Miały być krainą mlekiem i miodem płynącą. Okazały się wydmuszką, w której wielu przesiedleńców nie potrafiło się odnaleźć. Oto historia Ziem Odzyskanych.

Po zakończeniu II wojny światowej granice Polski zostały mocno zmienione w wyniku konferencji w Teheranie, Jałcie i Poczdamie. Odebrano nam Kresy Wschodnie, które przeszły na rzecz Związku Radzieckiego, a w zamian otrzymaliśmy Ziemie Odzyskane. Miała to być mityczna kraina mlekiem i miodem płynąca. A przynajmniej taki mit budowała wokół Ziem Odzyskanych nowa władza. Mit ten miał jednak bardzo mało wspólnego z rzeczywistością.
Ziemie utracone
Utrata Kresów była dotkliwa przede wszystkim dla mieszkającej na tych terenach ludności polskiej. Szacuje się, iż ok. 2 mln osób zostało przesiedlonych z Kresów na Ziemie Odzyskane. Ich wysiedlenie nie przebiegało w łatwy oraz przyjemny sposób.

Repatrianci z Kresów Wschodnich często nie mieli pojęcia, dokąd jadą.
Spora część z nich jechała w nieznane – i to dosłownie. Przesiedlenia odbywały się na chybił trafił. Wsiadając do pociągów, przesiedleńcy nierzadko nie znali kierunków, w które się udają. Transporty, nawet jeśli wyjeżdżały z tych samych miejscowości, rozjeżdżały się w różne kierunki nowej Polski. Ostateczny cel podróży przesiedleńcy poznawali dopiero na miejscu. Prowadziło to do tragicznych rozdzieleń nie tylko sąsiadów, którzy mieszkali w tych samych wsiach od pokoleń, ale również rodzin. Zdarzały się sytuacje, gdy bliscy byli osiedlani w odległości kilkuset kilometrów od siebie.

Porównanie granic II Rzeczypospolitej i Polski powojennej; ziemie przyłączone do Polski w 1945 na różowo, ziemie odłączone na szaro
Kresy miały również ważne znaczenie historyczne i kulturowe. Były to ziemie obecne w polskiej historii od wieków. Pochodziło z nich wielu wybitnych Polaków, a Lwów czy Wilno były tak samo polskie w świadomości całego narodu, jak Kraków czy Warszawa. Nie było to wygodne dla władz PRL-u, dlatego postanowiono wypromować mit Ziem Odzyskanych. Po pierwsze, miał on zachęcić do osiadania na tych terenach. Po drugie – rozprawić się z legendą II RP.
Mityczna kraina
Ziemie Odzyskane obejmowały tereny Warmii, Mazur, Pomorza Zachodniego, część Wielkopolski oraz Śląska. Skąd wzięła się ich nazwa? Komunistyczne władze chciały tym terminem nawiązać do (dość odległych) czasów, gdy obszary te znajdowały się pod panowaniem naszych władców lub stanowiły ich lenno. Miały one być wynagrodzeniem za niemiecką okupację. W rzeczywistości stanowiły stalinowską rozgrywkę w celu poszerzenia radzieckich wpływów w Europie. Stalin obawiał się, że jeśli Ziemie Odzyskane pozostałyby w granicach Niemiec, to właśnie na nich mogłaby się kończyć radziecka strefa okupacyjna. Tymczasem stały się częścią kraju, który był pod jego wpływem.
Ziemie Odzyskane promowano jako o wiele bogatsze od Kresów i „wyczyszczone” z mniejszości etnicznych, co miało pomóc zbudować silną, zamożną i monoetniczną nową Polskę. A przynajmniej tak głosiła propaganda. Rzeczywistość wyglądała zgoła inaczej.
