Ciekawostki Historyczne

Źle zaplanowana obrona kraju, fatalne dowodzenie, brak rozpoznania i łączności, słabe wyszkolenie żołnierzy, a to tego wiele głupich i krótkowzrocznych rozkazów marszałka Rydza-Śmigłego – to elementy, z których złożyła się szybka porażka Polski w wojnie obronnej 1939 roku. Amerykański historyk wojskowości Robert Forczyk w swojej książce „Fall Weiss. Najazd na Polskę 1939” potwierdza, na podstawie wnikliwej analizy dokumentów, to, co w Polsce od dawna wiemy, ale boimy się powiedzieć.

Wydawało się, że o kampanii wrześniowej 1939, napisano już wszystko. W Polsce ten temat brało na warsztat wielu wybitnych historyków, dowodząc, że walczyliśmy nieźle, broniliśmy się zajadle i zadaliśmy Niemcom nieproporcjonalnie duże straty w obliczu ich zdecydowanej przewagi ilościowej i jakościowej. Analizy klęski wrześniowej prowadzono zresztą już w czasie wojny, a jej sprawcy – czyli najwyższe dowództwo – miało po wojnie stanąć przed sądem.

Płonące Krakowskie Przedmieście,Warszawa, wrzesień 1939 rokfot.Narodowe Archiwum Cyfrowe (Sygnatura: 37-133-1)

Płonące Krakowskie Przedmieście,Warszawa, wrzesień 1939 rok

Także Niemcy przeanalizowali przebieg wojny z Polską i już w roku 1940 roku, w czasie najazdu na Francję, naprawili błędy, które popełnili rok wcześniej na Kujawach i Mazowszu. Nie ma wątpliwości, że Niemcy fałszowali fakty o wrześniu 1939 roku, utrzymując, że Wojsko Polskie było słabe, poszło w rozsypkę już w pierwszych dniach kampanii, dowódcy uciekali na tyły na odgłos strzałów, a Niemców zatrzymywały nie polskie armaty, a wyłącznie kiepskie drogi i naturalne przeszkody terenowe.

Niemcy są także autorami popularnego mitu o szarży polskich ułanów na niemieckie czołgi, do czego miało jakoby dojść pod Krojantami. Robert Forczyk demaskuje ten mit na łamach swej książki, wskazuje też kilka innych popularnych „prawd”, które wydawały się niepodważalne, jak ta mówiąca, że kampania w Polsce była pierwszym zastosowaniem zasad „Blitzkriegu”, czyli wojny błyskawicznej. Forczyk udowadnia, że wojna z Polską miała być – w planach Niemców – błyskawiczna, ale to się nie udało. Kampanie w takim stylu Niemcy przeprowadzili dopiero w czasie ataku na Danię i Norwegię oraz na Belgię, Holandię i Francję w 1940 oraz w latach późniejszych. Jego zdaniem wrzesień 1939 miał jeszcze charakter wojny konwencjonalnej, dość powolnej, choć zaskakujące manewry, zwroty i operowanie dużymi masami wojsk, w tym jednostkami pancernymi, już Niemcy stosowali.

Dobrzy piloci, złe planowanie

Forczyk nie rozjeżdża bezlitośnie Polski i polskiego wojska za przegraną w 1939 roku. Zauważa pojedyncze sukcesy, przypadki niezwykłego bohaterstwa, wyjątkowego kunsztu wojennego, dobrego dowodzenia i sukcesów np. w przypadku zatrzymania nieprzyjaciela na kilka dni przez małe jednostki, broniące kluczowych odcinków. Docenia też odwagę i wytrwałość obrońców Westerplatte i Helu, a także umiejętności polskich pilotów, którzy na słabszych technicznie PZL-7 i PZL-11 potrafili stawić czoła doskonałym Me-109 i Me-110 i zadać Luftwaffe spore straty.

Wskazuje jednak widoczne po polskiej stronie, bardzo liczne, a wręcz powszechne, przykłady braku wyszkolenia, niedostatecznego przygotowania, braku rozpoznania, błędnych decyzji dowódców średniego i wyższego szczebla, a przede wszystkim wiele błędów popełnionych jeszcze przed wrześniem 1939, gdy Polska przygotowywała plany wojny obronnej, dokonywała zakupów uzbrojenia za granicą. Przykładem takiej błędnej decyzji była budowa nowoczesnych bombowców PZL-37 Łoś, zamiast budowy lub zakupu myśliwców, których – jak się potem okazało – mieliśmy dużo za mało.

 PZL.37 Łoś, polskie bombowce produkowane w latach 1936 1939. Pierwszy pułk lotniczyfot.Domena publiczna

PZL.37 Łoś, polskie bombowce produkowane w latach 1936-1939. Pierwszy pułk lotniczy

Niektóre błędy strategiczne i polityczne, które zauważył w swojej książce Forczyk, wskazał już zresztą, wiele lat temu, Jerzy Łojek w swojej epokowej pracy „Agresja 17 września 1939”. Należy przy tym zauważyć, że polski historyk przygotował swoją rozprawę o Wrześniu jeszcze w latach komunizmu, gdy nie było tak łatwego, jak dziś dostępu do archiwów np. niemieckich, brytyjskich czy amerykańskich. Jednak obaj ci historycy wskazują zgodnie, że jedną z przyczyn tak szybkiej porażki Polski w 1939 roku był fatalny system łączności Wojska Polskiego, który zresztą rozsypał się już w pierwszych dniach wojny. Po pierwsze, na szczeblu dywizyjnym występował powszechny brak radiostacji krótkiego i dalekiego zasięgu, po drugie łączność kablowa (telefoniczna i telegraficzna) została szybko przerwana, po trzecie Niemcy już 3 września przechwycili polskie szyfry, zdobyte w walkach z Armią „Kraków”, które mogli potem wykorzystać.

Sztab Generalny przygotował co prawda nowe klucze szyfrowe tzw. wtórniki, ale były problemy z przekazaniem ich do jednostek, bo wiozące je samoloty łącznikowe były zestrzeliwane przez niemieckie lotnictwo. Zresztą także wtórniki wkrótce dostały się w ręce Niemców. Sytuację pogarszał wydany przez marszałka Śmigłego bezwzględny zakaz kontaktowania się przez radio lub przewodowo dowódców sąsiadujących ze sobą jednostek. By uzgodnić działania, musieli się oni spotkać osobiście!!! Brak radiostacji i zerwanie sieci łączności już w trzecim dniu wojny miało dalekosiężne skutki przez całą kampanię wrześniową.

Edward Śmigły Rydz podczas uroczystości 6 sierpnia 1939 w Krakowiefot.Domena publiczna

Edward Śmigły-Rydz podczas uroczystości w Krakowie 6 sierpnia 1939 roku

W Warszawie nie wiedziano, gdzie znajdują się sztaby wielkich jednostek, zatem nie można było do nich wysłać samolotów łącznikowych z rozkazami. Jerzy Łojek wskazywał, że rezygnacja z zakupu jednego niszczyciela typu „Błyskawica” pozwoliłaby na całkowite zaspokojenie potrzeb łącznościowych Wojska Polskiego. Zauważył, że „Błyskawica”, „Burza” i „Grom” i tak się we wrześniu 1939 roku nie przydały, bo odpłynęły cichaczem do portów angielskich, o czym niemiecki wywiad doskonale wiedział.

