27 grudnia 1918 r. wybuchło Powstanie Wielkopolskie, jedno z zaledwie pięciu zwycięskich polskich powstań. Jego efektem było przyłączenie zachodnich terenów Polski do odrodzonej Rzeczypospolitej. Oprócz ogromnej zdobyczy terytorialnej, przyniosło też największe w polskiej historii łupy wojenne. Jak to się stało, że się udało?
11 listopada 1918 r. zakończyła się I wojna światowa (zwana wtedy „Wielką wojną”) i Polska po latach zaborów symbolicznie odzyskała niepodległość. W Warszawie natychmiast przystąpiono do tworzenia aparatu państwowego, powoływano ministerstwa i ministrów, wysyłano w teren przedstawicieli władz państwowych, tworzono służby bezpieczeństwa i siły zbrojne, przejmowano nadzór nad infrastrukturą: wodociągami, kanalizacją, elektrowniami, gazowniami.
Nie da się ukryć, że „było co robić”. Młode państwo polskie nie miało na razie sił i środków, by zajmować się czymś innym niż tylko sobą. Dlatego sprawy terytoriów zamieszkanych przez Polaków, a okupowanych jeszcze przez zaborców, pozostawiono na później, chociaż premier Moraczewski, w swoim expose z 20 listopada zapowiadał, że „przyłączenie Wielkopolski będzie jednym z pierwszych naszych zadań”. Tymczasem w Wielkopolsce już gotowała się woda w czajniku…
Wieloletnie przygotowania
Obietnice utworzenia państwa polskiego, wyrażone 5 listopada 1916 r. przez cesarzy niemieckiego i austrowęgierskiego, nie spotkały się z przychylną reakcją w Wielkopolsce. Propozycja zaborców nie mówiła bowiem nic o ziemiach, na których 900 lat wcześniej rodziło się państwo Piastów. Wielkopolanie oczekiwali, że odrodzona Rzeczpospolita będzie krajem obejmującym wszystkie historyczne ziemie, z Krakowem, Warszawą, ale także z Poznaniem i Gnieznem. Uznali, że tocząca się właśnie wielka wojna jest najlepszą szansą na odrodzenie kraju i połączenie w jeden organizm ziem znajdujących się pod zaborami.
W czasie I wojny około 700 tysięcy Polaków w wyniku poboru swojego rocznika znalazło się wojsku niemieckim. Wśród nich, obok Ślązaków, najliczniejszą grupę stanowili Wielkopolanie. Walczyli oni na w wielu bitwach, na wszystkich frontach w Europie. Pełniąc służbę wojskową często przez kilka lat, nabywali doświadczenia wojskowego, doskonalili też znajomość języka niemieckiego i zaprzyjaźniali się z Niemcami, swoimi kolegami z okopu, ziemianki czy kwatery. Ich doświadczenie frontowe wykorzystano później w użyteczny sposób w czasie Powstania Wielkopolskiego, wojny polsko-bolszewickiej, a także powstań śląskich.
Gdy na frontach wielkiej wojny żołnierze miesiącami tkwili w wilgotnych okopach, a walczące mocarstwa walczyły o kilka kilometrów terenu, w Wielkopolsce powstawały liczne organizacje konspiracyjne. Niektóre drużyny skautowe i oddziały „Sokoła” już na początku wojny przeszły z trybu pokojowego na tryb „bojowo-niepodległościowy”. 15 lutego 1918 r., spodziewając się rychłego zakończenia wojny, w Poznaniu powołano Polską Organizację Wojskową (POW) Zaboru Pruskiego. Jej członkowie wstępowali do niemieckiej Służby Straży i Bezpieczeństwa (Wacht und Sicherheitsdienst), by szkolić się „u Niemca” i później wykorzystać nabyte umiejętności do „niecnych celów”. Powstawały też lokalne komitety obywatelskie, które można uznać za podziemne władze polskie.