Nowe tereny, owszem, były lepiej rozwinięte pod kątem przemysłowym, gospodarczym, infrastrukturalnym oraz mieszkaniowym, ale przed nadejściem Armii Czerwonej. Co więcej, przed II wojną światową te same ziemie w Niemczech uchodziły za… ubogi wschód. Prócz uprzemysłowionych obszarów Śląska większość mieszkańców utrzymywała się na nich z uprawy roli. Spora część – zarówno Niemców, jak i żyjących tam od pokoleń Polaków – na przełomie XIX i XX wieku migrowała za pracą na lepiej rozwinięte zachodnie obszary Niemiec.
Przypływ gotówki dla rozwoju wschodnich ziem nadszedł wraz z propagandową polityką III Rzeszy. Miała ona na celu zachęcić Niemców do osiedlania się na tych terenach. Jednak efekt był daleki od założonego, choć działania wojenne w dużej mierze omijały te obszary. Aż nadeszła „wyzwoleńcza siła” czerwonoarmistów.
Czytaj też: Jak odbywało się przesiedlanie Polaków na Ziemie Odzyskane? Relacja repatrianta
Ziemie ograbione
Skala grabieży wojskowej, urzędowej oraz prywatnej Ziem Odzyskanych była ogromna. Wartość łupów szacowana jest w setkach milionów dolarów. A i tak, patrząc na statystyki, wydaje się momentami niedoszacowana. Była to działalność oficjalnie zorganizowana z rozkazu Józefa Stalina.
W styczniu 1945 roku w Armii Czerwonej powstały specjalne oddziały zdobyczne, tzw. trofiejnyje otriady. Kradły one zarówno na własny użytek, jak również dla ZSRR. Od zegarków, biżuterii i ubrań, przez żywy inwentarz i plony, po całe wyposażenia zakładów przemysłowych, portów, a nawet infrastrukturę kolejową! Do Rosji wyjechało z Polski ponad 200 tys. wypakowanych po brzegi wagonów towarowych – najwięcej ze wszystkich „wyzwalanych” przez Sowietów terenów Europy Środkowej. Ograbiano zarówno opuszczone domy i przedsiębiorstwa, jak i te zamieszkałe przez Polaków…

Czerwonoarmiści grabili z Ziem Odzyskanych wszystko, co miało jakąkolwiek wartość (na zdj. dowódcy Armii Czerwonej i Wojska Polskiego podczas Święta Morza w Gdańsku w 1945 roku).
Mitem były również świetne warunki mieszkaniowe Ziem Odzyskanych. Pomijając miejscowości, które broniły się przed nadejściem czerwonoarmistów, jak Wrocław, spora część tych terenów była zajmowana bez walki. Jednak kierowani destrukcyjną potrzebą wyżycia się radzieccy żołnierze niszczyli większe i mniejsze miasta – a szczególnie ich historyczne zabudowania. Działo się to m.in. podczas nocnych libacji, w trakcie których Rosjanie podkładali ogień pod budynki lub dla zabawy bombardowali zabytkowe starówki.
Czytaj też: Sierpem, młotem i propagandą. Jak wyglądało wyzwalanie Ziem Odzyskanych po II wojnie światowej?
Ziemie w ruinie
Wszystkie te działania sprawiły, że przejęte Ziemie Odzyskane były w ruinie, co pokazują m.in. statystyki zebrane przez prof. Roberta Skobelskiego:
średnia zniszczeń w przemyśle Ziem Odzyskanych dochodziła w 1945 r. do 73,1 proc. i była wyższa od średniej zniszczeń przemysłu w całym kraju. Spośród 9255 zakładów i przedsiębiorstw na tym obszarze, zniszczeniu uległo 6727. (…) Z 11 083 km linii kolejowych niezdatnych do eksploatacji było 6980 km (77 proc.). Do użytku nie nadawało się również 70 proc. mostów i 25 proc. dróg kołowych. (…) Spośród 449 701 gospodarstw wiejskich 123 793 było zrujnowanych co najmniej 15 proc. Przeciętny stopień zniszczeń zagród dochodził do 27,5 proc. Odłogiem leżało aż 78 proc. gruntów ornych, zaś straty w inwentarzu żywym dochodziły do 80–90 proc.

