Polski premier Józef Cyrankiewicz był nieuleczalnym uwodzicielem i nieposkromionym podrywaczem. Kobiety do niego lgnęły, a on chętnie z tego korzystał.
J.C. okazał się nieuleczalnym uwodzicielem, podrywaczem nieposkromionym, a fakt, że był politykiem dużej klasy, nie ma tu nic do rzeczy. Czy dobrze pojmuję, co dolegało J.C.? Czy powinno się ujawniać taką wiedzę o osobie publicznej? To przecież dane wrażliwe, czułe, wstydliwe. Czy mam prawo?
Proszę o pomoc dr. n. med. Andrzeja Depko, wybitnego seksuologa:
Do Józefa Cyrankiewicza kobiety lgnęły z wielu powodów. Erudyta, czarujący rozmówca, atrakcyjny towarzysko, no i władza ma moc przyciągania. Hojny. Zadawał się z różnymi kobietami, co wtedy dawało się ukryć przed szeroką opinią publiczną. Tylko niektóre środowiska plotkowały w najlepsze. Na mężczyznę, który bez kobiet żyć nie potrafi, jest w polszczyźnie mnóstwo określeń. Nie wszystkie miłe. Kobieciarz, dziwkarz, erotoman, seksoholik. «Nie był w stanie zapanować nad sobą w bliskości atrakcyjnej kobiety».
Odpowiedź na pytanie, czy cierpiał na seksoholizm, czyli uzależnienie od seksu, nie jest prosta. Zwłaszcza z perspektywy retrospektywnej. Do postawienia prawidłowej diagnozy przez seksuologa niezbędna jest bezpośrednia rozmowa z pacjentem o przyczynach jego zachowania, o motywacjach, odczuciach psychicznych po uzyskaniu zaspokojenia seksualnego.
Każdy człowiek posiada w mózgu strukturę anatomiczną nazywaną układem nagrody. U jednych ludzi to układ bardziej wrażliwy na stymulację, u innych – słabiej. Generalnie zapewnia on uczucie błogostanu psychicznego i przyjemności z kontaktu z określonymi sytuacjami bądź substancjami. Może to być zjedzenie tabliczki czekolady, spożycie alkoholu w odpowiedniej ilości, gra w karty, zakupy albo właśnie seks. Każda z tych sytuacji powoduje wydzielanie się w mózgu neuroprzekaźnika: dopaminy dającej nam uczucie wspomnianego już błogostanu.
U niektórych osób układ nagrody ma tak fizjologicznie ustawiony poziom wrażliwości na bodźce, że wystarcza im stymulowanie go co jakiś czas. U innych osób ten poziom wrażliwości jest niski i potrzebują one stałego kontaktu z upragnionym bodźcem. Po pewnym czasie, bez ciągłej stymulacji układu nagrody, nie są w stanie prawidłowo funkcjonować. Stają się alkoholikami, hazardzistami, zakupoholikami albo obżerają się bez opamiętania. Tak samo jest z seksem.
Są ludzie, którym przytrafia się seks poza związkiem od czasu do czasu. Staje się urozmaiceniem małżeńskiej monotonii. Są również i tacy, którzy potrzebują stałej aktywności seksualnej w związku i poza nim. Dla nich seks przestaje być zachowaniem zapewniającym dobre funkcjonowanie psychiczne i fizyczne. Staje się wewnętrznym przymusem. Kontakty seksualne podejmowane są wówczas z całkowicie przypadkowymi osobami, o których niewiele się wie. Nieważne kto, ważne, aby w tym momencie uzyskać zaspokojenie. Niestety nie daje ono poczucia pełnego spełnienia, dlatego bardzo szybko zaczyna narastać potrzeba zrobienia tego znowu.
Nadal nie rozumiem, po co takiemu facetowi przypadkowe kontakty, skoro miał obłędnie duży wybór?
Psycholog ewolucyjny David Buss przeprowadził badania na kobietach pod wszystkimi szerokościami geograficznymi, w społeczeństwach na różnym etapie rozwoju, od prymitywnych plemion w buszu afrykańskim i w dżungli brazylijskiej, po kobiety high life’u Paryża, Londynu, Nowego Jorku. Chodziło o odpowiedź na pytanie, czym się kierują kobiety w wyborze partnera, mężczyzny, z którym chcą iść do łóżka. Przy okazji przepytano mężczyzn. I co się okazało? Mężczyźni kierują się zawsze urodą, a kobiety – zawsze pozycją tego mężczyzny, ambicją oraz szczodrością. Więc jeżeli mężczyzna doszedł do czegoś i jest skłonny się podzielić…
Czytaj też: Zabetonowani rekordziści. Którzy z komunistycznych aparatczyków najdłużej utrzymali się u władzy?
