Praca od świtu do nocy, brutalne kary za ociąganie się z robotą i niekończąca się lista obowiązków. Jak wyglądała codzienność pańszczyźnianych chłopów?
Życie chłopów było wypełnione pracą. Dosłownie. Od połowy XVI wieku wymiar pańszczyzny stopniowo rósł: najpierw do dwóch, potem trzech dni w tygodniu. W XVII wieku było to już nawet pięć dni. I na tym się nie skończyło. Apetyt rośnie w miarę jedzenia – i apetyt panów na niewolniczą pracę chłopów również rósł.
W ramach tzw. renty odrobkowej włościanie uprawiali folwarczną ziemię własnymi narzędziami, przy użyciu własnych zwierząt pociągowych i (co najważniejsze) całkowicie za darmo, w zamian otrzymując jedynie prawo do korzystania ze skrawka ziemi, szumnie nazywanego ich gospodarstwem. Dlatego wkrótce powstała „kreatywna” staropolska matematyka, która pozwoliła zwiększyć wymiar pańszczyzny do 12, a nawet 16 dni w tygodniu!
Jakim cudem? Obliczano liczbę dni z łanu, a później połówki łanu chłopskiej ziemi. Ponadto wyznaczano liczbę osób, które miały być „wygnane na robotę” i inaczej „wyceniano” pracę „sprzężajną (z użyciem zwierząt i zaprzęgu) od pieszej. Skutek był taki, że chłopi pracowali często od świtu do nocy, nawet po kilkanaście godzin na dobę – a to tylko u pana. Jedynym wolnym dniem była niedziela, choć niekiedy „łaskawie” otrzymywali jeszcze jeden stały dzień, ale nie na odpoczynek, a na pracę na własnym spłachetku ziemi.
Kto rano wstaje…
Dzień włościan zaczynał się wraz ze świtem, a niekiedy nawet wcześniej, bo o brzasku mieli już stawić się na polu u szlachcica. Za spóźnienie groziły straszliwe kary. Nie bez powodu wśród najważniejszych przedmiotów w szlacheckim dworze obok stołów, naczyń czy łóżek były żelazne łańcuchy, kabaty (pręgierze), gąsiory (żelazne dyby) i kuny (obręcze na szyje).
Jeżeli chłop miał przed odrabianiem renty nakarmić jeszcze własne zwierzęta, musiał zwlec się z łóżka kilka godzin przedtem, nim wstało słońce. Później, jak donosił francuski podróżnik Hubert Vautrin, który przebywa w Polsce w drugiej połowie XVIII stulecia: „na pana niewolnik haruje od wschodu do zachodu, dla niego znosi chłód i znój, dla niego ostrzy siekierę, zaprzęga woły, dla niego orze łono ziemi; jemu samemu przypada w udziale krwawy trud i skąpe plony z przygodnej roli, którą uprawia nadludzkim wysiłkiem”.
Kiedy słońce zaczynało się chylić ku zachodowi lub znikało już za horyzontem, dzień pracy pańszczyźnianej się kończył. Jego długość była oczywiście uzależniona od pory roku – zimą trwał krócej, ale i z tym panowie sobie „poradzili”, skracając jedyną przysługującą chłopom przerwę obiadową do godziny. (Latem, gdy pracy było więcej, a upał dawał się we znaki, „łaskawie” pozwalano im na dwugodzinny odpoczynek).
Podział obowiązków
Po długim dniu pracy na folwarku trzeba było jeszcze oporządzić własne zagony. Wcale nierzadko zdarzało się, że chłopi wraz z całymi rodzinami pracowali na swoim polu w nocy albo nad ranem – w godzinach tuż przed świtem.
Naturalnie inne były zadania wykonywane przez mężczyzn, inne przez kobiety, a inne przez dzieci. Te ostatnie, aby nie były „darmozjadami”, wysyłano na tzw. pasionkę. Od około szóstego roku życia (a czasem i szybciej) najmłodsi członkowie rodziny musieli wypasać zwierzęta. Jeszcze w dwudziestoleciu międzywojennym Maria Lirachowa pisała: „Pasanie bydła jest wszędzie zawodową pracą dziecka. Pasają zresztą wszystko, co się daje pasać: konie, krowy, kozy, trzodę, gęsi, pilnują kaczek nad wodą i spędzają je z wody nad wieczorem”.
