Ciekawostki Historyczne
Druga wojna światowa

Kate Piwnicka w mieście szpiegów

Najbardziej bezczelna agentka polskiego podziemia? Wparowała do gabinetu komendanta granatowej policji, żądając, by zaczął pracować dla AK. A on się zgodził.

Dwadzieścia tysięcy. Tylu funkcjonariuszy przewinęło się w czasie okupacji przez szeregi polskiej policji od koloru mundurów nazywanej granatową. Formacja oczywiście podlegała Niemcom, miała jednak własną kulturę zarządzania i poniekąd funkcjonowania. Dość powiedzieć, że aż do 1943 roku policjanci nosili polskie godło. Orzełek nie widniał wprawdzie na czapkach, tylko na guzikach, ale miało to swój symboliczny wymiar.

Policja granatowa nie cieszyła się sympatią społeczeństwa. Funkcjonariusze gorliwie wykonywali niemieckie polecenia, szczególnie haniebnie zaś zachowywali się wobec Żydów, do niedawna pełnoprawnych obywateli II Rzeczypospolitej.

Mimo to trzej komendanci główni – Marian Kozielewski (brat słynnego Jana Karskiego), Aleksander Reszczyński (zamordowany przez Spec-Grupę Sztabu Głównego Gwardii Ludowej) i Franciszek Przymusiński – współpracowali z podziemiem. Pierwszy został nawet za to aresztowany i trafił do Auschwitz. Drugi z wszelkich zarzutów wysługiwania się Niemcom został po wojnie oczyszczony. Z kolei Przymusiński, tak się złożyło, znał przed wojną rodzinę… Piwnickich.

Dama do towarzystwa

Trudno było z tego nie skorzystać. Boczkowski namówił zatem Ketty [Katarzynę, znaną także jako Kate, byłą narzeczoną pisarza Tadeusza Dołęgi-Mostowicza – przyp. red.] Piwnicką, by zwolniła się z pracy w „Rio-Ricie” i zaczęła świadczyć usługi szpiegowskie na cały etat. Zgodziła się tylko na pół. Resztę czasu poświęcała nadal Plebańskiemu. Żadnemu z nich nie zdradziła jednak, co robi dla drugiego. Było to dość zabawne, bo przecież obaj zapraszali ją na spotkania z Niemcami w roli damy do towarzystwa, a potem każdemu składała osobne sprawozdanie z tego, co udało się jej podsłuchać w trakcie rozmowy. Udawała, że kompletnie nie zna niemieckiego.

Poza tym, odkąd zaczęła reprezentować interesy ziemian w okolicach Warszawy, mogła swobodnie poruszać się po dystrykcie, a także bywać w niemieckich instytucjach. Wiadomo, że meldunki z tych wizyt składała „Korwinowi”. W swoich zeznaniach na UB absolutnie to bagatelizuje: „Korwina” nazywa błędnie „Korabem”, ewentualnie „Brodą” albo „Brodaczem”, a meldunki nic nieznaczącymi notatkami. Sam Boczkowski w jej relacjach to niedorajda, który co rusz dawał popisy swojej niekompetencji.

Piwnicka m.in. dostarczyła podziemiu spis funkcjonariuszy Kripo i Gestapo w Warszawie, wraz z numerami telefonów i referatów.fot.Bundesarchiv, Bild 101I-030-0781-07 / Iffland / CC-BY-SA 3.0

Piwnicka m.in. dostarczyła podziemiu spis funkcjonariuszy Kripo i Gestapo w Warszawie, wraz z numerami telefonów i referatów.

Pewnego razu poprosił ją – wyśmiewała go – by dostarczyła mu spis urzędników niemieckich pracujących w starostwie. Wykorzystała do tego znajomość z woźnym. „Zaniosłam [spis – M.W.] Brodzie. W kilka dni później spotkałam go na ulicy. Powiedział, że miał dziurawą kieszeń i zgubił ten spis. Wówczas pomyślałam sobie, że on jest za głupi, żeby mu starać się o jakiekolwiek informacje, i przestałam w ogóle zaglądać „Pod kasztan” [knajpa, gdzie wymieniali meldunki – M.W.]”, zeznała.