Zobacz również:

Błyskawica odpłynęła błyskawicznie

Podobne refleksje ma Forczyk, który uważa, że obrona polskiego wybrzeża została fatalnie przygotowana, a operacja „Peking”, czyli wycofanie trzech naszych niszczycieli do Wielkiej Brytanii nie było „mistrzowskim zagraniem taktycznym”, ale wielkim błędem, w wyniku którego nasze najnowocześniejsze okręty nie użyły swoich dział i torped w obronie polskiego wybrzeża, za to później broniły wybrzeża norweskiego i angielskiego.

fot.Domena publiczna

Niszczyciel ORP „Błyskawica” po powrocie do kraju w 1947 roku

Forczyk pisze też bardzo krytycznie o roli pięciu polskich okrętów podwodnych, których zakup był ogromnym wysiłkiem finansowym dla odrodzonego Państwa Polskiego. Tymczasem we wrześniu 1939 roku nie dokonały one niczego, przez cały czas kryjąc się pod wodą i odpływając coraz dalej od swoich macierzystych portów, których teoretycznie miały bronić. Nie przeprowadziły żadnych akcji ofensywnych, nie próbowały nawet zaatakować przestarzałego i powolnego pancernika Schleswig-Holstein! W Polsce za wielki sukces uważa się ucieczkę ORP Orzeł z portu w Tallinie, skąd okręt przepłynął bez map do Anglii, a nikt nie stawia pytań, dlaczego okręt ten, we wrześniu 1939, roku nie wystrzelił swoich torped przeciwko Kriegsmarine.

Uziemione Łosie, groźne 7TP

Forczyk pisze krytycznie o rozkazach dotyczących bombowców PZL37-Łoś, które – chociaż nowoczesne – były uziemione przez większą część kampanii wrześniowej, bo nie było pomysłu jak je użyć. Dowódca lotnictwa, generał Józef Zając, rozważał przez pewien czas możliwość wysłania kilku Łosi na bombardowanie pancernika Schleswig-Holstein, ale ostatecznie wycofał się z tego pomysłu w obawie o utratę tych cennych maszyn.

Ostatecznie Łosie i Karasie z Brygady Bombowej pułkownika Władysława Hallera przeprowadziły około 60 lotów bombardując niemieckie kolumny pancerne, ale Luftwaffe przechwyciła i zniszczyła aż 37 bombowców! Zbombardowanie i zatopienie, albo chociaż poważne uszkodzenie wielkiego pancernika Schleswig-Holstein, którego lokalizacja była Polakom znana, miałoby ogromne znaczenie propagandowe dla walczącego w okrążeniu Wojska Polskiego i naszych zachodnich sojuszników.

Jako powszechny błąd polskich dowódców Forczyk uważa niebronienie przepraw po wysadzeniu mostów. Polskim saperom zwykle udawało się wysadzić mosty przed nacierającymi jednostkami niemieckimi, ale most i jego okolice nie były później ostrzeliwane z dział, czy chociażby karabinów maszynowych. Pozwalało to niemieckim saperom spokojnie działać i odbudowywać mosty, przerzucać przeprawy pontonowe, albo poszukiwać brodów w rzece. W rezultacie takiego zaniedbania zerwany most był dla najeźdźcy przeszkodą najwyżej na kilka godzin, najdalej na jeden dzień.

W kampanii wrześniowej dobrze poradziły sobie polskie czołgi, szczególnie te najnowocześniejsze – 7TP, które, gdy już się pojawiły w odpowiednim miejscu, były w stanie podjąć równorzędną walkę z każdym typem ówczesnego czołgu niemieckiego, a tym starszym: PzKpfw I i PzKpfw II zadawać dotkliwe straty. Jednak błędem polskiego dowództwa było rozproszenie broni pancernej, zamiast rozmieszczenia czołgów i tankietek w dużych zgrupowaniach na najważniejszych odcinkach obrony. Podobnie zresztą było z lotnictwem, Forczyk krytykuje rozproszenie sił powietrznych i przydzielenie dywizjonów myśliwskich do poszczególnych armii, a potem – już w toku walk – cofnięcie tego rozkazu i wycofanie samolotów do dyspozycji SG, by użyć ich na masową skalę.

Polskie czołgi 7TP były w stanie podjąć równorzędną walkę z każdym typem ówczesnego czołgu niemieckiegofot.Domena publiczna

Polskie czołgi 7TP były w stanie podjąć równorzędną walkę z każdym typem ówczesnego czołgu niemieckiego

W rezultacie tych chaotycznych poczynań i rozkazów marszałka Rydza-Śmigłego większość armii oddała i szybko straciła swoje lotnictwo, zachował je jedynie generał Tadeusz Kutrzeba, dowódca Armii „Poznań”, który tego rozkazu po prostu nie posłuchał, dzięki czemu zachował kilkanaście myśliwców i mógł je potem wykorzystać w czasie zwrotu zaczepnego zwanego bitwą nad Bzurą.

Opisując przebieg i skutki tej bitwy Forczyk chwali Wojsko Polskie za umiejętność opanowania sytuacji i przygotowanie kontrofensywy w sytuacji masowego odwrotu wojsk i absolutnego panowania w powietrzu lotnictwa niemieckiego. Zauważa też, że 10-dniowa bitwa nad Bzurą była największym i najbardziej udanym alianckim przeciwuderzeniem przeprowadzonym w ciągu dwóch pierwszych lat wojny. Dla porównania francuskie uderzenie pod Arras w maju 1940 trwało cztery godziny.

Zbrodnie wojenne od 1 września

Forczyk w swojej książce nie oszczędza strony niemieckiej. Kilkakrotnie wskazuje przykłady, że już od pierwszych godzin wojny Niemcy dokonywali zbrodni wojennych, dokonując ataków i mordując ludność cywilną, a także rozstrzeliwując jeńców. Dokonywały tego zresztą jednostki regularnego Wehrmachtu, a nie oddziały SS, które w kampanii wrześniowej stanowiły mniej niż 2 proc. sił niemieckich i z regularnymi oddziałami polskimi walczyły bardzo nieudolnie. Np. dwie grupy bojowe pułku SS „Deutschland” nie zdołały zdobyć wsi Uniszki Zawadzkie pod Mławą.

Egzekucja około 300 polskich jeńców wojennych przez żołnierzy niemieckiego 15 stego pułku zmotoryzowanego; Ciepielów, 9 IX 1939fot.Domena publiczna

Egzekucja około 300 polskich jeńców wojennych przez żołnierzy niemieckiego 15-stego pułku zmotoryzowanego; Ciepielów, 9 IX 1939

Autor „Najazdu na Polskę” wskazuje też przykłady nieudolności dowódczej po stronie niemieckiej, gdyż w pierwszej połowie września nawet słynni później generałowie: Guderian, Kempf, Kluge zatrzymywali się na długo ze swymi elitarnymi jednostkami przed liniami polskich bunkrów, schronów lub dobrze przygotowanych pozycji polowych. W tej sytuacji zwykle działał manewr dwustronnego oskrzydlenia, ale jak się okazuje, nie wszyscy niemieccy dowódcy już go opanowali. Niemcom zdarzały się też wielokrotnie postoje nad brzegami większych rzek, na których polscy saperzy zniszczyli mosty. Dość oczywisty w warunkach wojennych fakt, że mosty się wysadza, był widać zaskoczeniem dla niemieckich sztabowców. Jednostki mostowe były zwykle gdzieś daleko na tyłach i docierały za późno. Niemcy jednak uczyli się na błędach i we Francji już go popełnili, umieszczając saperskie jednostki mostowe bliżej linii natarcia.

