Śmierć była najcięższą karą wymierzaną więźniom Auschwitz. Wielu o niej marzyło, bo alternatywne metody karania były znacznie gorsze...
Kary w Oświęcimiu stopniowano. Najlżejszą karą było bicie na stołku. Odbywało się to publicznie, wobec wszystkich bloków stojących na apelu. Przygotowany był »mebel egzekucyjny« – stołek z uchwytem na nogi i ręce po obu stronach. Stawało dwóch drabów esesmanów (często bił sam Seidler lub czasami Lagerältester Bruno) i biło więźnia w obnażoną część ciała, by nie niszczyć ubrania. Bito bykowcami lub po prostu ciężką laską.
Cele do stania
Drugą karą był bunkier w dwóch rodzajach. Bunkier zwykły były to cele w piwnicach bloku 13. (stara numeracja), gdzie siedzieli przeważnie kapowie lub esesmani przed przesłuchaniem do dyspozycji wydziału politycznego lub za karę. Cele bunkrów zwykłych zajmowały trzy części piwnicy bloku 13., w pozostałej, czwartej części, mieściła się cela podobna do tamtych, lecz pozbawiona światła, »ciemnią« zwana. W jednym końcu bloku korytarz piwnicy zawracał pod kątem prostym w prawo i zaraz się kończył. W tej odnodze korytarza mieściły się małe bunkry zupełnie innego rodzaju.
Były to trzy tak zwane »cele do stania« (Stehbunker). Za czworokątnym otworem w ścianie, przez który mógł wejść tylko zgarbiony, mieściła się niby-szafa o wymiarach 80 x 80 centymetrów, wysokości dwa metry, tak że stać tam można było swobodnie. Do takiej »szafy« jednak wciskano, pomagając kijem, czterech więźniów skazanych na karę Stehbunkra i – zamykając ich sztabami – pozostawiano do rana (od godziny 19.00 do 6.00 rano). Zdawałoby się to niemożliwe, lecz żyją dziś jeszcze świadkowie, którzy odbywali karę Stehbunkra w towarzystwie kolegów, wciśnięci do takiej »szafy« w ilości ośmiu ludzi!
Rano ich wypuszczano i brano do pracy, a na noc znowu wciskano, jak śledzie, zamykając sztabami żelaznymi do rana. Wymiar kary zazwyczaj sięgał pięciu nocy, lecz bywał również i znacznie większy. Kto nie miał w pracy jakichś stosunków z władzą, ten po jednej lub paru takich nocach, w robocie z braku sił zazwyczaj kończył życie. Kto mógł za wiedzą kapa odpocząć w dzień w komandzie, ten jakoś tę karę szczęśliwie przetrzymywał.
Czytaj też: Jak wyglądała „opieka dentystyczna” w Auschwitz i Stutthof?
Najlepsza śmierć?
Trzecią karą był zwyczajny »słupek« zapożyczony z austriackich metod karnych. Z tym że wiszących, uwiązanych za ręce z tyłu, od czasu do czasu bujał dla zabawy dozorujący esesman. Wtedy stawy trzeszczały, w ciało wrzynały się sznury. Dobrze było, gdy nie zjawiał się tu »Perełka« ze swym wilkiem. W ten sposób prowadzono czasami dochodzenia, pojąc wiszącego sokiem z sałatki-marynaty, krótko mówiąc octem, by nie zemdlał przedwcześnie.
No i czwartą, najcięższą karą, było rozstrzelanie: śmierć zadana szybko, o ileż bardziej humanitarna i jak bardzo przez długo męczonych pożądana. »Rozstrzelanie« to nie jest określenie właściwe. Właściwym byłoby zastrzelenie lub nawet zabicie.
Czytaj też: Kompania karna w Auschwitz
Ściana płaczu
Odbywało się to również na bloku 13. (stara numeracja). Był tam dziedziniec ograniczony blokami (pomiędzy 12. i 13.). Od wschodu zamknięty murem, ścianą łączącą bloki, a nazywaną »ścianą płaczu«. Od zachodu też stał mur, w którym była brama, przeważnie zamknięta, zasłaniająca widok. Otwierała swe podwoje przed ofiarą żywą lub dla wyrzucenia okrwawionych trupów. Przechodząc tamtędy, czuło się taki zapach, jaki panuje w rzeźni. Rynsztoczkiem płynęła czerwona struga. Bielono rynsztoczek, lecz prawie codziennie wśród białych brzegów czerwona rzeczka wiła się na nowo… Ach! Gdyby nie była to krew… nie krew ludzka… nie krew polska… i to ta najlepsza… wtedy, kto wie, czy nie można by było w samym zestawieniu barw się lubować… Tyle na zewnątrz.
