Ciekawostki Historyczne

Wszy, pot, odór niemytych ciał… Dla niejednej Polki wojenny brud był kwintesencją upodlenia. A walka o własną godność i o zachowanie przynajmniej pozorów higieny przyjmowała niezwykle dramatyczny obrót.

Wspomnienia tych, którzy przetrwali II wojnę, jeśli nie dotyczą działań stricte militarnych, śmierci, kalectwa, zsyłek i rozłąki z bliskimi, krążą wokół tematów aprowizacyjnych i mieszkaniowych. Gdzie spali, w co byli ubrani, jak chronili się przed chłodem, co jedli, jak zdobywali prowiant

A gdzie się myli? Często odpowiedź jest wymijająca i sprowadza się do konstatacji: „z tym było ciężko”.

Czym różniła się nasza sytuacja od sytuacji mężczyzn? – zastanawia się sanitariuszka „Sławka” w książce Anny Herbich Dziewczyny z powstania. Oczywiście, największą naszą bolączką była higiena osobista. A właściwie jej brak.

Długie włosy pełne wszy

Odbywało się to zawsze w ten sam sposób: dziewczęta przed pójściem do bunkra gwałtownie szukały zawodowych fryzjerek, których w obozie było kilka, i kazały się ładnie uczesać. Potem szły… – pisała Karolina Lanckorońska o Polkach przygotowujących się do egzekucji w obozie Ravensbrück.

Więźniarki Ravensbrück. Polki osadzone w obozie przed własną egzekucją prosiły koleżanki o uczesanie i upięcie włosów (źródło: Bundesarchiv, lic.: CC BY-SA 3.0 de).

Więźniarki Ravensbrück. Polki osadzone w obozie przed własną egzekucją prosiły koleżanki o uczesanie i upięcie włosów (źródło: Bundesarchiv, lic.: CC BY-SA 3.0 de).

Dla wielu kobiet schludny wygląd był ostatnim reliktem normalności, który podtrzymywał ich morale w trudnych wojennych czasach. Nie brakowało pań noszących długie włosy. Ich pielęgnacja była prawdziwym wyzwaniem. Warszawska sanitariuszka Teresa Polak (wówczas Śliwińska) wspomina: Mój warkocz był sztywny od brudu, od kurzu, ale włosy przy skórze, jak mi mama umyła pierwszy raz, to szmata (nie mieliśmy ręczników) chodziła, tak byłam zawszona.

Wszy były powszechnym problemem. Krystyna Zwolińska-Malicka opowiada: Wszy miała każda z nas. Siedziałyśmy sobie tak wieczorami jak już się skończyły naloty i czesałyśmy włosy i spadały takie „gruszeczki”. 

A jednak kobiety były bardzo zdeterminowane, by w każdych warunkach zachować przynajmniej pozory higieny. Krystyna Królikiewicz-Harasimowicz wspomina swój pobyt w obozie przejściowym Durchgangslager: Mogłam sobie dwa czy trzy razy umyć głowę w proszku, włosy mi potem wypadały, bo to był środek bardziej do mycia naczyń, nie do mycia głowy.

 

Zobacz również:

Babskie kłopoty

Bandaże, opatrunki, czyste szmatki czy wata były towarami deficytowymi, zdobywanymi często ogromnym kosztem, przeznaczonymi dla chorych i rannych. Jak radziły sobie zatem kobiety w „trudnych dniach”?

Dla wielu z nich problem rozwiązał się samoistnie – stres i niedożywienie powodowały zatrzymanie miesiączki. Danuta Stefanowicz, sanitariuszka i łączniczka Szarych Szeregów, wspomina: W obozie kobiety potrzebują sanitariatów, z takich czy innych powodów. Powiem pani, że większość z nich nie potrzebowała, zatrzymało się wszystko. Tak, że to niesamowite, ale tak miało miejsce.

Ale dla innych okres wiązał się z dużymi trudnościami. To [było] straszne, bo żeby się umyć przyzwoicie i w ogóle sobie z tymi babskimi kłopotami [poradzić] […] trzeba było szukać łazienki, w której jeszcze była woda. Tak że to nie było łatwe. O tym się myślało, nawet więcej się o tym myślało niż o jedzeniu – opowiada Genowefa Flak.

