Opowieści o wyjątkowym okrucieństwie czerwonoarmistów podczas II wojny światowej przeszły do legendy. Ale nie tylko oni pastwili się nad schwytanymi wrogami.

Wojna rozpoczęta w czerwcu 1941 roku potwierdzała niemieckie uprzedzenia do metod walki stosowanych przez wojska radzieckie. Posuwający się do przodu żołnierze niemieccy znajdowali okaleczone zwłoki swoich towarzyszy broni – z językami przybitymi gwoździami do stołu, powieszonych na hakach rzeźnickich lub ukamienowanych. Opowieści o radzieckich okrucieństwach – prawdziwe czy nie – szybko szerzyły się w jednostkach niemieckich i w pierwszych tygodniach kampanii na Wschodzie nagminnie rozstrzeliwano niewielkie grupy poddających się czerwonoarmistów.
We wrześniu 1941 roku Naczelne Dowództwo Wojsk Lądowych uznało, że wszyscy żołnierze radzieccy przebywający za liniami niemieckimi są partyzantami, a co za tym idzie, należy ich likwidować bez zbędnej zwłoki.
Wszelkimi sposobami, do ostatniego człowieka
Podobnie jak Japończycy, żołnierze radzieccy, którzy znaleźli się w beznadziejnym położeniu, walczyli często do ostatniego człowieka, ukrywali się, aby urządzać zasadzki na tyłach Niemców, udawali zabitych, aby następnie otworzyć ogień, lub kontynuowali walkę nawet wtedy, gdy byli ciężko ranni. Od czerwonoarmistów, tak jak od Japończyków, wymagano, aby nie szli do niewoli. Chcąc podkreślić etos samopoświęcenia dla dobra kolektywu, reżim radziecki wydał w sierpniu 1941 roku rozkaz numer 270 potępiający wszystkich, którzy się poddali i poszli do niewoli, jako „zdrajców ojczyzny” i zapowiadający ukaranie ich rodzin.

