Ciekawostki Historyczne
Druga wojna światowa

Ucieczka Pileckiego z Auschwitz

W Wielkanoc 1943 roku Witold Pilecki postanowił uciec z Auschwitz. Wraz z nim zbiegli Tadeusz Redzej i Edward Ciesielski. Jak udało im się wydostać na wolność?

Gdzieś mniej więcej z początkiem 1943 roku Pilecki zaczął myśleć o ucieczce z obozu. Wpłynęło na to kilka spraw. Przede wszystkim doszedł w końcu do wniosku, że nikt, ani alianci, ani polskie państwo podziemne, nie uderzy na Auschwitz i nie wyzwoli więźniów. Postanowił osobiście przekonać dowództwo AK do zaatakowania obozu z zewnątrz, jednoczesnego z planowanym powstaniem. Poza tym Niemcy też nie spali i wokół niego samego i całego ZOW coraz bardziej zaciskała się niewidoczna pętla.

Co rusz okupant wyłuskiwał czołowych konspiratorów, zadając organizacji ciężkie straty. Tak zginęli na przykład Alfred Stossel z pierwszej „piątki” i pułkownik Jan Karcz, kierujący Związkiem Organizacji Wojskowej w Birkenau. Dodatkowo jeszcze Niemcy rozpoczęli akcję przerzucania więźniów z niskimi numerami do innych obozów. Od 7 do 9 marca 1943 roku wybrano prawie 6 tys. takich więźniów i umieszczono ich w izolacji, w blokach 12. i 19. Sam Pilecki też miał zostać przeniesiony, chociaż jak dotąd udało mu się wyreklamować z takiego transportu.

Decyzja o ucieczce

Otrzymał pas rupturowy, czyli gatunek bandaża noszony przez chorych na rupturę , co – przynajmniej na razie – okazało się skuteczne. „W dniach 10 i 11 kwietnia 1943 roku (…) wywieziono w dwóch rzutach (obydwa do Mauthausen) razem 2500 Polaków – pisał Pilecki . – To ostatecznie wpłynęło na moją decyzję. Dalszego pobytu w Oświęcimiu nie uważałem już za konieczny. Dotychczas co mogłem, to zrobiłem. Lepsza połowa kolegów wyjechała. Czekanie na to »coś« dotychczas nie dało rezultatu. Odgrażano się, że wywiozą i resztę Polaków i – sądząc, że teraz już może większą korzyść przyniosę z zewnątrz niż wewnątrz – zdecydowałem się obóz opuścić”.

Za drutami Pilecki spędził dokładnie 947 dni.fot.Red Army/domena publiczna

Za drutami Pilecki spędził dokładnie 947 dni.

Dodatkową okolicznością, która przyśpieszyła decyzję o ucieczce, była wiadomość otrzymana z Pawiaka. Jeden z wcześniejszych uciekinierów z Auschwitz, Bolesław Kuczbara (numer 4308), został niestety schwytany. Był wtajemniczony w wiele detali obozowej konspiracji i dobrze znał rolę, jaką odgrywał w niej Pilecki. Torturowany okrutnie Kuczbara nie wytrzymał katuszy i zaczął sypać.

Zobacz również:

Czy można wychodzić z obozu, kiedy się chce?

Rozumiem pana, ale czy można wchodzić i wychodzić z obozu, kiedy się tylko chce? – zapytał ze zdumieniem jeden z podkomendnych Pileckiego. – Można – odpowiedział po prostu porucznik i w noc Niedzieli Wielkanocnej z 26 na 27 kwietnia 1943 roku dał drapaka. Za drutami spędził dokładnie 947 dni.

Oczywiście ucieczka nie była aż taka prosta. Przemyślawszy dokładnie sprawę, zdecydował się na wariant następujący. Najpierw, korzystając z różnych kontaktów, przeniósł się do komanda wypiekającego chleb poza obozem. Były tam duże, żelazne drzwi, przez które można było wydostać się na wolność. Uciekać postanowił z dwoma kolegami: Janem Redzejem i Edwardem Ciesielskim.

Spośród tej trójki tylko Redzej pracował w piekarni, dwaj pozostali musieli dopiero zdobyć skierowania, do czego potrzebna była zgoda Arbeitsdienstführera. (Pilecki pracował w tym czasie w paczkarni, a Ciesielski w szpitalu). Ponieważ uzyskanie takowego normalną drogą służbową było zbyt długotrwałe i niepewne, uciekinierzy zorganizowali taki blankiet podpisany przez SS-Hauptscharführera Hesslera przebywającego w tym czasie na urlopie. Dostarczył im go inny konspirator, Marian Toliński.

