Ciekawostki Historyczne
Historia najnowsza

Paul Alexander i żelazne płuco

W roku 1952 w USA wybuchła epidemia polio. Żelazne płuco pozwoliło na uratowanie części najciężej chorych. Rekordzista, który w nim dorastał, żyje do dzisiaj.

Poliomyelitis, czyli polio, to inaczej choroba Heinego-Medina. Jest szczególnie groźna dla dzieci, u których potrafi wywołać liczne powikłania w postaci m.in. porażenia mięśni. Takie porażenie nie jest na szczęście częste, ale jednak występuje. Przykładowo późniejszy prezydent USA Franklin Delano Roosevelt, po tym jak zachorował w 1921 roku, stracił władzę w nogach.

Choroba ta może być o tyle niszczycielska i groźna dla ludzkiego organizmu, że jest w stanie sprawić, iż pacjenci umierają przez uduszenie. Nie uszkadza ona jednak samych płuc, ale mięśnie odpowiedzialne za oddychanie. W takiej sytuacji, aby ratować chorego, potrzebne jest odpowiednie wspomaganie. Pod koniec lat 20. XX wieku skonstruowane zostało urządzenie, które mogło spełnić tę funkcję. Było nim żelazne płuco.

Już kilka lat później, w 1936 roku, po wprowadzeniu pewnych modyfikacji zastosowano je, by wspomóc oddychanie u osoby sparaliżowanej na skutek choroby Heinego-Medina. Mechanizm jego działania polega na tzw. wentylacji ujemnym ciśnieniem: Metoda ta polega na wytwarzaniu wokół klatki piersiowej ujemnego ciśnienia względem ciśnienia atmosferycznego w czasie wdechu, powodując jej rozszerzenie i napływ powietrza do płuc. W czasie biernego wydechu ciśnienie wokół klatki piersiowej powraca do poziomu ciśnienia atmosferycznego. Wczesne formy takich urządzeń miały kształt otwieranych leżących cylindrów, w których układano sparaliżowanych pacjentów. Przez specjalny otwór wystawała tylko ich głowa. Takie żelazne płuco uratowało życie Paula Alexandra.

Zastraszające tempo postępu choroby

Było lato 1952 roku. Stany Zjednoczone. Groźny wirus szerzył się wśród ludności, a szczególnie u małych dzieci. Wczesne objawy przypominały grypę. Do czasu. Pochodzący z Dallas w Teksasie 6-letni wtedy Paul Alexander bawił się w deszczową pogodę ze starszym bratem na dworze. Kiedy wrócił do domu, miał dziwne wrażenie, że coś jest nie tak. Ale mogło to być tylko przeziębienie. Pojawiły się: ból mięśni i narastające zmęczenie. Jego zdaniem już wtedy jego matka przeczuwała, co się dzieje.

Poliomyelitis, czyli polio, to inaczej choroba Heinego-Medina. Jest szczególnie groźna dla dzieci, u których potrafi wywołać liczne powikłania w postaci m.in. porażenia mięśni.fot.National Archives at College Park – Still Pictures /domena publiczna

Poliomyelitis, czyli polio, to inaczej choroba Heinego-Medina. Jest szczególnie groźna dla dzieci, u których potrafi wywołać liczne powikłania w postaci m.in. porażenia mięśni.

Stan Paula szybko się pogarszał. W pewnym momencie nie był już nawet w stanie utrzymać długopisu. Szpitale były przepełnione chorymi na polio, jednakże w końcu i on trafił do jednego z nich. Było z nim coraz gorzej. Miał problemy z połykaniem, oddychaniem, nie mógł mówić. Lekarze wątpili, czy przeżyje. W końcu stracił przytomność. Żeby uratować mu życie, konieczne było przeprowadzenie tracheotomii, czyli zabiegu wymagającego otwarcia tchawicy, by możliwe było prowadzenie wentylacji.