Jesienią 1918 r. w Niemczech wybuchła rewolucja listopadowa. Żołnierze wypowiadali posłuszeństwo swoim dowódcom, powstawały rady żołnierzy i robotników, w niektórych miastach rozgorzały nawet walki uliczne. Te wydarzenia były kolejnym sygnałem, że państwo niemieckie, przegrywające I wojnę światową, sypie się w gruzy. Szczególnie uważnie obserwowano tę sytuację w Wielkopolsce. Nauczeni doświadczeniem historycznym Wielkopolanie nie chcieli chwycić za broń ani za wcześnie, ani za późno. Wybór odpowiedniego momentu był sprawą kluczową.
Zdobywanie broni, rozmiękczanie przeciwnika
Wiele polskich powstań nie powiodło się z powodu braku broni. Nie zdobyto arsenałów, nie zabezpieczono zapasów amunicji. Trzeba było potem przekuwać chłopskie kosy na kosy bojowe, a stanowiska armat szturmowano z szablą w ręku. Śpiewane w jednej z pieśni Powstania Styczniowego słowa „Poszli nasi w bój bez broni” budziły w Wielkopolsce raczej politowanie niż uznanie. Tym razem miało być inaczej. Przede wszystkim zlokalizowano i objęto obserwacją wywiadowczą główne arsenały niemieckie. Przejmowano też broń od przyjeżdżających do Wielkopolski polskich żołnierzy, którzy nie wracali już na front. Karabiny i granaty były też wynoszone z magazynów, w których wartę trzymali życzliwie usposobieni pruscy wojacy (mówiący po polsku).
Jesienią 1918 r. Wielkopolanie realizowali też działania, które dzisiaj można uznać za „wojnę hybrydową”. Polscy żołnierze służący w niemieckiej armii przejmowali kontrolę nad radiostacjami i łącznicami telefonicznymi, ale także nad całymi koszarami i arsenałami. Już w nocy z 8/9 listopada Polacy powołali radę żołnierską i opanowali koszary w Jarocinie. Przejęli też kontrolę nad miastem, którą udało im się utrzymać aż do wybuchu Powstania. Z kolei 25 grudnia w podpoznańskim Buku zatrzymali i przejęli pociąg z bronią zmierzający do Poznania. Wszystko odbyło się bez rozlewu krwi, na drodze pertraktacji, a niemieckich żołnierzy odesłano z powrotem do Rzeszy.
Wywierano też presję polityczną na przebywających w Poznaniu niemieckich żołnierzach i cywilach. 13 listopada odbyła się koronkowa operacja „Zamach na Ratusz”, w czasie której Polacy przerwali obrady Komitetu Wykonawczego Rady Żołnierzy i wymusili zastąpienie czterech Niemców, czterema Polakami. Dodatkową presję na delegatach, oprócz głośnych okrzyków, wywarły „przypadkowe” strzały i wybuch granatu, który rozerwał się na Starym Rynku. Polacy przejęli w ten sposób kontrolę nad Komendą Miasta Poznania i dowództwem V Korpusu. W najważniejszych jednostkach stacjonujących w Poznaniu i innych miastach Polacy wchodzili w skład rad żołnierskich, dzięki czemu mieli wpływ na podejmowane decyzje, a także kontrolę nad wydawanymi rozkazami.
W kilku przypadkach polscy żołnierze-telefoniści, pełniący służbę w łącznicach lub na stacjach kolejowych przekazywali sobie przez telefon informacje o ruchach wojsk niemieckich lub zastraszali Niemców siedzących po drugiej stronie drutu. Takie sytuacje miały miejsce np. w czasie walk o Chodzież, a także w czasie bitwy pod Zdziechową. Warto przy tym zauważyć, że łączność telefoniczna nie została przerwana w czasie Powstania i mogła być wykorzystywana przez obie strony. Przez pewien czas normalnie odbywał się także ruch pociągów, aż do momentu, gdy Niemcy zdecydowali się skierować je na trasy omijające objęte działaniami powstańczymi rejony Wielkopolski.