Wprawdzie dokument wystawiony był na innych więźniów i do innych oddziałów pracy, lecz Ciesielski wywabił te dane i sporządził adnotacje zgodne z potrzebami jego i Pileckiego. Wcześniej wszyscy zaopatrzyli się w cywilne ubrania z magazynu odzieży, przybory do golenia, preparat do zmylenia psów i cyjanek potasu. Ten ostatni na wypadek, gdyby ucieczka się nie powiodła. Każdy z nich wiedział zbyt dużo, żeby mogli ryzykować dostanie się żywymi w ręce Niemców.

Czytaj też: „Zamelduj, że rozkaz wykonałem” – jak Witold Pilecki trafił do Auschwitz

Wyjście z klatki

Postanowili uciekać w Wielkanoc, gdy świąteczny nastrój rozluźni wśród załogi dyscyplinę. Planowali zbiec w nocy z niedzieli na poniedziałek, zaraz po pierwszym wypieku – w nocy piekarze musieli aż pięciokrotnie wypiekać chleb. To jednak okazało się niemożliwe.

„Przeszedł pierwszy, drugi, trzeci i czwarty wypiek, a my wciąż jeszcze nie mogliśmy wyjść z piekarni” – wspominał Pilecki. – Byliśmy zamknięci w piekarni z powodu konieczności wykonywania pracy, która musiała być robiona szybko i nie mogliśmy hamować biegu pracy innych piekarzy. Oblewaliśmy się potem z powodu wielkiego gorąca. Piliśmy wodę niemal wiadrami. Usypialiśmy czujność esesmanów i piekarzy, robiąc wrażenie, że zajęci jesteśmy tylko pracą. We własnych oczach byliśmy jak rzucające się, zamknięte w klatce zwierzęta, pracujące całym sprytem nad ułożeniem warunków wyjścia z klatki, koniecznie jeszcze tej nocy”.

Zdjęcia obozowe rotmistrza Witolda Pileckiegofot.domena publiczna

Zdjęcia obozowe rotmistrza Witolda Pileckiego

O godzinie 2.00 w nocy pracującym w nieludzkim tempie piekarzom pozostał jeszcze jeden, ostatni wypiek. Zarządzono krótką przerwę. W czasie gdy pilnujący więźniów esesman udał się do innej części piekarni, Redzej odkręcił śruby dorobionym kluczem. Wcześniej sporządził odcisk w chlebie i przekazał go znajomemu ślusarzowi. Dorobiony przez niego klucz czekał na właściwy moment w magazynie węglowym na terenie piekarni. To też nie poszło tak łatwo…

„Kilkakrotne próby Tomka i Jasia napierania na drzwi nie dawały żadnego rezultatu – wspominał Edward Ciesielski. – Poczułem nagle gorączkę. Kroplisty pot wystąpił mi na czoło. Co będzie, jeśli te drzwi nie ustąpią? Usłyszałem szept Tomka: »Naciśnijmy jeszcze raz całą siłą we trójkę«. Wsparliśmy się na drzwiach ramionami. Na komendę Jasia: »Hoop!« nacisnęliśmy ze wszystkich sił. Rozległ się lekki zgrzyt i wrota z trzaskiem otworzyły się”.

Czytaj też: Krystyna Skarbek ucieka Gestapo

Droga do wolności

Odsunęli rygle drzwi. Uciekinierzy przecięli również kabel telefoniczny. Droga do wolności stanęła otworem. Po wyjściu na zewnątrz podparli drzwi taczkami, kamieniami i drągiem, aby utrudnić esesmanom szybkie wydostanie się z budynku i wszczęcie alarmu. (Okna były okratowane i zabezpieczone dodatkowo siatką, więc nie można było przez nie się przedostać).