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Od wstrząsu po przebudzeniu do „żabiego oddychania”

Odzyskał przytomność dopiero po trzech dniach. To, co go otaczało, było wręcz koszmarem. Cała sala, cały oddział wypełniony żelaznymi płucami, w których leżały małe dzieci, próbujące walczyć z chorobą. Część z nich płakała. Część, jak Paul, nawet nie była w stanie wydać z siebie głosu. Pomimo tego próbowały w jakiś sposób ze sobą „rozmawiać” – poprzez miny. Jak wspominał potem sam Paul, za każdym razem, kiedy się z kimś „zaprzyjaźniał”, ten ktoś umierał. I jeszcze ten głośny, wszechobecny dźwięk pomp.

Jego głowa spoczywała wygodnie na poduszce, ale takie życie było niezmiernie trudne. W końcu jego stan zaczął się stabilizować, jednak ciało chłopca poniżej szyi pozostało sparaliżowane. Mógł wezwać pomoc tylko dzięki zawieszonemu nad głową lusterku lub za pomocą mikrofon. Ale żył. Wiele dzieci z tego samego oddziału w ciągu kilku kolejnych miesięcy zmarło.

Czytaj też: Eksperymentował ze śmiercionośnym wirusem na dzieciach – i ocalił świat przed epidemią. Jak Koprowski opracował swoją szczepionkę?

Powrót do domu i namiastka normalności

W końcu, po 18 miesiącach, został wypisany do domu. Ale droga do niego była wręcz horrorem. Jego rodzice musieli w tym celu wynająć ciężarówkę oraz przenośny generator prądu, który często przerywał pracę. Bali się, czy w ogóle dadzą radę dojechać z żywym Paulem na miejsce. Udało się. W dalszym ciągu był jednak skazany na żelazne płuco. Zresztą i jego obsługa była dość problematyczna. W razie przerwy w dostawie prądu, trzeba było obsługiwać pompy ręcznie. Ale w 1954 roku nieoczekiwanie Paul otrzymał pomocną dłoń. Oto bowiem z jego rodziną skontaktowali się przedstawiciele organizacji March of Dimes, która zajmowała się udzielaniem pomocy ofiarom polio.

Wczesne formy żelaznych płuc miały kształt otwieranych leżących cylindrów, w których układano sparaliżowanych pacjentów. Przez specjalny otwór wystawała tylko ich głowa.fot.City of Boston Archives /CC BY 2.0

Wczesne formy żelaznych płuc miały kształt otwieranych leżących cylindrów, w których układano sparaliżowanych pacjentów. Przez specjalny otwór wystawała tylko ich głowa.

Terapeutka nauczyła go pewnej specyficznej metody oddychania, która pozwoliła mu na spędzanie coraz dłuższych okresów czasu poza żelaznym płucem. Metoda ta to tzw. oddychanie językowo-gardłowe. Bywa też nazywana żabim oddychaniem. Przy odpowiedniej manipulacji językiem oraz mięśniami gardła możliwe staje się wtłoczenie do płuc powietrza, które jest niejako „połykane”. W przeciwieństwie do zwykłego oddychania jest to całkowicie zależne od woli człowieka. A zatem na noc Paul Alexander i tak musiał wracać do żelaznego płuca.

Czytaj też: Skąd się wzięła gruźlica?

Przeciwko wszelkim trudnościom

Pomimo niezwykle trudnej sytuacji rodzice Paula Alexandra nie przestawali mu wpajać, że może dokonać wszystkiego. I naprawdę wziął to za dobrą monetę. Jak sam twierdził, chciał osiągnąć te rzeczy, o których mu mówiono, że nie będzie w stanie ich osiągnąć. Wyznał też, że walczył, ponieważ zwyczajnie nie chciał umrzeć. W wieku 21 lat ukończył szkołę, choć ani razu nie pojawił się na lekcjach.