Co to oznacza?
Że potencjalnie będzie dobrym ojcem dla moich dzieci. Bo mężczyzna, który miał ambicję, zaszedł wysoko, sprawuje władzę, dobrze zarabia, ma pieniądze, to cudowny facet na ojca i warto iść z nim do łóżka. Nawet jak coś się stanie – jestem zabezpieczona. Ponieważ władza podnieca, on mógł bez problemu przebierać w kobietach, które do niego potencjalnie same lgnęły.
Co nie zmienia faktu, że jeśli był dotknięty seksoholizmem, to mu nie wystarczało. W kobietach nie szukał potwierdzenia swojej pozycji, bo to one w nim ją widziały. To one gotowe były iść z nim do łóżka. On potrzebował seksu z odpowiednią częstotliwością, dla uzyskania wewnętrznego ładu i spokoju. Dużą. W przypadku uzależnienia od seksu nie wystarczy fakt, iż na przyjęciu któraś z pań, zauroczona osobowością premiera, gotowa była udać się z nim w ustronne miejsce. Dla seksoholika ważna jest ilość, nie jakość. Dlatego podczas powrotu do domu mógłby jeszcze zaliczyć sobie panienkę z bramy.
Na przyjęciu seks zapewnił tylko częściowe zaspokojenie, chwilową ulgę. Po pewnym czasie potrzeba znów domagała się zaspokojenia. Musimy również patrzeć całościowo na tę postać, nie pomijając traumatycznych dla jego psychiki doświadczeń wojennych. W obozach koncentracyjnych otarł się o śmierć, uzmysłowił sobie, jak bardzo życie jest kruche, że tak naprawdę wystarczy cudzy kaprys, aby je stracić. Życie w ciągłym lęku może uruchomić mechanizmy kompensacyjne w postaci nasilonej potrzeby nacieszenia się życiem. Zapewnić sobie nieograniczony dostęp do tego wszystkiego, czego brakowało mu przez kilka lat spędzonych w obozie. To były lata, w których nie miał cienia nadziei, że przyjemności życia będą jeszcze kiedykolwiek jego udziałem. Taki lęk trwale przekształca osobowość, determinuje całe późniejsze zachowanie.
Nie ukrywajmy też, że żył w czasach, kiedy to, że on był premierem, wcale nie oznaczało, że jutro tym premierem nadal będzie. On doskonale wiedział, że karta może w każdej chwili się odwrócić. Przeszedł straszliwe czasy stalinowskie, gdzie aresztowania, więzienia, roszady na najwyższych szczeblach władzy były na porządku dziennym. Świadomość, że bycie na świeczniku jest wyłącznie kwestią cudzego kaprysu, również dostarczała dodatkowego lęku, napięcia i niepokoju. Musiał sobie z nim jakoś dać radę. Znał los Bolka Jebaki [Bierut], który też uwielbiał „bzykać” wszystko, co się nawinęło (stąd przydomek), i który ze służbowego wyjazdu do Moskwy wrócił w metalowej trumnie.
Bierut go przesunął niżej, po blisko półtora roku wrócił na szczyt.
No właśnie. Na lęk pierwotny, który zadomowił się w jego psychice na stałe w Oświęcimiu, w Mauthausen, nałożył się lęk wynikający ze zwykłego codziennego stresu. Czy tego samego nie obserwujemy obecnie?
Rozmawiamy w sercu miasta, gdzie przez okno widać piękne wieżowce wokół Pałacu Kultury, w których funkcjonuje rzesza białych kołnierzyków, pracująca w stresie, dla swoich korporacji. Często podejmują bardzo ważne lub wręcz ryzykowne decyzje biznesowe. Proszę sobie uświadomić, że wielu z nich, zamiast wyjść w przerwie na lunch, biegnie do pobliskich agencji towarzyskich, żeby skumulowane napięcie, wynikające z ciężaru podejmowanych decyzji, natychmiast rozładować. Zyskują ulgę pozwalającą im funkcjonować przez resztę dnia. Wielu z nich podczas trudnych negocjacji, podczas przerwy kawowej, biegnie do toalety i się masturbuje. To napięcie jest tak duże, że domaga się natychmiastowego rozładowania.