„Nagle stała się rzecz nieprzewidziana. Tknięty jakimś przeczuciem, czy może wprost bezmyślnie, esesman podszedł do drzwi, stanął przy nich, twarzą do nich o jakieś pół metra i zaczął je oglądać. (…) Czekaliśmy tylko głośnego krzyku esesmana jako hasła, by rzucić się na niego, obezwładnić i związać. Dlaczego nic nie zauważył? Czy w ogóle miał oczy otwarte, czy też może śnił o czymś, tego już potem nigdy zrozumieć nie mogłem (…). Powiało chłodem na rozpalone nasze głowy, błysnęły gwiazdy na niebie, jakby mrugając porozumiewawczo. (…) Esesman, gdy zauważył ucieczkę, wybiegł przed budynek piekarni i oddał dziewięć strzałów w stronę uciekających. Wszystkie niecelne”.

W siąpiącym deszczu, wzdłuż toru kolejowego doszli do Soły. Woda była przerażająco zimna, pozostawał więc most, na którym na ich szczęście nie było akurat wartownika. Przed świtem dotarli do Wisły i przeprawili się skradzioną łódką, przypiętą do pnia drzewa solidnym łańcuchem.

Źródło:

Tekst stanowi fragment książki Teresy Kowalik i Przemysława Słowińskiego „Wielkie ucieczki Polaków” (Fronda, 2022).

KOMENTARZE (1)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Mario

Pilecki został zwolniony z obozu. Jak można opowiadać takie głupoty: „O godzinie 2.00 w nocy pracującym w nieludzkim tempie” a potem w Raporcie Witolda „Jasiek !…” – Lecz Jasiek gnał naprzód, jak koń wyścigowy. Gdybym mógł go dopędzić…
chwycić za ramię… i – zatrzymać… lecz odległość między nami trzema była wciąż jednakowa, pędziliśmy wszyscy dość równomiernie.” oraz „Ważył Jasiek wtedy 96 kg. – Capo lubił jego jako starego i wesołego pracownika. –
Był koniec marca. –
Po pięciu dniach pobytu w piekarni, Jasiek wrócił zrezygnowany. – Praca w piekarni jest bardzo ciężka.
Przez 5 dni, Jasiek wypocił 6 kg. własnej wagi, – i ważył tylko 90 kg.

Zobacz również

Druga wojna światowa

Nie tylko numer wytatuowany na ręce. Jak Niemcy oznaczali więźniów obozów koncentracyjnych?

Wszyscy osadzeni w nazistowskich obozach koncentracyjnych wyglądali podobnie. A jednak strażnicy z SS doskonale wiedzieli, jak rozróżniać kategorie więźniów.

9 września 2023 | Autorzy: Roger Moorhouse

Druga wojna światowa

Siostry z Auschwitz

W czasie drugiej wojny światowej dwie żydowskie siostry – Janny i Lien Brilleslijper – prowadzą jedno z największych w Holandii miejsc schronienia dla osób ukrywających...

12 sierpnia 2023 | Autorzy: Redakcja

Historia najnowsza

Kulisy operacji „Samum”. Jak Polacy pomogli CIA ewakuować tajnych agentów z Iraku?

Tajna ewakuacja amerykańskich agentów w 1990 roku była jedną z najbardziej brawurowych akcji w dziejach polskiego wywiadu. Jak przebiegła operacja „Samum”?

11 listopada 2022 | Autorzy: Maria Procner

Druga wojna światowa

„Po kilkunastu uderzeniach przerzynało się ciało. Tryskała krew i dalsze razy uderzały jak w siekany kotlet”. Jak karano więźniów Auschwitz?

Śmierć była najcięższą karą wymierzaną więźniom Auschwitz. Wielu o niej marzyło, bo alternatywne metody karania były znacznie gorsze...

27 października 2022 | Autorzy: Teresa Kowalik

Druga wojna światowa

„Bij go! Bij Niemca”. Niepokonany mistrz bokserski z Auschwitz bezkarnie mścił się na oprawcach

Pół bochenka chleba i kostka margaryny – taką nagrodę Tadeusz Pietrzykowski otrzymał za swój pierwszy pojedynek z niemieckim kapo w KL Auschwitz. Potem były kolejne....

22 września 2020 | Autorzy: Maria Procner

Druga wojna światowa

Skala niemieckiego okrucieństwa była niewyobrażalna. W raporty rtm. Pileckiego nie uwierzył nawet Stefan „Grot” Rowecki!

Stefan Rowecki otrzymał pochodzące od Witolda raporty dotyczące uśmiercania sowieckich jeńców wojennych w komorach gazowych jesienią 1941 roku. Komendant główny ZWZ, tak jak Witold, nie...

5 września 2020 | Autorzy: Jack Fairweather

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.