Było to swoiste „przysposobienie” do codziennej pracy, jaka miała być od nich wymagana w dorosłości. Chłopi bowiem harowali przez cały dzień, a chłopki… nawet dłużej. Według działacza społecznego, wójta Dzikowa Jana Słomki rolą mężczyzny było siać, kosić, orać, zwozić plony, szykować sieczkę dla zwierząt, jeździć po drewno do lasu, latem „brać się do sierpa”, a zimą młócić żyto i pszenicę. Na liście zadań kobiecych było z kolei: gotowanie, pieczenie chleba, doglądanie dzieci, pranie, przędzenie, tkanie i Rączne wytwarzanie odzieży, dbanie o porządek oraz o niemal cały żywy inwentarz. Domeną chłopek była bowiem nie tylko izba z piecem, ale i obora ze znajdującymi się w niej krowami, świniami i drobiem.
Oczywiście w porze żniw, wykopów ziemniaków czy sianokosów panie również zakasywały rękawy i wspólnie z mężczyznami ruszały do pracy (nie mogły przy tym zaniedbywać swoich pozostałych obowiązków).
Czytaj też: Z ludzi wolnych stali się przedmiotami. Jak wyglądały początki pańszczyzny w średniowiecznej Polsce?
Prace chłopów pańszczyźnianych
Czym na co dzień zajmowali się chłopi pańszczyźniani? Wśród wymienionych przez żyjącego w XVI wieku ekonoma Anzelma Gostomskiego „robót dorocznych wielkich” znajdowało się m.in.: bronowanie, zasiewy, sianokosy, żniwa, orka oraz omłoty.
W pierwszym polskim traktacie agronomicznym wydanym w XVII stuleciu – Oekonomika ziemiańska generalna… obiaśniona przez Jakuba Kazimierza Haura… pożyteczna y potrzebna… z nowym przydatkiem Geometryi Gospodarskiey napisaney… chłopskich zajęć gospodarczych wymieniono jeszcze więcej. Autor wylicza np. takie obowiązki włościan:
„na przędziwa, to jest len, konopie, proso siać”, „owiec [i nie tylko – przyp. red.] dojenia przypilnować”, „ściany lepić gliną”, „nawozu na ugory jak najwięcej zwozić”, „ogrody plewić”, „siać rzepę około dnia świętego Kiliana”, „trzcinę zżynać do przykrywania strzech”, „nawóz suplementować”, a przy zimowym „wytchnieniu wszystko należy sporządzać, naprawiać, zwozić i przysposabiać, bydło wszelkie opatrywać”.
Czytaj też: Niewolnictwo po polsku. Sadystyczni panowie do cna wykorzystywali chłopów pańszczyźnianych
„Zbrodnia” i kara
Miganie się od tych niewolniczych w gruncie rzeczy obowiązków było absolutnie niedopuszczalne. Za łamanie pańskich zasad chłopom groziły nieludzkie wręcz kary. Kacper Pobłocki pisze:
W Europie Zachodniej oraz w Rosji dawne niewolnictwo przerodziło się w niewolę penitencjarną – skazywanie ludzi na darmową pracę na galerach, w łagrach czy w koloniach. (..) W Polszcze nie można było łaskawie zamienić kary śmierci, jak robiono to w Anglii, na niewolę plantacyjną na Karaibach. Nie było łagrów, nie było galer. Było za to piętnowanie i garbowanie pleców. I były szubienice. To one miały służyć za narzędzie nadzoru i kary, ostateczny argument, który przekonywał do posłuszeństwa i gonił do roboty.
Oczywiście panu nie opłacało się zabijać niepokornych chłopów, bo w końcu zabrakłoby mu rąk do darmowej pracy. Szubienice służyły więc przeważnie nie do wykonywania egzekucji, a ich… odwoływania. W zamian włościanie mogli jako karę wybrać bicie. Brutalna przemoc była bowiem nieodłączną częścią codzienności pańszczyźnianych chłopów. Za wszelkie przejawy nieposłuszeństwa groziło im od 20 do nawet 50 rózg, choć zdarzało się, że bito ich więcej razy – do utraty przytomności. Za co? W XIX wieku etnograf Adam Bohdanowicz wymienił kilka chłopskich „występków”: „niedokładnie zaorał, zabronował, mało zrobił, wysoko żęła, małe snopy wiązała”.
Praca bez końca
Johann Joseph Kausch pod koniec XVIII stulecia ze zgrozą zauważył: „Kańczug [bicz – przyp. red.] to jedyny sposób rządzenia tymi ludźmi [poddanymi], ale i tym nie szafuje się nigdzie tak surowo – nie, to wyrażenie za słabe – tak barbarzyńsko, jak w Królestwie Polskim. Dwadzieścia razów kańczuga jest karą straszną, ale w Polsce wymierza się sto i więcej batów za najmniejszą drobnostkę”. Dlatego chłopi, chcąc nie chcąc, godzili się na harówkę od świtu do późnej nocy.
