Nie miała medycznego wykształcenia, ale przedstawiała się jako lekarka. Jej „cudowna kuracja” zabiła co najmniej kilkanaście osób – zagłodziły się na śmierć.
Linda Burfield przyszła na świat w 1867 roku w Carver w stanie Minnesota. Tam spędziła dzieciństwo. W wieku 18 lat wyszła za mąż i urodziła dwójkę dzieci. Jednak proste życie rodzinne nie było spełnieniem jej marzeń. Kobieta chciała leczyć ludzi. Linda pochodziła z rodziny, która zajmowała się znachorstwem, lecz nie zamierzała ograniczać się do udzielania porad na temat domowych sposobów leczenia w swojej rodzinnej mieścinie. Jej plany były zdecydowanie bardziej ambitne. Po 13 latach zdecydowała się je w końcu zrealizować.
Opuściła rodzinę i przeniosła się do Minneapolis. Rozpoczęła karierę w medycynie alternatywnej jako naturoterapeutka oraz osteopatka. I choć nie posiadała żadnego formalnego wykształcenia w tym kierunku, to bardzo szybko swoimi metodami pracy zaczęła przyciągać pacjentów, gotowych do poddania się jej kuracji. Niestety wielu z nich przypłaciło to życiem.
Leczenie głodem
Linda miała swoje przekonania na temat powodu występowania chorób i najlepszej metody ich zwalczania. Wobec pacjentów stosowała niezwykle rygorystyczną dietę, opartą na niewielkich ilościach wywaru z warzyw oraz piciu wody. Okazjonalnie pozwalała na uzupełnienie posiłków o pomarańczę. Celem terapii było oczyszczenie organizmu z toksyn i zmuszenie go do samoleczenia. Ta drastyczna metoda w niedługim czasie przyczyniła się do śmierci pierwszej pacjentki.
W 1902 roku Linda nie tylko uzyskała rozwód z pierwszym mężem, ale prawdopodobnie zabiła swoją praktyką kobietę o imieniu Gertruda. Sekcja zwłok wyraźnie wskazywała na śmierć w wyniku zagłodzenia. Dodatkowo zauważono, że wśród rzeczy osobistych zmarłej brakowało wielu kosztowności. Linda stanęła przed widmem procesu o morderstwo.
Nie doszło jednak do niego – i to z kilku powodów. Po pierwsze, kobieta nie posiadała uprawnień do wykonywania zawodu lekarza, więc nie mogła być sądzona za błąd w sztuce. Po drugie, jej ofiara dobrowolnie poddała się kuracji. I po trzecie, śledczy nie mogli zdobyć dowodów, iż to naturoterapeutka stała za zniknięciem kosztowności zmarłej.
Wzgórze głodu
Linda jednak nie miała długo zabawić w Minneapolis. Krótko po rozwodzie wyszła za Samuela Hazzarda, absolwenta West Point oraz byłego wojskowego, który zaprzepaścił karierę, defraudując wojskowe pieniądze. Nie były to jednak jego jedyne grzechy. Wcześniej dwukrotnie żonaty, zanim wziął ślub z Lindą, „zapomniał” rozwieść się ze swoją drugą żoną, dopuszczając się bigamii.
Doprowadziło to do głośno komentowanego przez prasę procesu i niekorzystnie wpłynęło na rozwój kariery nowej małżonki Sama. Hazzard został skazany na 2 lata więzienia. Po odbyciu wyroku para zdecydowała się zacząć życie od nowa. W 1906 roku przenieśli się do stanu Waszyngton, do leżącej niedaleko Seattle osady Olalla. Tam zamieszkali w Wilderness Heights, 40-akrowej posiadłości, gdzie założyli Hazzard’s Institute of Natural Therapeutics. Miejsce to wkrótce miało zyskać przydomek Starvation Heights (Wzgórza głodu).
Czytaj też: Bez jedzenia przez 382 dni – Angus Barbieri i najdłuższa głodówka w dziejach
Uzdrawiająca głodówka
Prawo stanu Waszyngton posiadało lukę, która pozwalała na działalność osób praktykujących alternatywne rodzaje medycyny bez stosownych uprawnień czy studiów. Dlatego też po przeprowadzce Linda zaczęła się przedstawiać jako dr Linda Hazzard. Zaczęła również publikować książki, w tym znaną do dziś „Fasting for the Cure of Disease”, w której szeroko opisała oraz chwaliła swoje metody lecznicze. Biznes Hazzardów kręcił się coraz lepiej.