Trzeba przyznać, że Niemcy też nie byli ślepi i głusi i obserwowali co się dzieje w Provintz Posen. Na wschodnich terenach Rzeszy powołali oddziały Heimatschutz-Ost. Miały one bronić prowincji wschodnich zarówno przed polskim buntem, jak i przed zagrożeniem bolszewickim. Jednak armia niemiecka była w tym czasie w stanie rozkładu, a państwo niemieckie za słabe, by zapewnić bezpieczeństwo swoim ziemiom wschodnim. Zdarzało się to w historii Niemiec niezwykle rzadko.
Paderewski podpala lont
Tymczasem z Londynu do Polski zmierzał Ignacy Jan Paderewski, pianista i kompozytor, a także zręczny dyplomata, od lat gorący orędownik niepodległości Polski. Wyruszył w podróż z Anglii na statku „Concord” i 25 grudnia 1918 r. dotarł do Gdańska. Chociaż celem jego podroży była Warszawa, zażądał przejazdu trasą okrężną, przez Wielkopolskę. 26 grudnia wyruszył w stronę Piły i Poznania. W Rogoźnie Niemcy próbowali zatrzymać pociąg i skierować go bezpośrednio do Warszawy, ale dzięki stanowczej postawie kompozytora, to się nie udało. Już w Obornikach Paderewski był owacyjnie witany przez miejscowych Polaków, a jego przyjazd do Poznania był prawdziwym świętem. Kordon polskiej Straży Ludowej odprowadził go do Hotelu Bazar w centrum miasta. Paderewski wygłosił z balkonu przemówienie do poznaniaków, które było impulsem do rozpoczęcia walk, które rozgorzały dzień później.
27 grudnia rano w Poznaniu było jeszcze spokojnie. W godzinach południowych Niemcy, głównie żołnierze 6. Pułku Grenadierów, przeprowadzili demonstrację siły, maszerując przez miasto i zrywając flagi alianckie oraz polskie. Przeciwko temu zaprotestowała polska ludność Poznania, która demonstrowała trochę później, ale za broń jeszcze nie chwyciła. Dopiero po zmroku, około godz. 16.40 doszło do potyczki w okolicach prezydium policji. Niemcy ostrzeliwali plac Wilhelmowski (obecnie Plac Wolności) i Hotel Bazar z broni maszynowej, Polacy odpowiedzieli ogniem. Od postrzałów zginęli dwaj pierwsi powstańcy: lepiej znany Franciszek Ratajczak i z nieznanych powodów zapomniany – Antoni Andrzejewski. Potyczkę o komendę policji rozstrzygnięto w nocy w drodze pertraktacji. Pozwolono Niemcom opuścić budynek z bronią w ręku, jednak powstańcy przejęli ważny obiekt w centrum miasta. Takich sytuacji, gdy prowadzono negocjacje zamiast do siebie strzelać, było w czasie tego powstania więcej.
Nie należy dłużej czekać!
Tymczasem do wielkopolskich miast i miasteczek popłynęło z Poznania hasło „Nie należy dłużej czekać”. Rozpoczęły się akcje powstańcze w najbliżej położonych miastach m.in. Buku, Opalenicy, Kórniku, Śremie, Środzie, a także położonych dalej: Wrześni, Gnieźnie i Kłecku. Następnego dnia (28 grudnia) powstańcy zdobyli poznański dworzec, pocztę, Cytadelę (Fort Winiary), Fort Grolman i arsenał przy ul. Wielkie Garbary. Znowu udało się to zrobić bez strat, na drodze negocjacji.
