecznie zrealizowano to w 1979 roku.
Część osób odpowiedzialnych za przeprowadzenie eksperymentu starało się ukryć prawdę na temat jego przebiegu oraz wyników, jednak pamięć o tych wydarzeniach przetrwała. W 2010 roku władze Grenlandii zażądały oficjalnych przeprosin od rządu Danii, które ostatecznie zostały złożone przez premier w 2020 roku. Dołączyły do nich również organizacje, które brały udział w przedsięwzięciu – Czerwony Krzyż oraz Save the Children Denmark. Obecnie ostatnia szóstka z „eksperymentalnych” dzieci złożyła pozew. Domagają się od Danii odszkodowania w wysokości 37 800 dolarów dla każdego z nich.
Bibliografia
- Ellen Otzen, The children taken from home for a social experiment, bbc.com, 10.06.2015 (dostęp: 11.12.2021).
- Dania. Rdzenni Grenlandczycy domagają się odszkodowania od państwa za nieudany eksperyment, polsatnews.pl, 23.11.2021 (dostęp: 11.12.2021).
- Eksperyment społeczny, który zamienił się w ludzki dramat, wp.pl, 12.06.2015 (dostęp: 11.12.2021).
- Inuici. Lud północy, który nauczył się radzić sobie w ekstremalnych warunkach, onet.pl, 27.06.2020 (dostęp: 11.12.2021).
KOMENTARZE (20)
To porażające jak niska była świadomość efektów takiej izolacji dzieci (kilkulatków! Czy zaledwie 10 latków) od rodziny. Kilka tygodni to dla takich dzieci całe wieki! Trauma była oczywista. Czy nasza mentalność tak bardzo się różni od tej sprzed 50 lat?
Nie rozumiem tego pytania. Co takiego robimy teraz by zasłużyć na takie populistyczne pytanie?
Nic dziwnego, że zachodnie społeczeństwa mają dzisiaj takiego hopla na punkcie tolerancji i równouprawnienia. Tyle krzywdy ile one wyrządzili w swoich koloniach, to teraz odbija im w drugą stronę.
TAKI SAM EKSPERYMENT FUNDUJE NASZYM DZIECIOM MINISTER CZARNEK. LUDZIE! BROŃCIE SWOJE DZIECI! POGOŃCIE TEGO KUL-omiota! INACZEJ MOŻE DOJŚĆ DO WIELU NIESZCZĘŚĆ!
prawdziwe nieszczęście to fanatyzm taki jak u ciebie
Widze ze Czarnoglab ma prawdziwych akolitow wszedzie..
A co takiego robi według ciebie głąbię minister Czarnek ? Czy brak zgody na indoktrynacji dzieci przez dewiantów promujących ideologie LGBT wśród dzieci do lat 15 to jakieś przestępstwo ? O tym czy tacy osobnicy powinni mieć dostęp do dzieci powinni decydować rodzice, podobnie jak decydują o uczestnictwie w lekcjach religii. Kto nie chce w nich uczestniczyć ten nie musi tego robić. Więc jeśli jacyś rodzice chcą żeby ich dzieci były indoktrynowane przez seksedukstorów to niech sobie dla nich organizują zajęcia po lekcjach, nikt im tego nie broni. Natomiast rodzice którzy sobie tego nie życzą nie powinni być do tego zmuszani przez tzw. poprawność polityczną.
Masz rację w 100%
kiedyś rozmawiałem z lewackim koltunem, który miał straszny kompleks Polski. Zerowa wiedza nt zbrodni UK, Kanady, Francji, Belgii, Holandii a ciągłe opowiadanie jacy to Polacy źli. Jedzie potem taki za granicę i pluje na wlasny kraj bo myśli że w ten sposób będzie postrzegany lepiej. Kiedy dowiedziałem się, że podobne teksty wypowiada Jerzy Sthur czy jego syn bo ręce mi opadły. Ludzie wykształceni a prymitywni jak jacyś robole na budowie niech mi robole wybaczą
Zbrodnie z przeszłości pozostaną historią. Tak samo jak i subiektywność oceny danych wydarzeń. A moi koledzy robole nigdy by się o nikim nie wypowiedzieli „lewacki koltun” także pozdrawiam profesorze edukacja
Odnośnie ,,Roboli z budowy” Pani wybaczy ale tak prymitywnym podejściem i określeniem w ten sposób klasy robotniczej które de facto buduje nam kraj i broni naszego kraju. To musze przyznac ze zaimponowała mi Pani umiejętnością czytania
Komentarze pod tym artykułem, to kwintesencja Polskiej głupoty. Taki Patryk czy JanJustyn nadają się tylko do utylizacji. Wcale się nie dziwę, że młodzi wyjeżdżają z tego syfu.
a i ty nie lepszy
Czy Polacy odbierali dzieci rodzicom czy też zamykali małe nawet kilkuletnie dzieci w obozach ? Nie robili tego nigdy, ale już Niemcy jak najbardziej – germanizacja dzieci z zamojszczyzny, mały Oświęcim dla Polskich dzieci na terenie getta w Łodzi. No ale to robili Niemcy im na to pozwala ich „wysoka kultura”. Ale dla polskojęzycznego menela wszystko co polskie jest złe, natomiast Polska to syf. Więc co ty tu, jeszcze robisz wśród Polaków ? Możesz emigrować europejczyku tak jak doradzał Bul Komorowski. Najbardziej Polsce i Polakom szkodzi polskojęzyczne buractwo z kompleksami.
meh, typowy Brajan, który raz wyjechał na wczasy all inclusiv do Egiptu. Niewiele z tego pamięta, bo razem ze swoją Jessiką tankowali darmowy alkohol do utraty przytomności. Jednakże ta podróż wyzwoliła w nim poczucie bycia Europejczykiem. W Polsce syf, ale przynajmniej ma co do gara wrzucić za pincet plus. Oczywiście nigdy nie wyjedzie, bo należałoby posiąść znajomość obcego języka, a to dla Brajana zbyt duże wyzwanie.
Utylizacji powiadasz? I od razu wszystko staje sie jasne z kim mamy doczynienia
Coraz częściej czytam artykuły skażone fatalną gramatyką języka polskiego.
Zdanie: „Zwierzyna nie tylko dostarczała im pożywienie, ale również futra, skórę czy kości potrzebne do szycia ubrań, budowania łodzi, narzędzi oraz wyposażenia domostw.”
Powinno brzmieć: „Zwierzyna nie tylko dostarczała im pożywieniA, ale również futER, skórY czy kości potrzebnYCH do szycia ubrań…itd”
Dołóżmy starań by pisać po polsku, a nie „po polskiemu”. Szczególnie teraz, kiedy socjalne pseudoeksperymenty modyfikowania i reformowania programu nauczania wiodą w kierunku szkół, które coraz gorzej kształcą.
Przede wszystkim zwierzyna niczego im nie dostarczała bo dostarczać to może kurier paczki.
Ciekawe, co będzie z naszymi dziećmi, które zelektryfikowały swoje życie przy komputerach i telefonach?
Efektów naszego eksperymentu jestem jeszcze bardziej zaciekawiony.
Tamten eksperyment był w dużym stopniu spowodowany nieświadomością, a ten, który teraz obserwujemy, również jest skutkiem nieświadomości, a raczej lekceważenia wiedzy. Będzie skutkiem przyszłych konsekwencji, a na pewno będą jakieś.
Przecież to samo robi teraz norweskie Barnevernet. Zabierają dzieci imigrantów i je norwegizują pod pretekstem dobra dziecka.