W średniowieczu prostytutki działały w obrębie konkretnych dzielnic. Uznawano, że tak jest lepiej, bo nie szwendają się po mieście. I tam zwykle mieszkały.
W ten sposób nikt nie był narażony na dziwne sąsiedztwo na przykład kobiety skazanej za rozpustę. Różni obywatele co rusz donosili sądom o podejrzanych wydarzeniach w okolicy, co dotyczyło także samotnych czy owdowiałych kobiet, które prowadziły życie towarzyskie wiążące się z częstymi wizytami mężczyzn. W przypadku wsi trzeba też było liczyć się z plotkami, które nikogo nie oszczędzały i mogły mocno uprzykrzyć życie. Gdzie więc można było znaleźć te kobiety? Spróbujmy to ustalić.
Francja
Ludwik IX zaczął od Paryża, gdzie w latach 1226–1270 wydzielono dla prostytucji dziewięć ulic w dzielnicy Beaubourg. Dziewięć ulic to może niewiele, ale te dłuższe z nich mogły pomieścić całkiem sporo przybytków.
Czytaj też: Prostytucja w średniowieczu
Preszburg (Bratysława)
Bratysława w zachodniej Słowacji, dawniej zwana Preszburgiem, miała w XV wieku własny lupanar, zlokalizowany dogodnie przy południowej bramie miasta, blisko granic z Węgrami i Austrią. Co zabawne, była ona znana także jako brama rybacka, chociaż żadnego morza nie ma i nie było w okolicy. Chodziło wyraźnie o inny rodzaj wędkowania. Po 1432 roku miasto zmieniło podejście i usunęło burdel z centrum. Jeszcze później, w 1439 roku, został on przeniesiony praktycznie poza miasto, na wschodnie przedmieścia.
Buda, Węgry
Domy publiczne nazywały się tutaj Frauenhauses, a kobiety tam pracujące gutted Fräulein, co z pewnością nie było komplementem. W 1472 roku rada Bolzano spróbowała stworzyć miejsce dla prostytutek, żeby miały gdzie mieszkać, obciążając je czynszem wynoszącym 70 funtów rocznie. Właściciel burdelu był co dwa lata oceniany przez burmistrza, co było nawet niezłym pomysłem. Zarządcy miasta powinni współpracować z lokalnym biznesem.
Frauenhaus miał od dwunastu do trzynastu oficjalnych pracownic i mieścił się niedaleko domu kata. Trudno powiedzieć, czy miało to w pewien sposób dyscyplinować pracownice. Może zresztą ci, którzy na co dzień mieli bliski kontakt ze śmiercią, potrzebowali profesjonalnej pomocy bardziej niż przedstawiciele wielu innych zawodów. Mogło też chodzić o dogodne miejsce dla realizacji ostatniego życzenia.
Czytaj też: Z kim opłacało się brać ślub w średniowiecznej wsi?
Walencja, Hiszpania
Na samym początku XVI wieku goście odwiedzający Walencję mogli trafić na prostytutki niemal tuż za progiem. Antoine de Lalaing, który ujrzał miasto w 1502 roku, chociaż nie zatrzymał się tam i nie zbadał dokładnie tematu, napisał:
„Wygląda jak małe miasteczko otoczone murami, z jedną tylko strzeżoną bramą. W obrębie murów, na trzech lub czterech ulicach, były małe domy z bogato ubranymi kobietami w jedwabiach i adamaszku (od dwustu do trzystu kobiet), uprawiającymi swój zawód. Gmina ustaliła opłatę na cztery sztuki srebra i miała ta enklawa prostytucji dwóch lekarzy, którzy odwiedzali kobiety co tydzień”.
Najwyraźniej tamtejsze prostytutki wiodły całkiem dostatnie życie, skoro było je stać na jedwabie i adamaszkowe suknie. I nic dziwnego, że przy takiej ich liczbie potrzeba było więcej niż jednego lekarza. Oprócz udzielania pomocy po awanturach z klientami trzeba było zajmować się też chorobami przenoszonymi drogą płciową, bardziej zwykłymi infekcjami i ogólnym stanem zdrowia pracownic.
Sopron, Węgry
Sopron znajduje się na granicy z Austrią, co stwarzało dobre warunki do handlu przygranicznego. Większość tamtejszych burdeli powstała między 1330 a 1380 rokiem i znajdowały się na ulicy Różanej na północnym krańcu miasta. Później otwierały się coraz bliżej jeziora, czyli niemal dokładnie na szlaku handlowym. I nie, nie ma w tym nic zabawnego.
Czytaj też: Cmentarz prostytutek Cross Bones
Londyn, Anglia
W Londynie należący do pewnego duchownego lupanar mieścił się pierwotnie na Borough High Street, ale został bezceremonialnie przeniesiony na drugą stronę rzeki do dzielnicy prostytutek w Southwark. Tamtejsze ulice nadal noszą nazwy nadane im w dawnych czasach, przy czym najbardziej kojarzącą się nazwę otrzymała chyba Cock Lane.