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Trudna misja

Jak widać, odrobiła lekcję. Kłamała jak z  nut. Współpracowała z „Korwinem” blisko aż do Powstania Warszawskiego i miała na koncie kilka sukcesów. Zresztą kłamała nie tylko ona. Plebański również opowiadał po wojnie o „Korwinie” niestworzone rzeczy. „Nigdy nie uchodził za specjalnie inteligentnego i miał fantastyczne projekty i pomysły, z których się wyśmiewano” , opisał śledczym przyjaciela. Albo w innym miejscu: „Ma chysia i jest bardzo ograniczony”.

I to ta niedorajda zleciła w końcu Piwnickiej prawdziwie trudną misję, którą w razie niepowodzenia mogła przypłacić życiem. Miała się dostać do gabinetu podpułkownika Przymusińskiego, wtedy jeszcze zastępcy komendanta Reszczyńskiego, i… po prostu go zwerbować. Czy Boczkowski wiedział, że wicekomendant jest już niepłatnym współpracownikiem referatu 993/P Komendy Głównej AK, nie wiadomo. Prawdopodobnie wiedział tylko tyle, że Piwnicka go zna. Podpułkownik bywał przecież u jej ojca na Saskiej Kępie.

 

Dla podziemia wicekomendant był źródłem wielu cennych informacji. Jako dowódca granatowych miał codziennie kontakt z siłami bezpieczeństwa okupanta. Brał udział w odprawach dowództwa Gestapo na Szucha i tam otrzymywał instrukcje oraz rozkazy, a także zasięgał informacji o sytuacji w mieście. Gdyby Gestapo planowało jakąś większą akcję pacyfikacyjną, jako policjant musiałby zawczasu o tym wiedzieć. Właśnie to szczególnie interesowało „Korwina” – zapewne nie dlatego, że poruszał się z trudem i taka wiedza mogła uratować mu życie.

Czytaj też: Czy uratowany podczas akcji pod Arsenałem „Doktor” był… hitlerowskim agentem, a Niemcy pozwolili na jego uwolnienie?

Najlepsze rozpracowanie Gestapo

Wykonując swoją misję, Katarzyna Piwnicka – według Boczkowskiego – nie miała tremy. Gdy pojawiła się w gabinecie na Krakowskim Przedmieściu, walnęła prosto z mostu, że przychodzi w imieniu podziemia i żąda od podpułkownika nieodpłatnej pracy dla dobra Polski. I ten się zgodził. Pierwszym jego zadaniem było przekazanie spisu funkcjonariuszy Kripo i Gestapo w Warszawie, wraz z numerami telefonów i referatów. Chodziło o wszystkie formacje i jednostki rozsiane po mieście i okolicy – swoiste niemieckie „who is who”.

Spis był ciężką księgą oprawioną w skórę. Jak Piwnicka wyniosła ją z budynku komendantury, nie wiadomo. Przymusiński zgodził się na to tylko pod warunkiem, że nie wypuści jej z rąk, a kopiowanie zajmie jej góra dwie godziny. Ketty zawiozła spis dorożką do zaufanego fotografa Kazimierza Lewańskiego na Bracką 17 i tam, karta po karcie, całość została sfotografowana. „Było to najlepsze rozpracowanie Gestapo”, zeznał po wojnie Boczkowski. Ujawnił przy okazji, że sporo na tej akcji zarobił. Przekazał wywiadowi Delegatury Rządu na Kraj dwa egzemplarze księgi, za co zainkasował trzy tysiące złotych.

Katarzyna Piwnicka przed wojną była narzeczoną pisarza Tadeusza Dołęgi-Mostowicza.fot.domena publiczna

Katarzyna Piwnicka przed wojną była narzeczoną pisarza Tadeusza Dołęgi-Mostowicza.

Kolejną misją dziewczyny było przejęcie od woźnego w jednym z urzędów dystryktu warszawskiego na Nowym Świecie notatek pewnego niemieckiego pracownika. Ten nagle musiał opuścić miasto i pojechać na front. Woźny, który odpowiadał za uprzątnięcie jego biura, wszystkie papiery schował. Ostatecznie i te dokumenty trafiły do wywiadu Delegatury Rządu na Kraj.

