Podczas fali epidemii HIV i AIDS w latach 80. kobiety nazywane siostrami krwi ratowały życie zakażonych wirusem gejów z większym zaangażowaniem, niż lekarze.
Wszystko zaczęło się od jednego pytania w ankiecie dla krwiodawców, które przykuło uwagę założycielki grupy.
Czy AIDS to w ogóle problem?
Śledząc samą działalność władz, można odnieść wrażenie, że nie. Amerykański rząd konsekwentnie unikał tematu. Ronald Reagan nie mówił o HIV i AIDS aż do 1987 roku, kiedy ponad 20 tysięcy obywateli zmarło przez chorobę. Tymczasem mniej konserwatywne środowiska zwracały uwagę na problem już w latach 60. XX wieku. Najbardziej przejęci tematem chorób przenoszonych drogą płciową okazali się… studenci. To właśnie za sprawą akademickiej gazety i licznych próśb do władz uczelni Alfred Kinsey, nazywany później ojcem rewolucji seksualnej, podjął się w ogóle badań nad ludzką seksualnością.
Wracając jednak do AIDS – początkowa niewiedza w tym temacie i konserwatyzm amerykańskiego społeczeństwa sprawiły, że wokół choroby błyskawicznie narosło mnóstwo mitów. Przede wszystkim przypięto jej łatkę kary boskiej i zagrożenia z zewnątrz. Prawdopodobnie przez to, że wirus HIV pochodzi z Afryki i najszybciej rozprzestrzenia się wśród mężczyzn sypiających z innymi mężczyznami.
Pogardliwie chorobę nazywano „gejowskim rakiem”. Sami lekarze w tym okresie mówili o niedoborze odporności związanym z gejami. W Europie nie było wcale lepiej. Jeden z nagłówków w „Daily Mail” z 6 stycznia 1985 roku brzmiał: „Wielka Brytania zagrożona plagą wirusa gejów”.
Czytaj też: Alfred Kinsey. Zwykły podglądacz czy ojciec rewolucji seksualnej?
Choroba gejów i narkomanów
Dziś znany jest mięsak Kaposiego – nowotwór, który może, ale nie musi towarzyszyć AIDS. Wczesne filmy poświęcone nabytemu niedoborowi odporności traktują nowotworowe plamy jak stygmaty zdradzające rozwiązłe, niemoralne życie. Według amerykańskiej opinii publicznej wirusem HIV zarażali się ludzie z marginesu. Czyli homoseksualiści, narkomani albo Haitańczycy.
W latach 80. sytuacja epidemiologiczna w Ameryce Północnej stała się tragiczna. Pierwsze testy zostały wprowadzone w 1985 roku, a leki antyretrowirusowe – dwa lata później. Wcześniej zakażenie było właściwie wyrokiem. Poza tym społeczne uprzedzenia i brak wiedzy na temat dróg transmisji wirusa i przebiegu choroby sprawiały, że AIDS oznaczał wykluczenie. Na domiar złego w szpitalach zaczynało brakować krwi.
Czytaj też: To przez nich wybuchały największe epidemie w dziejach. Jak do tego doszło?
Współcześni trędowaci
Dezinformacja szerzyła się nawet wśród części pracowników medycznych. I to pomimo oficjalnych zapewnień ze strony władz służby zdrowia, że wirusem nie da się zakazić poprzez zwykły dotyk. Panika dotknęła nie tylko Stany Zjednoczone. Przykładowo w brytyjskich szpitalach odmowa przyjęcia nie była rzadkością. Bywało, że patolodzy nie chcieli wykonywać sekcji zwłok osób zmarłych w wyniku choroby. We wrześniu 1985 roku Royal College of Nursing wydał nawet oświadczenie, że pielęgniarki odmawiające leczenia pacjentów z HIV lub AIDS będą wydalane.
I wtedy do szpitali zaczęły zgłaszać się lesbijki i biseksualistki. Kobiety zostawały wolontariuszkami i opiekowały się zakażonymi. Nie tylko zapewniały im emocjonalne wsparcie. Często nawet zastępowały pracowników służby zdrowia, oczywiście na tyle, na ile było to możliwe. A poza tym regularnie organizowały zbiórki krwi.
Jak w ogóle doszło do jej braków? Mężczyźni, którzy utrzymują kontakty seksualne z innymi mężczyznami, zostali w Stanach Zjednoczonych w 1983 roku wykluczeni z krwiodawstwa. Wkrótce za Ameryką podążyły inne kraje. Tymczasem początkowe, eksperymentalne metody leczenia często kończyły się ciężką anemią. Pacjenci wymagali regularnych transfuzji, a szpitalne rezerwy były na wyczerpaniu.