W XV wieku zbolali londyńczycy wystosowali kolejną petycję z wnioskiem o zakazanie „ladacznicom i próżnym kobietom” krążenia po ulicach. Wiele miast zezwalało na prostytucję, ale Southwark próbowało ograniczyć tę działalność, narzucając krótszy dzień pracy w święta i zamykanie interesu w porach nabożeństw. Kobiety miały zakaz wciągania mężczyzny za poły płaszcza czy kaptur do burdelu, zdecydowano, że musi wejść tam z własnej woli. Naruszenie tego prawa mogło pociągnąć za sobą wysoką grzywnę w wysokości dwudziestu szylingów.
Do 1381 roku burdele, które były z nazwy łaźniami lub pubami, należały do tak przedsiębiorczych obywateli jak burmistrz Londynu, sir William Walworth, który przywiózł sporo flamandzkich prostytutek, o pełnych kształtach i ze złocistymi warkoczami. Takie przybytki jak The Bell i The Swan słynęły nie tylko z jedzenia i picia. Później nieco Westminster zasłynęło na swój sposób z burdelu o nazwie Maidenshead, znanego także benedyktynom, którzy w 1447 roku dali się poznać jako jego gorliwi patroni. W końcu król Henryk VIII tupnął nogą i położył kres bezprawiu i rozwiązłości za Tamizą.
Ostatecznie w 1546 roku zamknął swawolne puby Southwark. Kobiety, sutenerzy i właściciele przybytków nie dali się zniechęcić i przenieśli burdele do różnych części miasta. Cokkes Lane, Petticoat Lane, Popkirtle Lane i Gropecunte Lane to istniejące do dzisiaj ulice w Cheapside, które świadczą o dawnym charakterze dzielnicy. Nazwa Gropecunte Lane może zdumiewać współczesnych, ale w średniowiecznej Anglii słowo na c, nawet skojarzone z dopieszczaniem kuciapki, było całkiem zwyczajnym określeniem intymnych części kobiety także w bardziej przyzwoitych sferach. Dopiero później stało się określeniem niestosownym czy nawet wulgarnym.
Przybytki
Owe łaźnie czy puby były ulubionym miejscem pracy pań, które kasowały za swoje towarzystwo. Średniowieczni ludzie kąpali się częściej, niż obecnie się sądzi, przy czym łaźnie nie oferowały wyłącznie usług higienicznych. Można było tam zjeść czy napić się wina, i to nawet w wannie, z muzyką na żywo. Wanny były dwuosobowe i miały baldachimy z zasłonami, na wypadek gdyby miało dojść w nich do czegoś grzesznego.
Polecamy Video: Ogień świętego Antoniego – od tej choroby nogi gniły i odpadały.
Wiele z tych zakładów było prawdziwymi łaźniami, gdzie można było wziąć kąpiel. Podobnie jak w przypadku dzisiejszych salonów masażu, niektóre oferowały wyłącznie to, co głośno reklamowały, a w innych przewidziano jeszcze usługi dodatkowe.
W wielu manuskryptach i na wielu ilustracjach ukazuje się owe łaźnie ze skąpo odzianymi lub nagimi kobietami kąpiącymi się obok mężczyzn przy dźwiękach lutni. Nie przypuszczam, żeby para dobrze wpływała na kondycję tych cennych instrumentów, ale zapewne płacono tam grajkom nie najgorzej. Nie tylko za samo muzykowanie, ale i za dyskrecję, czyli umiejętność odwracania się we właściwych chwilach.
Czytaj też: Kazirodztwo w średniowieczu
Regulacja rynku
Chociaż na całym świecie zwykło się ograniczać działalność ladacznic do konkretnych dzielnic, pracujące tam kobiety często nie przestrzegały przepisów i wychodziły poza przypisane im rewiry, żeby skorzystać z okazji, na przykład na targi, gdzie miały szansę pozyskać nowych klientów. Jak można sobie wyobrazić, porządni ludzie byli przerażeni tak okropnymi wybrykami i wzywali władze, żeby coś z tym zrobiły. W zapisach sądowych znalazła się wzmianka o szczególnej łapance, jaka się odbyła w St Ives w Anglii.
„1287. Ralph de Armeston, jego towarzysz i funkcjonariusze otrzymali rozkaz zabrania wszystkich wspomnianych prostytutek i wszystkich innych prostytutek, gdziekolwiek na nie natrafią na obszarze i w pobliżu terenu targowego, przyprowadzenia do sądu i trzymania ich pod mocną strażą”.
Budująca jest taka troska o prostytutki, zarówno własne, jak i obce. Trzymane później bezpiecznie pod strażą. Założę się, że ludzie bili się o tę robotę.
KOMENTARZE (2)
W Bydgoszczy tuż za murami miejskimi mieściła się dzielnica rozkoszy. Dziś w tym miejscu jest ulica, której nazwa to Babia Wieś.
Szkoda, że nie ma w Polsce takich dzielnic. Jeszcze niedawno były,teraz już nie ma. Brakuje sklepów,lokali czy hoteli na godziny. Jak tu żyć w takim kraju. Dla całego świata pewne rzeczy są normalne,w Polsce jest inaczej.