U wielu kobiet stres i niedożywienie spowodowały zatrzymanie miesiączki. Inne musiały jakoś sobie radzić… Na zdjęciu: patrol sanitarny Wojskowej Służby Kobiet AK (źródło: domena publiczna).

U wielu kobiet stres i niedożywienie spowodowały zatrzymanie miesiączki. Inne musiały jakoś sobie radzić… Na zdjęciu: patrol sanitarny Wojskowej Służby Kobiet AK (źródło: domena publiczna).

Te z pań, które przebywały na wolności, miały większe pole manewru. Gorzej było z osadzonymi w więzieniach i obozach. Hanna Kumuniecka-Hełmińska wspomina:

A papier to, z czym przysyłano paczki, to się skrzętnie papier zbierało, żeby właśnie w celach higienicznych móc użyć. Przecież kobiety wiadomo, ta starsza pani to już nie miała miesiączki, ale myśmy miały miesiączki, to była makabra. Myło się w zimnej wodzie z lodem niejednokrotnie, dwa razy dziennie […].

Z myciem było różnie

Kwestia higieny osobistej kobiet w okupowanej Polsce różniła się oczywiście w zależności od miejsca, a także wcześniejszych przyzwyczajeń i pozycji społecznej. Trzeba pamiętać, że również przed wojną codzienne mycie nie należało do stałych punktów dnia wszystkich naszych rodaczek.

Ale z nadejściem wojny sytuacja pogorszyła się znacząco, zwłaszcza w miastach. Jak wspomina łączniczka Zofia Łazor, w czasie powstania warszawskiego kwestie higieny z konieczności zeszły na dalszy plan. [] nie myliśmy się – opowiada. Dopóki jeszcze była w Parku Krasińskich fontanna, to tam się trochę myliśmy, wieczorem dziewczyny, rano chłopcy. Po przyjściu na Stare Miasto raz się kąpałam.

W czasie Powstania Warszawskiego ludzie myli się między innymi w publicznych fontannach. Na zdjęciu: Ogród Saski (autor: Marcin Białek, lic.: GFDL).

W czasie Powstania Warszawskiego ludzie myli się między innymi w publicznych fontannach. Na zdjęciu: Ogród Saski (autor: Marcin Białek, lic.: GFDL).

Woda na wagę złota

Problemy z higieną zaczęły się w Warszawie na długo przed powstaniem. Zofia Nałkowska pisała w swoich dziennikach zimą 1940 roku: Myć i kąpać można się tylko w nocy, gdyż we dnie ciśnienie gazu jest zbyt słabe, woda z kranów cieknie zimna. Dwa lata później, również zimą, pisarka stwierdzała już dobitnie:

Wszelkie ambicje higieniczne są złudzeniem. Kąpać nie można się już nawet w nocy, gaz ledwie migoce, zimna woda leci z gorącego kranu. […] Obnażenie każdego kawałka skóry jest zwycięstwem nad sobą, jest bohaterstwem. Żyje się w ciągłych dreszczach.

Ale w czasie Powstania Warszawskiego już sam dostęp do wody był luksusem. Cecylia Górska, sanitariuszka z batalionu „Iwo-Ostoja”, wspomina:

[…] przynajmniej ostatnie dwa tygodnie to już nie mieliśmy wody, więc to było pół litra wody na osobę na dzień, a trzeba było się myć, pić i przygotować coś do jedzenia. Myłyśmy się chyba co drugi czy co trzeci dzień i zlewałyśmy wodę i potem jedna po drugiej się myła.

Wspólne korzystanie z drogocennej wody pamiętają też cywile. Ulryka Korczyńska opowiada:

Byłam ja, była moja mama, była mojego ojca ciotka, mojej mamy siostra, to już cztery kobiety. […] Najpierw była myta twarz, potem była myta dolna część ciała, potem była wycierana podłoga – tą jedną wodą – a potem była używana jeszcze do ubikacji. Jak się stanęło na podwórku, na ziemi, to nogi były czarne od pcheł […].

Przed wybuchem powstania polskie władze wezwały do robienia zapasów, stąd jeszcze przez pewien czas pełne wanny i rozmaite zbiorniki służyły mieszkańcom. Później pozostawała woda nagromadzona w piwnicach oraz pompy i studnie na podwórzach.