Zajęcie Cytadeli, największego fortu w Poznaniu, obsadzonego przez 900 żołnierzy, było taktycznym majstersztykiem. Udało się dzięki działaniom Stanisława Jóźwiaka, radiotelegrafisty z Cytadeli. Jóźwiak już od dłuższego czasu „pracował” nad Niemcami rozmiękczając im morale. Pełniąc służbę przy radiostacji miał kontrolę nad najświeższymi depeszami radiowymi przysyłanymi i wysyłanymi do Poznania. W decydującym momencie przekonał Niemców do złożenia broni i odmaszerowania do swoich. Dzięki zdobyciu Cytadeli i znajdującej się w niej radiostacji powstańcy już w pierwszych dniach walki uzyskali łączność nie tylko z Warszawą, ale także z Paryżem i Londynem.
Powstańcy w Poznaniu od razu „odcięli głowę” Niemcom stacjonującym w mieście. Oddział Franciszka Budzyńskiego i Stanisława Nogaja wkroczył do Komendy Generalnej V Korpusu Armii i zaaresztował generała Reichswehry Fritza von Bocka und Polacha i jego zastępcę generała Schimmelpfeninga. Sparaliżowało to proces decyzyjny po stronie niemieckiej – nie miał kto wydawać rozkazów.
Z kolei po stronie polskiej był już ktoś, kto je wydawał. Komisariat Naczelnej Rady Ludowej utworzył Komendę Główną Wojsk Powstańczych z kapitanem Stanisławem Taczakiem na czele. Taczak, przebywający przejazdem w Poznaniu, został tymczasowym dowódcą powstania, a walki zaczęły obejmować kolejne części i Wielkopolski i przybierać bardziej skoordynowany charakter.
Powstanie rozlewa się
W czasie Powstania Wielkopolskiego wielokrotnie odnoszono zwycięstwa dzięki wywieraniu presji na Niemcach, rozmowom i negocjacjom, unikając przy tym strat po obu stronach. Właśnie w ten sposób przejęto niemiecką broń i koszary w Śremie, a także koszary 6. Pułku Grenadierów w Poznaniu. W tym drugim przypadku, po ostrzelaniu budynków i kilku nieskutecznych atakach, rozpoczęto negocjacje, w czasie których skłoniono Niemców do opuszczenia koszar i pozostawienia w nich broni ciężkiej. Grenadierzy odmaszerowali na dworzec kolejowy na Woli, skąd odjechali pociągiem do Niemiec. W koszarach zdobyto 12 ciężkich karabinów maszynowych. W ostatnim dniu roku 1918 r. Poznań był wolny od Niemców.
Powstańcy tymczasem zdobywali lub po prostu przejmowali władzę w kolejnych miastach. Opanowali Szamotuły, Trzemeszno i Pniewy. 29 grudnia wyzwolili Grodzisk Wielkopolski, Wielichowo i Witkowo, a 30 grudnia Wągrowiec i Gołańcz. Ostrów Wielkopolski i Krotoszyn udało się zdobyć 31 grudnia i 1 stycznia dzięki wsparciu pociągu pancernego „Poznańczyk”, który wysłano do Wielkopolski z Warszawy. 2 stycznia zdobyto Gostyń i Nowy Tomyśl. Do 5 stycznia zajęto jeszcze Czarnków, Jutrosin, Kruszwicę, Miejską Górkę, Strzelno i Wolsztyn.
W wielu wypadkach na Niemcach zdobywano nie tylko broń osobistą: pistolety, karabiny i granaty, ale także broń ciężką: karabiny maszynowe, a także ciężkie działa i amunicję do nich. Jak się okazało, w późniejszej wojnie polsko-bolszewickiej, armaty te czyniły wielkie spustoszenie w szeregach bolszewickich. Co ciekawe, w bateriach powstańczych, a potem w oddziałach wielkopolskich wcielonych do Wojska Polskiego komendy w czasie strzelania z dział wydawano w języku niemieckim!
