Bonaparte przekroczył w swej karierze wiele granic. W pędzie ku sławie i chwale przekroczył bariery wyznaczone przez dotychczasowe liniowe doktryny strategiczne i taktyczne, tworząc armię nowego typu. Mając za nic ludzkie życie, wielokrotnie przekraczał wytrzymałość swoich żołnierzy. Nie oszczędzał jednak również samego siebie, przekraczając granice zdrowego rozsądku.
Siłą rzeczy na swej drodze musiał także mierzyć się z granicami geograficznymi, jakimi były… rzeki, a właściwie mosty nad nimi. Wielkie znaczenie strategiczne mostów i ich eksponowane położenie podczas bitwy – to tam często rozgrywało się być albo nie być walczących stron – sprawiały, że wydarzenia na przeprawach niczym w soczewce skupiały uwagę obserwatorów z obydwóch brzegów rzek.
Były zatem mosty doskonałą sceną dla czynów niebagatelnych, a wręcz heroicznych. A barwne w przekazach, dramatyczne w przebiegu i donośne w skutkach mostowe batalie można uznać za jeden z symboli epoki napoleońskiej.
Kampania włoska
A zaczęło się pod Lodi. To tam 10 V 1796 r. pod znoszonymi butami Francuzów z Armii Włoch zatrzeszczały deski mostu na Addzie. Austriakom, pomimo błyskawicznych działań wojsk francuskich, udało się zająć pozycje obronne za rzeką. Ze wschodniego brzegu Addy austriackie działa ostrzeliwały most od przodu i z obu flanek.
Podciągnięta przez Napoleona własna artyleria wdała się w morderczy pojedynek ogniowy z wrogiem, a zwarta kolumna grenadierów ruszyła przez przeprawę. Austriacy zdwoili ogień, który wyrywał krwawe bruzdy w szeregach francuskich. W pewnym momencie natarcie zamarło. Dopiero zachęta Bonapartego i osobisty przykład generałów Lannesa, Berthiera, Dallemagne’a i Massény, którzy rzucili się na czoło zmieszanych szyków grenadierskich, pozwoliły na opanowanie sytuacji. Po kilkudziesięciu sekundach krwawej walki na bagnety most został zdobyty.
Kilka miesięcy później pod Arcole, Austriacy stawili silny opór na przeprawie na rzece Alpone. Przednia straż francuska nie była w stanie zdobyć mostu z marszu i ponosząc spore straty, musiała się wycofać. Dowodzący na tym odcinku gen. Augereau, oburzony cofaniem się swoich oddziałów, porwał sztandar i z okrzykiem: „Tchórze, tak boicie się śmierci?”ruszył na czele dwóch batalionów grenadierów do natarcia.
Entuzjazm musiał jednak ustąpić pod nawałą ogniową Austriaków. Wówczas Bonaparte chwycił trójkolorowy sztandar republiki i wbiegając na most, zawołał: „Czyż już nie jesteście żołnierzami spod Lodi?”
Postawa naczelnego wodza sprawiła, że Francuzi jeszcze raz ruszyli do walki. Brawurowy atak jednak ponownie się załamał, a sam Napoleon cudem uniknął postrzału, osłonięty – jak głosi legenda – ciałem swojego adiutanta, płka Mouriona. Kula przeznaczona dla wodza Armii Włoch okazała się dla dzielnego pułkownika śmiertelna. W bitewnym zgiełku Bonaparte został ściągnięty przez towarzyszy z pierwszej linii i niechcący zepchnięty w przybrzeżne błoto. Z trudem go stamtąd wydobyto pod zmasowanym ogniem nieprzyjaciela. Most pod Arcole padł łupem Francuzów dopiero po dwóch dniach walki (17 XI), a Austriacy zostali zmuszeni do rejterady.
Sława bitwy pod Arcole znacznie przerosła jej niemałe znaczenie militarne. Propaganda napoleońska – zwłaszcza dzieła malarskie – sprawiła, że do dzisiaj zmagania nad Alpone utożsamiane są z wizerunkiem młodego i szaleńczo odważnego Napoleona prowadzącego żołnierzy do ataku na most.