Czytaj też: My za PRL-u staliśmy w kolejkach, a oni balowali
Jak się ma seksoholizm do nadpobudliwości, o której mówili wtajemniczeni przyjaciele premiera, z troską zresztą? Przecież wtedy słowo „seks” nie funkcjonowało, a jakoś to zjawisko musieli nazwać.
W seksuologii nie posługujemy się pojęciem nadpobudliwości, to termin przestarzały. Dla oceny seksualności istotniejsza jest miara jakościowa, a nie ilościowa. Są ludzie, dla których seksualność jest osadzona wysoko w hierarchii ich potrzeb. Seks jest dla nich motorem do osiągania sukcesów w innych dziedzinach. Bez regularnego zaspokojenia nie są w stanie normalnie funkcjonować, wszystko im leci z rąk, nie są w stanie myśleć analitycznie.
Natomiast jeśli mają regularny seks, zwłaszcza z aktualną partnerką, z częstotliwością, jakiej potrzebują – osiągają liczne sukcesy. Są podziwiani za swoje dokonania. Może tak było u J.C.? Są również ludzie o wewnętrznym poczuciu małej wartości, niskiej samoocenie, przekonani o niemożliwości realizowania wyznaczonych celów. Intensyfikacja współżycia staje się dla nich namiastką sukcesów i powodzenia w innych, niedostępnych dziedzinach.
J.C. nie był wierny nawet kobietom, które kochał. Je też zdradzał.
Poczucie niepewności w męskiej roli seksualnej, liczne kompleksy na tym tle lub niepokój o sprawność aparatu psychoseksualnego mogą stać się przyczyną ustawicznego sprawdzania się w roli partnera seksualnego. Ustawiczne sprawdzanie się w swej wartości i potwierdzanie seksualnej sprawności z reguły wynika z seksualnych niedoborów. Jest to szukanie odpowiedzi na niepokojące pytania, poszukiwanie własnej wartości. Duża liczba zdobytych partnerów przekonuje o seksualnej wartości i przynajmniej na jakiś czas zmniejsza lęk o swoją seksualność.
Podobno jakiś chcący pomóc lekarz stwierdził, że tylko operacja by pomogła.
Rozumiem, że miał na myśli operacyjną kastrację. Wówczas spadłby w znaczący sposób poziom testosteronu, ale i tak niewiele by to pomogło. Seks kryje się w głowie, między uszami, a nie między udami. Nawet pozbawiony jąder i prącia nadal mógłby posługiwać się palcami lub językiem. Jemu potrzebny był w mózgu odpowiedni poziom dopaminy. Rodzaj podejmowanych zachowań seksualnych ma mniejsze znaczenie.
Dla jego młodszego brata ta sama „dolegliwość” skończyła się tragicznie.
Dla lekarza oskarżenie o zachowania seksualne w stosunku do pacjentek to śmierć cywilna. Traci prawo wykonywania zawodu. W tym przypadku sytuacja była bardziej skomplikowana: brat lekarz nie chciał kompromitować brata premiera. Wprawdzie zza żelaznej kurtyny, ale zawsze premiera. Odmiennego ideowo, nie endeka, a pepeesowca, ale zawsze brata.
Myślę, że tam wchodził w grę także strach przed kompromitacją w miejscu pracy, w miejscu zamieszkania. Nadal mam skrupuły. Czy takie ujawnienie słabości J.C. nie obedrze go z godności?
Myślę, że prawda o człowieku powinna być wartością nadrzędną. Prof. Zbigniew Kuchowicz kiedyś wydał ciekawą książkę O biologiczny wymiar historii, gdzie jeden rozdział poświęcił seksualności znanych osób. Autor sugerował, iż aby pokazać kulisy podejmowania decyzji, funkcjonowanie społeczne, nie można odrywać człowieka od jego seksualności. Dopiero całokształt spojrzenia na człowieka jako biopsychologiczną całość wskazuje także na motywację jego zachowania czy działania. Spojrzenie na wielkich tyranów, wielkich wodzów, przywódców światowych, przez pryzmat seksualności wiele o nich mówi. Niektórzy swoją seksualność tłumili, inni afirmowali. Wpływa to potencjalnie na zdolność do podejmowania określonych decyzji. To, że J.C. był taki a nie inny, wcale nie umniejsza go jako człowieka. Wielkość człowieka mierzy się poprzez jego czyny, a nie przez pryzmat posiadanych wad lub zalet.
KOMENTARZE (1)
Pani Liliano , gratuluję książki.
Bardzo ciekawa ,powiedziałbym fascynująca.Pozdrawiam.