Na pograniczu Wielkopolski i Kujaw doszło do niecodziennej sytuacji, gdy podporucznik Paweł Cyms, dowodzący atakiem na Inowrocław, sprzeciwił się rozkazowi o przerwaniu walk i zdobył miasto. W tym wypadku jednak w bitwie obie strony poniosły znaczne straty. Znowu udało się odnieść sukces, dzięki rozprężeniu w armii niemieckiej. Niemcy nie zdołali wysłać do Inowrocławia wsparcia z Bydgoszczy, bo w garnizonie bydgoskim doszło do buntu służących tam żołnierzy polskich. Powstańcy zabezpieczyli się zresztą przed zagrożeniem z tej strony wysadzając tory kolejowe na odcinku Bydgoszcz-Inowrocław.
Warto zaznaczyć, że nie wszędzie powstańcom udało się odnieść sukcesy, szczególnie, że od połowy stycznia linie obrony Niemców „stwardniały” i przeprowadzili oni nawet kontrataki, wykorzystując do tego m.in. pociągi pancerne i lotnictwo rozpoznawcze. Powstańcy nie zdobyli m.in. Rawicza, Leszna i Zbąszynia. Miasta te przyznano Polsce dopiero w wyniku ustaleń Traktatu Wersalskiego. Zostały one przejęte w 1920 roku.
Niezwykłe zdobycze powstańcze
Powstanie Wielkopolskie było inne od pozostałych polskich insurekcji, bo w jego trakcie Polacy zdobyli ogromne łupy wojenne. W wyniku bitwy o Ławicę, położoną wtedy poza Poznaniem, zdobyli lotnisko i stojące na nim, gotowe do startu samoloty. Także w tym wypadku Niemców „rozmiękczał” od środka działający w konspiracji pilot sierżant Witold Pniewski. Niemcom najpierw odcięto połączenie telefoniczne z Berlinem, ale zapewniono napływ świeżych informacji z miasta i Wielkopolski, gdzie powstańcy odnosili wyłącznie sukcesy.
Później zaproponowali dowódcy Ławicy poddanie stacji, a gdy nastąpiła odmowa, zdecydowano o podjęciu ataku. 6 stycznia rano Ławicy odcięto prąd i ostrzelano z działa wieżę kontroli lotów. Wystarczyły cztery strzały, by Niemcy się poddali! Powstańcy, zgodnie z tradycyjną poznańską oszczędnością, „oszczędzili” stojące na płycie samoloty, zadbano też by artyleria nie zniszczyła płyty lotniska. Dzięki takim rozsądnym działaniom lotnisko przejęto w stanie pozwalającym na natychmiastowe podjęcie operacji lotniczych i już dzień później nad Poznaniem przeleciał samolot z polskimi szachownicami na skrzydłach.
Po stronie polskiej był jeden zabity, zginęło też dwóch Niemców, a kilkunastu było rannych. Do niewoli wzięto 110 żołnierzy, zdobyto 26 sprawnych samolotów i 20 karabinów maszynowych. Oprócz tego w hangarach znaleziono kilkadziesiąt (około 70) rozmontowanych samolotów różnych typów m.in. Albatros B.II, LVG C.V. i AEG C.IV, Rumpler C, DFW C.V, Fokker D i E, Halberstadt Cl, Hannover CL.II) oraz balony obserwacyjne. Jeszcze w styczniu kilkadziesiąt samolotów wyekspediowano pociągami do Warszawy. Były znaczącym wzmocnieniem tworzonego lotnictwa polskiego, które przez kilka pierwszych lat dwudziestolecia międzywojennego opierało się głównie na maszynach zdobytych w Poznaniu.
Zdobycz wojenną z Ławicy, chociaż niezwykle cenną, przyćmił inny łup powstańczy, który zapisał się jako największa zdobycz wojenna Wojska Polskiego. W hali sterowcowej na Winiarach powstańcy zdobyli około 300 rozłożonych na części samolotów oraz balony. Nie udało się jedynie zdobyć sterowców, bo w czasie Powstania Wielkopolskiego już tam nie stacjonowały. Ocenia się, że na Ławicy i w „Hali Zeppelinów” powstańcy przejęli sprzęt lotniczy wart nawet 200 milionów marek niemieckich!