Co gorsza, zniesienie pańszczyzny bynajmniej nie poprawiło ich sytuacji. Jak pokazują relacje z międzywojnia, chociaż nie groziło im bicie, jeszcze sto lat temu pracowanie po 18 godzin dziennie było wśród chłopów ponurą normą.
Bibliografia:
- Joanna Kuciel-Frydryszak, Chłopki. Opowieść o naszych babkach, Wydawnictwo Marginesy 2023.
- Kamil Janicki, Pańszczyzna. Prawdziwa historia polskiego niewolnictwa, Wydawnictwo Poznańskie 2021.
- Kamil Janicki, Życie w chłopskiej chacie, Wydawnictwo Poznańskie 2024.
- Kacper Pobłocki, Chamstwo, Wydawnictwo Czarne 2021.
KOMENTARZE (1)
„…opinia Vautrina na temat statusu chłopów… …NIE JEST OBIEKTYWNYM OPISEM.” Taki „…opis wymagałby uwzględnienia wielu czynników, takich chociażby, jak rejon kraju, w którym chłop żył, rodzaj dóbr…” „Przesadność w prezentowaniu uciemiężenia chłopów… …służyła nieraz jako argument na rzecz usprawiedliwienia rozbiorów. Sumienia cudzoziemskich pisarzy… …nie nakazywały im opisywania położenia rosyjskich chłopów… [bowiem ci pseudo-kronikarze] …wielu z nich dostawało z Petersburga HOJNE UPOSAŻENIA…” „W dobie reform oświeceniowych sytuacja polskiego chłopa uległa poprawie. Za empiryczne potwierdzenie tej tezy może służyć zbiegostwo rosyjskich chłopów na terytorium Rzeczypospolitej…” Np. Katarzyna II „…obawiała się, że ucieknie „do Polski większa część chłopów z Białej Rusi…” (Wikipedia). Także ze Śląska + Pomorza zachodniego, w XVIII w. uciekało do nas nawet do 15 tys. włościan rocznie !
Podróżnik Sebastiano Cefali: „Wyznać jednak potrzeba, że dzięki łagodności charakteru polskiego rzadko zdarzają się bezprawia zakrawające na tyranię…” Dominujący bowiem był „…paternalistyczny… …stosunek do chłopów… U jego podstaw tkwiło założenie, że pan przejawia ojcowski stosunek względem chłopa…” (M. Rauszer, 2017.)
„PAP: Dlaczego zatem historię włościan w Polsce opisuje się zazwyczaj przez pryzmat opresji, podporządkowania, uciemiężenia chłopów?
Prof. Andrzej Chwalba: Rzeczywiście w ostatnich latach jest to standardowe ujęcie chłopskiego losu.”, jednak „W rzeczywistości życie pańsko-chłopskie było o wiele bardziej skomplikowane, złożone i NIEJEDNOZNACZNE. Wieś i dwór to były naczynia połączone… Panu zależało na tym, żeby gospodarka dobrze funkcjonowała, zatem stosowanie wyłącznie środków represyjnych byłoby mało skuteczne.” „Wieś była wewnętrznie podzielona. Z jednej strony mieliśmy kmieci [zwanych później gospodarzami], którzy z kolei zatrudniali komorników… …do pracy, która przypominała pańszczyznę. Bywali chłopi, którzy byli zaradniejsi i zamożniejsi nawet niż średnia szlachta.” (Dzieje.pl)
Dlatego – ze względu na „od wieków” znaczne rozwarstwienie warstwy chłopskiej – istniejący wewnątrz konflikt interesów, nie było u nas buntów. Rabacja galicyjska wynikła głównie z tego, że szlachta próbowała zmusić bogatego chłopa – takiego jak Szelę, do osobistego odrabiania pańszczyzny. Gospodarze natomiast swych „wyrobników” nie tylko wysyłali „za się” na pańszczyznę, ale i w razie czego bronili ich i to nawet w sądach „pańskich”.
Reformy oświeceniowe polegały zaś na coraz szerszym wprowadzeniu stosunków kapitalistycznych na wieś: oczynszowania i (d)opłat (najpierw w naturze, a później nawet do 70% w pieniądzu) za bardziej wartościową zwłaszcza, pracę pańszczyźnianą. Chłop bowiem nieopłacany, po pierwsze odpracowywał pańszczyznę byle jak – „jak w PGRze” – jak to określił K. Janicki, a po drugie przechodził do tego pana, który choć cokolwiek płacił…
Owszem pańszczyzna to była znaczna, no bo obowiązkowa, uciążliwość, stąd gdy się (s)kończyła to stawiano kopce, krzyże, kamienne tablice i kapliczki dziękczynne, a dzień ustania tego obowiązku co rocznie świętowano, miejscami nawet jeszcze w 1939 roku; ale…