Wśród wielu wniosków nasuwających się po lekturze „Fall Weiss. Najazd na Polskę 1939” jest m.in. taki, że terytorium naszego kraju było dla Niemców ogromnym poligonem, gdzie sprawdzili w praktyce swoje założenia taktyczne i strategiczne. Udoskonalili też te elementy, których w warunkach pokojowych nie można było w pełni opanować np. łączność jednostek lądowych z powietrznymi i wzywanie wsparcia w postaci punktowego bombardowania na linii frontu.

Artykuł powstał na podstawie książki Fall Weiss. Najazd na Polskę 1939 Roberta Forczyka która ukazała się na rynku nakładem Wydawnictwa Rebis

Artykuł powstał na podstawie książki Fall Weiss. Najazd na Polskę 1939 Roberta Forczyka która ukazała się na rynku nakładem Wydawnictwa Rebis

Nauczyli się też wykonywać zaskakujące manewry obejścia i oskrzydlenia uporczywie bronionych pozycji czy wysyłania najsilniejszych i najlepiej uzbrojonych jednostek w punkty styku odcinków obrony. To wszystko posłużyło potem do doskonalenia i wdrożenia taktyki „Blitzkriegu” na wszystkich frontach w Europie i Afryce Północnej. Robert Forczyk, amerykański historyk, wskazuje nam także kilku bohaterów, których nazwiska powinny być szerzej znane w kraju nad Wisłą. Może to być np. kapral Leonard Żłób, który pod Mokrą zniszczył ze swojego działka 14 niemieckich czołgów.

Bibliografia:

  1. Forczyk, Fall Weiss. Najazd na Polskę 1939, Rebis 2020
  2. Łojek, Agresja 17 września 1939. Studium aspektów politycznych, Instytut Wydawniczy PAX
  3. Leszczyński, Polskie szyfry 1919-1945, The Enigma Press

 

KOMENTARZE (38)

Skomentuj Hans Kloss Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Pablo

Dowódcą Armii Poznań był Tadeusz Kutrzeba a nie Franciszek Kleeberg.

    Członek redakcji | Paweł Czarnecki

    Zgadza się, poprawione:)Dziękujemy za czujność. Franciszek Kleeberg będzie bohaterem innej historii. Pozdrawiamy :)

      ADaś

      W ogóle spoo błędów językowych.

pawel n.

Jestem zdegustowany tezami o katastrofalnych błędach Rydza Śmigłego itp. Szukanie pseudo-sensacji i efektowne gdybanie z wygodnego, bezpiecznego fotela . Ta wojna z pewnością była nie do wygrania. Można było próbować zmniejszyć straty, bronić się parę dni dłużej i to wszystko. Może rozwiązania polityczne mogły coś zmienić ale to całkowite gdybanie i inna para kaloszy.

    Eryk

    Niestety te tezy są prawdziwe i przy dobrych chęciach można się z nimi zaznajomić i zrozumieć szkodliwość działania Rydza Śmigłego. Nie na darmo dzieci po wojnie powtarzały wierszyk” Śmigły Rydz za granicę hyc”.

    Binio

    Bo to nie były błędy, tylko skrajna nieudolność? Masz rację, Ten „wódz” w szóstym dniu wojny stracił łączność ze swymi Armiami, a po kolejnych trzech dniach łącznościowcy nie nadążali za jego paniczną ucieczką za granicę, więc nie dowodził już NIKT. Jego adiutantura już 10 września zajęła pensjonaty w okolicy Zaleszczyk, do których zmierzali „bohaterscy obrońcy” by zwiać i nie podzielić losu ginących żołnierzy. To samo powtórzyło się w Powstaniu Warszawskim, gdzie WSZYSCY „generałowie opuścili swych żołnierzy, żaden w łeb sobie nie strzelił, ani na barykadę nie poszedł, by żołnierskim czynem zasłużyć na cześć. Poleźli do niewoli, człapiąc po mogiłkach poległych bohaterów, by doopkę zamiast czci z pogromu unieść. „Generałowie”, ich mać…

      TZ.

      Co to za bzdura, że generałowie w Powstaniu Warszawskim opuścili swoich żołnierzy? Nie opuścili – do końca byli z nimi. Pięciu poszło do niewoli po podpisaniu kapitulacji, gdy zakończyły się walki, razem z pozostałymi powstańcami. Jeden (Okulicki) wyszedł z Warszawy z ludnością cywilną jako następca komendanta głównego AK (Komorowskiego). Poza tym generał dywizji Tadeusz Kossakowski, cichociemny, walczył w Powstaniu Warszawskim jako zwykły strzelec w dzielnicy Śródmieście Południe, zanim został odszukany i objął stanowisko szefa produkcji uzbrojenia (był to drugi, oprócz Bora-Komorowskiego, tak wysoki rangą generał w Powstaniu i w AK).

    Rob Rob

    Powiem tu rzecz oczywistą: Na stopnie oficerskie z reguły się awansuje. Po szkole oficerskiej, młody chorąży studiuje swoje rzemiosło (piechota, pancerniak, radio, lotnictwo itd), zdobywa wiedzę i umiejętności, mija czas – i zostaje podporucznikiem, potem porucznikiem, kapitanem – i tak dalej. Gdzieś tak koło tego stopnia kapitana już widać, kto jest prawdziwym materiałem na dowódcę, a kto zwykłym zupakiem, który poszedł do wojska, „bo to pewna fucha, rządowa”. I wtedy zaczynają grać rolę układy i kontakty. U samej góry wyższej kadry oficerskiej siedzą różni ludzie, nbo jest Maczek i jest Anders i jest Sosabowski, ale jest też Dąb-Biernacki, Zając, Stachiewicz, „perła w koronie” Śmigły-Rydz i cała masa innych byłych legionistów Pilsudskiego. Awansowani na wysokie stopnie zaraz po 1918 czy 1919 roku – bo nie było nikogo innego. Niektórzy może i nawet zdolni, ale zatrzymani w czasie w okopach 1914-go roku.
    I potem, kogoś tam taki przedwojenny Macierewicz (niech będzie któryś z tamtych nieudaczników, np. Dąb-Biernacki albo Zając) przedstawia do awansu na majora, robi go swoim adiutantem – nie za darmo, oczywiście, bo może tak się składać, że ojciec protegowanego jest przemysłowcem, produkuje coś tam dla wojska – i na pana generała czeka gruba koperta za złożenie zamówienia. A zamówienie złożył główny kwatermistrz, z panem generałem połączony jakimiś innymi układami i układzikami, bo właśnie ma siostrzeńca, który jest tak głupi, że butów nie umie zawiązać, ale bardzo chciałby być oficerem…
    To teraz przemnóż ten scenariusz przez wszystkie lata od, powiedzmy, 1926 do 1939 roku i przez różne wojskowe stanowiska – nie stopnie, tylko stanowiska – zarządzania i koordynowania armią. Ilu takich niedojdów i nieudaczników promowali kretyni w stopniach generalskich? 30%, 40% kadry sztabowej? 50%? Powiem ci w tajemnicy, że wystarczy 20% niekompetentnych i skorumpowanych pseudo-oficerów, żeby armia poniosła klęskę taką, jaką polska armia poniosła w 1939 roku.
    I nie ma absolutnie żadnej wątpliwości, że Śmigły-Rydz i jego sztab powinni byli wszyscy stanąć przed sądem wojskowym pod zarzutem dezercji z pola walki w obliczu nieprzyjaciela. Jeśli to dla ciebie szukanie sensacji, to najwyraźniej nie rozumiesz znaczenia przysięgi wojskowej i obowiązku żołnierskiego. Wolno ci nie rozumieć, ale poczytaj i pomyśl – bo dlaczego masz trwać w nieświadomości?