Powstały również plany przekształcenia domu w Wilderness Heights w sanatorium. Jednak nim do tego doszło, Linda działała przede wszystkim w Seattle. Swoich pacjentów lokowała w hotelach oraz wynajmowanych apartamentach. Jej terapia opierała się nie tylko na spożywaniu głodowych ilości warzywnego wywaru, ale również dość brutalnych masażach i lewatywach. I choć wszystko to brzmiało kontrowersyjnie, to jej metody trafiały do lokalnych wolnomyślicieli, inżynierów, prawników, polityków, wydawców oraz innych przedstawicieli zamożnych mieszkańców Seattle.
Sanatorium śmierci
Nie trafiały jednak do władz i prasy. I to nie bez przyczyny. Coraz więcej osób odbywających jej terapię przypłacało ją życiem, jak również wysokimi kwotami. W ciągu czterech lat działalności ponad tuzin jej pacjentów zmarło w wyniku zagłodzenia. Przed śmiercią wielu dokonywało zmian w testamentach na korzyść lekarki. Mimo to grono jej podopiecznych ciągle się poszerzało. Zaś władzom ciężko było zbudować linię oskarżenia przeciw Lindzie, gdyż wszystkie jej ofiary dobrowolnie poddawały się terapii.
Wszystko się zmieniło, gdy w 1911 roku na kurację „przygarnęła” dwie zamożne siostry pochodzące z Wielkiej Brytanii. Claire i Dorothea Williamson były uważane przez bliskich za hipochondryczki. Kobiety podróżowały po Kanadzie i USA w poszukiwaniu alternatywnych metod leczenia swoich na ogół niegroźnych przypadłości, jak bóle reumatyczne. Po przeczytaniu książki Hazzar na temat poszczenia zdecydowały się do niej udać. Skusiła je wizja uroczego sanatorium, w którym miały być poddawane zabiegom oraz spożywać domowy wywar z lokalnych świeżych warzyw.
Niestety rzeczywistość okazała się brutalna. Sanatorium nie było jeszcze w pełni gotowe, więc siostry ulokowano w wynajętym mieszkaniu, gdzie były karmione wywarem z pomidorów z puszki oraz poddawane brutalnym masażom i częstym lewatywom. Po pewnym czasie zostały przeniesione do Wilderness Heights, gdzie ostatecznie odnalazła je przyjaciółka ich rodziny, Margaret Conway.
Czytaj też: Najbardziej kontrowersyjne eksperymenty medyczne w dziejach
Prawda wychodzi na jaw
Przebywająca w Sydney Margaret otrzymała anonimowy telegram z prośbą o pilne odwiedzenie sióstr w ośrodku w Olalla. Gdy dotarła na miejsce, dowiedziała się, że Claire już nie żyje, a Dorothea jest… chora psychicznie. Dodatkowo Conway zaczęła również podejrzewać, iż Linda okradła swoje podopieczne z kosztowności, pieniędzy oraz strojnych ubrań, które rozpoznała na pseudolekarce podczas odwiedzin. Nie była to jednak jedyna rzecz, jaką Margaret dostrzegła.
W ośrodku przebywało już sporo pacjentów i to w krytycznym stanie. Większość z nich była tak wychudzona oraz osłabiona, iż nie była w stanie opuścić tego miejsca. Instytut nie prezentował się przy tym jako elegancki ośrodek medyczny na wsi, a raczej biedna farma, na której w tragicznych warunkach dogorywali pacjenci Hazzar. Wielu z nich nie mogło wyjechać również dlatego, że Linda zdobyła pełnomocnictwa w zarządzaniu ich życiem oraz majątkami. Dotyczyło to także Dorothei Williamson.
Na szczęście po odkryciu prawdy Margaret i rodzina kobiety nie zostawili jej na pastwę Hazzar. Walka o wydostanie Dorothei stała się sądową batalią, którą ostatecznie udało się wygrać. W momencie opuszczenia ośrodka kobieta ważyła 27 kg, była skrajnie wycieńczona oraz cierpiała na choroby neurologiczne. Stała się żywym dowodem przestępczych praktyk Lindy Hazzard, co pozwoliło na wkroczenie na teren sanatorium policji i postawienie zarzutów naturoterapeutce.
Zbrodnia i kara?