Czytaj też: „Dobry Boże, ta dziewczyna ma jaja”. Czy to ona była najodważniejszą agentką II wojny światowej?

Litania kłamstw

Następne zadanie, do którego Piwnicka przyznała się UB, jeszcze raz pokazuje, że potrafiła się maskować. A także z uśmiechem odwracać kota ogonem i kłamać jak z nut. Zarówno bohaterowi tej misji, jak i po wojnie śledczym. A nie zapominajmy, że to drugie mogło ją sporo kosztować.

Jej celem był człowiek, który rzadko używał własnego nazwiska. Mimo to jest dziś łatwy do rozszyfrowania. Po wojnie Ketty zdawała sobie sprawę, że nie może tej znajomości przemilczeć, opisała go zatem ubekom w typowy dla siebie sposób – niewielką dawkę prawdy przemieszała z dużą dozą fikcji, a całość podała jako lekko strawną bajkę, której bohaterem jest kolejny poczciwina. W swojej relacji nazywa go „panem Stefanem” i mianuje nauczycielem języka angielskiego.

Bez Piwnickiej nie udałoby się „najlepsze rozpracowanie Gestapo” (na zdj. siedziba Gestapo przy al. Szucha).fot.domena publiczna

Bez Piwnickiej nie udałoby się „najlepsze rozpracowanie Gestapo”.

Aby się do niego zbliżyć, postanowiła zapisać się na lekcje. Brzmi to zabawnie, bo jakoś nie przyszło jej do głowy wyjaśnić, a prowadzącemu przesłuchanie ubekowi zapytać, po co jej język angielski w okupowanej Warszawie. Przecież nie do czytania Szekspira w oryginale! „Historia ta będzie miała duże znaczenie, jakkolwiek wiem o niej niewiele”, wyznała, zaczynając całą litanię kłamstw. Oto co zeznała na UB. Pan Stefan to ukrywający się w Warszawie Anglik. Był już za stary, aby we wrześniu 1939 roku przebić się do swoich na Zachód, więc zamieszkał incognito w stolicy i żył z lekcji angielskiego.

Oprócz udzielania lekcji utrzymywał stały kontakt z przebywającymi w Warszawie Anglikami. A tych było około stu trzydziestu i ciągle ich przybywało. Jak to: przybywało? No właśnie, tego ubekom też nie wyjaśniła. Dodała jednak kolejne nielogiczne na pozór zdanie. Pan Stefan musiał uczyć angielskiego, bo jego rodacy z Wielkiej Brytanii nie mogli mu w żaden sposób pomóc. „U nas jest tak, mówił, że ci, którzy są tu z rozkazu – otrzymują pieniądze na życie, ale którzy tak jak ja nie uciekli przed samą wojną z Polski z własnej inicjatywy, ci nie otrzymują żadnej pomocy”, mówiła. I tu już chyba można odstawić na bok naiwną wersję Ketty.

Czytaj też: Jak walczyła z Niemcami najgroźniejsza agentka II wojny światowej?

„Dorsze” w okupowanej Warszawie

Pan Stefan nie był wcale takim gapciem, na jakiego wyglądał. To jedna z najciekawszych postaci w wojennej Warszawie. Oprócz imienia Stefan nosił jeszcze kilka. W ciągu pięciu lat posługiwał się nazwiskami: Cybulski, Zaleski, Zawadzki, Aost, Heinrich, Wilhelm Kornejus oraz Holden, ale najbardziej znany był jako Horatio William Cook i co zabawne, ta ostatnia tożsamość jest jak najbardziej prawdziwa. Swoje oryginalne imię dostał po słynnym zwycięzcy spod Trafalgaru – admirale Horatiu Nelsonie.

Rzeczywiście był Anglikiem. Jednak nie nauczycielem języka ani stenotypistą, co ujawniła dodatkowo Piwnicka, lecz byłym oficerem Royal Navy. Do 1936 roku służył w Moskwie, gdzie pracował jako przedstawiciel Ligi Narodów, a potem przeniósł się do Warszawy i zajmował sprzedażą brytyjskich aut. Gdy wybuchła wojna, nie wyjechał. Jako emeryt został w mieście i wkrótce poszła fama, jakoby reprezentował w nim brytyjski wywiad.