Kobietom, jak pisarka Zofia Nałkowska, przyzwyczajonym do pewnego poziomu życia, wymuszona zmiana nawyków higienicznych dawała się mocno we znaki (źródło: domena publiczna).

Kobietom, jak pisarka Zofia Nałkowska, przyzwyczajonym do pewnego poziomu życia, wymuszona zmiana nawyków higienicznych dawała się mocno we znaki (źródło: domena publiczna).

Ale zdobycie wody wiązało się ze śmiertelnym niebezpieczeństwem. Ogonki warszawiaków z wiadrami i kubłami były doskonałym celem dla hitlerowców.

Tu gdzie jest ulica Suzina, kiedyś było kino „Tęcza”, tam była jakaś studnia, ustawiały się kolejki, ale to takie kolejki, które stały dzień i noc po wodę. Niestety Niemcy bardzo szybko się zorientowali, zaczęli strzelać do tych ludzi. Sporo osób z naszego podwórka zginęło – relacjonuje inna z uczestniczek powstania, Iwona Bernadzka.

Piasek zamiast mydła

Realia okupowanej Warszawy dobrze oddaje przepełnione czarnym humorem „obwieszczenie” wydane rzekomo przez generalnego gubernatora, które jesienią 1943 roku rozlepiano na ulicach stolicy. Znalazły się w nim między innymi zapisy:

[…] ludność polska nie ma prawa ubierać się po europejsku. Resztki pozostałego odzienia będą użyte do produkcji wojennej. Polacy muszą ubierać się według mody środkowoafrykańskiej Murzynów. […] Ludności polskiej zabrania się […] Myć mydłem, które zastąpione będzie przydziałem 50 gramów piasku na osobę miesięcznie.

Jesienią 1943 roku na murach stolicy pojawiły się rzekome "Rozporządzenia o statusie prawnym Polaków". Naprawdę była to akcja państwa podziemnego ośmieszająca ustawodawstwo okupanta (źródło: domena publiczna).

Jesienią 1943 roku na murach stolicy pojawiły się rzekome „Rozporządzenia o statusie prawnym Polaków”. Naprawdę była to akcja państwa podziemnego ośmieszająca ustawodawstwo okupanta (źródło: domena publiczna).

Choć była to tylko satyra, mająca ośmieszyć hitlerowskie ustawodawstwo w okupowanym kraju, to zaskakująco koreluje ona ze wspomnieniami Wandy Piotrowskiej:

Jeśli chodzi o mydło […] Nie wiem, co tam dawali, dość na tym, że to się w ogóle nie mydliło, natomiast ręce można było umyć. To tak, jakby kto wsypał proszku do prania i potem na to piachu dwa kubeczki, i to zmieszał.

Cieszono się jednak nawet z tego. Zofia Nałkowska pisała jeszcze na początku wojny: Kawałek mydła, bandaż, wata, papier i atrament — to są przedmioty pożądań i marzeń, całe skarby.

Umyć się winem, zupą, kawą

Dla wielu kobiet potrzeba higieny była silniejsza niż głód czy pragnienie. Hanna Maria Malewicz wspomina pobyt w obozie Oberlangen: Dostawałyśmy jedzenie minimalne, wodnistą ciecz, którą (z przeproszeniem) trochę się piło, a trochę trzeba było do higieny używać po prostu, żeby się troszkę umyć.

Z kolei Krystyna Bukowska opowiada: Ja się myłam w kawie czasami, jak nie było ciepłej wody. […] Mówią: „Zwariowałaś?”. Ja mówię: „Trudno, wolę nie pić, wolę się umyć”.

Inspiracją do napisania artykułu była <a href="http://www.znak.com.pl/ciekawostkikartoteka,ksiazka,8228,Piec-dni-ze-swastyka" target="_blank"> powieść kryminalna Artura Baniewicza "Pięć dni ze swastyką", wydanej właśnie przez Znak Horyzont!</a>

Inspiracją do napisania artykułu była powieść kryminalna Artura Baniewicza „Pięć dni ze swastyką”, wydana właśnie przez Znak Horyzont!