Nie poprzestał na tym. Poszedł na studia. Ukończył prawo na University of Texas. W roku 1984 uzyskał nawet stopień doktora. Nawet wtedy nie spoczął na laurach. Otworzył nawet swoją kancelarię. Pracował w Dallas i w Fort Worth. Reprezentował klientów na wózku inwalidzkim, który utrzymywał jego ciało w pionie. W jednym z wywiadów sam o sobie stwierdził, że był „cholernie dobrym” prawnikiem.

Czytaj też: Zignorowane zagrożenie. Ten wirus zabił miliony. W jaki sposób doszło do największej pandemii w dziejach?

Treningi oddychania dały mu psa i… tytuł książki

Wspomniane wcześniej treningi oddychania się opłaciły. Kiedy bowiem nauczył się „oddychać” non stop przez 3 minuty, sprezentowano mu szczeniaczka. Ale ta nauka trwała cały rok. To właśnie ta sytuacja stała się inspiracją dla tytułu jego autobiografii: Three Minutes for a Dog. Inspiratorką jej powstania była opiekunka Paula Alexandra, Mary Kathryn Gaines, która towarzyszy mu od momentu, kiedy ten ukończył studia. Stała się jego „nogami i rękami”. Na pewnym etapie stali się sąsiadami, a nawet przyjaciółmi. Brat Paula Phil porównywał ich wręcz do małżeństwa.

Paul Alexander od ponad 70 lat spędza większość czasu w żelaznym płucu (zdj. poglądowe)fot.Conrad Poirier/domena publiczna

Paul Alexander od ponad 70 lat spędza większość czasu w żelaznym płucu (zdj. poglądowe)

Sama Mary Kathryn zrezygnowała z poprzedniej pracy ze względu na problemy z widzeniem po zmroku, które miały swoje źródło w cukrzycy. W późniejszym czasie z powodów zdrowotnych musiała przejść transplantację nerki i trzustki. Wspomnianą książkę Paul pisał przez ponad 8 lat, posługując się przy tym patyczkiem (nawiasem mówiąc, częste posługiwanie się czymś takim odbiło się na kondycji jego zębów), którym trafiał w przyciski na klawiaturze, oraz dyktując kolejne jej fragmenty pielęgniarzowi i przyjacielowi Normanowi Brownowi.

Z każdym rokiem śrubuje ten nietypowy rekord

Obecnie 77-letni już Paul Alexander spędza ponownie zdecydowaną większość dnia w swoim żółtym, ważącym 300 kg żelaznym płucu. Już od lat nie jest w stanie go opuścić na dłużej niż kilka minut. Ogółem z tej metody wspierania oddychania korzysta już przez ponad 7 dekad, co czyni go najdłużej oddychającą w ten sposób osobą na świecie. W międzyczasie stara się podnosić świadomość społeczną co do zagrożeń, jakie niesie za sobą polio.

Żelazne płuca w coraz większym stopniu wychodzą z użytku (obecnie medycyna kieruje się raczej w stronę wentylacji dodatnim ciśnieniem), jest więc możliwe, że jego rekord nigdy nie zostanie poprawiony. O ile w 1959 roku z żelaznych płuc korzystało jeszcze aż 1 200 osób, o tyle do roku 2004 zostało ich tylko 39. Ostatnia osoba, która korzystała z takiego urządzenia w Wielkiej Brytanii, zmarła w grudniu 2017 roku, w wieku 75 lat. W Stanach Zjednoczonych oprócz Paula pozostała już tylko jedna taka osoba. A Paul Alexander pozostaje najstarszym świadectwem tego, jak okrutnie potrafiła obejść się z człowiekiem choroba, o której epidemii świat dawno już zdążył zapomnieć.

