Ciekawostki Historyczne
Starożytność

Skąd się wzięła gruźlica?

Gruźlica mogła pojawić się w tym samym czasie, gdy ludzie ujarzmili ogień. Przez tysiąclecia próbowano z nią walczyć, ale do dziś jest śmiertelnie groźna.

Gruźlica jest tak stara jak ludzkość. Przez pewien czas eksperci sądzili, że pojawiła się około sześciu tysięcy lat temu, jednak nowsze badania genetyczne szczepów prątków gruźlicy wskazują, że po raz pierwszy wystąpiły one u ludzi w Afryce około siedemdziesięciu tysięcy lat temu, zostały przez nich przeniesione do Europy i Azji, a następnie zaczęły rozprzestrzeniać się drogą infekcji w neolicie (czyli mniej więcej w okresie od dziesięciu tysięcy do dwóch tysięcy lat p.n.e.).

Choroba stara jak ludzkość

Ekspansja gruźlicy rozpoczęła się jednak na dobre dopiero wówczas, gdy ludzie zaczęli żyć w większych skupiskach. W opublikowanym w 2016 roku multidyscyplinarnym artykule naukowym australijscy autorzy na podstawie modelowania matematycznego, epidemiologii, genetyki ewolucyjnej i paleoantropologii wysunęli hipotezę, iż gruźlica mogła pojawić się w tym samym czasie, w którym ludzie ujarzmili ogień. Badacze ci twierdzą, że posługiwanie się ogniem zmieniło styl życia naszych praprzodków, stwarzając idealne warunki do ewolucji Mycobacterium tuberculosis, czyli prątka gruźlicy, gdyż od tej pory ludzie przesiadywali w ciasnym kręgu wokół ogniska, często w jaskiniach, kasłając na siebie nawzajem.

Prątki gruźlicy wyróżniają się na tle innych zakaźnych mikroorganizmów tym, że pojawiły się najpierw u ludzifot.domena publiczna

Prątki gruźlicy wyróżniają się na tle innych zakaźnych mikroorganizmów tym, że pojawiły się najpierw u ludzi

Co ciekawe, wiele ludzkich chorób zakaźnych pochodzi od zwierząt, w tym od ptaków. Na przykład zarazki grypy, nim zaczęły atakować ludzi, przebywały w organizmach ptaków i świń. Wirusy żółtaczki typu B, polio oraz HIV wywodzą się od wirusów infekujących początkowo małpy. Wirus odry wyewoluował z wirusa księgosuszu zakażającego bydło. Prątki gruźlicy wyróżniają się na tle innych zakaźnych mikroorganizmów tym, że pojawiły się najpierw u ludzi, a dopiero potem przeniosły się na bydło, a później na takie zwierzęta, jak borsuki, gdy te zaczęły wchodzić w bliski kontakt z bydłem.

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Jak można się zarazić gruźlicą?

Prątkami gruźlicy można się zakazić przede wszystkim drogą kropelkową. Mogą one spowodować poważną chorobę płuc, a czasami przedostają się do węzłów chłonnych. Najczęściej dochodzi wówczas do powiększenia węzłów chłonnych na szyi i stąd właśnie pochodzi użyta po raz pierwszy w 1839 roku łacińska nazwa tej choroby – tuberculosis – od tuberculum, będącego zdrobnieniem słowa tuber, czyli „bulwa”, ponieważ zainfekowane węzły chłonne przypominają bulwki.

Od wieków obserwowano również u ludzi gumowate, bezbolesne obrzęki szyi i ropienie węzłów chłonnych, w rezultacie czego przez cały czas była ona pokryta niegojącymi się wrzodami. W średniowieczu te otwarte wrzody nazywano scrofula, od łacińskiego scrofa, czyli „maciora”. (Niejasny jest związek między maciorą a gruźlicą. Niektórzy zauważają, że mimo iż scrofula stanowi zdrobnienie od scrofa, to przecież świnie nie chorują na gruźlicę. Podejrzewam, że termin „skrofuły” – dawna nazwa gruźlicy węzłów chłonnych – wziął się stąd, że wrzody tworzą linię przypominającą sutki maciory).

