Pomysły Donalda Trumpa w kwestii aneksji Kanady nie są niczym nowym. Amerykanie już w XVIII i XIX wieku uważali, że sąsiedni kraj powinien być częścią USA.
Pierwsze pomysły na to, aby Kanada stała się częścią Stanów Zjednoczonych, pojawiły się jeszcze w okresie, kiedy nie była ona niezależnym państwem, a terytorium kontrolowanym przez Wielką Brytanię. Również USA znajdowały się wówczas dopiero na początku drogi do kształtu, jaki znamy obecnie. Pierwszą zachętę do mieszkańców przyszłej Kanady skierował już I Kongres. W liście przekonywał, że dobrym rozwiązaniem byłoby dla nich przyłączenie się do unii kontynentalnej. Ale Kanadyjczykom nie było to w smak, ponieważ… uważali wczesnych Amerykanów za wrogów. Przeciwny temu był również kanadyjski gubernator Guy Carleton.
Ale amerykańskie władze nie rezygnowały. II Kongres ponownie wysyłał list. Tym razem nazwał Kanadyjczyków „The Oppressed Inhabitants of Canada”, przekonując, że chce ich uratować od tyranii. Poza zachętą Amerykanie zastosowali też groźbę: podkreślali korzyści wynikające ze współpracy, ale zarazem sugerowali, że sprzeciw poskutkuje tym, że zostaną uznani za nieprzyjaciół. Skąd aż taki nacisk? Obawiano się, że Kanada udzieli wsparcia siłom brytyjskim w wojnie o niepodległość USA. I faktycznie gubernator, zaczął gromadzić armię oraz Indian.
Atak prewencyjny
W kształtujących się Stanach Zjednoczonych uważano, że atak z północy jest pewny i nastąpi wzdłuż rzeki Hudson. Pojawiły się zatem deklaracje, że „Kanada i Nowa Szkocja muszą stać się członkami unii kontynentalnej, nawet jeśli zajdzie potrzeba użycia siły”. Cały czas podkreślano przy tym, że bez połączenia z USA Kanadyjczycy nie będą szczęśliwi… Ci nie docenili jednak tego altruistycznego gestu. Zaczęto zatem szykować się do inwazji.
Miały jej dokonać dwa oddziały. Atak zaplanowano od strony granicznego fortu Ticonderogi. Był sierpień 1775 roku. Generał Richard Montgomery wyruszył na czele liczącego 1200 żołnierzy oddziału. 13 listopada zdobył Montreal. Co gorsza (dla Kanadyjczyków), na północ dotarł już kolejny duży oddział pod wodzą gen. Benedicta Arnolda. Jego siły skierowały się pod Quebec. Tam 5 grudnia spotkały się z częścią sił Montgomery’ego. Ale szczęście zaczęło opuszczać najeźdźców.
Przeprowadzili szturm na miasto, lecz został on odparty. Montgomery zginął. Arnold został ranny. Siły USA musiały się wycofać. Dotarły ponownie do Montrealu, jednak utraciły inicjatywę operacyjną. Miejscowi (Brytyjczycy i Indianie) przystąpili do kontrofensywy. Dni amerykańskiej inwazji wydawały się policzone. Na domiar złego wśród żołnierzy zaczęła szerzyć się ospa. A Kanadyjczycy spychali ich coraz dalej na południe. W efekcie w czerwcu 1776 roku oddziały inwazyjne (a raczej to, co z nich zostało) wróciły do punktu wyjścia: fortu Ticonderogi. Pierwsza amerykańska inwazja na Kanadę zakończyła się klęską.
Rzucimy Kanadę na kolana!
Plany podboju Kanady trzeba było odłożyć. Ale nie zrezygnowano z nich całkowicie. Czekano na dogodny moment – na przykład gdy Anglicy będą zajęci rozprawą z Napoleonem i nie będą w stanie przyjść Kanadzie z pomocą. Tymczasem w roku 1812 w Ameryce Północnej miała rozgorzeć nowa wojna – nazywana wojną Jamesa Madisona – pomiędzy Stanami Zjednoczonymi a Wielką Brytanią. Wśród jej przyczyn Longin Pastusiak wymienia m.in. chęć przejęcia nowych potencjalnych ziem uprawnych, rywalizację Kanady i USA o handel skórami i futrami, a nawet przeświadczenie, że rozwiązanie „kwestii indiańskiej” będzie możliwe dopiero wtedy, gdy uda się całkowicie pozbyć z kontynentu Anglików.