Dodajmy, że powstańcy nie tylko samoloty niemieckie zdobywali, ale także je… kupowali. W kilku przypadkach zdemoralizowani, a chcący się wzbogacić niemieccy piloci, lądowali po stronie polskiej najnowszymi maszynami, otrzymywali za nie gotówkę i bilet powrotny do Niemiec. W ten sposób kupiono co najmniej kilka samolotów typu Fokker D. VII.
Były także „mniejsze” łupy, które jednak bardzo wzmocniły wojska powstańcze, a w później także naszą armię. 7 lutego powstańcy z Budzynia zdobyli nowoczesny jak na owe czasy samochód pancerny Ehrhardt M17. Pojazd pod nazwą „Pułkownik Grudzielski” zasilił najpierw Armię Wielkopolską, później brał udział w wojnie polsko-bolszewickiej, wysłano go także jako wsparcie dla powstańców śląskich.
18 lutego w wyniku krwawych walk pod Rynarzewem powstańcy zdobyli pociąg pancerny. Udało się go zatrzymać dzięki dwóm minom założonych na torach przez powstańczych saperów. Pierwszą minę Niemcy wykryli, ale druga wybuchła. W szturmie na pociąg powstańcy wyparli z niego liczący 400 żołnierzy oddział Grenzschutzu. Po przeprowadzonych w Zakładach Cegielskiego naprawach i modernizacjach pociąg wcielono do Wojska Polskiego pod nazwą „Danuta”.
16 lutego 1919
Powstanie Wielkopolskie trwało krótko, zaledwie 52 dni. Zginęło w nim 2289 powstańców, a ponad 6 tysięcy odniosło rany. Niemcy określili swoje straty na 1240 ludzi. Już 16 lutego nastąpiło formalne zakończenie walk na mocy „Pokoju w Trewirze”, podpisanego przez Niemcy z państwami Ententy. Za dyplomatyczne uznanie zwycięstwa powstańców wielkopolskich można uznać podpisany 28 czerwca 1919 r. Traktat Wersalski, w wyniku którego do Polski powróciła prawie cała Wielkopolska. Zadziwiający jest fakt, że data 16 lutego 1919 r. jest w Polsce zupełnie nieznana. Nawet w Poznaniu i Wielkopolsce nieczęsto się o niej pamięta. Szkoda, bo z całą pewnością jest to jedna z najważniejszych i najbardziej chlubnych dat w dziejach polskiej wojskowości i polskiej historii.
Bibliografia:
- M. Rezler, Powstanie Wielkopolskie po 100 latach, Rebis 2019
- M. Rezler, Wielkopolanie pod bronią, 1768-1921, Rebis 2011
- Encyklopedia Powstania Wielkopolskiego, Wydawnictwo WBPiCAK, 2019
- Portal poświęcony historii Powstania Wielkopolskiego – pw.ipn.gov.pl
KOMENTARZE (19)
Znów cisza, tylko martyrologia się liczy
Pięknie zorganizowane i dowodzone pragmatyzm oraz nowoczesny patriotyzm z jasno wytyczonym celem który w pełni został osiagniety.
Dlaczego nie wspomniano wspaniałego dowódcy jen. Józefa Dowbor-Muśnickiego? Czy dlatego, że nie darzył sympatią komendanta?
I pierwszego dowódcy Powstania Wielkopolskiego kpt. Taczaka. Ginet-Piłsudski nie tylko Dowbor-Musnickiego nie lubił. Inni nielubiani to gen.Haller ,Rozwadowski ,Sikorski ,Zagórski ,oraz wielu innych szczególnie z byłej armii Carskiej oraz Cesarsko-Królewskiej ,oraz 2 Brygady Legionów zwanej Żelazna nad która nigdy nie miał władzy. Wszyscy oni byli zawodowymi wojskowymi ,a Pilsudski w żadnym wojsku nigdy nie służył ,,od razu Austryjacy mianował to Brygadierem w 1 Brygadzie Legionów która dowodzil. A następnie on sam siebie mianował Marszałkiem.
