Ciekawostki Historyczne
Nowożytność

Charles-Henri Sanson – dyżurny kat Paryża i rewolucji francuskiej.

Kiedyś zawód można było po prostu odziedziczyć. Jeżeli miało się szczęście, można było w ten sposób dostać szlachecki dwór lub nawet królewski tron. Co byście jednak powiedzieli na miecz katowski lub gilotynę? Ten francuski ród dumnie pełnił swoją katowską funkcję przez dwa wieki!

Przed wiekami profesja kata często przechodziła z pokolenia na pokolenie. Ojcowie uczyli jej swoich synów, którzy kiedy dorastali, pojmowali za żony córki innych katów. Wszystko zostawało zatem w wielkiej katowskiej rodzinie. I nie inaczej było w przypadku Francji, a konkretnie tego klanu – rodu Sansonów. I naprawdę była to rodzina z tradycjami: nieprzerwanie odpowiadali oni za wykonywane w Paryżu egzekucje od roku 1688 aż do połowy XIX wieku! Zaczęło się zaś od Charlesa, którego w 1688 roku król Ludwik XIV mianował królewskim egzekutorem. Łącznie tę „zaszczytną” funkcję pełniło aż sześć pokoleń tego rodu. A wśród nich urodzony w 1739 roku Charles-Henri Sanson, który miał to „szczęście”, że na jego usługi było wręcz nieprawdopodobnie duże zapotrzebowanie. Żył bowiem w latach, kiedy wybuchła rewolucja francuska.

Charles-Henri Sanson zastąpił swojego ojca, Charlesa Jeana Baptiste’a, na stanowisku w roku 1778 jako czwarty z rodu. Już za młodu wykazywał się „niezwykłymi zdolnościami”. Dość powiedzieć, że w wieku 15 lat został formalnie zastępcą ojca. Co zaś się tyczy jego talentów, to spotkać można anegdotę o tym, jak to w roku 1766 miał ściąć młodego mężczyznę oskarżonego – na podstawie wątpliwej relacji miejscowego oficera – o to, że nie okazał należytego szacunku przechodzącym mnichom. Ów młodzieniec, Chevalier de la Barre, odmówił położenia głowy przed egzekucją, stanowczo twierdząc, że nie jest kryminalistą. Powiedział jedynie Sansonowi, by czynił swoją powinność. Ten zaś obiecał mu, że nie sprawi mu kłopotów oraz że sprawi się szybko. I ponoć ściął klęczącemu głowę tak szybko i dokładnie, że wciąż pozostała na szyi. Miał też powiedzieć skazanemu, by się otrząsnął, bo „już po wszystkim”.

Przeczytaj także: Rewolucja jest kobietą. Pięć niezwykłych kobiet Rewolucji Francuskiej

Szykowny, zaradny i na krzywdę kobiet bardzo wrażliwy

Sanson nazywany był „Monsieur de Paris”. Niestety, nie zachowały się żadne znane jego portrety. Wbrew temu, co można by pomyśleć, był dobrze wykształcony. Był również miłośnikiem muzyki. Zawsze ubierał się modnie, co zresztą nie powinno dziwić – stać go było na to, by nabywać stroje zgodne z aktualnymi trendami. Zarabiał 10 000 liwrów rocznie, a i tak było to wynagrodzenie niższe niż to, które otrzymywał wcześniej jego ojciec. Wynikało to zaś ze zmian w polityce fiskalnej państwa. Ale Sanson potrafił też wykorzystywać sytuacje, aby sobie trochę „dorobić”. Otóż kiedy niejaki Philippe Curtius, który przygotowywał do zawodu przyszłą Madame Tussaud, otworzył wystawę „Caverne des Grands Voleurs”, na której prezentował figury słynnych ściętych przestępców, to właśnie paryski kat za stosowną opłatą umożliwiał mu dostęp do ich zwłok.

Charles-Henri Sansonfot.Eustache Lorsay / domena publiczna

Charles-Henri Sanson zawsze ubierał się modnie – stać go było na to, by nabywać stroje zgodne z aktualnymi trendami

Sanson był ówczesnym ekspertem od egzekucji i tortur, ale nie znaczy to, że był bezdusznym sadystą. Miał opinię kata, którego w pewnym stopniu poruszało cierpienie jego „klientów”. Był też szczególnie wrażliwy na widok ścinanych kobiet. Wspomina się nawet o pewnym konkretnym przypadku. Jedną z kobiet, którą on i jego asystenci musieli ściąć, była Charlotte Corday. Chciała ona zatrzymać rozlew krwi we Francji, zabijając Marata. Po tym, jak została zgilotynowana, asystent Sansona, François le Gros, nie tylko podniósł jej głowę, ale i uderzył ją w policzek. Sansonowi bardzo się to nie spodobało – na tyle, że kazał go uwięzić na trzy miesiące.

