Wikingowie śladów swojej obecności na przyszłych polskich ziemiach zostawili wiele. Wydaje się jednak, że nigdzie nie zagrzali na dłużej miejsca. Prawie nigdzie. Było to miejsce niezwykłe, gdzie kwitł handel, jak i panowała tolerancja religijna. A kres jego istnieniu mogli położyć Piastowie.

Bo król Anglii był ciekawski
Obecnie w tym miejscu znajduje się Janów Pomorski, a najbliższym dużym miastem w pobliżu jest Elbląg. Jednakże kilkanaście wieków temu rezydowali w tym miejscu wikingowie — w morskiej osadzie, która zwała się Truso. Być może była to najstarsza tego typu osada na terenie współczesnej Polski. A miejsce to było nie byle jakie. Jak bowiem twierdzi profesor Leszek Paweł Słupecki, a w książce Wikingowie pisze o tym Sławomir Leśniewski:
„Znaczenie tego emporium (osady) wykraczało […] daleko poza środowisko lokalne”.
Wiadomo, że Truso istniało i liczyło się już w IX wieku. W tym też czasie osadę tę opisywał Wulfstan, wysłannik króla Alfreda Wielkiego. Władca ów był z zamiłowania naukowcem i, wertując księgi, zauważył, że zawarta w nich wiedza o Europie Środkowej jest dość skąpa. W roku 890 wysłał zatem w te strony swojego wysłannika, aby tę wiedzę uzupełnił. W British Museum znajduje się obecnie XI-wieczny odpis sprawozdania z jego podróży, w którym pisze on o wielkiej rzece dzielącej Weonodland i Witland, wpływającej do Estmere (Morza Estyjskiego). Do tegoż zaś zalewu wpływa rzeka Ilfing, która wypływa z jeziora, nad którego brzegiem leżeć miało Truso.
Gdzie leżało Truso i dlaczego tak trudno było je znaleźć?
Co jednak mogły oznaczać wszystkie te słowa? Przez długi czas pismami Wulfstana w tej kwestii nie zaprzątano sobie głowy. W końcu w tamtych czasach pisano nawet o podróżach, w których śmiałkowie musieli mierzyć się ze smokami. Ale w końcu ktoś zainteresował się i samym Truso. W XVI wieku zrobił to geograf z Oksfordu Richard Hakluyt, który zasygnalizował, że omawiana osada musiała znajdować się w pobliżu Gdańska. W XIX wieku zaczęto stawiać trafne tezy co do tego, że Estmere to Zalew Wiślany, a Ilfing to niemieckie Elbing, czyli nasz Elbląg. Augustin Kolberg, analizując trasę rejsu Wulfstana, stwierdził, że osada musiała leżeć nad Zalewem Wiślanym. Natomiast Werner Neugebauer jako pierwszy zasugerował, że mogła to być osada wikińska.

Rekonstrukcja delty Wisły w 1300 roku, autor Hugo Bertram
W pierwszej połowie XX wieku domyślano się, że Truso musiało znajdować się w pobliżu Elbląga. Namierzenia osady nie ułatwiał fakt, iż od czasów Wulfstana okolica uległa znacznemu przeobrażeniu — chociażby Mierzeja Wiślana przestała składać się z wysp. Sam Zalew Wiślany był niegdyś większy, zaś w XIX wieku władze przeprowadziły znaczące prace melioracyjne, co zatarło dawną topografię terenu, niszcząc przy okazji wiele pozostałości Truso — z czego robotnicy nawet nie zdawali sobie sprawy.
Przeczytaj także: Śmierć, gwałt i grabież. Co czekało ofiary najazdu wikingów?
Szukając dawnych osad warto patrzeć pod nogi
W czasach współczesnych ten swoisty port został odkryty stosunkowo niedawno, bo na początku lat 80. XX wieku, a dokładnie w 1982 roku. Dokonał tego archeolog Marek Jagodziński. Regularnie pokonywał rowerem liczącą 10 km trasę z Elbląga nad jezioro Druzno i wypatrywał wskazówek. Krążył również wokół tego jeziora. I w końcu na coś trafił. Zaczęło się od tego, że dostrzegł w tym miejscu… bursztyny. Potem natrafił na zwierzęce kości i kawałki ceramiki. Rozejrzał się dokładniej po okolicy i zaczął znajdować coraz więcej artefaktów. Prowadzone później prace doprowadziły do odkrycia Truso.
Co ciekawe, Marek Jagodziński nie do końca był pewny, na co natrafił. Pierwotnie odnotował, że była to „otwarta osada pruska z VIII–XI wieku”. Później jednak zaczęto znajdować dowody na to, że nie była to osada Prusów. Jednym z oryginalniejszych takich dowodów są chociażby kamienie odkryte przy wraku jednej z łodzi. Otóż tego typu skały nie występują w Polsce, a jedynie w Skandynawii. Zostały załadowane na łodzie w charakterze balastu i tak znalazły się w Truso. Początkowo zakładano, że odkryta zostanie tam ludzka siedziba o powierzchni 5 hektarów, później stwierdzono, że jest ona aż czterokrotnie większa. Zamieszkiwało ją 600–700 lub według innych źródeł nawet około tysiąca ludzi.
Handel + wolność religijna = droga do sukcesu
Port Truso, zlokalizowany nad Zalewem Wiślanym, można powiedzieć, był hubem handlowym, w którym handlowano wszelkimi towarami. Z jednej strony wędrowały one do Rusi i Bizancjum, z drugiej zaś do zachodniej części Europy i Skandynawii. Przy czym towarem mogło być dosłownie wszystko: bursztyn, broń — przede wszystkim miecze — oraz okrycia skórzane, a nawet ludzie. W bezpośrednim otoczeniu Truso zamieszkiwało wiele pogańskich plemion, w których handel niewolnikami był na porządku dziennym. W samej osadzie znaleziono kajdany do skuwania rąk, a funkcjonować musiał tam także regularny targ niewolników.
Ciekawym aspektem funkcjonowania społeczności Truso była zdumiewająca (a może właśnie nie?) swoboda religijna. Otóż w tym hubie handlowym spotykali się Skandynawowie, muzułmanie, poganie oraz chrześcijanie. O tych ostatnich świadczą chociażby znalezione na terenie osady bursztynowe krzyżyki, a nawet naczynia liturgiczne. Może to świadczyć o tym, że w Truso, jako w pierwszym miejscu na terenie przyszłej Polski, już w IX wieku odprawiano msze święte.
Przeczytaj także: W co wierzyli wikingowie?
W tej osadzie pieniądze dosłownie leżały na ziemi
W trakcie badań w Truso natrafiono na poszlaki świadczące o poziomie zamożności mieszkańców. Odwiedzono m.in. dawne domy kowala i bursztynnika. W tym pierwszym po podłodze walały się wręcz porozrzucane dirhamy. Nie schowano ich ani nie zabezpieczono w żaden sposób. Czyżby zatem dla domowników były na tyle mało ważne, że mogły znajdować się dosłownie wszędzie?

