Ciekawostki Historyczne
Zimna wojna

Afera mięsna – czyli mord sądowy

Czy za przewinienia gospodarcze można kogoś skazać na śmierć? Rzeczywistość PRL pokazała, że tak – i takie wyroki bynajmniej nie należały do rzadkości. Szczególnie słynna była jedna spraw – tzw. afera mięsna, która wstrząsnęła Polską. Wyroki wydane w jej wyniku zostały uchylone, ale dopiero po wielu latach.

Sposobem na zbyt wysoki popyt jest… obniżenie popytu

Aby jednak w pełni zrozumieć, co się wtedy wydarzyło, musimy najpierw przyjrzeć się sytuacji gospodarczej w kraju oraz ustawodawstwu PRL, które pozwalało sądom karać w tak brutalny sposób. Ważne były środkowe lata 50., kiedy do władzy doszedł Władysław Gomułka. Gospodarka skupiała się głównie na produkcji wojskowej, a zaopatrzenie, w tym w produkty żywnościowe, pozostawiało wiele do życzenia. Władza sięgnęła po doraźne rozwiązania: podwyżki cen i kartki. Oczywiście nie rozwiązało to problemu, a ludność była coraz bardziej niezadowolona z takiego stanu rzeczy.

fot.Autor nieznany / domena publiczna

Władysław Gomułka w Warszawie w 1945

Spróbowano doinwestować produkcję przy jednoczesnym podniesieniu płac, lecz to nie wystarczyło. Szczególnie uciążliwy był problem niedoborów mięsa – symbolu pożywnego obiadu w PRL. Produkcja nie nadążała za zapotrzebowaniem. Władza tłumaczyła to tym, że Polacy jedzą za dużo mięsa i wprowadziła bezmięsne poniedziałki. W te dni mięsa nie było w sprzedaży w sklepach ani w restauracjach. Pomyślano nawet o produkcji kiełbasy sojowej, jednak zapomniano zabezpieczyć import soi. W każdym razie mięsa na rynku wciąż brakowało i trzeba było znaleźć winnego tej sytuacji.

Czytaj także: Afera skórzana PRL

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Przestępcy gospodarczy? Ci szubrawcy powinni zawisnąć

Jak karać za taką sytuację? Najlepiej zdecydowanie i przykładnie – by odstraszyć potencjalnych naśladowców, a jednocześnie wskazać kozła ofiarnego, tłumacząc nim braki. A że szara strefa w PRL była już rozbudowana przez poziom korupcji, to wystarczyło tylko w niej trochę pogrzebać. Aby jednak karać surowo, potrzebne było odpowiednie prawo. W 1958 roku uchwalono Ustawę o wzmożeniu ochrony mienia społecznego przed szkodami wynikającymi z przestępstwa. To na jej mocy możliwe stało się orzekanie bardziej drakońskich kar, w tym kary śmierci.

Mimo to problem przestępczości gospodarczej wciąż narastał, więc dążono do jeszcze większej represyjności wymiaru sprawiedliwości w tym zakresie. Dyskutowano o włączeniu tej ustawy do kodeksu karnego i rozważano wprowadzenie ustawy amnestyjnej, przy której opracowywaniu kierowano się – jak podaje Krzysztof Madej – „uchwałą Sekretariatu KC PZPR z 20 września 1961 r., według której szczególnie surowo miało się traktować sprawców przestępstw przeciwko mieniu społecznemu i wyrządzających poważne szkody gospodarce narodowej”.

fot..Michał Paluchowski/CC BY 2.0

Gospodarka była niewydolna, jak w całym obozie socjalistycznym, ale w ościennych krajach: Czechosłowacji, Węgrzech, NRD sklepy były dobrze zaopatrzone.

Jeszcze wcześniej pojawiały się wypowiedzi takie, jak ta sekretarza Podstawowej Organizacji Partyjnej PZPR przy prokuraturze wojewódzkiej w Bydgoszczy: 

„Nie mam wątpliwości, że dobrze byłoby, gdyby kilku szubrawców, przywódców gangów okradających naszą gospodarkę na miliony, dezorganizujących i demoralizujących całe gałęzie przemysłu, zawisło na szubienicy”. 

To właśnie w takich okolicznościach pojawiła się afera mięsna.