W Kongresie dominowały bojowe nastroje. Henry Clay z Kentucky twierdził, że „sama milicja Kentucky zdoła rzucić Montreal i górną Kanadę do waszych stóp”, a John C. Calhoun z Karoliny Południowej sugerował, iż „w ciągu czterech tygodni od chwili, kiedy usłyszymy na naszej granicy wiadomość o wypowiedzeniu wojny, cała górna Kanada, a także część dolnej Kanady znajdzie się w naszym władaniu”.
Za wojną optował również prezydent James Madison. Upublicznił zakupione za – bagatela – 50 000 dolarów listy świadczące o konszachtach Anglików z federalistami z Nowej Anglii. Zaczęto od wprowadzenia embarga na wszystkie statki angielskie w amerykańskich portach. 1 czerwca prezydent skierował orędzie do Kongresu, a ten 4 czerwca, stosunkiem głosów 79:49, opowiedział się za wypowiedzeniem wojny. Trzynaście dni później to samo zrobił Senat (17:13).
Czytaj też: Amerykanie odnieśli w tej bitwie poniżającą klęskę. Praktycznie oddali Brytyjczykom Waszyngton…
Najazd na sąsiada
Oficjalnie miała to być wojna obronna. Po inwazji na terytorium sąsiada Amerykanie liczyli na łatwe i szybkie zwycięstwo, ponieważ w Kanadzie w roku 1812 znajdowało się zaledwie ok. 5000 żołnierzy brytyjskich. Na dodatek jednostki te były rozproszone. Ale nie wszystko szło gładko, począwszy od tego, że w USA nie było jednogłośnego poparcia dla wojny. Sprzeciwiała się jej Nowa Anglia i inne przygraniczne stany. W Bostonie na znak protestu opuszczono flagi do połowy masztów. Kwestia werbunku także nie wyglądała najlepiej: z planowanych 50 000 ochotników zgłosiło się zaledwie 10 000.
W końcu udało się zgromadzić ok. 35 000 żołnierzy. Jednak nadzieje na szybkie zwycięstwo szybko prysły. Chociaż na samym początku wojska USA próbowały wykazywać się inicjatywą, to odniosły niewiele sukcesów taktycznych. Jednym z nielicznych była bitwa o jezioro Erie, wygrana w 1813 roku. Ale jeszcze w roku 1812 Kanadyjczycy pod wodzą brytyjskiego generała Isaaca Brocka najpierw odparli amerykański atak, a potem wkroczyli na terytorium Stanów Zjednoczonych.
Wojna brytyjsko-amerykańska
W międzyczasie Napoleon przestał stanowić dla Wielkiej Brytanii zagrożenie, a zatem mogła ona przerzucić większe siły do Ameryki. I nie byli to nowicjusze, ale zaprawieni w bojach z Francuzami weterani. Na dodatek wybrzeża USA padły ofiarą brytyjskiej blokady. W 1814 roku 3000 żołnierzy po udanym desancie zajęło Waszyngton, przy okazji paląc Biały Dom i Kapitol. Nie powiódł się jednakże atak od strony jeziora Champlain, którego celem było zajęcie Nowego Jorku. Tutaj flota amerykańska pokonała brytyjską pod Plattburgiem.
Tak sytuację USA po zakończeniu konfliktu podsumował Pastusiak: „Kiedy wojna skończyła się, Stany Zjednoczone były praktycznie bez floty wojennej, ich porty były blokowane, a część obszaru zajęta przez wojska brytyjskie. Anglicy okupowali część stanu Maine, obszary północno-zachodnie, a Indianie — ich sojusznicy — kontrolowali doliny Missisipi oraz północne rejony Illinois oraz Iowy”. Kanada po raz kolejny zdołała się obronić przed zakusami USA. Może zatem Amerykanie nie powinni sprawdzać prawdziwości powiedzenia „do trzech razy sztuka”?
Bibliografia
- L. Pastusiak, Dyplomacja Stanów Zjednoczonych (XVIII-XIX w.), Adam Marszałek, Toruń 1997.
- M. Rastaszański, Dyscyplina w armii Stanów Zjednoczonych na początku wojny 1812 roku, „Przegląd Historyczno-Wojskowy”, nr 2/2022.
- I. Rusinowa, Geneza Stanów Zjednoczonych Ameryki Północnej, Państwowe Wydawnictwo Naukowe, Warszawa 1974.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.