Nie tylko w obozach dokonywano takich wyborów. Sanitariuszka Zofia Bernhardt, która w czasie powstania przebywała na warszawskim Starym Mieście, wspomina: O wodę było trudno, przecież nie mieliśmy dostępu, woda była wydzielana do picia. Mnie na przykład włosy koleżanka umyła w czerwonym winie. […] Winem pachniałam, jak beczka.

Wykorzystywano też mocniejsze trunki. Pamiętam, że jeden z bardzo znanych bojowników [Starego Miasta] kapitan „Zdan” [Tadeusz Majcherczyk] […] przysłał do nas swojego ordynansa. Przyniósł nam [na ulicę Miodową 24 do szpitala] wielką butlę, to był spirytus – opowiada sanitariuszka „Marysia”, Stanisława Orlikowska. Tamten przychodzi mówi tak: „»Marysiu« zabierzcie to do mycia, tylko się tym nie podmywajcie”

Kobiety w Powstaniu Warszawskich, walcząc, pracując jako łączniczki, sanitariuszki, gotując w kuchniach polowych i dbając o porządek, starały się wyglądać jak najbardziej schludnie (źródło: domena publiczna).

Kobiety w Powstaniu Warszawskich, walcząc, pracując jako łączniczki, sanitariuszki, gotując w kuchniach polowych i dbając o porządek, starały się wyglądać jak najbardziej schludnie (źródło: domena publiczna).

Piwnica pachnąca lawendą

Jeżeli się mówi o okropnościach Powstania, o głodzie, to [tym], czego nie sposób przekazać, jest zapach. Powstanie miało swój zapach i w końcu sierpnia, i we wrześniu miało straszny zapach – stwierdza „siostra Hanka”, czyli Anna Trzeciakowska. Trupy na ulicach, w szpitalach jątrzące się rany, których nie było czym dezynfekować, niesprawna kanalizacja, wreszcie – odór niemytych ciał.

Czasem i na to kobiety znajdowały sposób. Janina Kin, sanitariuszka „Janeczka”, wspomina czas, gdy dbała o porządek w pewnej piwnicy z ukrywającymi się ludźmi:

[…] w tym domu, gdzie mieszkałam, była tak zwana mydlarnia. […] Właścicielka mydlarni w czasie Powstania podarowała bańkę (taką od mleka) wody kwiatowej lawendowej. Ja tą wodą lawendową polewałam dosłownie ściany w piwnicy, żeby ładnie pachniało, żeby świeżo, bo to na spirytusie. Ci, co mieszkali w piwnicy, tak przesiąkli zapachem lawendy, że można było się poznawać po zapachu, skąd kto jest, z której piwnicy.

Inspiracja:

Inspiracją do napisania tego artykułu była najnowsza powieść Artura Baniewicza pod tytułem „Pięć dni ze swastyką”, wydana właśnie przez Znak Horyzont.

Bibliografia:

  1. Archiwum Historii Mówionej, wywiady z uczestnikami Powstania Warszawskiego, [dostęp: 19.06.2016].
  2. Anna Herbich, Dziewczyny z powstania, Znak Horyzont, Kraków 2014.
  3. Zofia Nałkowska, Dzienniki czasu wojny, Czytelnik, Warszawa 1970.
  4. Karolina Lanckorońska, Wspomnienia wojenne, Znak, Kraków 2002.
  5. Tomasz Szarota, Okupowanej Warszawy dzień powszedni, Czytelnik 2010.

 

Sprawdź, gdzie kupić „Okupacja od kuchni”:

KOMENTARZE (29)

Skomentuj AJ Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Anonim

Niestety ale artykul to dno i 10 m szlamu…
Patrzac na inne artykuly to samo

10 wybitnych Polaków… a gdzie Dobrowolski „Pani” dziennikarko?
Ukraina… proszę mi pokazać mapę z ostatnich 2000 lat z tym krajem na mapie przed 1918…twór bolszewicki…

    Nasz publicysta | Rafał Kuzak

    Drogi Anonimie, w takim razie może Pan napiszesz dla nas jakiś artykuł i zaprezentuje, jak się to powinno robić? Krytykować to każdy potrafi.

