Nieokrzesany cham i brutal, romantyk, wojownik, a może polityk i doradca? Co oznaczała przynależność do kasty rycerzy i czym tak naprawdę wyróżniali się oni na tle społeczeństwa?
Archetyp rycerza budzi bardzo jednoznaczne skojarzenia: dosiadający rumaka mężczyzna w zbroi, dzierżący miecz czy kopię, wiecznie uwikłany w romanse, wojny lub tułaczkę w poszukiwaniu jakiegoś odpowiednika Świętego Graala. Ale czy taki „książkowy” obraz wynika z historycznych faktów, czy może jest przerysowaną wersją prawdy prosto z legend?
Aby to ocenić, trzeba będzie dokładniej przyjrzeć się rycerzom – a to oznacza szybki przegląd niemal ośmiu wieków historii Europy! Jak pisze Frances Gies:
Choć zmiany zachodziły nieustannie, w praktyce można podzielić długą historię rycerzy na trzy stadia: pierwszym z nich było pojawienie się zbrojnego, konnego żołnierza w pełnych zamętu stuleciach XI i X; w drugiej fazie doszło do ukształtowania się „dojrzałej” instytucji rycerstwa, co nastąpiło w okresie od XI do XIII wieku, czyli w czasie życia twórców legend o królu Arturze; wreszcie w trzecim etapie nastały schyłek i upadek tejże instytucji w rezultacie rozwoju nowych sił społecznych pod koniec średniowiecza i na początku wczesnego okresu nowożytnego.
Rycerz – brutal
Początkowo rycerze w żaden sposób nie przypominali wyidealizowanej wersji rodem z legend arturiańskich. „Wizerunek ten ma tę wadę, że jest statyczny, nieco sztywny i sztuczny i stanowi odzwierciedlenie koncepcji mocniej powiązanej z legendami i literaturą aniżeli z prawdziwym życiem” – czytamy w „Życiu średniowiecznego rycerza” Frances Gies.
Wszystko zaczyna się od ludzi, których nigdy nie nazwalibyśmy „rycerskimi”, a wręcz przeciwnie: byli to skorzy do przemocy wojownicy, którzy chętnie wykorzystywali swoją przewagę siły do prywatnych celów. Nie posiadali jeszcze zbioru zasad, etosu ani „cnót”. Nieokrzesani i pewni siebie, wzbudzali bardziej strach niż szacunek. Na tle pozostałej części społeczeństwa wyróżniał ich głównie ekwipunek. Posiadali, mówiąc najoględniej, kosztowny i wysokiej jakości sprzęt w postaci konia, pancerza i broni.
W X wieku kasta wojowników była często wręcz problematyczna, zaszła więc potrzeba podporządkowania ich jakiejś formie zasad. Tu doskonałym sprzymierzeńcem porządku okazał się Kościół. Kler zdołał w końcu zaszczepić u rycerzy potrzebę przynależności i obawę przed konsekwencjami podejmowanych czynów – jeśli nie za życia, to po osądzeniu przez Stwórcę.
Członkostwo w elitarnym „klubie” wojowników Pana nie było oczywiście darmowe: zbrojni odwdzięczali się Kościołowi lojalnością, a więc najczęściej – protekcją. W końcu doszło do tego, że „przynależność do stanu rycerskiego oznaczała wyjątkowy rodzaj prestiżu, a pasowanie na rycerza było uznawane za zaszczyt, ceniony przez możnych i arystokratów, a nawet przez członków rodów królewskich” – pisze Frances Gies.
Do tego czasu jako insygnia rycerskości traktowano wręczane podczas świeckiej ceremonii miecz oraz ostrogi. Na pancerz składała się wówczas jedynie kolczuga i hełm, a także podłużna tarcza
Czytaj też: Od zera do bohatera. Błędni rycerze istnieli naprawdę – oto jeden z nich!
Rycerz – boży bojownik
Kiedy w 1095 roku papież Urban II ogłosił pierwszą wyprawę krzyżową, rycerze z całej Europy ruszyli za jego wezwaniem. Dla zakutych w zbroje wojowników była to jednocześnie okazja do zdobycia ziemi i majątku, więc chętnie brali udział w przedsięwzięciu. Gromadzili się pod sztandarami możnowładców i maszerowali na Konstantynopol, skąd mieli później uderzyć na Saracenów.
W tym czasie wpływ Kościoła na kastę rycerską był już bardzo wyraźny. Frances Gies pisze:
Niedługo po 1070 roku we francuskich źródłach pojawiły się pierwsze wzmianki o ceremonialnych inwestyturach, znanych jako „pasowanie na rycerza”, co z reguły odbywało się w kościołach. Wraz z tym inicjacyjnym rytuałem Kościół oficjalnie uznał rycerstwo, tak jak wcześniej przejął wiele innych świeckich instytucji w rodzaju pogańskich świąt i sanktuariów.
Jednocześnie tytuł rycerza stał się znacznie bardziej prestiżowy – do tego stopnia, że chętnie przyjmowali go członkowie wyższych klas społecznych. Co więcej, stan rycerski zaczął wiązać się z wyższymi od siebie, przez co zyskiwał na wartości. Z wiejskich chat zbrojni zaczynali stopniowo przeprowadzać się do zamków, a panowie chętnie korzystali z ich doświadczeń i wiedzy.
Dowiedz się więcej: Niedoścignione wzory czy okrutnicy zabijający dla pieniędzy? Kim naprawdę byli średniowieczni rycerze?