Niemieccy żołnierze eskortujący jeńców schwytanych podczas walk na północy ZSRR.
W pierwszych bitwach, gdy Armia Czerwona desperacko się broniła, rzadko miała okazję brać jeńców, natomiast w późniejszym okresie wojny, gdy szybko parła naprzód, wzięci do niewoli żołnierze wroga stanowili obciążenie. Pewien młody żołnierz niemiecki, który zgubił się w lesie pod koniec 1944 roku, uniknął dzięki temu losu, jaki spotkał resztę jego oddziału. Kiedy znalazł swoich towarzyszy, leżeli w rzędzie na polu ze zmiażdżonymi głowami lub brzuchami rozprutymi bagnetem.
Żołnierze radzieccy nie byli zobowiązani do przestrzegania jakichkolwiek zasad. Walczyli wszelkimi sposobami – uczciwymi lub nie – gdyż ich głównym zobowiązaniem moralnym była obrona radzieckiej ojczyzny przed faszystowskimi najeźdźcami. Opowieści o niemieckich okrucieństwach szerzyły się w Armii Czerwonej, wzmacniając przekonanie, że wróg nie zasługuje na litość. Ich zadaniem było uśmiercać Niemców.
Jeden zabity Niemiec dziennie
Tak jak literatura dla żołnierzy amerykańskich walczących na Pacyfiku, gazety i czasopisma Armii Czerwonej zawierały przepełnione nienawiścią wezwania do zabijania wroga. „Nie ma dla nas nic weselszego – pisał na łamach gazety „Krasnaja Zwiezda” poeta Ilja Erenburg – niż niemieckie trupy”. Żołnierzy zachęcano, żeby – jeśli tylko mogli – zabili co najmniej jednego Niemca dziennie. Maruderzy, którzy pozostali za liniami niemieckimi po odwrotach w 1941 roku, zakładali oddziały partyzanckie, a te stale nękały linie komunikacyjne przeciwnika, regularnie torturując i zabijając każdego złapanego Niemca.
W tych okolicznościach przestrzeganie hipotetycznych praw wojny nie miało kompletnie znaczenia dla żołnierzy walczących rozpaczliwie z niespodziewanym agresorem o odwrócenie losów wojny. W wielkich operacjach okrążeniowych w 1941 roku miliony czerwonoarmistów dostały się do niewoli i wkrótce rozeszły się wieści, że Niemcy systematycznie mordują tysiące jeńców.
Armia niemiecka generalnie wykonywała rozkaz o zabijaniu rozpoznanych wśród jeńców komisarzy politycznych, komunistów i Żydów, których łącznie zamordowano w czasie wojny około 600 tysięcy. Z kolei żołnierze Wehrmachtu znajdowali swoich wziętych do niewoli towarzyszy „zamordowanych i torturowanych w bestialski oraz niemożliwy do opisania sposób”, jak to ujęto w wystosowanym do Moskwy proteście niemieckiego Ministerstwa Spraw Zagranicznych. Armie wojujących stron nie podjęły jednak żadnych kroków w celu ograniczenia przemocy, gdyż była ona usankcjonowana z góry.
Czytaj też: Jak alianci bronili się przed U-bootami?
Ilu jeńców zginęło?
W latach 1942‒1943 liczba zabijanych jeńców zmniejszyła się tylko dlatego, że oba reżimy chciały wykorzystać ich pracę przymusową na potrzeby własnych gospodarek wojennych, ale do tego czasu nie żyła już połowa wziętych do niewoli Niemców i dwie trzecie pojmanych żołnierzy radzieckich. Los jeńców wojennych przebywających z dala od linii frontu odzwierciedlał rożne podejścia do zasad prowadzenia wojny na samym froncie. Wskaźniki przeżywalności wyraźnie pokazują tę różnicę.
Jeńcy znajdujący się w rękach imperium brytyjskiego i Stanów Zjednoczonych nie byli surowo karani ani poddawani torturom i nie groziła im śmierć głodowa. Mimo to fakt, że pod koniec wojny w 1945 roku wzięto do niewoli wielką liczbę żołnierzy niemieckich, doprowadził do nieprzewidzianych problemów z ich zakwaterowaniem i wyżywieniem, co przełożyło się na wyższe od spodziewanych wskaźniki śmiertelności w tymczasowych obozach, jakie dla nich utworzono. Spośród 545 tysięcy Włochów przebywających w brytyjskich i amerykańskich obozach jenieckich za ledwie jeden procent nie dożył końca wojny.
Zachodni jeńcy wojenni znajdujący się w rękach Niemców i Włochów byli traktowani zgodnie z konwencjami genewskimi i z 353 474 zmarło tylko około 9300 (2,6%), głownie na skutek ran i chorób. Dla porównania ze 132 134 jeńców wziętych przez Japończyków zmarło lub zostało zabitych aż 35 756 (27,1%). Najgorzej mieli jeńcy amerykańscy i australijscy w wojnie na Pacyfiku: blisko jedna trzecia z 43 tysięcy wziętych do niewoli zmarła.
Stosunkowo niewielu Japończyków dostało się do niewoli przed zakończeniem wojny, gdyż większość z nich poległa lub zmarła na froncie. W Birmie straty japońskie wyniosły aż 185 tysięcy poległych i zaledwie 1700 wziętych do niewoli. Z tych ostatnich tylko 400 było w pełni sprawnych, a wszyscy próbowali popełnić rytualne samobójstwo.
Przyczyny wysokiej śmiertelności jeńców wojennych
Z powodu samej skali wojny niemiecko-radzieckiej i pomimo regularnego mordowania poddających się żołnierzy wroga w czasie wojny na froncie wschodnim brano ogromne ilości jeńców. Szacuje się, że z około 5,2 miliona wziętych do niewoli żołnierzy radzieckich od 2,5 do 3,3 miliona (48‒63%) straciło życie, natomiast z 2,88 miliona żołnierzy niemieckich, którzy dostali się do niewoli radzieckiej, zmarło lub zginęło około 356 tysięcy (12,4%).
Kolejne 1,1 miliona jeńców z państw Osi stanowili Włosi, Rumuni, Węgrzy i Austriacy (liczeni oddzielnie od Niemców), z których życie straciło około 162 tysięcy (14,7%). Spośród blisko 600 tysięcy Japończyków wziętych do niewoli w sierpniu 1945 roku w Mandżurii zmarło 61 855 (10,3%). Wyjątkowo wysoka śmiertelność w radzieckich obozach jenieckich panowała wśród Włochów wysłanych w 1941 roku przez Mussoliniego do walki z bolszewizmem: z 48 947 wziętych do niewoli zmarło lub zginęło 27 683 (56,6%).