      Anonim

      Panie Rafale, skoro pisze pan „dla nas”, domyślam się, że jest Pan z redakcji. W takim razie, jeżeli chcą Państwo artykuły od Anonima czy kogokolwiek innego, proponowalabym najpierw zaproponować stawkę, gdyż w zaistniałej sytuacji, propozycja nie należy do najkorzystniejszych :)

      Jeżeli mogę wyrazić swoje zdanie- mnie również ten artykuł razi w oczy, jednak dzieje sie tak z powodu stylistyki, nie samej treści. Uważam, że błędy stylistyczne czy jakiekolwiek inne nie mają prawa bytu w artykułach, szczególnie tych publicznych. Mimo że sama publikacja ciekawa, w niektórych momentach ciężko ją czytać. Pana komentarz również pozostawia wiele do życzenia, dlatego też będę mieć cichą nadzieję, że jednak nie ma Pan z redakcją nic wspólnego. Szczególnie ze względu na poziom odpowiedzi jakiej Pan udzielił. Pozdrawiam.

        Tadeusz

        i to jest wlasnie Polska i Polaczki – glupot sie beda czepiac bo im stylistyka nie odpowiada – ktos cos robi, pisze, zbiera, dzieli sie wiedza, odwala robote swietna ale oczywiscie zawsze musi byc narzekanie i krytykwoanie – rzygac sie chce -z takiego podejscia wlasnie czlowiek ma ochote wyjechac z kraju i w wiekszosci miejsc gdzie bylem ludzie sa zyczlili , mili , nei sa snobami i nie ma krytykowania i oceniania tak plaskiego jak u nas

      Anonim

      Witam,

      Panie Rafale,
      Czytałem Pana artykuły i uważam je za bardzo interesujące.
      Rozumiem, że pragnie Pan wstawić się za innymi „twórcami” jednak nic nie poradzę, że w/w artykuł mnie tak zirytował, że postanowiłem sprawdzić pozostałą twórczość autorki. Mój powyższy komentarz jest moją opinią i niestety nic nie poradzę, że komuś ona nie odpowiada.

      Z zawodu jestem elektrykiem i nie piszę o tym artykułów, gdyż nie mam do tego talentu i jestem tego świadomy. Dobrze mi idzie natomiast dzielenie się wiedzą z młodymi jak i doświadczonymi elektrykami
      Jestem osobą bardzo doświadczoną co nie znaczy, że uważam, że pozjadałem wszystkie rozumy, wręcz przeciwnie! cenię sobie opinie innych a zwłaszcza konstruktywną dysputę.

      Osobiście gdybym robił coś nie tak, chciałbym to wiedzieć i byłbym wdzięczny osobie, która wytknęła by mi te błędy, gdyż wiem, że od tego zależy zdrowie i życie moje jak i innych ludzi.

      Pozdrawiam
      anonim od szlamu :-)

        Nasz publicysta | Rafał Kuzak

        Drogi Anonimie, konstruktywna krytyka jest jak najbardziej wskazana, tylko w Pańskim komentarzu moim zdaniem jest jej bardzo niewiele, a w przypadku tego konkretnego artykułu nie ma jej niestety wcale. Rozumiem, że artykuł może się Panu nie podobać, ale w takim razie niech Pan wskaże elementy, które Panu nie odpowiadają, a nie ucieka się do wycieczek ad personam.

        Tadeusz

        czas wrócić do szkoły na lekcje polskiego anonimie

        ewa markiewicz

        a ty tak powaznie elektryku? moje zycie nie zalezy od tego artykulu, ktory uwazam za interesujacy.pozdrawiam

    nan

    Dno? Ponieważ traktuje o higienie?

Paula Zawadzka

Kolego artykuł jest o czystości, nie o Ukrainie.Tonę mułu masz zamiast szarych komorek.

Anonim

Poziom komentarzy anonimów jednak dużo wyższy niż zalogowanych…

Natalia

Może nie mam wygórowanych wymagań estetycznych, może jestem jakimś podczłowiekiem, ale do mnie, do kobiety ta prostota bardzo przemawia. Nie wyobrażam sobie artykułu o tym, jak trudno było kobietom w dniach miesiączki i nie tylko, który miałby przekazać informacje w zawoalowany sposób. To jest o higienie, o braku higieny, o menstruacji, o brudzie. Polecam tomiki poezji, jeśli ktoś szuka górnolotnych sformułowań i wybitnego kunsztu literackiego.