Rycerz z opowieści
W końcu nadszedł okres świetności rycerstwa, jakie znamy z legend i opowieści. Pojawili się także trubadurzy (również zaliczani do rycerstwa), którzy w przeciwieństwie do poprzedników – nudnawych i boleśnie rzeczowych kronikarzy – przyprawiali swoje pieśni odrobiną fantazji. XII wiek był więc czasem błędnych rycerzy o wyidealizowanych cechach, turniejów, wielkich bitew i poszukiwania majątku oraz miłości (co często ściśle się ze sobą wiązało).
„Do tego czasu rytuał oficjalnego wprowadzenia do stanu rycerskiego przeszedł proces pełnej chrystianizacji, a tradycyjne dotknięcie mieczem zostało rozbudowane w ceremoniał, którego wszelkie elementy miały charakter religijny. Jak opisano w L’Ordene de chevaliere, dziele prawie z czasów Wilhelma Marshala, kandydat na rycerza odbywał wpierw kąpiel, symbolizującą obmycie go z grzechów” – opisuje Frances Gies.
Pasowany otrzymywał następnie nową szatę – białą tunikę będącą symbolem czystości i poświęcenia Bogu, a także cienki pas zapewniający powściągliwość przed cielesnym grzechem. Później świeżo upieczonemu rycerzowi wręczano złoconą ostrogę i miecz. Ostatnim elementem było tradycyjne uderzenie colée, w ramię lub głowę, które miało spowodować, że pasowany na zawsze zapamięta tego, który wprowadził go w szeregi elitarnych wojowników.
Resztę ekwipunku rycerze musieli zdobywać samodzielnie. Mogli oczywiście kupić pancerz, konia i broń, ale na taki wydatek niewielu początkujących było stać. Dlatego wojownicy chętnie stawiali się na coraz bardziej widowiskowych, choć wciąż bardziej przypominających faktyczne bitwy, turniejach rycerskich, podczas których mogli zwyczajnie odebrać element wyposażenia któremuś z rywali. Alternatywą był udział w – tylko trochę bardziej niebezpiecznych – wojnach, w trakcie których elitarni zbrojni zyskiwali majątek, a także splendor, co z kolei dawało im przepustkę na dwory władców potrzebujących czy to ochrony, czy dobrej rady.
Jeszcze jednym wartym wspomnienia elementem rycerskości była heraldyka, która pojawiła się po pierwszej wyprawie krzyżowej. Symbole pozwalające na łatwe rozpoznanie przynależności danego rycerza widniały nie tylko na tarczach; rozmaite formy zdobienia hełmów (grzebienie, szpikulce itp.) oraz kształty wyszywane na tunikach dopełniały całości. „Z czasem insygnia te zaczęto wykorzystywać do symbolicznego przedstawiania skomplikowanych dziejów rodów, a heraldyka rozwinęła własny »tajemny język«” – pisze Frances Gies.
Czytaj też: Targowiska próżności. Jak naprawdę wyglądały turnieje rycerskie?
Rycerz – przeżytek
Jak dowiemy się z „Życia średniowiecznego rycerza”:
Rycerze walczyli na polach bitewnych w Europie przez sześćset, a może nawet osiemset lat, gdyż niektórzy uczeni datują ich pojawienie się już na ósme stulecie, a inni dopiero na dziesiąte. Ważną rolę odgrywali jeszcze w XVI wieku, choć wtedy coraz bardziej odchodzili w przeszłość – a więc długo po wprowadzeniu do użycia broni palnej i wyłonieniu się państw narodowych.
Ale nie tylko rozwój militariów i polityki doprowadził w końcu do osłabienia i zaniku kasty rycerskiej. Rozpad zaczął się wcześniej – od zmniejszenia liczby rycerzy ogółem w XIII wieku, a następnie zmniejszenia prestiżu przynależności do ich grona.
XIV wiek przyniósł kolejne zmiany: giermkowie i panowie mogli już zajmować poważne stanowiska w wojsku, zrównując w ten sposób swoją wartość z rycerstwem. XV wiek to reforma armii, w której umowy z żołnierzami zawierano w zupełnie inny niż dotychczas sposób, a struktura zaczęła przypominać współczesną. Wreszcie rozwój broni palnej – bardzo kosztowny, ale na dłuższą metę opłacalny – wymusił stworzenie narodowych sił zbrojnych.
W takim, zupełnie nowym środowisku rycerze stopniowo przestawali być potrzebni. Jak pisał słynny Jean de Brueil służący w armii Joanny d’Arc, na polu bitwy przestały się liczyć bohaterskie wyczyny, a zaczęły – rozwaga i strategia. Wojna przestała być romantyczną rozrywką. Stała się profesją.
Bardzo wyraźne zmiany zaszły też w turniejach, które z biegiem czasu stawały się coraz bardziej pokazowe, mniej niebezpieczne i co najważniejsze – polityczne. Rycerze występowali w drogocennych szatach z aksamitu, welwetu i szlachetnych metali, a pancerze miały tym większą wartość, im lepiej się prezentowały. Tymczasem królowie mieli doskonałą okazję do oficjalnego pokazania się razem na oczach co ważniejszych poddanych.
Rycerze stopniowo odchodzili, ale nigdy nie zostaną zapomniani. „Ideały […] nadal budzą szacunek, przynajmniej częściowo dlatego, że wielu ludzi ze średniowiecza uznawało je i próbowało żyć zgodnie z nimi – były to honorowość, bezinteresowna służba, oddanie dla sprawiedliwości i chronienie słabszych przed okrucieństwami wojny, wedle nakazów Pokoju Bożego”.
Bibliografia:
- Barber R., Rycerze i rycerskość. Bellona, Warszawa, 2000.
- Gies, F., Życie średniowiecznego rycerza. SIW Znak, Kraków, 2021.
- Kusiak F., Rycerze średniowiecznej Europy łacińskiej. PIW, Warszawa, 2002.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.