Wbijanie słupów granicznych nad Odrą przez żołnierzy 1 Armii WP, rok 1945.
Po wojnie sytuacja bynajmniej się nie poprawiła. Ziemie Odzyskane były dalej grabione urzędowo na rzecz ZSRR. Warto wspomnieć chociażby o złodziejskiej sprzedaży około 50 mln ton węgla ze Śląska do Rosji za cenę 1,22 dolara za tonę, co stanowiło wówczas 10% wartości rynkowej. Zresztą wywożono nie tylko surowce. Przymusowo do ZSRR deportowano dziesiątki tysięcy górnośląskich górników, których nierzadko porywano, gdy wychodzili z pracy.
Ziemie Odzyskane były również ziemiami niepewnymi. Przesiedleni mieszkańcy tych terenów przez dekady obawiali się, iż Niemcy w końcu przyjdą po zagarnięte obszary. Dlatego nie chcieli inwestować w odnawianie domów i rozwój gospodarstw. Punktem zwrotnym stał się dopiero moment zawarcia porozumienia Kohl–Mazowiecki w 1989 roku oraz zjednoczenie Niemiec w następnym roku. To wtedy ostatecznie granice Polski zostały zaakceptowane przez naszego zachodniego sąsiada.
Bibliografia
- Bonek T., Repatrland ’45. Drogi Polaków na Ziemie Odzyskane, Znak Horyzont 2025.
- Musiał B., Wojna Stalina. 1939-1945: Terror, Grabież, Demontaże, Zysk i S-ka, 2012.
- Skobielski R., Ziemie Zachodnie i Północne Polski w okresie realizacji planu sześcioletniego 1950-1955, Wydawnictwo Uniwersytetu Zielonogórskiego, 2002.
- Ziemie Zachodnie i Północne (1945-2020). Nowe konteksty, Instytut Zachodni, 2020.
- Makowski B. Czerwona szarańcza. Jak Sowieci grabili „wyzwalane” tereny, polskieradio24.pl, dostęp: 25.05.2025.
- Ziemie Odzyskane. „W 1945 roku Polska przejęła pustynię”, polskieradio24.pl, dostęp: 25.05.2025.


KOMENTARZE (4)
A Polacy nie grabuli, nie pladrowali ?
Zarowno prywatni szabrownicy np. z Mazowsza, jak i „oficjalnie” ? Co robi tyle „beutekunst” m.in. ze Slaska (np. obrazy Michaela Willmanna) w Warszawie (muzea, koscioly, klasztory, rozne instytucje jak ministerstwa czy szkoly, tez wyzsze itp. – p. g.sl. lwy w parkach) ?
A co z pociagami pelnymi cegiel i dachowek ale nie tylko (tez m.in. metale, rury itd.) (wywozono nawet tzw. kocie lby!) ?
Wiec moze wlasnie centra sporej czesci miasteczek przykladowo na D.Slasku tak po wojnie wygladaly, bo przybyla sorry za obrazek: bialo-czerwona „szarancza” – z ciezarowka, mundurem, kartka, dowodem, stemplem (a czasami tylko wlasciwym pochodzeniem i wymowa lub po prostu bezczelnoscia) ?
A jak juz o rabowaniu mowa:
Przed wojna Polska tez juz kradla(sic), pardon: „agresywnie ekspoatowala”, na Gornym Slasku (autonomiczna wsch. czesc)- p. (tylko!) przyklady: Skarboferm(e) i „Chorzow factory case” (czyli Azoty czyli Bayerische/Oberschlesische Stickstoffwerke – kara po procesie w Genewie).