    Tadeusz

    swietny komentarz

Mona

Mnie się ten artykuł podobał. Przeczytałam go z zainteresowanie. Plus dla Autorki.
Pozdrawiam, Monika

żart

Bez wody, nie ma zycia.
Myjcie się dziewczyny (współczesne), bo nie znacie dnia, ani godziny.
Dzisiaj wody po „uszy” i nie lubią się myć (podmywać), równiez chłopcy swje „serki” na prąciu.
Co tu mówić o zdrowiu (brak higieny- nauki,wychowania,itd…).
Uczyć od urodzenia – kontaktu z wodą.
„Częste mycie skraca życie”- powiedział Matołek (K).

ala

Powojenne więzienia, zwłaszcza śledcze nie były dla kobiet lepsze. Woda wydzielana jak na lekarstwo. Matka opowiadała, że całą bieliznę zużyły zamiast podpasek. Nasi rodacy robili to by bardziej upokorzyć.

    Urszula Stefanowicz

    Szacunek dla Mamy, że to przetrwała. Pozdrawiam.

Anka

Witam
Nie rozumie krytykantów. Nie podoba się nie czytam nie wchodzę . Ktoś wcześniej miał rację, kupić sobie proszę tomik poezji. Autora tego artykułu pozdrawiam i pozostałych również. Piszcie proszę dalej.

Tomek

Moim zdaniem artykuł całkiem dobry, a przede wszystkim ciekawy. Opisuje codzienność, opisuje to, o czym raczej nie przeczytamy w powieściach/materiałach skupiających się raczej na aspekcie zbrojnym wojny i powstania. Proszę o więcej takich artykułów.

Agnieszka

Pan Anonim pewnie pragnie napisać własną historię- tą prawdziwą :)) bardzo to dziś modne…niestety…Artykuł świetny- zgodny z celem i charakterem portalu- to są CIEKAWOSTKI! O datach, genezie, przyczynach i skutkach jakiegoś wydarzenia historycznego wszyscy uczyliśmy się w szkole. Z wiekiem natomiast człowiek łaknie nowin i ciekawostek, których nie miał okazji wynieść z lekcji historii. Może pan Anonim podsypiał na tych lekcjach?

Anka

Temat artykułu bardzo ciekawy jednak tak jak juz wczesniej zauważono ciężko się go czyta. Popracowalabym nad stylistyką. Pozdrawiam

AJ

Ciężko to się czyta zdania wielokrotnie złożone Sienkiewicza :) Artykuł świetny.

Joanna

Rzadko mam czas czytać blogi i artykuły, ale wasz przeczytałam z zaciekawieniem. Brawo dla autorki, tak trzymać! I nie przejmuj się glupimi komentarzami :) Pozdrawiam.

Anonim

Mnie, jako nastoletniej dziewczynie, ciężko jest wyobrazić sobie życie bez wszystkich kosmetyków, do których mam dostęp – wszelkiego typu szampony, odżywki do włosów, kosmetyki utrzymujące kondycję skóry, pasty do zębów, mnóstwo artykułów do higieny intymnej, podpaski, tampony…. Życie bez nich na co dzień jest dla mnie nie do wyobrażenia. A te kobiety nie miały nawet szarego mydła. I musiały tak żyć, pracować całymi dniami, opiekować się rannymi, bez narzekania i jojczenia. Zawszone, spocone, brudne, wycieńczone, wygłodzone. A mimo to wciąż walczące, niezłomne, próbujące mimo wszystkich przeciwności i fali upokorzeń wołać: jesteśmy ludźmi, mamy prawo godnie żyć! I desperacja. Rozpaczliwa walka z miesiączką. Kolejne upokorzenia ze strony Niemców. Nie wiem, jak ktokolwiek potrafi mieć aż tyle determinacji i walczyć. Z całych sił. Te kobiety były niesamowite.