Ren, Dunaj i generał na dziale
Były i takie przeprawy, o które co prawda nie walczono, ale które i tak stały się elementem tworzącej się historii i legendy Napoleona. Nocą z 24 na 25 IX 1805 r. armia francuska zaczęła przechodzić przez most na Renie – rozpoczynała się bowiem wojna z III koalicją antyfrancuską. Przed niespełna rokiem koronowany na cesarza Francuzów Napoleon mimo ulewnego deszczu doglądał osobiście wykonania wszystkich rozkazów.
Stał na moście dopóty, dopóki nie przeszły pierwsze kolumny i nie uszykowały się na przeciwległym brzegu. Napoleoński kapelusz nasiąkł do tego stopnia, że jego rogi opadły na cesarskie ramiona, przypominając kształtem czapkę paryskich węglarzy. W niczym to jednak nie ujmowało majestatu właścicielowi, a cierpliwe trwanie na mostowym posterunku dodawało otuchy żołnierzom.
Wkrótce przy następnym moście, tym razem nad Lechem doszło do niecodziennej sytuacji. Oto pewien wachmistrz zdegradowany dzień wcześniej przez swojego dowódcę zauważył, że ten tonie w nurtach rzeki. Nie myśląc długo, rzucił się na ratunek swemu zwierzchnikowi i ocalił mu życie. Cesarz prawdopodobnie był świadkiem wydarzenia i doceniając jego odwagę oraz brak urazy do sprawcy zdegradowania, przywrócił mu poprzednią szarżę.
Mostom jednak zdecydowanie bardziej do twarzy było w krwawym entourage’u. Oto 14 X pod Elchingen walka o przeprawę na Dunaju stała się okazją do pojedynku na odwagę między cesarskimi marszałkami – Neyem i Muratem. Ten pierwszy otrzymał rozkaz opanowania nadpalonego mostu w mieście. Saperzy Neya pod morderczym ogniem wroga oraz czujnym okiem swego dowódcy najpierw odbudowali most, a następnie rudy marszałek zaprosił do wspólnego natarcia Murata – z którym od dawna darli koty. Pierwszy kawalerzysta Wielkiej Armii jednak nie skorzystał z zaproszenia i Ney poprowadził atak sam, zdobywając ostatecznie przeprawę.
Kilka tygodni później most na Dunaju pod Spitz był obiektem zastosowania niebywałego fortelu w historii wojen. Kluczowa dla powodzenia planów Napoleona przeprawa została podminowana przez Austriaków, a na drugim brzegu stała austriacka piechota i artyleria. Zatem tradycyjne zdobywanie mostu nie wchodziło w grę.
Wówczas to Lannes i Murat, dla którego była do okazja do rehabilitacji za akt tchórzostwa pod Elchingen, podjechali w paradnych mundurach do czujek austriackich i przekonali gotowego do wysadzenia mostu austriackiego dowódcę, że walczące strony zawarły już rozejm. Zrobili to z taką fantazją i zdecydowaniem, że zanim Austriak się zorientował, most znalazł się we francuskich rękach. Pewności siebie nie zmąciło marszałkom nawet wycelowanie w nich jednego z dział przez bardziej trzeźwo myślącego kanoniera austriackiego – marszałek Lannes zwyczajnie usiadł na lufie, nic nie robiąc sobie z niebezpieczeństwa.
Rosyjska ruletka
Most pod Frydlandem 14 VI 1807 r. stał się jedną z przyczyn przegranej Rosjan. W pewnym momencie obecny na placu boju Napoleon zauważył błąd rosyjskiego dowództwa, które chcąc jak najszybciej przerzucić wojsko na drugi brzeg rzeki Łyny, skupiło je w łuku rzeki. Stłoczone masy żołnierzy miały ograniczone pole manewru, stając się tym samym łatwym celem dla francuskich armat. Dziesiątkowane carskie szeregi rzuciły się do jedynego mostu w tym miejscu. Jednak prawdopodobnie któryś z Moskali w panice podpalił go i kilkanaście tysięcy Rosjan straciło możliwość odwrotu, padając łupem nacierającego Neya.