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Gilotyna – lekarstwo na zmęczone ręce kata

Charles-Henri Sanson miał swój wkład w upowszechnienie się gilotyny, z której zresztą później niezwykle często miał korzystać. Sama nazwa gilotyny pochodzi od nazwiska doktora Josepha Guillotina, który mocno nastawał na to, by zmienić we Francji prawo dotyczące sposobów wykonywania egzekucji. Chciał ujednolicenia w tej kwestii – koniec wieszania dla ubogich, ścinania dla bogatych, a przede wszystkim okrutnych kar typu łamanie kołem dla tych skazanych za przestępstwa na tle religijnym. Dr Guillotin był szczególnie przeciwny karom, które przedłużały cierpienia skazańców.

Szukano zatem nowych metod. I tutaj swoje pięć groszy wtrącił również Sanson, narzekając na niewygody związane z użyciem miecza do egzekucji. Jego zdaniem było to narzędzie wyjątkowo niewydajne, szczególnie w przypadku większej liczby egzekucji danego dnia. Miecz trzeba ciągle czyścić i ostrzyć. Samo machanie nim przez cały dzień może być, delikatnie mówiąc, męczące. Do tego jeszcze widok krwi wszędzie dookoła mógł powodować, że kolejnych skazańców coraz trudniej byłoby przygotować do egzekucji. W kontekście dostarczonych cennych informacji nie dziwi zatem fakt, że to właśnie Charles-Henri Sanson miał zaszczyt przetestować prototyp nowej maszyny do seryjnego pozbawiania życia. Eksperymentował z nią, posługując się ludzkimi ciałami.

Przeczytaj także: Ludwik XVI – ostatnie dni władcy Francji

Śmierć w tempie – 1 osoba na 1,5 minuty

Był również tym, który wykonał pierwszy w Paryżu wyrok śmierci przy użyciu gilotyny. Tym pierwszym nieszczęśnikiem był zbójca nazwiskiem Jacques Pelletier, który został ścięty 25 kwietnia 1792 roku na słynnym Place de Grève. Nawiasem mówiąc, już w tym roku gilotyna mogła zacząć się Sansonowi źle kojarzyć. A to dlatego, że jego syn Gabriel, wtedy pracujący jako jego asystent, poślizgnął się przy niej na kałuży krwi i spadł. Jego obrażenia były na tyle poważne, że doprowadziły do jego śmierci. Charles-Henri Sanson domagał się od tej pory, by dookoła platformy, na której stała gilotyna, zainstalowane były barierki chroniące znajdujące się na niej osoby.

egzekucja Ludwik XVIfot.domena publiczna

Z „ręki” Charles-Henri Sanson zginęli m.in. Ludwik XVI i Maria Antonina, Maximilien Robespierre czy Georges Danton

Rewolucja francuska jednak trwała, a machina terroru się rozkręcała. Sanson musiał schować do przysłowiowej kieszeni wszelką swoją litość i seryjnie wręcz wykonywać wyroki śmierci. W szczycie ówczesnej polityki terroru zdarzyło się, że zgilotynował około 300 kobiet i mężczyzn w ciągu zaledwie trzech dni! Nie mógł też nie być zadowolony z tego, jak spisuje się gilotyna. Jednego dnia miał ponoć ściąć przy jej pomocy aż 22 osoby w ciągu zaledwie 36 minut. A przynajmniej sam tak twierdził. To z jego „ręki” zginęli m.in. Ludwik XVI i Maria Antonina, a później nawet Maximilien Robespierre czy Georges Danton, który zasugerował mu, by nie zapomniał zaprezentować jego głowy tłumowi.

Przeczytaj także: Co potrafił i ile zarabiał kat?