Rekonstrukcja domu halowego z Truso (Muzeum Archeologiczno-Historyczne w Elblągu)
Podobnie ciekawych odkryć dokonano w domu bursztynnika. Sam bursztyn był dobrze ukryty — znaleziono go łącznie około 10 kg. Natomiast i tam natrafiono na wiele znajdujących się w tamtych czasach w obiegu monet. Znaleziono 135 całych monet, ale wiele z nich było podzielonych na kawałki. Dlaczego? W ten sposób można było uzyskać większą swobodę w decydowaniu o cenie danego towaru. Ciekawym znaleziskiem na terenie Truso były gry planszowe, które wikingowie ponoć uwielbiali — z bursztynowymi i rogowymi pionkami, wydrążonymi w środku, co umożliwiało wetknięcie w nie kołka i grę nawet w trakcie rejsu.
Przeczytaj także: Żony, wieszczki, wojowniczki – nordyckie oblicza kobiecości
Truso upadło przez… św. Wojciecha?
Autor wspominanej w artykule książki podejrzewa, że to właśnie z Truso w jeden z ostatnich etapów swojej podróży chrystianizacyjnej do Prus wyruszyć mógł św. Wojciech. Być może nie był tam mile widziany, ponieważ mógł złamać obowiązującą tam niepisaną zasadę, zakładającą, że w Truso może przebywać każdy, o ile nie narzuca swojej religii. Jak wiemy, dalszy ciąg wyprawy przypłacił życiem. Dał tym samym pretekst Bolesławowi Chrobremu do tego, by zaatakował Prusów. I jest możliwe, że w trakcie swojej kampanii wojennej trafił do Truso i je zniszczył. Dlaczego? Uzasadnia to Zdzisław Skrok, a jego słowa w książce Wikingowie cytuje Sławomir Leśniewski:
„W państwie Bolesława nie było już miejsca dla takich enklaw. Wszystko musiało być podporządkowane władzy centralnej, musiało płacić daniny: podymne, poradlne, pogłówne, świadczyć obowiązki podwody i zimowego leża, dawać stan i nowych wojów. Dlatego Truso upadło, a jego miejsce zajął położony bliżej morza Gdańsk”.
Zresztą na skutek wspierania Gdańska już wcześniej port ten mógł zacząć tracić na znaczeniu. Zdzisław Skrok zakłada, że dawni normańscy mieszkańcy tego portu skierowali się na wschód, ponieważ przez dziesięciolecia kontaktów handlowych zapoznali się z tamtejszymi plemionami i zaprzyjaźnili się z nimi.

Wizualizacja Truso
Do tego, „tak jak oni stawiający opór polskiemu władcy, szybko zawarli z nimi sojusz, tym bardziej że byli użyteczni — ceniono ich zdolności rzemieślnicze, ale też umiejętności wojskowe. Niektórzy rychło awansowali na wodzów i naczelników pośród ludów, które najwyżej ceniły domowych bogów i rodzinne szczęście, także zdolności wojenne”. Ale i tam w końcu dopaść ich miało chrześcijaństwo.


Literatura uzupełniająca
- F. Jagodziński, Janów Pomorski. Stan. 1. Struktura i zabudowa strefy portowej. Wyniki badań archeologicznych w latach 1982-1991, Muzeum Archeologiczno-Historyczne w Elblągu, Elbląg 2017.
- Kuza, Tajemnicza Polska. Niewyjaśnione historie, zapomniane skarby, sensacyjne odkrycia, Wydawnictwo Znak, Kraków 2022.
- Panfil, Dzieje badań nad raportem Wulfstana oraz próby lokalizacji Truso w latach 1599-1873, „Komunikaty Mazursko-Warmińskie”, nr 3/2017.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.