I to jest chlubna historia a nie ucieczka 39r. Warszawski, bezsensowne ofiara Powstania Warszawskiego w imię mżonek kanapowcow Londyńskich. Ps… A teraz jak myślicie ? Kto byłby pierwszy na granicy: Adrian ? A może kot prezesa z szalonym A …… ?
Myslisz że gdyby w 1939 zostali i dali głowy pod Niemiecki czy Sowiecki nóż to byłoby rozsądniejsze?
Jak to się mówi.. kapitan schodzi ostatni ze statku a nie daje dyla już na samym początku wojny. A tak na poważnie, gen. Kutrzeba walczył do końca. Był wybitnym strategiem którego sanacja i dowództwo ignorowaly. To jest prawdziwy wzór i przykład zwycięskiego bohatera aż do końca. A zmykać niczym zajac kochający szabelką to tylko pasożyty i tchórze potrafią. Chciałbyś aby Ci obecni ,,politycy,, i dowódcy na których wykładamy grube miliardy zmiatali jak tchórze w 39 r. ? Czy takiej klasy polityków i Państwa chcemy ? Bo odnoszę wrażenie że naszą obecną elita z obu stron ucieklaby z prędkością światła w i imię utrzymania ,,trwałości,, państwa…..
Jak to się mówi.. kapitan schodzi ostatni ze statku a nie daje dyla już na samym początku wojny. A tak na poważnie, gen. Kutrzeba walczył do końca. Był wybitnym strategiem którego sanacja i dowództwo ignorowaly. To jest prawdziwy wzór i przykład zwycięskiego bohatera aż do końca. A zmykać niczym zajac kochający szabelką to tylko pasożyty i tchórze potrafią. Chciałbyś aby Ci obecni ,,politycy,, i dowódcy na których wykładamy grube miliardy rocznie zmiatali jak tchórze w 39 r. ? Czy takiej klasy polityków i Państwa chcemy ? Bo odnoszę wrażenie że nasza obecna elita z obu stron uciekłaby z prędkością światła w i imię utrzymania ,,trwałości,, państwa…..
Ps. Oczywiście Że złotem i aktywami Państwa…
Ale innej alternatywy nie mieli powtarzasz sowiecka propagandę o bankructwie Państwa Polskiego na problem trzeba spojrzeć szerzej bo byli i bohaterowie i tchórze jak zawsze. Kutrzeba był wybitnym dowódcą było ich wiecej ale wobec takich potęg które nas najechały na niewiele to się zdało.
Ze swoimi żołnierzami do końca walczyli gen.Wład ,Kuston i Boltuc.Kutrzeba to wybitny sztabowiec ,w polu było już jednak gorzej. Ale nad Bzurą nie zawiódł.Gorzej ze byli w Polskim Wojsku tacy osobnicy jak Dab-Biernacki ,Bortnowski ,Rommel którzy zostawili swoich żołnierzy i dali nogę. As Dab-Biernacki nawet dwa razy. W Londynie usunięto dziada z wojska o 15/20 lat za późno.