Wnuk zaprzepaścił rodowe dziedzictwo

W książkach pojawiają się informacje o tym, że coraz gorzej znosił wszechobecny rozlew krwi, ale jednak był zdeterminowany, by profesjonalnie wykonywać swoje obowiązki. Jak jednak trafnie zauważa Karen Farrington, jeśliby odmówił, jego własna głowa wylądowałaby na gilotynie. Można się jednak domyślać, że musiał mieć na koncie przynajmniej czterocyfrową liczbę żyć ludzkich. Dość powiedzieć, iż tylko pomiędzy kwietniem 1793 roku a czerwcem 1795 ściętych zostało około 3000 osób.

Sanson nagrobekfot.domena publiczna

Nagrobek grobu rodzinnego rodu Sanson

Trzy lata po tym, jak zgilotynował Ludwika XVI, Charles-Henri Sanson powiedział sobie dość. Stało się to w sierpniu 1795 roku. Odszedł na emeryturę. Przekazał tym samym stery swojemu synowi Henriemu, sam zaś zmarł w roku 1806. Ten z kolei później przekazał je swojemu potomkowi imieniem Clément-Henri. I na nim ta katowska dynastia miała się zakończyć. Otóż popadł on w kłopoty finansowe i był nawet zmuszony zastawić swoje narzędzie pracy, czyli gilotynę. Uzyskane w ten sposób pieniądze przeznaczył na spłatę długów. A że z tego powodu nie był w stanie wykonywać swoich obowiązków na rzecz państwa, czy też konkretnie Paryża, został w roku 1847 wyrzucony z pracy. Można wręcz powiedzieć, że odszedł w niesławie. Tak przerwana została tradycja rodu, który w specyficzny sposób, ale jednak na stałe zapisał się w historii Francji.

Bibliografia

  1. K. Farrington, A History of Punishment and Torture, Smithmark Publishers, New York 1996.
  2. J. Kellaway, The History of Torture and Execution, Mercury Books, London 2000.
  3. P. R. Hanson, Historical Dictionary of the French Revolution, Scarecrow Press Inc., Lanham 2004.

Zobacz również

Nowożytność

Upiorne początki Madame Tussaud’s

O tym nietypowym „gabinecie” słyszała chyba większość z nas. Tymczasem zapewne niewielu zdaje sobie sprawę z tego, jakiego horroru w młodości musiała doświadczyć Madame Tussaud....

30 października 2025 | Autorzy: Herbert Gnaś

Nowożytność

Polska ofiara wielkiej rewolucji

Piękna polska księżna jako wróg rewolucji była przetrzymywana w nieludzkich warunkach. Kiedy ją stracono, podniosły się głosy o zezwierzęceniu rewolucjonistów.

21 września 2024 | Autorzy: Herbert Gnaś

Średniowiecze

Władcy zabici przez poddanych

Nie każdemu królowi dane jest panować długo i szczęśliwie. W historii bywało, że z zemsty, żądzy władzy lub zwykłego niezadowolenia ginęli z rąk własnego ludu.

8 września 2023 | Autorzy: Maria Procner

Nowożytność

Czemu zginęła Maria Antonina?

Gdy królową zgilotynowano, rozochocony tłum wiwatował. Dlaczego Maria Antonina stała się najbardziej znienawidzoną europejską władczynią?

4 czerwca 2020 | Autorzy: Agnieszka Jankowiak-Maik

Nowożytność

Rewolucja jest kobietą. Pięć niezwykłych kobiet Rewolucji Francuskiej

Olympe de Gouges głosiła, że „Kobieta rodzi się i pozostaje wolna i równa w prawach mężczyźnie”, a Théroigne de Méricourt nawoływała do „zerwania łańcuchów”. Rewolucja...

4 maja 2020 | Autorzy: Agata Łysakowska-Trzoss

Nowożytność

Ludwik XVI – ostatnie dni władcy Francji

Był poczciwcem o dobrym sercu, który za bardzo nie nadawał się na króla. Rządził jednak w najtrudniejszych dla Francji czasach i żywot swój zakończył na...

23 kwietnia 2020 | Autorzy: Agnieszka Jankowiak-Maik

KOMENTARZE

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W tym momencie nie ma komentrzy.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Przeglądaj książki historyczne w najlepszych cenach

Odkryj najciekawsze książki historyczne w atrakcyjnych cenach. Sekcja powstała we współpracy z Lubimyczytac.pl, największą społecznością miłośników literatury w Polsce – dzięki temu możesz wybierać spośród tytułów najwyżej ocenianych przez czytelników.