Ciekawostki Historyczne
Druga wojna światowa

Bitwa na Morzu Filipińskim

19 czerwca 1944 roku na Morzu Filipińskim rozpoczęła się bitwa między Japończykami a Amerykanami. Dlaczego później nazwano ją „wielkim strzelaniem do indyków”?

19 czerwca 1944 roku na Morzu Filipińskim pogoda była piękna. Jeden z amerykańskich lotników stwierdził, że „trudno sobie wyobrazić ładniejszy dzień”. Pod bezchmurnym niebem 15 lotniskowców Mitschera w eskorcie krążowników i niszczycieli manewrowało 300 kilometrów na zachód od Saipanu, tak by mieć rejon desantu w zasięgu nalotów.

Pierwsza fala

O dziesiątej rano operatorzy radarów na kilku okrętach zgłosili samoloty zbliżające się od zachodu. Zgodnie z przypuszczeniami Mitschera japoński dowódca, admirał Jisaburō Ozawa, postanowił wysłać w kilku falach bombowce przeciwko amerykańskiej flocie, trzymając jednak własne lotniskowce w bezpiecznej odległości.

Smugi kondensacyjne samolotów walczących w bitwie na Morzu Filipińskim, 19 czerwca 1944fot.domena publiczna

Smugi kondensacyjne samolotów walczących w bitwie na Morzu Filipińskim, 19 czerwca 1944

W pierwszej fali uczestniczyło 69 bombowców i myśliwców, przeciwko którym Mitscher poderwał 140 myśliwców F6F „Hellcat”. Amerykanie mieli przewagę liczebną, ale i lepiej wyszkolonych i bardziej doświadczonych pilotów. Dotkliwe straty poniesione przez Japonię przez dwa i pół roku wojny sprawiły, że w ataku na Task Force 58 brali udział głównie nowicjusze. Wreszcie – w dużej mierze dzięki Nimitzowi – Amerykanie opracowali ulepszone procedury naprowadzania myśliwców na zbliżające się maszyny nieprzyjaciela. W świetle tego wszystkiego wynik dało się łatwo przewidzieć.

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Przebieg bitwy

Bitwa trwała cały dzień. Ozawa wysyłał kolejne fale bombowców eskortowanych przez myśliwce, a piloci myśliwców amerykańskich wylatywali 80–120 kilometrów na ich spotkanie. Tylko nieliczne samoloty japońskie zdołały się przedrzeć i zagrozić wrogim okrętom. Amerykanie zestrzelili ponad 350 maszyn, a kolejne 100 zniszczyli na lotniskach na Guam; sami stracili zaledwie 33. Bitwa była tak jednostronna, że choć oficjalnie nazywano ją bitwą na Morzu Filipińskim, wśród pilotów zaczęto ją określać mianem „wielkiego strzelania do indyków”.

Mimo to Mitscher czuł frustrację. Wydany przez Spruance’a rozkaz pozostania w pobliżu Saipanu zmusił go do przyjęcia defensywnej postawy i pozbawił szansy na zlokalizowanie i zatopienie wrogich lotniskowców. Nie znaczy to, że japońskie lotniskowce wyszły bez szwanku. Gdy Ozawa wysyłał swoje bombowce, amerykański okręt podwodny „Cavalla” wziął na celownik „Shōkaku”. Wielki lotniskowiec, który brał udział w uderzeniu na Pearl Harbor, został ugodzony trzema torpedami. Wcześniej przetrwał liczne trafienia bombami podczas bitew na Morzu Koralowym i koło wschodnich Wysp Salomona, lecz najwyraźniej jego szczęście się wyczerpało. Stanął na dziobie i zatonął razem z 1,2 tysiąca członków załogi.

Inny amerykański okręt podwodny, „Albacore”, trafił torpedą nowiutki, ciężko opancerzony „Taihō”. Zwykle jedna torpeda nie okazywała się zabójcza, lecz ta konkretna uszkodziła zbiorniki z paliwem, a ponieważ Japończycy wskutek niedoborów ropy zmuszeni byli używać nierafinowanego paliwa o dużej lotności, opary z rozszczelnionych zbiorników doprowadziły w końcu do szeregu eksplozji wtórnych i „Taihō” podzielił los „Shōkaku”.

Czytaj też: „Japoński blitzkrieg” na Pacyfiku. Największa klęska wojskowa w dziejach imperium brytyjskiego

Pogoń za Japończykami

Mimo że Mitscher nie mógł przeprowadzić nalotów, Ozawa i tak stracił dwa ze swoich największych i najlepszych lotniskowców. Spruance tymczasem zorientował się, że japońskie siły nawodne z południa dołączyły do głównej floty nieprzyjaciela, i 20 czerwca, na drugi dzień po „wielkim strzelaniu do indyków”, pozwolił Mitscherowi, aby ten ją odszukał.