      Anonim

      Zając jako szef lotnictwa asem nie był, ale on dowodził dopiero od bodajże marca 1939 roku. A co robił jego poprzednik, emir Rayski który dowodził lotnictwem w latach 1926-1939 ? Na jego usprawiedliwienie mogę dodać że w latach 1926-1932 jego działalność można ocenić pozytywnie, bo poprawił szkolenie pilotów, oraz same myśliwce szczególnie P 11, były w światowej czołówce. Natomiast w latach 1933-1939, w najlepszym przypadku był nieudolny a w najgorszym był niemieckim agentem. Co ten człowiek nie wyrabiał zamiast zakupić produkowane na eksport P 24 i zastąpić nimi chociaż P 7, oraz zmodernizowac P 11 do wersji Kobuz, to Rayski opowiadał bajki o osiągach Wilka do którego nie było odpowiednich silników. Tak chwalony Łoś był samolotem trudnym w pilotażu, niedopracowanym oraz niedozbrojonym w broń strzelecką i drogim w produkcji. Z kolei Karaś, był samolotem za wolnym, jak na 1939 rok pomimo swoich zalet, a jego doskonały następca Sum nie wszedł do produkcji bo chciano produkować niedopracowanego Jastrzębia. Natomiast produkcję Jastrzębia z winy Rayskiego opóźnione o 1,5 roku, ten samolot już w 1938 mógł wejść do produkcji, ale najpierw wojskowi inżynierowie przez 1 rok zaprojektowali ….cywilnego Wichra, a później 0,5 roku czekali na chowane podwozie do Jastrzębia, jak gdyby nie można było przeprowadzić testów tego samolotu z podwoziem stałym. Nawet 50 silników za słabych do Jastrzębia nie potrafił Rayski użyć do modernizacji P 11, powstał tylko jeden prototyp. Jastrzębia zdołało wyprodukować do września 1939 całe 2 sztuki, oraz kilka niedokończonych. A już w 1937 można było kupić w Holandii dobrego Fokkera XXI, albo na bazie kadłuba P 11 zaprojektować dolnopłat tak jak zrobili …Rumuni tworząc JAR 80. A tak zostawił Rayski lotnictwo w 1939 roku, w takim stanie że najszybszym samolotem był nie myśliwiec P 11, ale …..lekki bombowiec Łoś, od którego jednak szybszy był produkowany w Polsce ale jedynie na eksport P 24.

      Jacek Wu

      Do tego trzeba dodać wydalenie z armii zawodowych, prawdziwych oficerów, którzy nieraz w czasie wojen z lat 1918-21 wykazywali się dużym talentem i patriotyzmem. Ale nie popierali Piłsudskiego. Był taki czas, że wyśmiewano zawodowych oficerów, a szczycono się wojskowymi posadami bez odpowiednich szkół i przygotowania.

CH

Decyzje są podejmowane na podstawie aktualnej wiedzy. Nie wiemy, czy Polacy rzeczywiście posiadali wiedzę pozwalającą na bombardowanie pancernika, być może zakładali, że posiada on dostateczną ochronę przeciwlotniczą, żeby takiego nalotu nie przeprowadzać. Idąc dalej można dyskutować, czy z z tamtego punktu widzenia nie było to lepszym rozwiązaniem, jako, że Polacy (o ile się nie mylę) zakładali wycofanie się za Wisłę i ustanowienie na niej głównej linii obrony. W tym momencie oszczędność sprzetu i armii zdaje się być jak najbardziej uzasadniona, patrząc na opór jako całokształt być może rzeczywiście bylibyśmy w stanie obronić się na linii Wisły, niestety, jak teraz już wiemy, a o czym nie mogli wiedzieć ówcześni, w tym momencie najeżdza nas armia rosyjska, kompletnie przekreślając jakąkolwiek szansę na przetrwanie. Bo jestem pewien, że gdyby żołnierz polski wiedział tego pierwszego dnia, co czeka go za dwa i więcej tygodni, nie wahałby się żadnego ataku, jeżeli miałby tylko zadać wrogowi największe straty.

    Binio

    I po co bezczelnie kłamać? W momencie wejścia wojsk Stalina, wojska Hitlera były już za Bugiem i ostatnia zorganizowana i zwarta wielka jednostka WP właśnie się poddawała Niemcom, gdyż ci odcięli ją od baz zaopatrzenia i pozostawała bez amunicji oraz furażu. A może ci się zdaje, że Flotylla Pińska linii Wisły broniła? Gratuluję ogromu niewiedzy historycznej…

      AMF

      Sam za Bug paszoł trollu.
      Walki pod Tomaszowem to już po 17, może tam Niemcy sami ze sobą walczyli, skoro WP niby już jednostek nie miało a bitwa była niemała?

        Atanazy Pustelnik

        Problem w tym mój drogi AMF, że Niemcy pod Tomaszowem atakowali nas nie tylko z zachodu (i to na dodatek był atak ten zachodni mniej istotny) a głównie nacierali od zachodu…!!!
        Niemcy planowali zamknięcie „wielkich” kleszczy za Wisłą (stąd przerzucili korpus pancerny do Słowacji). A armia „kraków” miała fatalne pozycje wyjściowe, była idiotycznie rozśrodkowana, a jej najlepsza, najsilniejsza jednostka 21 dywizja strzelców górskich została wysunięta stanowczo zbyt na Pd., stąd była praktycznie bez amunicji po 3 września, ciągle się ponadto cofała do tego nocami, co ją (skrajne niewyspanie) skrajnie zdemoralizowało (uciekał kto mógł), i przestała się liczyć kompletnie po 10 września, a szkoda…
        Historyk, Maciej Krotofil: „W drugiej dekadzie września nasiliły się dezercje związane z rozpoczynającym się ogólnym rozprężeniem w oddziałach.” a ponadto: „W Galicji Wschodniej doszło wtedy również do szeregu żywiołowych antypolskich wystąpień ukraińskich nacjonalistów”. Niemcy planowali zamknięcie drugich „większych” kleszczy (pierwsze na tyłach armii Łódź) 8 września ale dwa dni niewiarygodnego bohaterstwa Wizny, przesunęły to na 10 września…
        I już de facto było po ptokach.
        A Bzura?
        Bzura zaczęta 10. była walką jedynie o honor i po 7 dniach skończyła się kompletną klęską… I tchórzliwe sowiety zdradziecko na ten znak właśnie ruszyły…
        Tak na prawdę od 10 września mieliśmy więc do czynienia tylko z dobijaniem kompletnie pobitej, nieomal całkowicie rozbitej armii (tylko armia Poznań była w pełni sprawnym związkiem taktycznym po ledwie 10 dniach!!!)…
        Niestety nikt mając tak dużą armię jak my (!), tak jako tako doposażoną nie stanął w obliczu tak totalnej klęski (po 10 dniach!) w czasie drugiej wojny tak szybko jak my… Trudno kogokolwiek za to z ówczesnych władz II Rp rozgrzeszyć, ale…
        Ale jeśli to nie był blitzkrieg…
        Ale dobrze, że pisze się o tym powszechniej (bo to nie są moje „autorskie” poglądy, a m. in. prof. Łojka) dopiero teraz… Dobrze, że pisano do tej pory najpierw tylko, a później głównie o chwalebnych epizodach. Nawet komuniści niezbyt chętnie nagłaśniali nasze upokorzenie w 1939. …
        Francja przegrała równie szybko…?
        A takiego!
        Tylko, ci co tak twierdzą nie pamiętają, że w chwili podpisania rozejmu miała ona jeszcze wiele nie rozbitych wielkich jednostek, sporo stabilnego frontu, i gdyby miała drugiego Leona Gambettę, lub choćby wiecznie młodego „Tygrysa”, a nie klinikę geriatryczną u władzy…
        Dlaczego, tak z kretesem, taaaak diabelnie, jak to już pisze już na szczęście nie tylko Forczyk i Szymański, upokarzająco przegraliśmy?
        A bo po pierwsze dla sporej części naszych obywateli nie była to nasza wojna. I nie mam na myśli jedynie licznych mniejszości narodowych ale i chłopów, których przywódców – szefów PSL, sanacja zamknęła w więzieniach, nawet tak zasłużonych jak Witos (co prawda tylko skazany), czy Korfanty…
        Westerplatte, znaleziono tam niedawno bodajże 3 szkielety postrzelone od tyłu najprawdopodobniej przy wieszaniu białej flagi.
        Dlaczego hel bronił się tak długo?
        No bo sporo wojska nie tylko Kaszubów, po protu uciekło, i stąd starczyło dla pozostałych amunicji i prowiantu na tak długą obronę…

