Za sprawą cyrkowego wozu Michał Drzymała zapisał się w historii jako symbol narodowego sprytu i uporu. Kim był? I o co właściwie chodziło z jego wozem?
Opór wobec pruskiego zaborcy? Co uważniejszy uczeń wymieniłby „Rotę”. Oprócz niej – pielęgnowanie polskiego języka i… cyrkowy wóz Michała Drzymały.
Dlaczego wóz?
Ośmioro dzieci i jeden kawałek ziemi – sytuacja z góry przegrana dla młodszego rodzeństwa. Michał Drzymała już od najmłodszych lat zmuszony był do pracy w większych majątkach ziemskich. W wieku niespełna 24 lat ożenił się z Józefą Vetteri. Po kilku przeprowadzkach cała rodzina osiadła w Podgradowicach (dzisiejsze Drzymałowo). Młody mężczyzna, jego żona i piątka dzieci pomieszkiwali początkowo u wpływowego Niemca, Richarda Neldnera. Drzymała pracował u niego jako furman rozwożący cegły i piasek. Wkrótce Neldner odsprzedał mu kawałek ziemi o wielkości około 1,8 ha.
Michał na wykupionej działce chciał wybudować dom dla siebie i swojej rodziny. I nie byłoby żadnego problemu, gdyby nie… pruska ustawa o osadnictwie z 1904 roku. Zabraniała ona stawiania nowych nieruchomości bez uzyskania administracyjnej zgody. Wobec Polaków sprawa była prosta. Otrzymanie pozwolenia na budowę domu graniczyło z cudem. Co więcej, inne zabudowania również były problematyczne. Przekonała się o tym rodzina, której problemy z prawem zaczęły się od… pieca w pomieszczeniu gospodarczym. Chlew, który Drzymała nabył razem z ziemią, służył bowiem przez pewien czas jako mieszkanie. A dodatkowe źródło ogrzewania stało się pretekstem do regularnych kontroli ze strony urzędników.
Sprawą Polaka, który nie dość, że nie otrzymał pozwolenia na wybudowanie własnych czterech kątów, to jeszcze miał problemy prawne z powodu pieca, zainteresowali się sąsiedzi. Temat był wówczas niezwykle emocjonujący, niezależnie od narodowości. I to właśnie znajomi Niemcy wspomnieli mu o zarekwirowanym wozie cyrkowym, a także pożyczyli pieniądze na jego zakup.
Czytaj też: Śląski celibat dla nauczycielek
(Nie)ruchomość
Pojazd kosztował 350 marek i już od samego początku był w opłakanym stanie technicznym. Nie zniechęciło to Drzymały. Nie powstrzymał go również brak możliwości transportu. Wóz zakupiony w 1904 roku przez mężczyznę ciągnęły najpierw konie jego przyjaciela, później Niemcy z okolicznego browaru. W nocy, za Rakoniewicami, stała się tragedia. Tylne koło pojazdu utknęło na przejeździe kolejowym i nie dało się go wyciągnąć. Jednak i z tym problemem Polak sobie poradził. Na pomoc przyszedł mu mieszkający nieopodal właściciel krów, które pociągnęły wóz już na podwórko Drzymały.
Jak sam później wspominał: „Na drugi dzień doniosłem na posterunek żandarmerii, że już ogniska w chlewie nie ma i na jakiś czas miałem spokój”. Na jakiś czas, czyli do połowy 1907 roku. Wtedy to sprawą wozu zainteresował się hrabia Marceli Kazimierz Czarnecki. Temat szybko podchwyciła redakcja „Gazety Grudziądzkiej”, a zaraz po niej inne poczytne wówczas tytuły, takie jak: „Gazeta Berlińska”, „Gazeta Gdańska” czy „Dziennik Kujawski”. Listy o wozie Drzymały pisał sam Henryk Sienkiewicz i wkrótce najwięksi europejscy pisarze byli głęboko przejęci sprawą Polaka.
Czytaj też: Życie uczuciowe i fantazje erotyczne Sienkiewicza
Mieszkanie na kółkach
Dla Michała i jego rodziny sława oznaczała kolejne kłopoty. Wóz przyciągał licznych gapiów. W świetle prawa tworzyli oni nielegalne zgromadzenie, za co mężczyzna lądował nieraz w areszcie, do którego przychodził ponoć odświętnie ubrany. Tam, w obawie przed otruciem, jadł tylko to, co przynosiła mu żona.
Z drugiej strony, seria artykułów w licznych gazetach zaowocowała powstaniem poznańskiego Komitetu Drzymałowskiego, który zebrał pieniądze na nowy pojazd. Największa w Poznaniu fabryka wozów i uprzęży, Dzieciuchowicz & Laube, wyprodukowała dla rodziny prawdziwe mieszkanie na kółkach. Wiatr już w środku nie hulał, deszcz nie wdzierał się przez liczne szpary. Do dyspozycji rodziny była kuchnia o powierzchni 7,5 m kwadratowego, a także obity aksamitem pokój wielkości 12,5 m kwadratowych. Sufit i podłoga wozu były podwójne, a dodatkową izolację zapewniała warstwa korka.
