Wbrew obiegowej opinii to nie Europejczycy polowali na czarnoskórych niewolników w Afryce. Oni tylko nakręcali popyt. Afrykanów w niewolę chwytali i sprzedawali... ich sąsiedzi i bracia. Gdy na horyzoncie majaczyła bajeczna fortuna, nikt nie przejmował się ludzką godnością.
Sir John Hawkins miał wiele zalet. Opracował na przykład zupełnie nowy model okrętu wojennego, który nie tylko usprawnił nawigację i zapewnił brytyjskiej flocie przewagę na morzach i oceanach, ale też całkowicie zmienił strategię wojny morskiej. Był też wybitnym nawigatorem, który wytyczył między innymi szlak okrężnej drogi handlowej przez Atlantyk, jak również sprawnym agentem korony brytyjskiej. Wszystkie te cechy zapewniły mu stopień admirała i spore wpływy na dworze.
Fortunę jednak przyniósł mu zupełnie inny talent, objawiony na początku lat 60. XVI wieku. Jak nikt inny mianowicie, potrafił prowokować plemienne wojny w Afryce. Zdobytych w ich trakcie niewolników przyjmował później jako zapłatę za pośrednictwo i współpracę.
Jeśli jeszcze podczas swojej pierwszej afrykańskiej wyprawy w 1562 roku nie stronił od używania siły i zdobył trzystu niewolników – jak pisał – częściowo przy pomocy miecza, a częściowo innymi sposobami, to cztery lata później o mieczu nie było już mowy.
Na wybrzeżu Sierra Leona, podburzając jednych afrykańskich władców przeciwko drugim, zaopatrzył się w niemal dwukrotnie więcej „czarnego towaru”, ku chwale Anglii i własnej sakiewki. Ten właśnie sposób pozyskiwania darmowej siły roboczej na plantacje Ameryki stał się najpowszechniejszym do końca XIX wieku
Monopol na „czarny towar”
Niewolnictwo nie było w Afryce niczym szczególnym. Tak jak we wszystkich innych częściach świata, w niewolę można było trafić w wyniku przegranej wojny, zadłużenia czy jakiegoś cięższego przestępstwa. Ale nie było to niewolnictwo w sensie, jaki nadali mu później plantatorzy ze Stanów Zjednoczonych – przypominało raczej poddaństwo chłopów w feudalnej Europie, niż łańcuchy i bat na polach bawełny w Arizonie.
Osobliwością nie był również proceder handlu czarnymi niewolnikami z państwami arabskimi i europejskimi. Jeśli chodzi o te drugie, to rozpoczął się on już w XV wieku, a jego inicjatorami i na niemal stulecie monopolistami byli Portugalczycy.
Podobnie jak później Hawkins, tak i oni zaczęli od rozwiązań siłowych, porywając metodą piracką ludność ze Złotego Wybrzeża w Zatoce Gwinejskiej, na wysokości współczesnej Ghany i Wybrzeża Niewolniczego (dzisiejsza Nigeria, Benin i Togo).
Eksplorację w głąb kontynentu uniemożliwiały jednak stosunkowo silne państwa tego rejonu, jak przeżywające wówczas swój największy rozkwit królestwa Songhaj, Mali i bardzo silnie rozwinięte Kongo. Władcom tych krajów nie przeszkadzało bynajmniej samo porywanie członków drobniejszych plemion, lecz fakt, że nic na tym nie zyskiwali.
Ich zbrojny opór i zmysł handlowy Portugalczyków bardzo szybko doprowadziły więc do stworzenia sprawnie działającego rynku handlu żywym towarem, w którym rolę dostawców spełniały same państwa Czarnego Lądu, wyspecjalizowane i zbrojne spółki handlowe ciemnoskórych kupców, a także drobniejsze grupy żądnych szybkiego zysku łowców.