        Atanazy Pustelnik

        Przepraszam za błąd na początku – miało być oczywiście: „a głównie nacierali od wschodu”, i literówki, oczywiście Kraków, Hel z dużej litery i „po prostu” być miało.
        No i dodam, co już wcześniej pisałem, że spora część społeczeństwa polskiego liczyła na to, że razem z Niemcami ruszymy na sowietów i sobie na ziemiach ukrainnych odbijemy… Po co więc walczyć z Niemcami? I trochę racji mieli… Hitler zaproponował bowiem Witosowi „premierowanie” w kolaboranckiej Polsce. Witos odmówił. Ponoć prof. Łojek stwierdził, że chyba niesłusznie… W końcu Węgrzy , Rumuni i Bułgarzy sojusznicy Hitlera, w porę „zmienili front” i znaleźli się wśród zwycięzców… Owszem, patrząc tu i teraz – tj. 1939. i dalej – tragedia lat okupacji, pewno tak, ma profesor rację, ale parząc w przyszłość następnych pokoleń, była to jedynie słuszna wręcz „wizjonerska” decyzja Witosa.
        My byliśmy zbyt dużym państwem, narodem by nam tak lekko darować kolaborację…

Kiki

Atak Łosi na na Schleswig-Holstein byłby szczytem głupoty. Łoś to samolot do ataku na cele strategiczne, horyzontalnie z wysokiego pułapu. Prawdopodobieństwo trafienia takie celu jak pancerniku, było bliskie zeru. Do ataku okrętów używano nurkowców jak Ju 87 czy Douglas Dauntless. NIemcy mieli rozbudowaną sieć ostrzegawczą przed nalotami i sporo myśliwców, tak więc atak Łosi bez obstawy był skazany na niepowodzenie.

    AMF

    No popatrz, pancernik był za mały a „genialne” dowództwo posyłało je by trafiały w czołgi.
    Akurat pojedyncze naloty okazywały się sporym powodzeniem, katastrofą było powtarzalne bombardowanie gdy Niemcy organizowali obronę, bo mieli na to czas – a trzeba go było dużo więcej, radary i potężne silniki to nie ten etap wojny.

    tehawanka

    Hym… a to przypadkiem nie He111 zbombardował Groma?

Vnc

Z całym szacunkiem, ale czepianie się MW, która była „kompletowana” przeciwko zupełnie innemu wrogowi – ZSRR (echa wojny z 1919-1921 r.), uważam za czepianie się. Polska marynarka miała zablokować Zatokę Fińską, by uniemożliwić Sowietom korzystanie z Bałtyku. I do tego była przygotowana bardzo dobrze. Położenie stępki pod Groma – lipiec 1935, Błyskawicę październik 1935. Stępki pod Orła i Sępa położono rok później. Stosunki z Niemcami do najgorszych wtedy nie należały.

    Kowalsky

    Z pełnym szacunkiem, rozwój marynarki wynikał z tego, że przygotowano się na wojnę z ZSRR, natomiast z jakiś powodów nikt nie przygotował się na wojnę z Niemcami. Kto był za brak jakichkolwiek planów odpowiedzialny? Czy nie Rydz Śmigły?

Hans Kloss

Przyczynę samej porażki w Wojnie Polskiej 1939 należy szukać traktacie Wersalskim 1919 ,dzięki któremu Polska otrzymała fatalną do obrony granicę zachodnią i północną. O ile polityka Francji była propolska i antyniemiecka ,to już polityka Anglii była antypolska i proniemiecka. Trzeci gracz USA brały częściej stronę Anglii. Gdyby Polska dostała swoje ziemie sprzed rozbiorów 1772 – 1793. A więc z Warmia ,Gdańskiem ,reszta Pomorza i Wielkopolski ,Leborkiem i Bytowem oraz Śląskiem i Mazurami. Sytuacja Polski w 1939 wyglądał by zupełnie inaczej ,kraj byłby bogatszy ,bardziej uprzemysłowiony z większym procentem ludności Polskiej. Pieniądze które zostały wydane na budowę od podstaw nowego i nowoczesnego miasta i portu w Gdyni można było by przeznaczyć na szybszą budowę COP ,który do 1939 pracowałby pełna parą.Druga fatalna rzeczą dla Polski i jej obronności są rządy w latach 1926-1935 dyktatora Piłsudskiego i jego marionetek z Sanacji. Piłsudski nie doceniał samodzielnej roli broni pancernej – czołgi ,działa samobiezne ,samochody i transportery opancerzone ,oraz uważał lotnictwo nie za samodzielny rodzaj wojsk tylko dodatek do piechoty. Na dobrą sprawę modernizacja WP na poważnie zaczęła się ,na skutek zaniedbań lat 1926-1935 ,dopiero w 1936. Przy tak krótkim czasie nie udało się niestety odwrócić skutków nieudolnych rządów gen. Rayskiego nad Lotnictwem. Które w 1939 miało do dyspozycji przestarzałe myśliwce P 7 i troszkę lepsze P 11. O kondycji Polskiego Lotnictwa najlepiej świadczy fakt że najszybszym samolotem był lekki BOMBOWIEC Łoś 408 km/h ,podczas kiedy myśliwiec P 11 mógł się pochwalić tylko 375 km/h. Łośi było tylko 36 ,natomiast P 11 i P 7 około 150. Polska produkowała nowszy ,szybszy i lepiej uzbrojony P 24 440 km/h ,ale był on produkowany tylko na eksport ,a Rayski nie był zainteresowany kupnem tych maszyn. Wołał prototyp Wilka bez silników i budowania Jastrzębia do którego zakupił 50 silnikow o za małej mocy. Nie potrafił nawet wykorzystać tych silników do budowy nowych samolotów lub modernizacji starych w projekcie o nazwie Kobuz ,powstał tylko 1 egzemplarz. W tym samym czasie Rumuni ,przy pomocy Francji na bazie kadłuba P 24 ,zbudowały udany dolnoplat JAR 80. Co robił Rayski ,kazał zbudować archaicznego Żubra ,oraz cywilnego Wichra dla LOTu ,zamiast budowy myśliwców. Kolejny głupim pomysłem było przerwanie na 0,5 roku produkcji dobrego czołgu 7 TP , w tym samym czasie Polskie huty sprzedawały blachy pancerne do …Niemiec. Kolejnym fatalnym pomysłem była budowa bunkrów dopiero w 1939. Podczas kiedy można to było zacząć robić już 1 rok wcześniej po Monachium 1938. I dlatego Polskie umocnienia we Wrześniu były nieskończone ,brakowało kopół pancernych ,wentylacji i samych bunkrów ,których do 01.09.1939 ,powstało za mało. Natomiast same umocnienia spełniły swoją rolę ,bo tam gdzie zostały wybudowane opóźnily postępy Niemców – Wizna ,Węgierska Górka. Na jeden fakt mało kto zwraca uwagę ,logistyka. Niemcy zajęły Polskie magazyny zbrojeniowe ,które nie zostały opróźnione z broni i amunicji oraz paliwa. I to czasie kiedy WP poddawalo się z braku właśnie amunicji lub porzucalo czołgi i tankietki oraz samoloty z braku paliwa.