    Aga

    pięknie to ujęłaś i dostrzegłaś sedno tego artykułu :-) pozdrawiam!

margo

Bardzo dziękuję autorce za ten artykuł, o codziennym życiu podczas wojny nie uczą w szkole, pamiętam w czasie stanu wojennego kolejki po watę, papier toaletowy i mydło na kartki, poczucie upokorzenia siedzi we mnie do dzisiaj, pozdrawiam całą redakcję i dziękuję za wszystkie artykuły, które zawsze czytam z zainteresowaniem.

Bazylia

Czytając taki artykuł, nie jestem w stanie sobie wyobrazić jak ciężko musiało się tym kobietom żyć. My mamy obecnie wszystkiego ponad stan, i raczej malo kto sie zastanawia co by bylo gdyby… Artykuł świetny, proszę się nie przejmować krytyką :) Uwielbiam wasze artykuły i czekam na kolejne :) Pozdrawiam.

Anonim

Artykul jest bardzo ciekawy i nie rozumiem tego pana co tak krytykuje. Ma pan duzo nienawisci w sobie i jak sie panu nie podoba to emigruj pan. Tam na zachodzie traktuja polakow jeszcze gorzej i wydaje mi sie ze oto panu chodzi-byc pomiatanym i niewolnikiem.

Alicja Byszewska

Dziękuję za artykuł poruszył moją wrażliwości pozwolił dostrzec też , że przeszłości nie zmienimy ale możemy tworzyć lepszą , bo ten temat w dzisiejszym świecie się nie skończył i są kraje w którym dostęp do środków higienicznych mydła i wody jest nadal utrudniony https://unicef.pl/chce-pomoc/prezenty-bez-pudla/woda-i-higiena/podpaski-wielokrotnego-użytku , dziś mogłam zmienić czyjś świat :)

Zobacz również

Dwudziestolecie międzywojenne

„Kobiety nie są przyjaciółkami wody”. Jak wyglądała łazienka twojej prababki?

Wanna pełna pachnącej piany, prysznic czy miska z zimną wodą? Przed wojną nie było jednego pomysłu na łazienkę. A wiele rzeczy dla nas oczywistych uważano...

23 września 2016 | Autorzy: Małgorzata Brzezińska

Druga wojna światowa

Stawka większa niż życie. Ile kosztowało przetrwanie wojny?

Na początku okupacji przeciętnemu szmalcownikowi wystarczyło zaszantażować jednego Żyda, by przez miesiąc żyć jak król! Żydzi zaś płacili każde kwoty, by tylko odroczyć wyrok śmierci. Póki...

2 lipca 2016 | Autorzy: Wojciech Lada

Druga wojna światowa

Czy wszyscy volksdeutsche byli zdrajcami?

Określenie „folksdojcz” budzi jak najgorsze skojarzenia. Konformista, sprzedawczyk, zaprzaniec. Po drugiej wojnie światowej „niemieckie papiery” posiadało jednak blisko dwa i pół miliona osób. Czy to...

15 czerwca 2016 | Autorzy: Daniela Wołos

Druga wojna światowa

Ile zarabiali egzekutorzy Armii Krajowej?

Musieli mieć nerwy ze stali i pewną rękę. Ich zawód: płatny zabójca z misją. Egzekutorzy z Armii Krajowej, strzelając do okupantów i zdrajców, walczyli przecież o wolną...

8 czerwca 2016 | Autorzy: Wojciech Lada

Dwudziestolecie międzywojenne

Fekalia, głód i analfabetyzm. Jak NAPRAWDĘ wyglądała służba w Armii Czerwonej?

Rosjanie do dzisiaj są dumni ze swoich żołnierzy, pogromców faszystowskiej bestii. W przekazach propagandowych czerwonoarmiści to sprawni, groźni, doskonale wyszkoleni wojownicy. A jak to wyglądało w...

28 grudnia 2015 | Autorzy: Dariusz Kaliński

Dwudziestolecie międzywojenne

Czy nasze prababki używały podpasek? Higiena w przedwojennej Polsce

b>"Ostatnio myłam się na Wielkanoc, to po co teraz, wystarczy na Boże Ciało". Zdaniem wielu tak wyglądało podejście do higieny w przedwojennej Polsce. Nie było...

5 lutego 2014 | Autorzy: Aleksandra Zaprutko-Janicka

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.