Czytaj też: Spinalonga miała być rajem dla trędowatych, okazała się piekłem na ziemi
Siostry krwi
W odpowiedzi demokratyczne ugrupowanie mieszkanek San Diego niemal od razu powołało grupę San Diego Blood Sisters. Jej założycielka, Barbara Vick, zauważywszy, że w ankiecie przesiewowej krwiodawców pojawiło się dodatkowe kryterium, otworzyła konto w miejscowym banku krwi. Było one dedykowane pacjentom zakażonym wirusem HIV. Początkowo kobiety działały lokalnie, bez żadnej nazwy. Ta pojawiła się spontanicznie podczas jednego ze spotkań grupy, a z czasem Vick została jej nieformalną przywódczynią.
Zorganizowanie pomocy i nagłośnienie działalności San Diego Blood Sisters okazało się wyjątkowo skuteczne. Już 16 lipca 1983 roku, podczas pierwszej zbiórki krwi, zamiast oczekiwanych 50 chętnych zgłosiło się blisko 200 kobiet. W zdecydowanej większości nieheteroseksualnych. Działaczki rozpoczęły współpracę z bankami krwi w innych miastach, zaczęły kontaktować się z mediami i organizować zbiórki objazdowe.
Wkrótce podobne akcje zaczęły pojawiać się w całym kraju. Często za sprawą lesbijskich i gejowskich wspólnot. W samym 1983 roku krew można było oddać m.in. w Denver, Los Angeles, Waszyngtonie czy San Francisco. To ostatnie było zresztą wyjątkowo zaangażowane. Zbiórki reklamowały plakaty z hasłem: „Nasi chłopcy potrzebują naszej krwi”, a wydawana tam gazeta „Coming Out” wzywała lesbijską społeczność do wsparcia chorych w walce z epidemią AIDS.
Zaangażowanie kobiet było ogromne. I to pomimo faktu, że lesbijki i biseksualistki były początkowo traktowane dość marginalnie, nawet w grupach łączących osoby nieheteronormatywne. Zbiórki krwi na szeroką skalę trwały do lat 90., kiedy terapia antyretrowirusowa rozpowszechniła się na tyle, by złagodzić kryzys. Natomiast same założycielki San Diego Blood Sisters zostały w 2016 roku uhonorowane przez Lambda Archives podczas wydarzenia „Heroines, Pioneers and Trailblazers”.
Źródła:
- Clews C., Gay in the 80s: From Fighting our Rights to Fighting for our Lives, Leicester 2017.
- Hutchison B., Lesbian Blood Drives as Community-Building Activism in the 1980s [w:] “Journal of Lesbian studies” (19), New Jersey 2015.
- Niziołek G., Zapomniana metafora AIDS [w:] “Teksty drugie: teoria literatury, krytyka, interpretacja” (2), Warszawa 2018.
- Wroblewski S., Barbara Vick Interview [w:] lambdaarchives.org, San Diego 2016 [dostęp: 5.12.2021].
KOMENTARZE (3)
„osoby nieheteronormatywne”?
A cóż to znowu za politycznie poprawne dziwadło? Co, nie odważysz się napisać HOMOSEKSUALIŚCI,
nie, żałosna, tchórzliwa kobieto?
Po co czytasz o historii jak nie nadarzasz za teraźniejszością?
Brawo dla autora. Teraz już wiem że AIDS został opanowany i zniknął z prasy i telewizji tylko dzięki lesbijkom i biseksualistkom tzw. siostrom krwi. Czy dziś kogoś interesuje AIDS, albo głód w Somalii ? Oczywiście że nie ? Podobnie jak dziura ozonowa. Niedługo ich los podzieli również pompowane dla celów politycznych i finansowych tzw. globalne ocieplenie. Natomiast o AIDS który importowany z Afryki ( taka zemsta za handel niewolnikami ) zrobiło się głośno po śmierci Hudsona i Mercurego. Natomiast jest też prawdą, że AIDS rozprzestrzeniał się głównie w środowiskach – homoseksualistów, lesbijek oraz dzięki biseksualistom, a to na skutek częstych zmian i ilości partnerów w tych środowiskach. Dochodził do tego także brak higieny częsty wśród osób homoseksualnych i biseksualnych, oraz zażywanie narkotyków i związany z tym przelotne seks który powodował roznoszenie się AIDS. Dziś na tapecie jest Covid 19 z Chin ( zemsta za handel narkotykami ), ale kiedy już politycy osiągną swoje cele a firmy farmaceutyczne zarobią na szczepionka, także ta epidemia umrze śmiercią medialną tak jak AIDS.