Wśród naukowców zatrudnionych w projekcie „Manhattan” był również nasz rodak. Jak Stanisław Ulam u boku Oppenheimera pomógł Amerykanom zbudować bombę atomową?
Nie planował, że zostanie matematykiem. Urodzony w 1909 roku we Lwowie, miał wybierać między karierą adwokata, wzorem ojca, lub architekta – jak dziadek. Stanisław Ulam postanowił jednak pójść inną drogą – która z kawiarni Szkockiej doprowadziła go do słynnego laboratorium w Nowym Meksyku…
Zbyt inteligentny na politechnikę
Co ciekawe, niewiele brakowało, by jego marzenie o związaniu życia z naukami ścisłymi pozostało jedynie marzeniem. Młody Ulam nie dostał się na wydział mechaniczny ani elektryczny Politechniki Lwowskiej – ze względu na limity miejsc dla Żydów. Wylądował na wydziale ogólnym, lecz poziom nauczania szybko okazał się tam niewystarczający dla niezwykle inteligentnego młodzieńca.

Stanisław Ulam w Los Alamos.
Stanisław postanowił jednak wziąć sprawy we własne ręce. Popisując się ponadprzeciętną wiedzą, zdołał zwrócić uwagę jednego z wykładowców. Panowie wkrótce się zaprzyjaźnili. To otworzyło przed Ulamem drzwi nie tylko do odpowiedniego wydziału, ale również – prosto do grona najznamienitszych umysłów tamtych czasów…
W 1932 roku, jeszcze jako student, otrzymał zaproszenie na międzynarodowy kongres matematyczny z Zurychu, gdzie wygłosił krótki referat. Pracę magisterską napisał w jedną noc, po prostu podsumowując swoje wcześniejsze rozważania. Rok później uzyskał tytuł doktora.
Spłuczka, która przesądziła o przyszłości świata
Niestety, w kolejnych latach borykał się z poważnymi problemami finansowymi. Nie znajdował zatrudnienia na uczelniach, mimo ewidentnie doskonałego przygotowania do roli matematyka akademickiego. I to właśnie wtedy otrzymał list od współpracującego z amerykańskim rządem węgierskiego matematyka, fizyka i chemika Johna von Neumanna z zaproszeniem do USA.

Lwowscy matematycy w 1930 roku.
Po wybuchu II wojny światowej zamieszkał za oceanem już na stałe. Tam kontynuował pracę naukową. Wykładał na Uniwersytecie w Madison, gdzie poznał swoją przyszłą żonę, Francoise Aron. Zaznajomił się również z Corneliusem Everettem i otrzymał tytuł młodszego profesora. Mimo to tęsknił do Lwowa, swoich kolegów matematyków i rozmów w kawiarni Szkockiej.
Ta tęsknota przełożyła się na chęć działania. Ulam był zdesperowany, by jakoś pomóc dawnym przyjaciołom – do tego stopnia, że próbował nawet zaciągnąć się do sił powietrznych USA! Szukając dla siebie rozwiązań, spotkał się z von Neumannem. Podczas pogawędki śmiał się, że nie jest praktycznym człowiekiem i nie wie nawet, jak jest skonstruowana spłuczka. „Wiem tylko, że to jakiś proces autokatalityczny” – miał rzec w żartach.
U jego rozmówcy sformułowanie „autokatalityczny” wywołało skojarzenie z tajnym projektem Manhattan (przy którym zresztą pracował), mającym na celu stworzenie amerykańskiej bomby atomowej. Wkrótce Ulam otrzymał tajemniczy list z zaproszeniem do pomocy przy pewnym przedsięwzięciu w Nowym Meksyku.
Czytaj też: Robert Oppenheimer. Ojciec bomby atomowej
W pięknych okolicznościach przyrody
W 1943 roku był już w Los Alamos – wraz z żoną i nienarodzonym dzieckiem. Na miejscu wydano im przepustki. Jak wspominał sam naukowiec: „Cała scena jakby żywcem wyjęta z angielskiej opowieści szpiegowskiej”. Kompleks położony na wysokości 2200 metrów n.p.m. był bardzo urokliwy. Rodzinę Ulamów ulokowano w niewielkim parterowym domku z drewna. To właśnie w tych romantycznych „okolicznościach przyrody” Ulam dowiedział się, że będzie brał udział w konstruowaniu najpotężniejszej broni w dziejach.
W laboratorium był wreszcie w swoim żywiole. Pracował z noblistami – między innymi z Nielsem Bohrem, Erwinem Shrödingerem czy Maxem Bornem. Czuł się wśród nich potrzebny, w końcu mógł też realnie działać na rzecz rozwiązania globalnego konfliktu…

Państwo Ulamowie zamieszkali w urokliwych domkach na terenie Los Alamos.
16 lipca 1945 roku, na poligonie w Nowym Meksyku zdetonowano pierwszy egzemplarz nowej broni o sile 20 kiloton trotylu. Grzyb atomowy uniósł się na wysokość 12 kilometrów, a wybuch był odczuwalny w promieniu około 320 kilometrów. Trzy tygodnie później podobną bombę zrzucono na Hiroszimę, a po kolejnych trzech dniach – jeszcze jedną, tym razem na Nagasaki.
Czytaj też: „Mój Boże, cóżeśmy uczynili?”. Ile osób zginęło w atakach na Hiroszimę i Nagasaki?
Nowa superbomba
Po latach do Ulama dotarł Olgierd Bernatowicz, reporter z Polski, i zadał mu pytanie, czy pracownicy projektu Manhattan zdawali sobie sprawę z tego, jak niszczycielską siłę przekazują ludziom? Matematyk odparł:
Kiedy dowiedziałem się o Hiroszimie i zobaczyłem fotografie zniszczeń, pierwszym uczuciem było zdziwienie. Nagle w moim mózgu dokonał się niezwykły skrót myślowy: cyfry, wypisane białą kredą na czarnej tablicy, i natychmiast potem miasto zmiecione z powierzchni Ziemi.
Wierzył, że nikt nigdy więcej nie sięgnie po tak drastyczne rozwiązanie. Energię atomową traktował jednak jako coś wspaniałego. Był wierny swoim poglądom na tyle, że wraz z Edwardem Tellerem skonstruował kolejną broń masowej zagłady – bombę wodorową. Podczas testu nowej „superbomby” całkowicie zniknęła wyspa Elugelab. Krater miał szerokość 1,9 kilometra i głębokość niemal 50 metrów. Siła eksplozji była 700 razy większa niż w Hiroszimie. Mimo to Ulam uważał, iż o wiele bardziej niebezpieczne dla ludzkości było odkrycie… kodu genetycznego.
W 1984 roku zmarł na zawał serca – jeden z dwóch sposobów śmierci, które osobiście uznawał za najlepsze. Drugim byłby postrzał przez zazdrosną żonę, lecz widać nie dał Francoise powodów do zazdrości.
Bibliografia:
- Braithwaite, R., Armagedon i paranoja. Zimna wojna – nuklearna konfrontacja, Znak Horyzont, Kraków, 2019.
- Ulam, S., Przygody matematyka, Prószyński i s-ka, Warszawa, 1996.
- Urbanek, M., Genialni. Lwowska szkoła matematyczna, Wydawnictwo Iskry, Warszawa, 2014.
KOMENTARZE (3)
Czyli obaj żydzi….i wszystko wiadomo !
Lwów miejscem twórczym …!!!
Spadaj, moskaliku