Czytaj też: Ofiary „plagi dzieciństwa” umierały w mękach. Toksyna porażała nerwy, zatruwała serce i uniemożliwiała oddychaniem 

Ręce, które leczą

Dawniej skrofuły nazywano także chorobą królewską i wierzono, że może z niej uleczyć dotyk władcy, który jako pomazaniec Boga ma dar uzdrawiania. Początki takiego leczenia przez dotyk sięgają króla Franków Chlodwiga, żyjącego na przełomie V i VI wieku, a zwyczaj ten kontynuowali wszyscy późniejsi władcy Francji aż do Ludwika XVI zgilotynowanego w 1793 roku podczas rewolucji francuskiej. Podobno Henryk IV Wielki (panujący w latach 1589– 1610) dotykał i uzdrawiał podczas jednego posiedzenia nawet tysiąc pięćset swoich poddanych cierpiących na skrofuły.

Przez tysiąclecia próbowano walczyć z gruźlicą – na ogół bezskuteczniefot.domena publiczna

Przez tysiąclecia próbowano walczyć z gruźlicą – na ogół bezskutecznie

W Anglii tradycja ta rozpoczęła się wraz z Edwardem Wyznawcą w XI wieku i skończyła się dopiero w XVIII stuleciu, gdy na tron wstąpili trzeźwiej myślący władcy z dynastii hanowerskiej. Prócz tego, że dotykali chorą osobę, król lub królowa Anglii obdarowywali ją złotą monetą zwaną „aniołem” o dość znacznej wartości. Zarzuconą na jakiś czas praktykę królewskiego dotyku wznowił Jakub I, dla którego William Szekspir napisał Makbeta. W czwartym akcie tego dramatu syn króla Szkocji Duncana, Malcolm, opisuje te zwyczaj w taki sposób:

„Odkąd przebywam tu w Anglii, widuję coraz to nowe przykłady cudownych ozdrowień, których sprawcą jest król Edward. Jakim sposobem wyprasza to w niebie – on tylko wie; lecz prawdą jest, że ludzie srodze dotknięci tą plagą, opuchli, cali we wrzodach – że aż patrzeć smutno, a leczyć niepodobna – odzyskują zdrowie, gdy król im zawiesi na szyi złoty medalik i zmówi modlitwę”.

Dzisiaj zwyczaj królewskiego dotyku może się nam wydawać dziwaczny czy niewiarygodny, ale z perspektywy czasu wszystko widzi się inaczej i z pewnością wiele naszych współczesnych ceremonii będzie budzić zdumienie tych, którzy przyjdą po nas.

Czytaj też: Arszenik na pryszcze, rtęć przeciwko hemoroidom. Najgłupsze lekarstwa w dziejach medycyny

Powikłania gruźlicy

Prątki gruźlicy mogą przedostać się wraz z krwiobiegiem do kości, wątroby i śledziony. W tym pierwszym wypadku dochodzi często do trwałego wygięcia kręgosłupa i powstania tak zwanego „garbu gruźliczego”. Takie klasyczne symptomy gruźlicy są widoczne już w niektórych egipskich mumiach sprzed pięciu tysięcy lat: kręgosłupy tych zmarłych osób są wygięte pod ostrym kątem do przodu, niczym złamana gałąź. Słynny literacki garbus, czyli Quasimodo z powieści Victora Hugo Dzwonnik z Notre-Dame, prawdopodobnie także chorował na gruźlicę. Co gorsza, prątki mogą dotrzeć do mózgu, powodując zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Ta choroba często kończy się śmiercią lub poważnym uszkodzeniem mózgu.