I wtedy sprawą zainteresował się pruski sąd. Rodzina nowym wozem cieszyła się zaledwie rok. Drzymała, by udowodnić, że pojazd nie jest nieruchomością, każdego dnia przesuwał go o około metr, jednak to okazało się niewystarczające. Ostatecznym powodem eksmisji stała się wysokość wozu (2,26 m), która zgodnie z orzeczeniem sądu była o 20 cm za mała, by mogli mieszkać tam ludzie. Rodzina zamieszkała na krótki czas w ziemiance, a potem przeniosła się do Cegielska.
Czytaj też: Czy polska folklorystyka narodziła się w… więzieniu?
Co się stało z Drzymałą?
Postawa mężczyzny, którego uczyniono symbolem patriotyzmu i sprytu, wkrótce znalazła naśladowców. Wiadomo o przynajmniej pięciu innych rodzinach, które zamieszkały w wozie, nie otrzymawszy pozwolenia na budowę domu.
Drzymała i jego pojazd szybko urośli do rangi legendy – rozpowiadano o odwadze i pomysłowości mężczyzny. Mówiono o nim, że nie płaci nałożonych na siebie mandatów, by nie wspierać budżetu zaborcy. A gdy lądował w areszcie – szedł do niego z patriotycznymi pieśniami na ustach. Co natomiast pomijano? Przede wszystkim wszelką pomoc, którą otrzymywał ze strony samych Niemców. Prasa i dzieła literackie poświęcone Michałowi konsekwentnie unikały też tematu jego słabości do alkoholu.
Wóz przez kilka lat był traktowany niemal jak relikwia. W 1910 roku trafił do krakowskiego muzeum. Podczas przyjęcia go do zbiorów zanotowano: „Wóz Drzymały, jako zabytek wiążący się z dziejami martyrologii narodu polskiego pod zaborem pruskim, przechowany zostanie ku wiecznej rzeczy pamiątce”. Z czasem jednak opinia publiczna traciła nim zainteresowanie. Bardziej palącym problemem stała się nadciągająca wojna i problemy gospodarcze po jej zakończeniu.
W zapomnienie popadł również sam Drzymała. Dwóch jego synów zginęło na froncie. Pozostała trójka wyjechała do Niemiec w poszukiwaniu pracy, gdzie ostatecznie założyli własne rodziny i zmienili nazwisko. Starzejący się już mężczyzna z roku na rok popadał w coraz większą nędzę. Polacy przypomnieli sobie o nim dopiero w 1927 roku. Wtedy też otrzymał z rąk prezydenta Mościckiego gospodarstwo w Grabównie o wielkości 15 hektarów i pokaźną, dożywotnią rentę. Spędził tam kolejną dekadę. Zmarł 25 kwietnia 1937 roku, przed swoimi osiemdziesiątymi urodzinami.
Źródła:
- Błońska D. Wóz Michała Drzymały. Historia narodowej pamiątki [w:] „Kwartalnik historii kultury materialnej” 67 (2), 2019.
- Dworecki Z., Michał Drzymała, Poznań 1988.
- Leśniewska I., Wokół struktury mitu Michała Drzymały [w:] „Acta Universitatis Lodziensis. Folia Historica” 79, 2005.
KOMENTARZE (7)
W Szczecinie mieszka rodzeństwo, którzy są prawdopodobnie potomkami Drzymały. Rząd PO-PSL przyznał im po 1 mln zł odszkodowania, tylko nie wiem za co? O tym powiedziała mi pani prawnik ze Szczecina, więc sądzę, że to powinna być prawda.
No fakt, prawnicy nie kłamią…
Akurat kilku potomków Michała Drzymały mieszka w Drzymałowie, niedaleko miejsca dawnych wydarzeń. I nic mi nie wiadomo o odszkodowaniach, a już tym bardziej o jakiejkolwiek rodzinie ze Szczecina. A jestem w temacie bo prawnuczka Drzymały jest moją żoną.
Witam, nie wiem kiedy był pisany ten artykuł . Interesujemy się żywo Michałem Drzymałą. Czy są jakiekolwiek szanse na spotkanie z Pana żoną lub jakieś szczegóły z życia Michała Drzymały
A mój dziadek z którym dzisiaj rozmawiałam, dziś już 101 letni mieszkał obok Michała Drzymały i znał go doskonale. Znał też kogoś z jego rodziny kto nie miał ręki.
Ciekawostka od tvp cyfrowa.tvp.pl/video/historia-dawna,cena-ziemi,59124082
Dlaczego Drzymała cieszył się tak wielkim poparciem niemieckich nie tylko chłopów? No bo był dla nich bohaterem walki z
pruską biurokracją, absurdalnymi jakże często przepisami, które także ich jakże często dotykały. Stąd i na nowy wóz złożyli się w większości właśnie niemieccy sąsiedzi.