Wielu, tez historykow, jest przekonanych o tym, ze – cofajac sie w czasie – cale te tzw.powstania tzw.slaskie w formie przen8kajacych „zielonych ludzikow” zostaly wymyslone przez Francuzow i Polakow, zeby wziac Niemcy „w kleszcze”, oslabic i pladrowac, pladrowac, pladrowac.
„Zmartwychwstala” Polska w swoim zacofaniu potrzebowala przenyslu tak jak dostepu do morza. A Francuzi tez mocno profitowali – dostajac tanie surowce, pakiety akcji i b.lukratywne Fuchs w radach nadzorczych.
Nie wierzycie ? A co z szefem „neutralnych” Wojsk Rozjemczych generalem Henri Le Rondem, ktory nastepnie zostal najwyzszym szefem, juz bez munduru, ale tez bez najmniejszej kwalifikacji/kompetencji ? A to tylko takie male tzw. pars pro toto……
Gorzej w dniu dzisiejszym. Takie miasta jak Zielona Góra nie są w stanie poradzić sobie z procederem radzieckiego bloku. Niby najmniej dotknięta COVID-19/SARS-COV2 Zielona Góra w Europie nie jest sobie poradzić sobie w mniejszych powiatowych miastach z różnego typu wojennym procederem.
Mianowicie Słubice i Nowa Sól to jedne z najbardziej szkodzących i godzących miast w Polsce. Doktrynalnie proputinowskie oraz proweimarskie. Produkcja narkotyków to doktryna okultystycznej działalności tych dwóch miast. W Nowej Soli najczęściej ulice są puste, na osiedlach nie ma ludzi, nie jeżdżą samochody, sklepy najczęściej są puste, ludzie, którzy tam przebywają to najtańszy negatyw jaki sowiecko-weimarski reżim był w stanie wdrożyć systemowo. Większość ludzi jest permanentnie naćpana tanimi narkotykami jak nie z ulicy to przepisanymi przez nowosolskich lekarzy z apteki w postaci np. tabletek. Ratunku dla nich już nie ma ponieważ substancje którymi ludzie ci są truci to np. ogólno dostępna w Polsce amfetamina. W kwestii systemowej procederem okultystycznego narko ludobójstwa zarządzają urzędnicy. Jest obóz pracy, o którym odwiecznie mówiono. Niby nowoczesna strefa ekonomiczna, zarządzana przez zarząd w Kostrzynie i Słubicach wraz z Uniwersytetem im. A. Mickiewicza w Poznaniu, Collegium Polonicum filia w Słubicach.
Strategicznie Collegium powstało w celach oficjalnie eksternistycznych jak to nazywano 25-26 lat temu. System nauczania był zawsze pro radziecki i pro Weimarski uwzględniający głównie strategię.produkcji narkotyków międzynarodowy handel narkotykami na oficjalnym amsterdamskim rynku. Wydział chemii oraz stosunków międzynarodowych wdrażały od 25 lat swoje doktrynalne strategie. Wyzysk w strefach pracy, narkotyki, handel narkotykami. System procederu zawsze był na skalę europejską. Bandytyzm, gangsterstwo eksterminacja getta głównie w Nowej Soli. Tak duży proceder kryminalny oraz strategiczny swobodnie chwiał Polską przez ponad dwie dekady prowadząc zamiast do rozwoju to do upadku np. strategicznie doprowadził do upadku praworządności w Polsce i do ataku Putina na Ukrainę.
Niefortunnie pochodząc z Nowej Soli zawsze obserwowałem co w tym mieście się dzieje, jednakże w dniu dzisiejszym powrót tam nie ma już najmniejszego sensu
Obejrzyj Sami Swoi, a wtedy docenisz te ograbione ziemię odzyskane. Nasz obecny wschód nazywany Ścianą Wschodnią był środkiem Polski, a dzisiaj uchodzi za synonim biedy. Jakie zatem były bogactwa na wschód od Ściany Wschodniej?