Bibliografia

  1. R. Alexander, Three Minutes for a Dog: My Life in an Iron Lung, Friesen Press, Victoria 2023.
  2. Kindy, Texas Man Lives 70 Years in an Iron Lung: ‘I Never Gave Up’, www.smithsonianmag.com, dostęp: 29.05.2023.
  3. Pilastro, Meet longest surviving iron lung patient kept alive by a machine for 70 years, www.guinnessworldrecords.com, dostęp: 29.05.2023.
  4. Przewlekła niewydolność oddychania. Stanowisko Komisji Chorób Układu Oddechowego Komitetu Patofizjologii Klinicznej Polskiej Akademii Nauk, Warszawa 2011.
  5. Rodriguez McRobbie, www.theguardian.com, dostęp: 29.05.2023.
  6. R Tizard, J. M. B. Musser, Great American Diseases. Their Effects on the course of North American History, Elsevier Inc., London 2022.
  7. Wright, Viruses and Pandemics, Penguin Books Ltd., 2021.

Zobacz również

Starożytność

Skąd się wzięła gruźlica?

Gruźlica mogła pojawić się w tym samym czasie, gdy ludzie ujarzmili ogień. Przez tysiąclecia próbowano z nią walczyć, ale do dziś jest śmiertelnie groźna.

30 listopada 2022 | Autorzy: David Isaacs

XIX wiek

Czym jest błonica?

Dawniej nazywano ją „plagą dzieciństwa”, gdyż masowo zabijała dzieci. Dziś tę zabójczą chorobę udało się niemal zlikwidować. Jak do tego doszło?

23 listopada 2022 | Autorzy: David Isaacs

Nowożytność

Historia szczepionki na ospę

Krowa, genialny lekarz i trochę szczęścia – tyle wystarczyło, by dokonać przełomu w medycynie. Pod koniec XVIII wieku w Anglii powstała pierwsza szczepionka.

23 czerwca 2022 | Autorzy: Paweł Filipiak

Zimna wojna

Eksperymentował ze śmiercionośnym wirusem na dzieciach – i ocalił świat przed epidemią. Jak Koprowski opracował swoją szczepionkę?

Ten polski wirusolog uratował miliony ludzi przed kalectwem i śmiercią z powodu szalejącej epidemii. Dzięki jego determinacji świat otrzymał zbawienną szczepionkę. Droga do przełomowego odkrycia...

26 marca 2020 | Autorzy: Maria Procner

Druga wojna światowa

Rudolf Weigl dwa razy był o krok od otrzymania Nagrody Nobla. Dlaczego ostatecznie jej nie dostał?

Dokonał rewolucji w medycynie, uratował miliony ludzi od pewnej śmierci, a o jego osiągnięciach mówił cały świat. Za sukcesy w walce z tyfusem wielokrotnie nominowano...

14 marca 2019 | Autorzy: Maria Procner

Nowożytność

Historia tyfusu. Ta choroba uśmiercała więcej ludzi, niż najbardziej krwawe wojny

By się zarazić, wystarczył łyk wody ze strumienia. Nic dziwnego, że ta choroba rozprzestrzeniała się z niesamowitą prędkością. Dziesiątkowała biedotę, ale zabijała też koronowane głowy....

6 czerwca 2018 | Autorzy: Agnieszka Bukowczan-Rzeszut

KOMENTARZE (2)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

HildaPoode

I recently started using CBD lubricator to help manage my anxiety and [url=https://organicbodyessentials.com/products/cbd-gummies-750mg ]full spectrum cbd gummy[/url] give a new lease of my nod off quality. I must approximately, it’s been a game-changer for me. The oil is comfortable to practise, with righteous a few drops protection the in fun, and it has a mild, harmonious taste. Within a few minutes, I can touch a sense of hush washing over and above me, which lasts instead of hours. My sleep has improved significantly; I fall asleep faster and wake up feeling more rested. There’s no grogginess or side effects, neutral a customary, quieting effect. Decidedly recommend for anyone looking to manage note or update their sleep.

Paul

Już nie żyje

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.