„Budynki pękają i padają z hukiem zagłuszającym krzyki przerażenia. Czterdzieści pięć sekund walącego się świata. A potem już tylko pył” – opisuje Agnieszka Rostkowska. Dwie dekady temu potężne wstrząsy zrównały z ziemią turecki region Marmara, pochłaniając dziesiątki tysięcy ofiar. Na jego gruzach rodzi się Nowa Turcja.
17 sierpnia 1999 roku zapisał się jako czarny dzień w historii Turcji. Była to największa katastrofa od zakończenia II wojny światowej.
Dwie minuty po godzinie 3 nad ranem ludność regionu Marmara wyrwały ze snu gwałtowne wstrząsy. Trzęsienie ziemi o magnitudzie 7,5 okazało się tragiczne w skutkach. Bilans ofiar: ponad 17 tysięcy zabitych i niemal 24 tysiące rannych. Oficjalnie, bo nieoficjalne statystyki mówią o 45 tysiącach ofiar śmiertelnych i tyluż rannych. Bez dachu nad głową zostało przeszło pół miliona Turków.
Akt pierwszy: Gölcük
Epicentrum znajdowało się w Gölcük (nieopodal Izmitu), lecz wstrząsy były odczuwalne również w odległym o 70 kilometrów Stambule. Obecna wówczas na miejscu Joanna Pasztelańska relacjonuje: „Mówiono, że miasto, które najbardziej ucierpiało – Gölcük – praktycznie przestało istnieć. (…) Nie wiedzieliśmy, co zastaniemy na miejscu. Czy cokolwiek zastaniemy”.
Zamieszkana przez przeszło 55 tysięcy osób miejscowość w ciągu niespełna minuty została zrównana z ziemią. Szacuje się, że tego tragicznego dnia zginęła jedna piąta populacji miasta (ok. 10 tysięcy ludzi). Reporterka opisuje:
Wraz z pierwszymi promieniami słońca wyczuliśmy trzęsienie. Dosłownie, nosem. W trzydziestosześciostopniowym upale zwłoki rozkładają się bardzo szybko. W palącym słońcu i wędrującym pyle bijący od zburzonych domów słodki, lekko kwaskowaty smród wydaje się niemalże naturalny. Z każdą godziną będzie jednak przybierał na sile.
Z wielu budynków zostały jedynie sterty gruzu. Zresztą w kolejnych dniach mało kto miał odwagę spędzić noc pod dachem. W obawie przed wstrząsami wtórnymi spano na dworze – na uratowanych resztkach mebli, rozwiniętych dywanach lub bezpośrednio na gołej ziemi.
W likwidowaniu skutków katastrofy pomagali również polscy ratownicy z Gdańska i Nowego Sącza. Gdy kilkanaście tygodni później wydawało się, że sytuacja stopniowo się normuje, nastąpił drugi akt dramatu.
Czytaj też: Milczące ofiary rządu Erdoğana. Jak tureckie władze próbują wymazać historię?
Wielki plan przebudowy
Do kolejnego w 1999 roku silnego trzęsienia w Turcji doszło 12 listopada. Tym razem wstrząsy o magnitudzie 7,2 nie obudziły nikogo – ziemia zaczęła drżeć o godzinie 18.57. Wszystko trwało tylko 30 sekund. Wynik starcia człowieka z przyrodą – 845 zabitych i 4948 rannych.
„Winnym” tych katastrof jest uskok północnoanatolijski między płytami tektonicznymi, ciągnący się przez północną Turcję. Jego fragment przebiega zaledwie 20 kilometrów od Stambułu i regularnie o sobie przypomina. Ostatnie duże trzęsienia ziemi miały tam miejsce w 1506 i 1766 roku. Agnieszka Rostkowska w książce „Wojownicy o szklanych oczach. W poszukiwaniu Nowej Turcji” pisze: „Czas na kolejny [okrutny spektakl – przyp. red.]. Profesor Ziyadin Çakır z wydziału geologii Stambulskiego Uniwersytetu Technicznego szacuje, że jeśli trzęsienie osiągnie siłę 7,4 stopnia, zginie co najmniej sto tysięcy osób. Inni eksperci podają liczby jeszcze wyższe”.
Jedynym pytaniem pozostaje: kiedy ono nastąpi?
Po dramacie, jaki rozegrał się w 1999 roku, władze z całą siłą uświadomiły sobie konieczność zmian: Turcja była kompletnie nieprzygotowana na tego typu katastrofy. Osiedla tzw. gecekondu („zbudowanych nocą”, postawionych szybko, bez uprawnień i z nieodpowiednich materiałów domów) i kiepskiej jakości (choć legalnych) bloków, mimo że dawały prowizoryczne schronienie wielu obywatelom, w rzeczywistości stanowiły śmiertelne pułapki. Dłużej tak być nie mogło. Agnieszka Rostkowska referuje:
Te tragiczne wydarzenia utorowały drogę kentsel dönüşüm, wielkiemu planowi przebudowy i rewitalizacji, w ramach którego nieodporne na wstrząsy budynki w całym kraju mają zostać wzmocnione.
W praktyce oznacza to wyburzenie i budowanie od nowa. Trzysta tysięcy bezpiecznych budynków rocznie – to cel minimum ministerstwa środowiska i urbanizacji. Szacuje się, że w samym tylko Stambule taki los może spotkać aż trzy czwarte budynków. Wszystko po to, by oszukać przeznaczenie.
Czyszczenie z „brudu”
Gdy tylko Partia Sprawiedliwości i Rozwoju (AKP) Recepa Tayyipa Erdoğana doszła do władzy, rozpoczęto zakrojony na szeroką skalę projekt przebudowy kraju pod pretekstem zabezpieczenia go przed kolejnymi trzęsieniami ziemi. Agnieszka Rostkowska pisze:
Nowy rząd postawił na gospodarkę, uznając, że nic nie napędzi jej tak, jak sektor budowlany. Uruchomiono wszelkie możliwe mechanizmy, by go pobudzić. Ryzyko trzęsienia ziemi potraktowano jak dar od niebios.
Na terenach uznanych za zagrożone katastrofą firmy realizujące kentsel dönüşüm wykupują domy i mieszkania od dotychczasowych właścicieli (opornych wywłaszczają siłą), a następnie je… burzą. Tyle tylko, że jednakowo traktują obiekty stanowiące rzeczywiste niebezpieczeństwo, jak również nowe, postawione zgodnie z zasadami bezpieczeństwa budynki oraz zabytki architektoniczne o dużej wartości historycznej.
Jest jeszcze jeden problem. Agnieszka Rostkowska w książce „Wojownicy o szklanych oczach. W poszukiwaniu Nowej Turcji” podkreśla: „Specjaliści od kentsel dönüşüm, przebudowy Turcji, od lat mówią wprost, że działania tureckich władz przypominają czystki etniczne”.
Dlaczego? Przede wszystkim – ponieważ wielki plan przebudowy w pierwszej kolejności obejmuje te dzielnice, które zostały zdominowane przez mniejszości. Tego samego zdania są mieszkańcy. Jeden z bohaterów reportażu Agnieszki Rostkowskiej komentuje ponuro: „Nie chodzi o przebudowę miasta, ale o wyczyszczenie go z brudu, za jaki nas uważają”.
Bibliografia:
- A. Rostkowska, „Wojownicy o szklanych oczach. W poszukiwaniu Nowej Turcji”, Wydawnictwo Poznańskie 2020.
- J. Pasztelańska, R. Pasztelański, „Strażacy”, Znak Horyzont 2018.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.