Mięsna ośmiornica

Trzeba jasno powiedzieć: uczestnicy afery mięsnej nie byli niewinni. Wręcz przeciwnie – działał cały system korupcyjny, który polegał na kradzieży części dobrej jakości mięsa i wypychaniu na rynek towaru znacznie gorszej jakości. Siatka ta funkcjonowała jak zorganizowana grupa przestępcza. Przeanalizujmy mechanizm tego procederu – na czym właściwie polegała afera mięsna?

Mięso kradziono już w rzeźniach. Ubój dotyczył różnych klas zwierząt, inaczej karmionych. W efekcie dochodziło do ubytków – z mięsa wyciekały soki, a samo mięso wysychało i się rozkruszało. Pomimo tego wszystko księgowano tak, by na papierze osiągnąć maksymalny efekt. Braki w skradzionym mięsie uzupełniano, czym tylko się dało – zepsutym mięsem, nawadnianiem, soleniem lub sztucznym zawyżaniem tzw. strat. Podobne metody stosowano wobec mięsa i wędlin: dodawano wodę, sól czy tłuszcz, by zwiększyć masę towaru. Do oszustw dochodziło również na etapie sklepów – na przykład pasztetówkę „fałszowano” przy pomocy namoczonego papieru toaletowego!

Lepszej jakości mięso sprzedawano poza oficjalnym obiegiem, a łapówki dzielono. Nadwyżki – jak podaje Ewelina Dagmara Mogielnicka – „pakowano do samochodów Przedsiębiorstwa Transportowego Przemysłu Mięsnego i przewożono do prywatnych zakładów wędliniarskich, sklepów MHM, Warszawskiej Spółdzielni Spożywców oraz Gminnych Spółdzielni »Samopomoc Chłopska« na terenie województwa warszawskiego”. 

Skrót MHM oznaczał Miejski Handel Mięsem. Kierownicy sklepów, biorąc udział w lewych zyskach, przekazywali część utargu przełożonym. Jeśli na drodze stawał ktoś uczciwy, grożono mu kontrolą, która miała „odkryć” nadużycia i złamać opór. Nic więc dziwnego, że później mówiono o tym procederze jak o bagnie, z którego nie dało się wyjść.

Czytaj także: Mięso a sprawa PRL

Od donosu do setek aresztowanych

Jak to wszystko wyszło na jaw? Zaczęło się od donosu do komitetu partyjnego o treści: „U nas w MHM wszyscy kradną”. Opisano w nim system łapówkarski oraz powiązania między kierownikami a dyrekcją. Sprawą zajęto się poważnie, powołując specjalną komisję.

Główni winowajcy starali się nie rzucać w oczy – nie afiszowali się skradzionymi pieniędzmi, a zdobyte dewizy czy złoto zakopywali w ogródkach. Trudno było dociec, jak daleko sięgały ich macki. Ta swoista „mięsna mafia” PRL sięgała do struktur partyjnych, funkcjonariuszy MO i inspektorów Państwowej Inspekcji Handlowej. Wszyscy byli sowicie skorumpowani. Wędliny z nielegalnego źródła trafiały nawet do ministrów i prezesa Najwyższej Izby Kontroli. W końcu jednak rozpoczęły się aresztowania.

Spółdzielczy Dom Handlowy Koszyki handel miesemfot.NAC / domena publiczna

Braki w skradzionym mięsie uzupełniano, czym tylko się dało

Pierwszym zatrzymanym był dyrektor MHM Stanisław Wawrzecki, aresztowany 18 kwietnia 1964 roku po powrocie z Bukaresztu. Stopniowo wpadali kolejni – łącznie zatrzymano 437 podejrzanych, w tym 27 kierowników sklepów. Przygotowywano proces o charakterze pokazowym, który miał stać się jednym z najsłynniejszych procesów gospodarczych PRL.

Uchylenie wyroku nie przywróci życia

Oskarżonych było wielu, więc sprawę podzielono na kilka procesów. Proces głównych oskarżonych rozpoczął się jesienią 1964 roku. Odbywał się w trybie doraźnym, a wnioski obrony o jego zmianę odrzucono.

Dla Stanisława Wawrzeckiego, Mieczysława Fabisiaka (odpowiedzialnego w PIH za kontrolę handlu mięsem) oraz Kazimierza Witowskiego (dyrektora MHM Warszawa-Południe) prokuratura zażądała kary śmierci. Podstawą prawną, poza dekretem o postępowaniu doraźnym, była wspomniana ustawa. Adwokaci próbowali podnieść argumenty humanitarne, twierdząc, że kradzione było mienie prywatne, a nie państwowe. Bez skutku. 2 lutego 1965 roku Wawrzecki został skazany na śmierć, pozostali dwaj na dożywocie. Inni otrzymali wyroki wieloletniego więzienia.