Mitscher wysłał w tym celu samoloty zwiadowcze. Późnym popołudniem jeden z pilotów doniósł, że udało mu się zlokalizować wrogą flotę, lecz znajduje się ona na granicy zasięgu amerykańskich bombowców. Mitscher mimo to posłał je do ataku. Potem jednak dowiedział się, że pilot zwiadowca popełnił błąd, a cel znajduje się 80 kilometrów dalej. Znowu więc należało dobrze „skalkulować ryzyko”. Mitscher miał świadomość, że jego samolotom zabraknie paliwa na powrót. Mimo to – przekonany, że może to być ostatnia szansa na zatopienie wrogich lotniskowców – nie zawrócił swoich bombowców.

Amerykański myśliwiec lądujący na lotniskowcu USS Lexington. fot.Official US Navy Photograph./domena publiczna

Amerykański myśliwiec lądujący na lotniskowcu USS Lexington.

Samoloty o zmierzchu dogoniły wycofujących się Japończyków i przypuściły atak. Zatopiły jeden średni lotniskowiec i dwa zbiornikowce. Potem musiały wracać po ciemku na własne lotniskowce. Z powrotem nie doleciało 80 samolotów, skończyło im się paliwo i wodowały. Mitscher wcześniej omawiał taki scenariusz z Jocko Clarkiem, który dowodził jedną z jego grup. Clark zasugerował, że lotniskowce być może będą musiały włączyć światła, by trafili do nich ocalali piloci, którym kończy się paliwo. Nie była to rzecz bez precedensu – w czasie bitwy o Midway Spruance kazał lotniskowcom włączyć światła dla maszyn powracających z wieczornych nalotów.

Nie zmienia to faktu, że kiedy Mitscher kazał lotniskowcom z Task Force 58 włączyć światła, wpisało się to w jego rosnącą reputację zuchwałego dowódcy. Nazajutrz wysłał niszczyciele, by uratowały załogi zmuszone do wodowania. Ogromną większość lotników udało się ocalić. Zważywszy na moce produkcyjne Stanów Zjednoczonych, same samoloty można było poświęcić – liczyli się piloci.

Czytaj też: Lotnik z rusztu. Japońskie zbrodnie na Pacyfiku

Kontrowersje po bitwie

Wyraźne zwycięstwo na Morzu Filipińskim umocniło amerykańską dominację powietrzną na Pacyfiku. Pozostawiło też gorzki smak u lotników, którzy mieli zastrzeżenia do reguł ustalonych przez konserwatywnych (ich zdaniem) admirałów ze środowiska „czarnych butów”. Z perspektywy lotników – grupy, do której należeli Towers i Mitscher – okrętowcy tacy jak Spruance nie powinni się wtrącać do tego, w jaki sposób używa się lotniskowców. Nimitz poparł decyzję Spruance’a, choć wiedział, że spowoduje ona dalsze komplikacje, które będą od niego wymagały użycia talentów dyplomatycznych.

I nie była to jedyna – ani nawet najbardziej brzemienna w skutki – kontrowersja wynikła z tej kampanii.

Źródło:

Tekst stanowi fragment książki Craiga Symondsa „Nimitz na wojnie”, Znak Horyzont 2025.

Zobacz również

Druga wojna światowa

Bitwa o Midway (1942)

Jedna decyzja może zdecydować o wyniku bitwy. A jedna bitwa może przesądzić o losach wojny. Takie właśnie znaczenie dla wojny na Pacyfiku miała bitwa o...

28 lutego 2025 | Autorzy: Herbert Gnaś

Druga wojna światowa

Kapitulacja Japonii

2 września 1945 roku delegacja Cesarstwa Japonii podpisała akt bezwarunkowej kapitulacji. Tym samym ostatecznie zakończyła się II wojna światowa.

23 lutego 2025 | Autorzy: Craig Symonds

Druga wojna światowa

Sojusz III Rzeszy z Japonią

Jak doszło do tego, że w 1940 roku Niemcy zawarły sojusz z Japonią? Przecież jeszcze podczas I wojny światowej te kraje stały po przeciwnych stronach...

2 grudnia 2024 | Autorzy: Herbert Gnaś

Druga wojna światowa

USS O’Bannon – niszczyciel, który do zatopienia japońskiego okrętu podwodnego wykorzystał… ziemniaki!

Podczas II wojny światowej wydarzyło się wiele niesamowitych historii. Trudno byłoby jednak przypuszczać, że jedną z nich może być zaatakowanie wrogiego okrętu podwodnego za pomocą......

20 kwietnia 2021 | Autorzy: Łukasz Grześkowiak

Druga wojna światowa

Wuj Sam potrafi być bezwzględny. Dlaczego tak naprawdę USA przystąpiły do II wojny światowej

II wojna światowa przedstawiana jest jak starcie dobra ze złem. Prawdziwa historia nie była jednak wcale czarno-biała. Zbrodnie wojenne popełniały nie tylko państwa Osi, ale...

22 marca 2021 | Autorzy: Piotr Zychowicz

Druga wojna światowa

Wojna na Pacyfiku. Niezwykłe akcje amerykańskich okrętów podwodnych

Okręty USS Tang i USS Tulibee zatopiły się własnymi torpedami, USS Harder zestrzeliwał japońskich snajperów z drzew, USS Bofin storpedował autobus i dźwig portowy, a...

10 kwietnia 2020 | Autorzy: Szymon Mazur

KOMENTARZE

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

W tym momencie nie ma komentrzy.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.