Nie tylko jednak napoleońskie sukcesy kroczyły po deskach mostów ówczesnej Europy. 21–22 V 1809 r. dwukrotne zerwanie przez Austriaków przeprawy na Dunaju zmieniło pomyślnie rozpoczynającą się dla Napoleona bitwę pod Aspern i Essling w pierwszą porażkę cesarza. Zmagająca się z Habsburgami przez półtora dnia Wielka Armia musiała ostatecznie walczyć nie tyle o honor, ile o własną skórę – niewiele brakowało, a Waterloo byłoby w ogóle niepotrzebne.
Ponad trzy lata później mosty na Berezynie były świadkiem nieuchronnego zachodu słońca spod Austerlitz. Po tym, jak gen. Dąbrowskiemu nie udało się, pomimo krwawych starań, utrzymać przeprawy w Borysowie, Napoleon nakazał budowę dwóch mostów pod Studzianką. Francuscy i polscy saperzy, stojąc po pas w lodowatej wodzie i odpychając rękami napierającą krę, otworzyli szczątkom Wielkiej Armii jedyną drogę ucieczki. Rankiem 29 XI 1812 r. na rozkaz cesarza mosty podpalono, odcinając się od nieprzyjaciela przynajmniej na jakiś czas mroźnymi wodami Berezyny.
Bitwa narodów
Nie minął rok, a kolejny most na zawsze wpisał się w legendę epoki napoleońskiej. Walcząc z całą Europą pod Lipskiem, cesarz zrozumiał, że tej bitwy nie wygra i w nocy z 18 na 19 X 1813 r. rozpoczął wycofywanie armii przez Elsterę. Osłonę odwrotu powierzył m.in. żołnierzom ks. Poniatowskiego, świeżo mianowanego marszałka Francji. Przeprawa przebiegała w miarę sprawnie, dopóki na skrzydle nie pojawiły się pułki rosyjskie. Na ten widok spanikowany francuski saper, nie bacząc, że nie wszystkie oddziały przeszły na drugi brzeg, wysadził wcześniej zaminowany most.
Odciął w ten sposób 15 tys. żołnierzy, w tym Poniatowskiego. Wielokrotnie ranny książę, próbując przebyć rzekę konno, utonął w nurtach Elstery.
W dziejach wojen napoleońskich były jeszcze inne mosty, z być może nie mniej dramatycznymi historiami w tle. Jednak ten lipski, jak to most, zdaje się spinać oba brzegi epoki, która rozpoczęła się na deskach przeprawy pod Lodi.
Bibliografia:
- Arcole. Francuzi biją Austriaków 15–17 listopada 1796 r., Bitwy Epo-ki Napoleońskiej, nr 3, „Mówią Wie-ki”, https://www.mowiawieki.pl/templates/site_pic/files/bitwy_epoki_napoleonskiej_odcinek3.pdf [dostęp: 21.08.2020].
- Robert Bielecki, Berezyna 1812, Warszawa 1990.
- Robert Bielecki, Encyklopedia wojen napoleońskich, Warszawa 2001.
- Lodi. 10 maja 1796 roku, Bitwy Epoki Napoleońskiej, nr 2, „Mówią Wie-ki”,
- https://mowiawieki.pl/templates/site_pic/files/bitwy_epoki_napoleonskiej_odcinek2.pdf [dostęp: 21.08.2020].Jadwiga Nadzieja, Lipsk 1813, Warszawa 1998.
- Archibald Gordon Macdonell, Napoleon i jego marszałkowie, Londyn 1992.
- Emil Marco de Saint-Hilaire, Historia Napoleona, Kraków 1992.
- Philippe Paul de Ségur, Pamiętniki adiutanta Napoleona, tłum. Emilia Leszczyńska, Warszawa 1967.
- Eugeniusz Tarle, Napoleon, Kraków 1991.
- Sylvain Tesson, Berezyna. O męskiej przyjaźni, podróżach motocyklem i micie Napoleona, Warszawa 2017.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.