Wewnątrz natomiast działy się rzeczy bardzo ciężkie i straszne. Tam kat Palitzsch, przystojny chłopak, który w lagrze nikogo nie bił, bo to nie było w jego stylu, wewnątrz zamkniętego dziedzińca był głównym autorem scen makabrycznych. Skazani, w rzędzie, stawali nago przy »ścianie płaczu«, on im kolejno przykładał małokalibrowy karabinek pod czaszkę z tyłu głowy i kończył im życie. Czasami do tego celu używał zwyczajnego bolca do zabijania bydła. Sprężynowy bolec wrzynał się w mózg pod czaszkę i kończył życie.
Czasami wprowadzano grupkę cywili, których dręczono w podziemiach zeznaniami, Palitzschowi dając ich do zabawy. Dziewczętom kazał się Palitzsch rozbierać i biegać w koło po zamkniętym dziedzińcu. Stojąc w środku, wybierał długo, po czym mierzył, strzelał, zabijał kolejno wszystkie. Żadna nie wiedziała, która zginie zaraz, a która jeszcze pożyje chwilę, czy też może znowu wezmą na badania… On zaprawiał się w celnym mierzeniu i strzelaniu (…)”.
Raport Pileckiego z Auschwitz
Pełny tekst raportów Pileckiego po raz pierwszy został opublikowany w Polsce dopiero w 2000 roku – 55 lat po wojnie. Wcześniej pozostawały kompletnie nieznane. Do 1989 roku wszystkie informacje związane z życiem i dokonaniami Witolda Pileckiego podlegały w PRL cenzurze. (W styczniu 2014 roku raport Witolda Pileckiego z pobytu w niemieckim obozie koncentracyjnym KL Auschwitz ukazał się w języku chińskim pod tytułem Ochotnik do Auschwitz – więcej niż odwaga).
KOMENTARZE (16)
Ciekawi mnie ile jeszcze bzdur o Auschwitz sie naczytam, tak jak w Liceum 'karmiono’ mnie bzdurami o mydłach i lampach z Żydów… Albo sprawozdania ex-więźniów na temat rollercoasterów prowadzacych do pieca.
Tak czy siak Niemcy przyczyniali się do strasznych zbrodni.
Których konkretnie bzdur?
Czyżby twój dziadzia SS-man podał ci inną wersję.
A jak Pan myśli dlaczego tak łatwo uwierzono w te nie do końca prawdziwe stwierdzenia, nie całkiem ale jednak w sporej części (dla Auschwitz zwłaszcza) całkowicie mijające się z faktami?
(naprawdę na pewno mydło z ludzi produkowano w Gdańsku – być może z więźniów Stutthof, lampy być może w Dachau – nie ma pewności co do obu faktów, dla IPN Stutthof jest bardziej pewny)
Mydło z więźniów robiono w starych budynkach akademi medycznej
Negowanie holocaustu jest karalne! Zgłaszam twoją wypowiedź do prokuratury!
chyba znamy już twoje wyznanie ;)
…to nie wina szkoły, ani też książek, trudno te informacje do ciebie docierają z uwagi na okorowany mózg…
Babcia czy dziadek służyli w Auschwitz ? Czekam niecierpliwie na ich wersję wydarzeń.
Bez komentarza 🤔🤔🙏🙏
M. Patricelli włoski historyk, obecnie głównie specjalizujący się w najnowszej historii Polski, który napisał biografię Pileckiego „Il volontario (Ochotnik, 2010.)”, w jednym z wywiadów opisał taką sytuację: „Mogę przywołać zdanie wypowiedziane przez niemieckiego lekarza, który w Auschwitz badał Witolda Pileckiego i innych znajdujących się tam [polskich] oficerów: „…gdybyśmy mieli takich żołnierzy jak wy…”
Artykuł jest napisany dość niechlujnie i jest w nim sporo nieścisłości.
Dlaczego nie ma słowa o celi głodu? Kto wspomina 8 więźniów w celi do stania, to dość niewiarygodna informacja? A ściana płaczu to jest co najwyżej w Izraelu, nie w Auschwitz. Nie mylić ze Ścianą Śmierci.
