Kobiety zabijały niemowlęta i ukrywały ich zwłoki, by zdobyć dodatkową rację chleba. Starsze maluchy rodzice wysyłali na ulicę, by żebrały o jedzenie i pieniądze. Dziewczynki często zmuszano do prostytucji. W getcie liczyło się tylko jedno: przeżyć. Nawet kosztem własnych dzieci…
W obozach koncentracyjnych Niemcy wprowadzili prostą regułę selekcji – wszyscy więźniowie w wieku poniżej 16, a w 1944 roku – 14 lat, byli kierowani prosto do komór gazowych. Szacuje się, że niemieccy naziści i kolaboranci zamordowali w czasie wojny nawet półtora miliona maluchów żydowskiego pochodzenia.
Ta liczba mogłaby być jednak większa. Dziesiątki tysięcy dzieci w ogóle nie trafiło bowiem do obozów. Część zdołała się uratować. Inne zostały wcześniej zamordowane. Nie przez Niemców, lecz przez… własne matki.
Karta przetargowa
Urodzenie dziecka w getcie było śmiertelnym zagrożeniem. Nie tylko ze względu na brak podstawowych lekarstw, szerzące się epidemie i fatalne warunki sanitarne. Mało która kobieta cieszyła się z przyjścia na świat potomka, gdyż było to dla niej kolejne obciążenie. Malucha trzeba było przecież ubrać i nakarmić. Jak opisuje Zoë Waxman w książce „Kobiety Holocaustu. Historia feministyczna”:
W wielu sytuacjach martwe dziecko było warte więcej niż żywe. (…) Ringelblum zanotował: „Na Wołyńskiej 7 pewna matka przez tydzień ukrywała swoje zmarłe dziecko, aby móc w tym czasie korzystać z kartek chlebowych dziecka”.
Nie był to odosobniony przypadek. Opisy podobnych praktyk można znaleźć również w innych relacjach z getta. Adina Blady-Szwajger wspominała, że przechodząc przez getto natrafiła na ulicy na: „trup niemowlęcia, obrzękły, przykryty gazetami”. Matka prawdopodobnie ukryła go, by odroczyć śmierć głodową.
Dzieci bywały też „kartą przetargową” innego rodzaju. Zdarzało się, że Niemcy zgadzali się na darowanie życia kobiecie, jeśli w zamian oddała im dziecko. Abraham Lewin relacjonował, co działo się w warszawskim getcie na kilka dni przed jego likwidacją: „zwolnili złapane wczoraj w szopach kobiety, jeżeli złożyły w ofierze swe dzieci. Niestety wiele kobiet uratowało się w ten sposób”.
Logika przetrwania
Szczególnie narażone na śmierć z rąk własnych rodziców były najmłodsze pociechy. Kilkuletnie maluchy bywały jeszcze przydatne – często wysyłano je na ulicę, by żebrały o chleb, a nieco starsze zajmowały się też rodzeństwem i pracowały (również jako nieletnie prostytutki). Poza tym, przynajmniej z początku, przysługiwały im specjalne racje jedzenia.
Zresztą dzieci w wieku przedszkolnym można było nauczyć, by nie śmiały się i nie płakały oraz trwały bez ruchu w ciasnej kryjówce. Niektóre opanowywały tę sztukę do perfekcji. Na przykład Ephrain Shtenkler, ukrywany przez Polkę, pomiędzy drugim a siódmym rokiem życia przebywał na zmianę albo w szafie, albo pod łóżkiem. Po wojnie jego stopy były tak powykręcane, że nie potrafił samodzielnie stać. Ale żył.
W przypadku niemowląt takie „szkolenie” nie było jednak możliwe. A płacz wygłodzonego, zziębniętego malucha mógł ściągnąć kłopoty na całą rodzinę i sąsiadów. Wówczas kierujący się brutalną logiką przetrwania ludzie mieli tylko jedno wyjście. Jedną z takich historii przywołuje Zoë Waxman:
Edyta Klein Smith, która jako dziecko trafiła do warszawskiego getta, pamięta, jak ona i jej ojczym ukrywali się wspólnie z pewną kobietą i jej niemowlęciem. Kiedy Niemcy zaczęli walić w drzwi, dziecko rozpłakało się, więc matka musiała je udusić.
Na podobny krok zdecydowała się Genia Weinberg, która w lwowskich kanałach urodziła żywego, zdrowego chłopca. Dziecko zostało poświęcone na rzecz bezpieczeństwa całej grupy.
Los gorszy od śmierci
Zabijanie niemowląt traktowano też jako akt miłosierdzia. Choć niewiele jeszcze wówczas wiedziano o tym, jaki los hitlerowcy zgotowali żydowskiej ludności w obozach, niektórzy przeczuwali, że może on być gorszy od śmierci. Zoë Waxman w „Kobietach Holocaustu” referuje:
Pielęgniarki pracujące w szpitalach gett opisują, jak dusiły noworodki po wywiezieniu ich matek. Dentyści, lekarze i sanitariusze mający dostęp do arszeniku również dostarczali zdesperowanym kobietom środków pozwalających skrócić cierpienia ich dzieci.
Niektóre matki decydowały się na ten ostateczny krok, kiedy już w bydlęcych wagonach jechały do obozu. Wyrzucały maluchy na tory – zdarzało się, że noworodki – na pewną śmierć. Choć wiele z nich zapewne miało nadzieję, że ich dziecko cudem ocaleje.
