Na początku lat siedemdziesiątych ubiegłego wieku doszło do zaginięcia, które wstrząsnęło mieszkańcami Wielkopolski. Był to zaledwie początek krwawej historii, która na stałe wpisała się w lokalny folklor, zapewniając wieczną (nie)sławę jednemu z najbardziej brutalnych polskich morderców...
W listopadowy wieczór 1973 roku w Marianowie koło Sierakowa zaniepokojony mąż zgłosił na milicję zaginięcie żony. Kobieta wyszła z domu za wieczorną potrzebą do znajdującego się koło obory wychodka. Gdy jej nieobecność się przedłużała, mężczyzna zdecydował się sprawdzić, czy nic jej się nie stało. Kiedy dotarł do obory, zauważył na świeżym śniegu ślady, które od razu go zaniepokoiły. Wyglądało na to, że ktoś najpierw się tam tarzał, a potem ciągnął po ziemi coś ciężkiego. Ślad wiódł w stronę pobliskiej rzeki, Warty. Jej chłodne wody okazały się ostatnim miejscem spoczynku Anieli B.
Dość szybko uwagę śledczych przykuł sąsiad kobiety. Był to mąż i ojciec kilkorga dzieci, mający opinię „nadpobudliwego seksualnie”. Milicjanci założyli atak na tle seksualnym. Podejrzanym był Józef Pluta, a dowody znalezione w jego domu wskazywały na winę. Skonfrontowany z zebranym materiałem, przyznał się do morderstwa. Jednak jego motywy były bardziej szokujące, niż ktokolwiek mógłby przypuszczać…
Otóż Aniela nakryła Józefa w trakcie stosunku z… jej owcą. Osłupiała kobieta zagroziła mężczyźnie, że opowie wszystkim o tym wydarzeniu. Przerażony tą perspektywą Pluta rzucił się na nią, obezwładnił i udusił. Za zbrodnię został skazany na 12 lat.
Powrót potwora
Pobyt w więzieniu był dla niego piekłem – współwięźniowie prześladowali go oraz poniżali za skłonności zoofilskie. Jego los poprawił się, gdy po dwóch latach odsiadki, w 1976 roku, Plutę skierowano do zakładu psychiatrycznego. Zapewniło mu to szansę na czasowe przebywanie na wolności w związku z wykonywaniem drobnych robót naprawczo-budowlanych. Mężczyzna bardzo dobrze odnalazł się w tej pracy oraz w ośrodku, dlatego gdy w 1979 roku został poinformowany o powrocie do więzienia, zdecydował się na ucieczkę.
Na swój pierwszy przystanek wybrał dom Teresy S., znajdujący się w miejscowości Pąchy koło Nowego Tomyśla. Kobieta, którą poznał w szpitalu, ugościła go ciepłą kolacją w towarzystwie jej męża i nastoletniej córki. Po posiłku w ramach „podziękowania” Józef zarżnął całą trójkę siekierą (chwilę przed śmiercią zgwałcił trzynastolatkę). W stodole obok domu morderca zabił także 80-letniego Wojciecha J., który mieszkał z rodziną S. Wydarzenia te miały miejsce w nocy z 9 na 10 września.
Następnej zbrodni dokonał 20 października w Suchym Lesie. Zaatakował siekierą rodzinę K., sąsiadów lekarza, którego dom remontował w trakcie pobytu w „psychiatryku”. Dwie osoby zabił, dwie ciężko ranił.
Widok tych masakr wstrząsnął zarówno milicją, jak i miejscową ludnością. Strach przed spotkaniem z psychopatą spędzał wszystkim sen z powiek. Rozpoczęła się obława, której celem było znalezienie Pluty – żywego lub martwego.
Dowiedz się więcej: Najbardziej krwawi seryjni mordercy PRL-u
Pościg za bestią
W poszukiwania zaangażowano wiele jednostek milicji. Systematyczne przeczesywanie okolicy okazało się skuteczne: pętla wokół zbiega zaczęła się zaciskać, aż w końcu nastąpił punkt kulminacyjny, który po dziś dzień budzi kontrowersje.
Według oficjalnego raportu zaszczuty Pluta, bez szansy na ucieczkę, zdecydował się na desperacki krok. Na widok depczących mu po piętach śledczych powiesił się na drzewie. Sznur nie dał jednak rady utrzymać ciężaru jego ciała i się urwał. W kieszeni denata znaleziono klucze do domu zabitej w Pąchach rodziny, dzięki czemu powiązano mężczyznę bezpośrednio z tą zbrodnią.
Istnieje jednak inna, nieformalna wersja wydarzeń, do których miało dojść 29 października 1979 roku. Zgodnie z nią Józef został złapany przez milicję i zastrzelony, a jego samobójstwo upozorowano. Prawdy zapewne nigdy się nie dowiemy. Jego nagła śmierć przekreśliła również szansę na poznanie motywów, którymi kierował się, dokonując kolejnych zbrodni.
Józef Pluta zdążył jednak na stałe wpisać się w historię Wielkopolski, stając się niemal mityczną postacią lokalnego folkloru. Po jego śmierci jeszcze długo na szkolnych placach i miejskich podwórkach można było usłyszeć rymowankę, którą straszyły się nawzajem dzieci:
Kto ty jesteś? Pluta mały.
Jaki znak twój? Topór biały.
Gdzie ty mieszkasz? W Suchym Lesie.
Co ty niesiesz? Trupa niesę.
Co z nim zrobisz? Już sam nie wiem.
Gdzie uciekasz? Zabić siebie.
Tam jest drzewo, wejdę na nie. Nie dostaną mnie ci dranie.
A co potem? Jak duch wrócę, no i klątwę na was rzucę.
Bibliografia
- M. Czarnecki, Wydział, Novae Res, 2016.
- D. Chajewski, Wampir grasujący po Lubuskiem i Wielkopolsce spowodował psychozę strachu, gazetalubuska.pl, 13.09.2020
- ZEN, „Dom zły” w Pąchach koło Nowego Tomyśla – to tutaj Józef Pluta zamordował cztery osoby, gloswielkopolski.pl, 16.09.2020
- M. Larek, Podcast: „Zabójcze opowieści”, Odcinek dziewiąty: „Józef Pluta. Wampir z Marianowa” , 24.02 2019
KOMENTARZE (2)
Pewnie sami go powiesili i dobrze ,bo po co taki miałby żyć ,a pewno sądy by mu zapewniliby wikt i opierunek :-D
Nie wiadomo, ile osób zabił jeszcze w pociągach .np takich z Wałcza do Krzyża .