Czy rzeczywiście tak było, nie jest do końca jasne. Faktem jest jednak, że to do niego trafiali brytyjscy uciekinierzy z niemieckich obozów i to on kierował ich dalej, jeśli chcieli przedostać się na Zachód. Dziś już wiadomo, że ci ludzie chcieli nadal walczyć i że istotnie było ich sporo. Z roku na rok coraz więcej.

Przez zakonspirowane lokale w Warszawie przewinęło się ich w sumie kilkuset. Prawie wszyscy korzystali z pomocy Państwa Podziemnego, zyskując w AK mało pochlebną nazwę „dorsze”. Raz, że zdaniem polskich oficerów była to ulubiona ryba Wyspiarzy, a dwa, że dorsz szybko się psuje. Dokładnie tak było z ostatnim gościem pana korepetytora – Ronaldem Clarence’em Jefferym.

Po ucieczce z obozu młody Anglik przebił się do Warszawy, dostał pod opiekę „ciotek”, czyli współpracowniczek Państwa Podziemnego, które uczyły go polskich zwyczajów i języka, a potem… urwał się ze smyczy i zaczął niepokoić podziemie. I właśnie dlatego Piwnicka zapukała do drzwi Cooka. Chciała dowiedzieć się czegoś o niesubordynowanym Ronie i ustalić, kogo tak naprawdę pan Horatio vel Stefan reprezentuje. Bo ostatnio tak on, jak i jego podopieczny Ron Jeffery nawiązali dziwne znajomości z Niemcami. A tego podziemiu było już za wiele.

Źródło:

Artykuł stanowi fragment książki autorstwa Michała Wójcika Miasto szpiegów. Gra wywiadów w okupowanej Warszawie, Dom Wydawniczy Rebis 2025.

Zobacz również

Druga wojna światowa

Akcja czy prowokacja pod Arsenałem?

Akcja pod Arsenałem to jedna z najsłynniejszych operacji polskiego podziemia. Mało kto wie, że razem z „Rudym” odbito jeszcze kogoś: niejakiego Doktora.

25 marca 2025 | Autorzy: Herbert Gnaś

Druga wojna światowa

Akcja pod Arsenałem

To była jedna z najsłynniejszych akcji Szarych Szeregów. 26 marca 1943 roku harcerze uwolnili z rąk Gestapo Jana Bytnara „Rudego” i 20 innych więźniów.

16 marca 2025 | Autorzy: Herbert Gnaś

Druga wojna światowa

Kim była Klementyna Mańkowska?

Jest zaliczana do najlepszych alianckich agentek II wojny światowej. Ta polska arystokratka przez lata wodziła Niemców za nos. Ba, czyniła to... z klasą.

6 maja 2022 | Autorzy: Maria Procner

Druga wojna światowa

Kim byli polscy Muszkieterzy?

Muszkieterzy Stefana Witkowskiego byli jedną z najskuteczniejszych i najbardziej tajemniczych polskich organizacji podziemnych w czasie II wojny światowej.

27 kwietnia 2022 | Autorzy: Klementyna Mankowska

Druga wojna światowa

Virginia Hall. Jak walczyła z Niemcami najgroźniejsza agentka II wojny światowej?

Niemieccy żołnierze ochoczo korzystali z usług luksusowego burdelu w Lyonie. Nie wiedzieli, że za chwile przyjemności przyjdzie im słono zapłacić, bo prostytutki celowo zarażały ich...

4 września 2021 | Autorzy: Maria Procner

Druga wojna światowa

Nie tylko sanitariuszki – kobiety-żołnierki w Powstaniu Warszawskim

Kobiety stanowiły blisko 30% uczestników powstania. Młode sanitariuszki, łączniczki i… żołnierki ramię w ramię z mężczyznami walczyły o wyzwolenie ukochanej stolicy.

31 lipca 2020 | Autorzy: Agnieszka Jankowiak-Maik

KOMENTARZE (1)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Jacek

straszny chaos informacyjny. Czy to przez nieodpowiedni dobór fragmentów? Bo jeżeli tak, to książka będzie chyba zbędną lekturą/wydatkiem,

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.