    zx

    nic to by nie pomogło przy takiej dysproporcji gospodarek, w Rzeszy było ponad milion samochodów, w Polsce kilka tysięcy, tej przepaści nie odrobiono by nawet w kilkadziesiąt lat, po prostu potęga gospodarcza zmiotła zacofane państewko, którego główną procentowo pozycją budżetu obronnego były zakupu owsa dla koni

Atanazy Pustelnik

No cóż jestem tym razem zdziwiony zarówno niezłym, ba miejscami b. wysokim poziomem artykułu jak i komentarzy.
Szczególnie ten Hansa Klossa jest wprost znakomity!
Dla mnie to Pan powinien napisać książkę o wrześniu 1939., gratuluję rozległości wiedzy!

A co do tekstu – twierdzeń komentowanego postu.
Ja specjalizuję się od dziesiątek lat w wojnie na morzu czasu pancerników.
Pancernik Schleswig-Holstein nigdy nie był wielkim pancernikiem drogi autorze, a jednym z (naj)mniejszych (miał silny kadłub – prymitywną ochronę podwodną mocno go spowalniającą, sprawdzał się zatem tylko jako… lodołamacz…), nie tylko przestarzały w 1939., a jedną już wtedy kupą złomu, która zresztą już w 1914. była totalnie przestarzała…
Już bowiem w czasie pierwszej wojny szybko skończył jako okręt szkolny. Po 1939. też zaraz zamieniono go w de facto mieszkalny hulk, choć znów figurował jako okręt szkolny. I do końca wojny już go nie użyto bojowo, no bo strach, że sam zatonie był zbyt duży…
Dlaczego to on ostrzeliwał Westerplatte?
Miał w przeciwieństwie do jeszcze bardziej zaniedbanego bratniego Schlesiena, w pełni sprawną średnią artylerię. Pociski artylerii głównej obu okrętów się bowiem nie uzbrajały (ich niewybuchy do dzisiaj można odkopać), mogły jedynie działać „psychologicznie”, pancernik bowiem musiał (bo nie mógł inaczej – bano się naszych okrętów podwodnych) stać (zbyt) blisko Westerplatte, za blisko dla uzbrojenia ich zapalników.
Zatopienie go – ich, na nikim nie zrobiłoby wrażenia na zachodzie, a prawie bezbronne Łosie wobec siły morskiego zgrupowania lotniczego na niemieckim Pomorzu i lądowego w Prusach Wschodnich, skończyłby co najwyżej, raczej najdalej, na żuławskich bagnach…

Plan Pekin…
Zostawiono przecież niezłego Wichra i na papierze dobrego, Gryfa (zbyt słabo opancerzonego ni to stawiacza min, ni dużego niszczyciela). Siły te mogłyby bez trudu zatopić przestarzałe pancerniki niemieckie (niszczyciele robiły to w czasie wojny wielokrotnie ze podobnie starymi predrednotami różnych flot), gdyby nie…
Tylko, że już 3 września ich nie było, a od 2. były unieruchomione… Zostały najpierw uszkodzone, a później zatopione przez niemieckie lotnictwo totalnie dominujące, panujące w powietrzu. To samo najprawdopodobniej spotkałoby resztę, stąd plan Pekin był jedynym wyjściem.

No i nie krytykujmy tak generalnie gen. Rayskiego, drogi Klossie, chociaż on w naszym wojsku się starał podejmować w miarę swych możliwości rozsądne decyzje, a że często mu się nie udawało…
Nawet Piłsudski, szczególnie pod koniec swego życia, ale nie tylko, wręcz totalnie demolował polskie wojsko wyimaginowanymi „mocarstwowymi” koncepcjami.

    tehawanka

    Specjalizacja w wojnie na morzu i żeby nie rzec dyrdymały jak SH lodołamaczem….? Fakt SH w 14 był już przestarzały, ale jednocześnie najnowszy typ niemieckiego predrednota, nawet w bitwie Jutlandzkiej brał udział… fakt nie spisał się. W jakiż to sposób ochrona podwodna go spowalniała? Skoro w zasadzie po za bunkrami z węglem jej nie było? Nie ta epoka… Pozostawione Niemcom przez traktat wersalski we wrześniu 39 miał już 33 lata… chyba dla dział 28 cm podmienił krążownik w ostatniej chwili bo ponoć Niemcy spodziewali się na Helu dział większych niż 152 mm, 28 cm to działa dalekosiężne a Westerplatte było a blisko dlatego tych dział oddano ze 4 salwy nie dość, że pocisk się nie uzbrajał to o ile nie trafił w przeszkodę przelatywał nad składnicą, większą pomocą były tu jego działa 15 cm. Zbombardowanie jego nie robiło by wrażenia na zachodzie, ale morale w kraju…
    Chciałbym zobaczyć ten atak naszych niszczycieli na SH stojącego w porcie…. ktoś tu chyba nie widział map… a i SH nie kwapił się do jego opuszczanie dopóki kręciły się w okolicy nasze op. celem pozostawienia Wichra była niedoszła RURKA…. podobnie Gryf, ktoś opancerzał jednostki tej wielkości? był to przede wszystkim okręt szkolny… z możliwością ustawienia dużej zapory min, … skąd skojarzenie z niszczycielem?

      niepoprawny politycznie

      Jest udowodnione, że przynajmniej w 1929. na pewno S.H. służył jako lodołamacz (wzmocniono mu dno w czasie modernizacji). Co do „bąbli” przeciwtorpedowych to rzeczywiście nie jest pewne czy je dodano w czasie którejś z modernizacji, czy tylko to planowano.
      A ORP Gryf nie był po części niszczycielem? Żenua mój drogi! „Uzbrojenie artyleryjskie „Gryfa” było zunifikowane z użytym w konstrukcji niszczycieli typu Grom. Składało się z sześciu 120 mm armat L/50 wz. 36 Bofors” (za Maciej Tomaszewski, Armaty 120 mm L/50 wz. 36 Bofors z okrętów ORP Gryf, ORP Grom i ORP Błyskawica. (technika) – armaty 1914-1945.).

        Zouave

        Gryf nie był jednak niszczycielem, choć pod względem uzbrojenia artyleryjskiego był niewiele słabszy od okrętów t. Grom, a silniejszy od standardowych niszczycieli ówczesnej budowy.