Ich czyn – choć niewyobrażalny i bestialski – wobec nieuchronnego przeznaczenia małych Żydów, można do pewnego stopnia usprawiedliwiać. Ostatecznie u celu na dzieci czekała tylko śmierć, będąca (według Niemców) jedynym humanitarnym rozwiązaniem. Jak tłumaczył doktor Josef Mengele:
Kiedy rodzi się żydowskie dziecko albo kiedy kobieta trafia do obozu już z dzieckiem (…) nie wiem, co zrobić z dzieckiem. Nie mogę go uwolnić, ponieważ nie ma już żadnych Żydów na wolności. Nie mogę pozwolić, by dziecko zostało w obozie, ponieważ nie ma tam właściwych warunków i nie rozwijałoby się ono normalnie.
Posłanie dziecka do pieca bez pozwolenia matce, by była z nim w chwili śmierci, nie byłoby humanitarne. Dlatego posyłam do gazu dzieci razem z matkami.
Źródło:
Ciekawostki to kwintesencja naszego portalu. Krótkie materiały poświęcone interesującym anegdotom, zaskakującym detalom z przeszłości, dziwnym wiadomościom z dawnej prasy. Lektura, która zajmie ci nie więcej niż 3 minuty, oparta na pojedynczych źródłach. Ten konkretny materiał powstał w oparciu o książkę:
- Zoë Waxman, „Kobiety Holocaustu. Historia feministyczna”, Wydawnictwo Poznańskie 2019.
KOMENTARZE (20)
Dlatego bardzo jest dla mnie dziwne i zastanawiam się nad tym od lat, że obok Cebulaków to osoby pochodzenia żydowskiego tak bardzo plują na tzw. Komune i parają się propagandową rusofobiią
Ale bełkot.
Zydzi= trzy rozbiory Polski=miliony ofiar pochodzenia polskiego=utrata ziemi,majatków,zdrady,najazdy,wojny finansowane inspirowane przez Żydów PRZECIWKO NARODOWI Lechickiemu…..wynik!…OBECNY STAN RZECZY…Polska=kolonia rusko-prusko -Izraelska
Gościu, coś Ty wciągnął???
I to jest kolejne, mniej znane, oblicze Holocaustu – gdyby nie Hitler, to nie byłoby Holocaustu w znanym nam znaczeniu, być może wcale by nie było, bo to jego autorski pomysł. Bóg jednak dopuścił do urodzenia tej bestii, a mógł coś mądrzejszego wymyślić. Podczas wojny bycie Żydem a Francuzem, a nawet Polakiem, to dwa różne światy – świat umarłych a świat mogących przeżyć.
Bóg dopuścił do urodzenia wiele innych podobnych bestii i teraz…problem w tym, co z takim indywiduum zrobi naród wśród którego sie narodził. Czy rozpozna zagrożenie …czy zrobi go bogiem tak jak to uczyniły kiedyś Niemcy teutońskie.
No nie jeszcze Boga oskarżać o narodzenie Hitlera!!!coś się panu pokieszało! Bóg w swej wspaniałomyślności dał ludziom wolną wolę ludzie w swej głupocie nie słuchali Boga i pozwolili na wybór bestii. Proszę tu do Boga nie mieć pretensji , to oznacza ignorancję
Bo bóg nie istnieje….
Święta prawda
„Posłanie dziecka do pieca bez pozwolenia matce, by była z nim w chwili śmierci, nie byłoby humanitarne. Dlatego posyłam do gazu dzieci razem z matkami.”
Trzeba przyznać, że doctor Mengele miał poczucie humoru.
Powszechnie znany jest humor angielski; tu mamy absurdalny humor niemiecki, a dokładniej nazistowski…
Co odpowiedzieć dziecku które szukając po internecie informacji „Co to jest holokaust?” wejdzie na tą stronę, przeczyta artykuł, podejdzie z laptopem do mojego biurka i zapyta. …
Dlaczego tatusiu …
Co do k…. nędzy mam odpowiedzieć. Boję się tych pytań. Jak mam ją ochronić.
Powiedzieć prawdę
nie można chronić. Trzeba mówić. Pamięć jest podstawą. Moja 9 letnia córka, jeszcze nie całą, ale część prawdy o holokauście, o obozach zagłady zna. To historia także naszej rodziny.
To bardzo dobrze jak zapyta. Dzieci często szybciej i lepiej niż dorośli rozumieją co jest złe, a co dobre.
Trudno uwierzyć,dpbrze że jest taki kanał, który o tym pisze
„Kobiety zabijały noworodki i ukrywały ich zwłoki, by zdobyć dodatkową rację chleba.” ? !!! Jakim sposobem ?
Raczej – „ukrywały ciała zmarlych dzieci, by zdobyć…”
Słusznie, zrobiłam zbyt duży skrót myślowy. Natomiast niestety ukrywały nie tylko zwłoki dzieci zmarłych z powodów naturalnych, lecz również maluchów, które – w akcie desperacji – same pozbawiły życia.
„Niestety wiele kobiet uratowało się w ten sposób” – bądźmy szczerzy – dziecko i tak by nie przeżyło, nawet, gdyby kobieta poświęciła za nie życie (takie były warunki), a dla kobiety była to jedyna szansa. Chyba że autor jest z tej opcji politycznej, która chorej na raka ciężarnej odmówiłaby chemioterapii…Oczywiście dla pisowców życie kobiety jest warte nieskończenie mniej niż życie płodu / noworodka? tak, doceniajmy ludzi, którzy poświęcali swoje życie dla innych – ale nikt nie ma takiego obowiązku. I nie można od nikogo tego wymagać. Swoją drogą, jestem pewna, że od ojców tych dzieci Redakcja by tego nie wymagała.
Ciekawe czy od ojców dzieci autor artykułu wymagałby oddania życia za dziecko? Nie sądzę.