Podczas procesu zostały ujawnione kolejne fakty, z których każdy był straszniejszy. Hazzard miała celowo głodzić swoich podopiecznych, stosować wobec nich przemoc oraz ich okradać. Jeden z jej kuracjuszy został znaleziony martwy z raną postrzałową na terenie posiadłości i choć pierwotnie założono, że mężczyzna popełnił samobójstwo, to z czasem coraz więcej wskazywało na to, że to Hazzard go zastrzeliła.
W 1913 roku zapadł wyrok – 20 lat pozbawienia wolności za śmierć Claire Williamson w celach rabunkowych. Lindzie udowodniono też przyczynienie się do śmierci w latach 1908–1911 14 innych osób. Kobieta została osadzona w stanowym więzieniu. O zwolnienie mogła się ubiegać po dwóch latach. I tak też się stało. Hazzard wyszła na wolność 26 grudnia 1915 roku i natychmiast wyjechała z mężem do Nowej Zelandii, gdzie kontynuowała swoją nielegalną praktykę lekarską do 1920 roku, gdy znów zaczęły jej grozić konsekwencje prawne.
Powróciła zatem do USA, do Olalla, gdzie założyła Linda Hazzard School of Health i pod przykrywką badań nad leczniczymi głodówkami potajemnie nadal praktykowała „medycynę”. Trwało to do 1935 roku, gdy jej ośrodek spłonął w niewyjaśnionych okolicznościach. Ostatecznie Linda stała się ofiarą własnego lekarstwa, gdyż zmarła w 1938 roku w wieku 70 lat w wyniku… zagłodzenia się. Co ciekawe, jej książka „Fasting for the Cure of Disease” do dziś cieszy się zainteresowaniem miłośników medycyny alternatywnej.
Bibliografia
- Gregg Olsen, Starvation heights, Three Rivers Press, 2005
- Bess Lovejoy, The Doctor Who Starved Her Patients to Death, smithsonianmag.com, 28.10.2014 / dostęp: 22.03.2023
- Kathrine Beck, Hazzard, Linda Burfield (1867-1938), historylink.org, 26.10.2006 / dostęp: 22.03.2023
KOMENTARZE (7)
No zobaczcie jaka ironia, a 3 czy 4 lata temu japoński naukowiec dostał nagrodę Nobla w dziedzinie medycyny za odkrycie zjawiska autofagii, czy samoleczenia się organizmu w wyniku głodówki.
Kuracje głodówkowe były skutecznie praktykowane przez starożytnych lekarzy w Grecji. Były np. często stosowane przez greckich filozofów „dla jasności umysłu”. Z czasem opracowano optymalne lecznicze głodówki, do których należy się odpowiednio przygotować i odpowiednio z nich wychodzić.
Podejrzewam, że ta kobieta coś o głodówkach wiedziała, ale nie wszystko i popełniała błędy próbując leczyć w ten sposób. A potem pewnie była łatwym łupem ludzi żądnych sensacji i oskarżano ją o morderstwa i kradzieże. W tych czasach często karano ludzi nie mając dowodów przestępstwa, bazując jedynie na plotkach i podejrzeniach.
Obecnie znamy wiele form kuracji głodówkowych. Np. dieta dr Dąbrowskiej jest również formą głodówki i jest bardzo efektywna. Znam wiele rewelacyjnych przypadków wyleczeń takimi metodami.
Ciekawe, czy w przyszłości będzie się oskarżać współczesnych lekarzy o zatruwanie ludzi chemikaliami. Bo leki to chemikalia. I są znane przypadki śmierci z powodu leczenia lekami.
Ale w diecie p. Dąbrowskiej można jeść do woli. Tyle, że określone produkty. Wiem, bo stosowałam.
Czy gdyby ktoś zamknął w 'zakładzie leczniczym’ kogoś z twojej rodziny, tam głodził i faszerował nie wiadomo czym, zdobył pozwolenia na zablokowanie dostępu rodzinie i wygłodniałe osoby umierały by w tym ośrodku czy byś się takim leczeniem cieszył?
Więcej jest przypadków śmierci z powodu błędów lekarzy i nadużywania leków, tu podajcie statystyki
Ta Linda Hazzard to powinna prowadzić te swoje głodówki, podczas protestów różnych tzw. aktywistów, których uczestnicy niby głodują a tak naprawde obżerają sie do woli.
To straszne!!