Hans Kloss

Nie było moim zamiarem znecać sie nad gen. Rayskim. Ale jego dowodzenie Lotnictwem WP ,można podzielić na 2 etapy. 1 etap to lata 1926-1932 ,można i należy ocenić pozytwnie. Niewątpliwe są jego zasługi dotyczace szkolenia pilotów i nawigatorów.Oraz to że myśliwiec P 11 był w tym czasie naprawde dobrym samolotem ,może nie wybitnym ale solidnym. Jednak trudno ocenić ile w tym zasługi Rayskiego ,a ile świetnych inżynierów lotniczych Puławskiego i Jakimiuka ? O 2 etapie rządów Rayskiego lata 1933-1939 nie można niestety powiedzieć niczego dobrego. Zamiast zastąpić starzejące sie w szybkim tempie P 11 ,szybszymi ,lepiej uzbrojonymi i oferującymi wyższy komfort lotu P 24 ,produkowano je tylko na eksport.Tymczasem Rayski wciąż miał swojego Wilka bez silników oraz czekał na składane podwozie do Jastrzebia ,zamiast zrobić kilka sztuk Jastrzebia ze stałym podwoziem. Tak zawsze chwalone Łosie były niedopracowanymi ,trudnymi w pilotażu oraz drogimi samolotami w liczbie 36 szt.Po co zbudowano 15 szt. Żubra przestarzalego w chwili budowy lub Wichra dla LOTu ,nie wie chyba nikt. Niestety w latach 1933-1939 Rayski zachowywał sie jak ktoś kto chce zaszkodzić Polskiemu Lotnictwu lub Niemiecki agent. Kolejny dowódca Lotnictwa od 1939 gen. Zając za pieć dwunasta kupił 50 Moranów we Francji oraz 14 Hurricanów i 1 Spitfire w Anglii ale żaden z tych samolotów nie dotarł na 01.09.1939 do Polski. Nawet gdyby dotarły to nie miałby kto tymi samolotami latać ,bo pilotów też trzeba by było wyszkolić. Gdyby te samoloty dotarły do Polski w 1938 ,mogły by wziąść udział w Wojnie Polskiej 1939. Czyli było można tylko Rayskiemu brakowało checi ,do wzmocnienia Polskiego Lotnictwa. Zamiast zrobić 1 myśliwiec ,Rayski miał w planach P 38 Wilk , P 50 Jastrząb P 48 Lampart ,P 54 Ryś ,P 56 Kania ,P 62. Polska mogła wystawić razem z kupionymi za granicą około 320-330 w miare nowoczesnych myśliwców ,gdyby tylko zaczeła sie zbroić w 1938. Niemieckie bombowce i myśliwce atakujące prawie bezkarnie Polskich żołnierzy ,cywili i bombardujące miasta to dzieło Rayskiego.

    tehawanka

    Łosia to bym tak nie krytykował, ze brojeniem się w 38 to te nie tak prosto wtedy wojny jeszcze sam Hitler nie planował…

    zx

    nawet 3000 myśliwców by Polsce nie pomogło, Łosie zwykle wykonywały 1 misję, po powrocie do bazy okazywało się, że nie ma paliwa, części zamiennych, samolot więc palono i uciekano, jakakolwiek logistyka dla lotnictwa nie istniała

      Anonim

      Więc jeśli nawet 3000 samolotów na Niemców to za mało to należało się z nimi dogadać. WM Gdańsk i tak nie należało do Polski, a jedynie Westerplatte. Zresztą mieliśmy już wybudowany port w Gdyni więc Gdańsk nie był 2 RP do niczego potrzebny. Polska mogła tylko zarządać linii kolejowej biegnącej przez teren WM Gdańsk do Gdyni i terenu na południe od tej linii. Natomiast Budowa drogi i linii kolejowej z Niemiec do Prus była pomysłem Polski, ale w ten sposób traciła 2 RP pieniądze za tranzyt towarów, a było to 10-15 procent budzetu 2 RP. A i to starczyło by do końca 1940 roku i zakończenia niemieckich podbojów na zachodzie, a co potem ? Czy Niemcy nie wysunęli by kolejnych żądań ? Najpierw Sudety 1938, później Czechy 1939, tak już było. A nawet będąc sojusznikami Niemiec czy 2 RP nie musiałaby np. oddać Wołynia – Rosji, tak jak oddali sojusznicy Niemiec, Rumuni – Besarabie 1940, Stalinowi ? Jak już nie mieliśmy możliwości wygrać to należało zadać Niemcom jeszcze większe straty i jeszcze przedłużyć wojnę, bo Stalinowi się do Polski nie ucieszyło, o czym świadczy fakt, że kiedy Rosja napadła na 2 RP 17.09.1939, to wszystkie Polskie armie były już rozbite, kapitulowały lub były okrążone. Stalin przyszedł na gotowe, niema co dobrego mieli Niemcy sojusznika. To Stalin wygrał wojnę z 2 RP rękami Niemców i dodatkowo przesunął swoją granicę na zachód prawie bez walki. A Hitler okazał się politycznym i wojskowym dyletantem, bo z granicy wschodniej 2 RP było bliżej do Moskwy niż z tej z paktu Ribbentrop-Mołotow. To nie udział USA w wojnie z Niemcami zdecydowały o ich przegranej tylko pokój Rosji z Japonią, atak Niemiec na Polskę i nowa granica zachodnia Rosji. Wystarczyło żeby USA dostarczały Rosji, broń, żywność oraz inne potrzebne surowce zbrojeniowe. Bez udziału USA wojna trwała by od 0,5 do 1 roku dłużej, a strefa wpływów Rosji była by jeszcze większa.

        niepoprawny politycznie

        Ma Pan sporo racji, ale…
        Ale Beck chciał ratować pozycję, suwerenność Polski, zapobiec jej wasalizacji – drugiej Kongresówce. Wydawało mu się, że Hitler nie podejmie hazardu walki z dwoma mocarstwami zachodnimi. W Polsce nie tylko on wiedział, że nie jest możliwe udzielenie nam skutecznej pomocy przez mocarstwa zachodnie w pierwszym miesiącu wojny, ale…
        Liczył, że Hitler nie zaryzykuje starcia z UK i Francją, bo jego przegrana wydawał się tutaj oczywista. A jeśli już na nas uderzy, to miał nadzieję, że co najmniej na linii Wisły wytrzymamy 1,5 m-ca w zwartych formacjach, a gdy w końcu uderzą alianci to Hitler będzie zmuszony poprosić o pokój, i wojna zakończy się najpóźniej w Boże Narodzenie, a Polska będzie de facto jej głównym zwycięzcą (czytałem sporo jego – Becka, wypowiedzi o tym właśnie świadczących).
        Tak właściwie to miał Beck rację, tylko nie przywidział, że to tyle lat – czasu potrwa i będzie, zwłaszcza nas, tyle – taki ogrom strat – zwłaszcza ludzkich; kosztowało…

Snub Pollard

Przecież sam Piłsudski w przypływie dobrego humoru powiedział że Edward Rydz-Śmigły to najgłupszy Oficer w Wojsku Polskim , ale za to najwierniejszy Piłsudczyk ….