Prątki mogą dotrzeć do mózgu, powodując zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Ta choroba często kończy się śmierciąfot.Cristóbal Rojas/domena publiczna

Prątki mogą dotrzeć do mózgu, powodując zapalenie opon mózgowo-rdzeniowych. Ta choroba często kończy się śmiercią

Gruźlicą można się zakazić, pijąc mleko od krów zainfekowanych Mycobacterium bovis, czyli bakterią wywołującą gruźlicę bydła. W takim wypadku choruje się najczęściej na gruźlicę jelit, która może rozszerzyć się na inne części organizmu. W latach dziewięćdziesiątych XIX wieku w Finlandii zaczęto badać bydło pod kątem gruźlicy za pomocą próby tuberkulinowej, dzięki czemu Finom udało się wyeliminować całkowicie tę chorobę u krów.

Obecnie próby tuberkulinowe na bydle są wykonywane rutynowo we wszystkich krajach uprzemysłowionych, a ponadto mleko krowie w czasie produkcji jest poddawane pasteryzacji i dlatego w takich państwach praktycznie nie słyszy się o przypadkach zakażenia się gruźlicą po wypiciu mleka. Jednak w biednych rejonach świata pije się niepasteryzowane mleko krowie, owcze lub kozie, co niesie z sobą ryzyko zakażenia się tą chorobą.

Źródło:

Tekst stanowi fragment książki Davida Isaacsa „Szczepienia. Odkrycia medyczne, które zmieniły świat” (Wydawnictwo Uniwersytetu Jagiellońskiego, 2022).

Zobacz również

Historia najnowsza

Paul Alexander i żelazne płuco

W roku 1952 w USA wybuchła epidemia polio. Żelazne płuco pozwoliło na uratowanie części najciężej chorych. Rekordzista, który w nim dorastał, żyje do dzisiaj.

4 czerwca 2023 | Autorzy: Herbert Gnaś

Kanał Panamski-cud techniki okupiony tysiącami ofiar

Budowa Kanału Panamskiego kosztowała życie tysięcy robotników, którzy zmarli w męczarniach, wymiotując krwią. Na tę chorobę nie było żadnego lekarstwa.

6 stycznia 2023 | Autorzy: Michał Piorun

XIX wiek

Czym jest błonica?

Dawniej nazywano ją „plagą dzieciństwa”, gdyż masowo zabijała dzieci. Dziś tę zabójczą chorobę udało się niemal zlikwidować. Jak do tego doszło?

23 listopada 2022 | Autorzy: David Isaacs

Nowożytność

Historia szczepionki na ospę

Krowa, genialny lekarz i trochę szczęścia – tyle wystarczyło, by dokonać przełomu w medycynie. Pod koniec XVIII wieku w Anglii powstała pierwsza szczepionka.

23 czerwca 2022 | Autorzy: Paweł Filipiak

XIX wiek

Koro. Epidemia, która przeraża mężczyzn

Tajemniczo brzmiące koro to zaburzenie lękowe występujące u mężczyzn. Choremu wydaje się, że jego penis... zostanie wciągnięty w głąb brzucha, aż całkowicie zniknie w jego...

10 stycznia 2021 | Autorzy: Sławomir Zagórski

Dwudziestolecie międzywojenne

Maseczka? To zdecydowanie za mało! Jak walczono z epidemiami w ZSRR?

W Związku Radzieckim udało się zwalczyć wiele chorób zakaźnych w latach 30. ubiegłego wieku. Mimo to od czasu do czasu kraj musiał mierzyć się z...

2 listopada 2020 | Autorzy: Violetta Wiernicka

KOMENTARZE (3)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Łysy

Takich pierdół dawno nie czytałem

    Eddie

    A jak dawno czytałeś?

Wojtek

Ludzie trzeźwo myślący to tacy, którzy empirycznie doświadczają pewnych rzeczy a potem to interpretują i trzymają się tego.