Poziom śmiertelności jeńców radzieckich w rękach Niemców był niezwykle wysoki.
Niezwykle wysoki poziom śmiertelności jeńców radzieckich w rękach Niemców oraz jeńców alianckich w rękach Japończyków stanowił konsekwencję świadomie podjętych decyzji o złym traktowaniu, zaniedbywaniu lub zabijaniu tych, którzy przeżyli mordercze starcia na polu bitwy. Podejście wojskowych japońskich do jeńców wojennych było całkowicie negatywne już w latach 30. XX wieku, gdy apogeum osiągnęła ideologia głosząca, że heroiczna śmierć za cesarza jest lepsza od kapitulacji.
Czytaj też: Lotnik z rusztu. Japońskie zbrodnie na Pacyfiku
Japońskie okrucieństwo
Każdemu rekrutowi japońskiemu wbijano do głowy, że pójście do niewoli to moralne bankructwo. W styczniu 1941 roku japoński minister armii generał Hideki Tōjō wydał skierowaną do wszystkich żołnierzy broszurę Instrukcje w sprawie postępowania na polu bitwy, w której powtórzono przestrogę: „Nie ściągnijcie na siebie hańby, dając się wziąć żywcem”. W konsekwencji armia japońska także wrogich jeńców wojennych uważała za całkowicie bezwartościowych. Pojmanych Chińczyków można było zabijać jako „bandytów”, traktując ich nie jak istoty ludzkie, ale jak „świnie”, zgodnie ze słowami jednego z oficerów japońskich.
Kiedy w ręce Japończyków wpadło dużo jeńców alianckich po kapitulacji Singapuru w lutym 1942 roku i Corregidoru trzy miesiące później, byli oni traktowani przez zwycięzców z mieszaniną niedowierzania i pogardy oraz regularnie maltretowani. Japonia podpisała konwencję genewską z 1929 roku o traktowaniu jeńców wojennych, ale jej nie ratyfikowała, niemniej w styczniu 1942 rząd japoński zaproponował, że może przestrzegać jej postanowień, jeśli alianci uczynią to samo. Znaczący jest natomiast fakt, że japońska oferta nie obejmowała klauzul zakazujących zmuszania jeńców do pracy na rzecz wysiłku wojennego wroga, a nowy premier Tōjō wydał polecenie, aby wykorzystywać ich przy budowie dróg, lotnisk i linii kolejowych dla japońskich sił zbrojnych.

Alianccy żołnierze wzięci do niewoli przez Japończyków.
W rzeczywistości jednak jeńcy alianccy nie korzystali z żadnych zabezpieczeń zagwarantowanych w konwencji genewskiej ‒ tych, którzy zarządzali japońskimi obozami jenieckimi i pilnowali ich, nie poinstruowano, by gwarancje te wcielać w życie. Kierujący japońskim Biurem Informacyjnym do spraw Jeńców Wojennych generał porucznik Mikio Uemura opowiadał się za surowym traktowaniem wziętych do niewoli żołnierzy aliantów, żeby zademonstrować mieszkańcom podbitych kolonii „wyższość japońskiej rasy” i upadek dominacji białych.
Źródło:

KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.