    Anonim

    Przy takich pupilkach Piłsudskiego jak Dąb-Biernacki ( 2 razy zostawił swoich żołnierzy i uciekł ), czy Rommel ( 1 ucieczka do Warszawy ) lub Fabrycy ( załamanie nerwowe, zwiał do Lwowa i odmówił powrotu ), albo Bortnowski ( załamanie nerwowe ). To Rydz-Śmigły wypada jeszcze dostatecznie, od 1936, przynajmniej próbował modernizowac Wojsko Polskie. W czasie rządów Rydza wybudowany został COP, który gdyby powstał 3 lata wcześniej mógłby dozbroic i zmodernizowac WP w jeszcze większym stopniu. Ale Rydz miał na to tylko 3 lata. Oczywiście Rydz-Śmigły popełnił dużo błądów, z których najważniejszy to brak porządnej łączności i co za tym idzie brak koordynacji działań poszczególnych armii. Mianowanie dowódcami armii takich niekompetentnych osobników jak Dąb-Biernacki, Rommel czy Fabrycy. Brak nadzoru nad lotnictwem w latach 1936-1939, z którym „Sultan”, Rayski wyrabiać takie rzeczy że wołają o pomstę do nieba. Brak myśliwców, brak lekkich bombowce, brak samolotów szturmowych, brak nawet Łosi, których tylko 36 nadawało się do walki. Ale największym grzechem Rydza był brak umocnień polowych i schronów bojowych które WP zaczęło budować dopiero w …..lipcu 1939, zamiast w 1938 po zajęciu przez Niemców Austrii i Sudetów. Swoją cegiełkę dołożył też Piłsudski który zmarnował lata 1926-1939, kiedy jako Dyktator posiadał pełnię władzy ale nie zadbał o umocnienia na granicy zarówno na Niemieckiej jak i Rosyjskiej. Czy budowę COP, żeby zmniejszyć skutki kryzysu gospodarczego i rozładować bezrobocie. Lub poprawić jakość lotnictwa. Swego rodzaju tragedia była też śmierć gen. Dreszera ( miał zostać w 1935 dowódca lotnictwa w miejsce Rayskiego, jednak jego śmierć w wypadku lotniczym pogrzebała te plany ).

    Anonim

    Rydz-Śmigły za 1939 zasłużył zaledwie na ocenę dostateczną. Z tego względu że w latach 1936-1939, podjął próbę modernizacji WP, niestety zabrakło mu czasu. Chociaż szedł w dobrym kierunku – budowa COP, wzmocnienie broni pancernej – czołgi, przeciwpancernej i przeciwlotniczej. Próba zmechanizowania WP. Oczywiście były też porażki, szczególnie lotnictwo oraz budowa schronów bojowych i rejonów umocnionych, czy sprawa łączności. Nawet gdyby te trzy punkty zaczął realizować od 1938, to wojna Polska 1939 wyglądała by całkiem inaczej, walki trwały by co najmniej do końca listopada a może i grudnia. Jeśli Rydz był najgłupszym oficerem WP, to jak określić takich ludzi jak Dab-Biernacki ( 2 razy ucieka z pola walki, zostawiając żołnierzyżołnierzy samych ), Rommel ( 1 raz ucieka do Warszawy ), Fabrycy ( załamanie nerwowe i ucieczka do Lwowa ), Bortnowski ( załamanie nerwowe ). I jak nazwać człowieka, który tych nieudacznikow, zrobił generałami ? Jeśli ci generałowie to głupcy i tchórze to mianowac takich ludzi generałami mógł tylko skończony DEBIL.

zx

błędem było pozostawienie jakiejkolwiek floty na Bałtyku, wszystko powinno czmychnąć do Anglii, potem jeden polski niszczyciel w służbie brytyjskiej zadawał Niemcom większe straty niż cała polska flota w 1939.

    Anonim

    Do Anglii należało odesłać też Wichra, a zostawić tylko Gryfa, który i tak był okrętem dziwaczny, ani to niszczyciel ani stawiasz min. Popłynąć Gryfem na Hel i zatopić go przy brzegu, przynajmniej by się na coś przydał jako bateria artylerii. A walczyć z Niemiecką flota powinny okręty podwodne.

Rafał Drobnik

Błędem był soujsz z Angolami, zamiast dogadanie się z Niemcami.

    Anonim

    Jak mielibyśmy się dogadać z Niemcami w 1939 roku ? Oddać im Gdańska nie mogliśmy, bo do Polski nie należał. Autostrada i linia kolejowa do Prus, była pomysłem…Polskim. Wybudowana na estakadzie w najweższym miejscu do Gdańska to było jakieś rozwiązanie, tylko na jak długo ? To wytrzymało by najwyżej 1 rok, bo po zajęciu, Belgii Holandii, Francji, Danii, Norwegii, Niemcy zaczęli by rządac kolejnych ustępstw terytorialnych – Pomorze, Śląsk, może Wielkopolska i co wtedy jednak wojna. A Niemcy w 1940 byli by jeszcze silniejsi niż w 1939. Warto poczytać doskonałą książkę Władysława Studnickiego napisaną i wydaną w czerwcu roku…1939, gdzie przeprowadził on analizę współpracy z Niemcami, jego książka opisująca to co się dopiero wydarzy została skonfigurowana przez …. sanacje. Tytuł książki to – W oczekiwaniu na nadchodzącą 2 wojnę światową. W czerwcu 1939 Studnicki opisał jak Anglicy zapłacą za pomoc Rosji w walce z Niemcami, połową Polski leżąca poza linia Curzona-Namiera, bo co innego mogli by zaoferować Rosji ? Polska w 1939, nie mogła postąpić inaczej niż postawiła, bo sojusz zarówno z Hitlerem jak i Stalinem miałby dla nas opłakane skutki.

Zobacz również

Zimna wojna

Wraki w kształcie okrętów, marynarze trenujący „na sucho”. Tak przebiegała odbudowa polskiej Marynarki Wojennej po 1945 roku

Po II wojnie światowej znaczna część polskiej floty znalazła się na emigracji. Odbudowa Marynarki Wojennej okazała się ekstremalnie trudna i żmudna.

22 lutego 2023 | Autorzy: Jerzy Pertek

Druga wojna światowa

Atakowany z morza, powietrza i lądu Hel bronił się aż do października

Rejon Umocniony Hel zaczęto uzbrajać zdecydowanie zbyt późno. Mimo to jego obrońcy przez miesiąc dali radę przeciwstawiać się przeważającym siłom Niemców.

10 września 2022 | Autorzy: Herbert Gnaś

Druga wojna światowa

Rozsądek, tchórzostwo czy zdrada? Przez niego 1 września 1939 roku największy polski okręt został praktycznie pozbawiony oręża

Wojna obronna w 1939 roku obfitowała w błędy dowództwa i zwykłe tchórzostwo. Do dziś trwają dyskusje nad zachowaniem kpt. mar. Wiktora Łomidze, który pierwszego dnia...

2 września 2021 | Autorzy: Sławomir Zagórski

Druga wojna światowa

Wstydliwa historia polskiego okrętu podwodnego we wrześniu 1939 roku

To jedna z najbardziej kompromitujących kart wojny obronnej 1939 roku. Już w pierwszych dniach września dowódca okrętu podwodnego ORP Orzeł oznajmił, że z powodu nagłej...

15 czerwca 2021 | Autorzy: Marcin Moneta

Druga wojna światowa

„My, Niemcy, przyszliśmy jako panowie, a Polacy mają być odtąd naszymi sługami”

1 września 1939 roku o godzinie 4:40 rozpoczęła się niemiecka inwazja na Polskę. O 5:30 rodziny poznańskich oficerów i żołnierzy zawodowych zostały poinformowane o ewakuacji,...

8 maja 2021 | Autorzy: Anna Jankowiak

Druga wojna światowa

Dajcie nam lepszy czołg, czyli „Pershing” kontra „Pantera”

Niemieckie czołgi „Pantera” i „Tygrys” były uznawane za tak potężne, że niemal niezniszczalne. Amerykańscy żołnierze wpadali w panikę już na samą wieść, że operują w...

13 kwietnia 2021 | Autorzy: Szymon Mazur

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.