Obrońcy Wawrzeckiego próbowali ratować jego życie, argumentując, że naruszono przepisy dekretu i proces nie powinien odbywać się w trybie doraźnym. Podnosili też, że sąd miał obowiązek ogłosić wyrok niezwłocznie, a tego nie uczyniono. Ich wnioski odrzucono, ponieważ Ministerstwo Sprawiedliwości wydało odpowiednią instrukcję.

Kolejne odwołania nie przyniosły skutku: Sąd Najwyższy odrzucił zażalenie, a prokurator generalny opowiedział się przeciwko skorzystaniu z prawa łaski. Egzekucję na Wawrzeckim wykonano 19 marca 1965 roku – został powieszony.

Niewielką pociechą jest fakt, że już w XXI wieku Rzecznik Praw Obywatelskich wniósł do Sądu Najwyższego kasację, która została uwzględniona. SN nie uniewinnił oskarżonych, lecz uchylił wyroki i umorzył postępowanie. W uzasadnieniu napisano, że wyrok ten „może służyć rehabilitacji wymiaru sprawiedliwości, który przed laty nie zapewnił oskarżonym rzetelnego procesu”. Niestety, takich procesów gospodarczych w historii PRL było wiele – i wielu ludzi przez to straciło życie.

Czytaj także: 7 lat więzienia za kradzież 18 kur i kalesonów. Najbardziej absurdalne wyroki PRL-u

Bibliografia

  1. D. Jarosz, Mięso, „Polska 1944/45–1989. Studia i Materiały”, tom XVII/2019.
  2. K. Madej, Kara śmierci za mięso, „Biuletyn Instytutu Pamięci Narodowej”, nr 22/2002.
  3. E. D. Mogielnicka, Wykonywanie kary śmierci w czasach Polskiej Rzeczypospolitej Ludowej – analiza wybranych przykładów, „Miscellanea Historico-Iuridica”, zeszyt 2/2023.

Zobacz również

Zimna wojna

Rewolucja społeczna w PRL

W Ludowej Polsce właściciele ziemscy tracili majątki, stając się wrogami ludu. A co z ich służbą? Jak likwidowano system panów i niewolników na polskiej wsi?

14 września 2024 | Autorzy: Gabriela Bortacka

Zimna wojna

Terror kolektywizacji w PRL

To miał być jeden z flagowych projektów komunistów, mający „usprawnić” rolnictwo. Jak chłopi – gnębieni i zastraszani – stawiali opór kolektywizacji w PRL?

10 lipca 2023 | Autorzy: Herbert Gnaś

Zimna wojna

Mięso a sprawa PRL

PRL miałaby się całkiem dobrze, gdyby nie jeden problem... mięso. Jego niedostępność organizowała ludziom codzienne życie, a wzrosty cen i trudności z zaopatrzeniem wywoływały masowe...

14 stycznia 2022 | Autorzy: Piotr Janczarek

Zimna wojna

Jerzy Kaczmarek. Bond z PRL

W latach 70. wywiad PRL wykorzystał życiorys żyjącej osoby, by wysłać na Zachód jej sobowtóra. Pod fałszywymi danymi szpieg Janusz Kaczmarek trafił do RFN.

25 listopada 2021 | Autorzy: Teresa Kowalik

Historia najnowsza

Ludzie głodowali, a oni kradli na potęgę. Jak pracownicy peerelowskiego MSW próbowali wzbogacić się na złocie ze „zgniłego Zachodu”?

W PRL żyło się biednie. Zwyczajni obywatele zmagali z niedoborem dosłownie wszystkiego. Tymczasem na najwyższych szczeblach władzy w najlepsze trwała gorączka złota. Partyjni oficjele wierzyli,...

18 marca 2020 | Autorzy: Maria Procner

Zimna wojna

7 lat więzienia za kradzież 18 kur i kalesonów. Najbardziej absurdalne wyroki PRL-u

Żeby trafić za kratki wystarczyło wynieść kilka sztuk cukierków lub kawałek słoniny z zakładu pracy. Jeśli skusił kogoś towar bardziej luksusowy, jak chociażby mięso, to...

7 grudnia 2017 | Autorzy: Małgorzata Brzezińska

KOMENTARZE

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W tym momencie nie ma komentrzy.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.