Uzdrowienia przez modlitwę i dotyk odbywają się do dziś na nabożeństwach, stadionach i na ulicy. Wystarczy się nie bać, pójść i sprawdzić samemu.

Oczywiście ludzie dzisiaj powszechnie wierzą w medycynę. W dawnych czasach również wierzyli w mikstury z ziół i grzybów a przykładowo Egipcjanie zalecali ośle łajno jako najlepszą maść do usuwania głębokich drzazg. Dziś byśmy powiedzieli: rzeczywiście z ropą wyjdzie drzazga ale jest ryzyko: uwaga na tężec. A nasza medycyna jest dziś lepsza niż wtedy jednak wciąż daleka od doskonałości. Do dziś używa się ekstraktów z opium do leczenia depresji czy bólu i to wciąż uzależnia jak od narkotyków. Nasza obecna medycyna też ma skutki uboczne, nie jest skuteczna (szczepionki przeciwko Covidowi będą w przyszłości tematem ciekawostek historycznych) co można przeczytać na ulotce. A modlitwa skutków ubocznych nie ma, a świadectw uzdrowień jest olbrzymia ilość z całego świata, w tym z Polski. Więc, kto jest trzeźwy?

Dodam tutaj jeszcze nieco o sprawie mało oczywistej, być może niektórych to zaszokuje. Proszę sprawdzić zintegrowane z prawem normy ISO stawiane dwóm branżom i je porównać: motoryzacja i medycyna. Zintegrowane z prawem oznacza, że za ich nieprzestrzeganie grozi sąd. Z racji zawodu pracowałem z jedynymi i z drugimi. Działy dotyczące analizy ryzyka są w praktyce takie: dla samochodów części muszą spełniać wymaganie, by prawdopodobieństwo zranienia człowieka przy normalnym użytkowaniu było mniejsze niż 9 na milion. W medycynie wystarczy, że rozrusznik serca będzie ratował 80 pacjentów przy czym 20 na 100 umrze podczas operacji zakładania go.

Gdy produkuje się hamulce samochodowe lub opony, układ kierowniczy, światła, drążki it’d to producent jest zmuszony wycofać swój produkt z rynku, gdy 2 na 10 000 produktów są nieskuteczne, nie działają. To wielkie afery, tzw akcje przywoławcze kierowane przez sąd a ogłaszane w Polsce przez UOKIK. Padają od tego olbrzymie firmy np. Fulda czy Takata. W medycynie gdy 2 na 10 000 nie działają to … produkt uważa się za idealny! A medyczne koncerny, które mają na sumieniu życie 1 osoby na 10 000 którym podano dawkę danego leku są kryte ulotką, gdzie jest napisane: 1 zdarzenie na 10 tysięcy przypadków przy normalnym użytkowaniu oznacza, że zdarzenie jest … nieprawdopodobne. Proszę sprawdzić sobie ulotkę Apapu czy innego Ferwexu, szok gwarantowany. W motoryzacji natomiast 2 zdarzenia trwałego uszczerbku na zdrowiu przy normalnym użytkowaniu na miliard oznaczają w dokumentach technicznych zdarzenie wystarczająco nieprawdopodobne, by móc użyć dane rozwiązanie.

Ludzie dziś, tak jak w starożytności ryzykują zdrowiem by skorzystać z nadziei na … poprawę zdrowia. Ryzyko straty a nie zysku przy każdej kuracji również dziś jest bardzo wysokie.

Medycyna wciąż pozostaje świętą krową w naszej cywilizacji i farmacja nie przykłada się tak bardzo do jakości urządzeń i leków jak producenci części zamiennych do aut. Nie jest też do tego zmuszona przez prawodawców. Inżynier med-techu ma dużo łatwiej niż inżynier lotnictwa. Dlatego więcej ludzi umiera w rezultacie skutków ubocznych terapii niż w wypadkach komunikacyjnych.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.