Z tą sowiecką propaganda to tak zagrywka zbyt ,,prosta,, aby się do niej wogole odnosić. Jeszcze brakuje abym został zaraz ruskim trollem lub drugim sortem…. Szanowny www. Bankructwo państwa następuje dopiero wtedy gdy elity jawnie spiskują z okupantem (przypomina się końcówka XVIIIw.) a obywatele w sposób jawny nie tyle co kolaboruja a bardziej przedstawiają postawę bezpanstwową, obojętną. W ogóle społeczeństwa nie dochodziło do takich sytacji stąd też twierdzenie o niekompetencji i tchórzostwa elit polityczno wojskowych. Moja postawa nie wynika może wydawać się dość krytyczną względem elit, jednakże mam nieodparte wrażenie że obecnie podążamy podobna ścieżka. Mówię tu o samoizolacji na scenie europejskiej, doraznosci polityki gospodarczo finansowej, wszechobecnego prymatu panstwowej gospodarki i co najgorsze niszczenie podstaw moralnych panstwa rozumianego jako szerokiej umowy spolecznej. Doprawdy przeraza mnie obecny stan spoleczenstwa które w ten sposób nie jest w stanie się prawidłowo rozwijać A o zaufaniu społecznym obywateli możemy jedynie pomarzyć.
Czasu pokoju, jako dowódca naczelny wojska, minister obrony, członek rządu – zbierasz korzyści, wysokie pensje, diety dzienne, dodatki funkcyjne, masz swoje biuro, sekretarkę, samochód służbowy, asystentów, adiutantów – i to wszystko opłacone przez podatnika. W zamian za to, podatnik oczekuje, że w razie wojny masz konkretny plan pokonania wroga i będziesz dowodził, a jak się nie uda, to położysz głowę za sprawę.
Nie chcesz? To ktoś cię zmuszał zostać w armii na zawodowego, iść do szkoły oficerskiej, starać się o awans? Ktos cię zmuszał do ubiegania się o głosy w wyborach, do starań o fotel ministra? Boisz się odpowiedzialności, boisz się, że w razie wojny trzeba będzie nastawić skórę za kraj? To idź sprzedawać rzodkiewkę w zieleniaku albo cegły na budowie nosić, a nie pchaj się do rządu albo do szkoły oficerskiej.
Pozdrówka, Lestek. Po polsku myślisz i czujesz. A to w czasach obecnych zakrawa na ewenement…
„Trzeba przyznać, że Niemcy też nie byli ślepi i głusi i obserwowali co się dzieje w Provintz Posen.”
Nieprawda. To nie była żadna „Provintz Posen” lecz Provinz Posen.
Szkoda że w szkołach mało jest o zwycięskich powstaniach liczą się tylko nieudane i żeby wszyscy zginęli najlepiej.
Tak… żeby się udało trzeba broni amunicji planu i przeszkolonych ludzi a i tak zawsze wywlekamy z naszej historii najgorsze przykłady powstań gdzie męstwo i honor przysłonił zdrowy rozsądek i ocenę sytuacji…
Swój kamyczek do zwycięstwa powstania dorzucił zapomniany przez Polaków,późniejszy marszałek Francji,wielkiej Brytanii i Polski,Ferdynand Foch.Ten nienawidzący Niemiec francuski dowódca,który z ramienia Francji przyjmował od Niemców akt kapitulacji,zagroził rządowi niemieckiemu interwencją zbrojną,jeżeli tylko ruszą z kontrofensywą przeciwko powstańcom wielkopolskim.Odwaga i waleczność powstańców i groźby Focha zrobiły swoje,a powstanie skończyło się sukcesem.Z przykrością stwierdzam,że o tym wielkim człowieku,marszałku i wielkim przyjacielu Polski i Polaków,pamięta niewielu.
Od kiedy to stolica Kujaw – Inowrocław- leży na pograniczu Kujaw i Wielkopolski? Coś się ta Wielkopolska za bardzo rozpycha na rdzenne ziemie kujawskie i nie tylko. Trzymajmy się prawdy historycznej
Powstanie można uznać za wygrane, bo Francuzi zmusili Niemców do zatrzymania swych wojsk i podpisania rozejmu. Cóż, gdyby nie francuska kuratela mogło być jak zwykle, czyli baty… A przecież Wielkopolska zgodnie z Wersalem i tak miała wrócić do odrodzonej Polski.