Jeśli już pisać o faktach historycznych to należałoby się przyłożyć.
Sam fakt karania więzieniem osob nie powielających bądź też osób twierdzących inaczej niz ogół o Auschwitz jest juz dosyc mocno podejrzany. Jest wiele znaków zapytania i wiele innych podobnych nieścisłości związanych z tym ale i nie tylko tym obozem. Wierzyc czy nie? Otóż w każdej historii jest trochę prawdy i trochę nieprawdy. Osoby potrafiące używać mózgu same będą w stanie zrozumieć co mogło a co nie mogło sie tam wydarzyć.
Mamy dzis spore możliwości pozyskania informacji (innych niz te ogólnodostępne i w koło walkowane) Od siebie dodam cos ciekawego w formie pytań by nie łamać prawa… Skąd pochodzą fotografie oraz pewne wpisy w dokumentach obozowych świadczące o działaniu na terenie obozu takich dóbr jak Kino, Teatr, Basen, Kościół etc… Skad informacje iz możliwe było wziąć np ślub w obozie rzecz jasna??? Dlaczego Cyklon B w obozie byl „gazem śmierci” a od wielu lat przed powstaniem obozu czy chocby chocby sama wojna Cyklon B byl preparatem służącym do walki z wszami itd dokładniej odwszawianiem… Jak to możliwe że ow cyklon aplikowano do pomieszczenia za pomocą dziur w suficie pomieszczenia (od gory pomieszczenia) który bedac gazem opadał zamiast sie unosić… Jak to możliwe ze osoba która Cyklon aplikowała przeżywała to działanie…
Dlaczego żadna wersja świadków które przeżyły w obozie sie ze sobą nie pokrywa?
Dlaczego matematyka podaje inne niz oficjalne liczby zabitych tam ludzi? Bo logicznie i matematycznie zakładając że wszystkie piece krematoryjne będące w obozie pod koniec jego działania (a wiadomo ze od początku było ich mniej) pracujące całą dobę od pierwszego dnia istnienia obozu po dzien jego wyzwolenia (pomijając ilosc popiołu oraz brak potrzebnej ilości personelu do obsługi tych pieców) nie były by w stanie „przerobić” więcej niz pol miliona zwłok… Założenia sa i tak maksymalne ponieważ piece nie działały cala dobę nigdy często w ogóle nie działały co dziwniejsze dzisiaj gdy technika poszla do przodu i rozwiązania sa zupełnie inne lepsze i zdecydowanie bardziej wydajne nie pozwalaja na szybkie rozpalenie pieca krematoryjnego i to trochę trwa. Natomiast jak sie go uruchomi to trochę czasu pracuje nie gaszony… Wiec jak to możliwe ze w obozie codziennie dzialal inny piec???
Taki u rzeczy jest duzo duzo więcej. Prawdy sie nie dowiemy nigdy
Nie wiem, czy masz przodków SS manów czy jesteś idiotą? Kto i kiedy ci opowiadał pierdoły, że gaz jest lżejszy od powietrza i się unosi do góry? A ciecze są lżejsze czy cięższe od wody morskiej? Tak cyklonu B używano głównie do odwszawiania. Gdybyś jednak nie był głupi to byś wiedział z zeznań świadków a także faktur i zeznań z fabryki, że ten do trucia ludzi był specjalny – pozbawiony dodatku zapachowego… czy ty naprawdę sądzisz, że bez nagrań telefonem dokonanym z ukrycia przez więźniów, nie ma żadnych dowodów? O jakich niezgodnościach w liczbach opowiadasz? O tym, że część zmarła „z przyczyn naturalnych” bo tak było w raportach? O tym jak podliczać więźniów w różnych przecież filiach? Stosy kości, włosów zębów, czy nawet resztki popiołów to też są wymysły?
Dziwi jeden fakt o twoich rewelacjach negujácych było cicho kiedy żyli i ,poprawcy i ofiary. Rewelacje pojawiy się dopiero po zgonie świadków. Ekspert od krematoriów bredzi o niemożności istnienia krematoriów dużej wydajności ignorując relacje obsługi tychże, inny głupek kwestionuje komory gazowe z powodu BHP obsługi, a kogo wtedy obchodził czas przeżywalności obsługi komór.