Ciekawie wyglądają proporcje. Nie mamy danych dotyczących tego okresu, ale w XVIII wieku – kiedy zmienili się odbiorcy, ale sama mechanika rynku pozostawała ta sama – na sześciuset niewolników dostarczonych na Wybrzeże Niewolnicze tylko dziesięć procent dostarczyło oficjalnie państwo, dwadzieścia procent drobniejsi łowcy, a pozostałe siedemdziesiąt procent większe organizacje kupieckie.
Wynika z tego, że przez kilka stuleci na zachodnim wybrzeżu Afryki istniały oficjalnie organizacje, trudniące się wyłącznie chwytaniem i sprzedażą lokalnej ludności w niewolę. Zresztą słowo „wybrzeże” nie do końca oddaje skalę penetracji afrykańskiego interioru. Jeśli w okolicach Senegalu w wieku XVII przeciętna odległość, jaką niewolnicy musieli pokonać do czekających na morzy europejskich okrętów, wynosiła sto kilometrów, to wiek później – już sześćset.
Oczywiście nie mogłyby one funkcjonować bez zgody władców, z czego Europejczycy doskonale zdawali sobie sprawę. Bodaj najbardziej zeuropeizowana z tamtejszych monarchii, Kongo, zawarło oficjalny sojusz z Portugalią. Panujący tam mani – jak brzmiał jego oficjalny tytuł – Nzinga przyjął nawet chrzest i rządził dalej pod imieniem Alfonsa.
W państwie ustanowiono biskupstwo, a synowie lokalnych elit wysyłani byli do Portugalii, gdzie otrzymywali wykształcenie, zaś po powrocie do kraju służyli za pośredników, przewodników i tłumaczy. Nowe państwo na mapie chrześcijańskiego świata nie zapominało o swoich dobroczyńcach. W porcie Kabinda w ujściu rzeki Zair czekało na nich w latach 20. XVI wieku dwa tysiące niewolników rocznie, a dekadę później już dwukrotnie więcej.
Za paciorki i broń
Jeden Afrykańczyk wart był – jak uważano – czterech Indian – pisze w swojej książce „Żywe trupy” Adam Węgłowski. – Ponadto wykorzystywaniu schrystianizowanych już indiańskich plemion sprzeciwiali się wpływowi wówczas jezuici. Czarni Afrykańczycy, >poganie< (animiści, muzułmanie itd.) kupowani od handlarzy niewolników, nie mogli liczyć na podobne względy.
Rentowność handlu lokalną ludnością z Europejczykami była powodem swoistego wyścigu o monopol w tej materii. Szczególną aktywność wykazywały przy tym ludy Hueda, Allada, Oyo, Dahomej i Akwamu. Kiedy ten ostatni w 1681 roku zdobył ważny port Akrę, oficjalnie zakazano kupcom przebywania w interiorze kraju, by uniemożliwić im łowy na niewolników i zapewnić w tym względzie wyłączność państwu.
Dokładnie tak samo postąpili władcy Dahomej, którzy ustanawiając na swoich włościach monopol, sprzedawali od dwunastu do dwudziestu tysięcy niewolników rocznie. Nieco bardziej na wschód kontynentu – w obrębie wpływów arabskich, które niczym nie różniły się od tych europejskich – w tym właśnie procederze można znaleźć korzenie krwawego i trwającego do dziś konfliktu między plemionami Hutu i Tutsi.
Polowania na niewolników stawały się z biegiem lat coraz bardziej brutalne, a polityczna destabilizacja kontynentu osiągała granice anarchii. Było to rzecz jasna bardzo na rękę europejskim mocarstwom, które podsycały ten proces, z roku na rok zwiększając popyt na „żywy towar”. Ale nie tylko. Henry Zins pisał:
W handlu niewolnikami pomiędzy afrykańskimi pośrednikami a europejskimi nabywcami środkiem płatniczym były żelazne sztabki, które stały się formą pieniądza od Senegalu, do Wybrzeża Kości Słoniowej. W okolicach Ghany ich rolę spełniały: złoty piasek, bransolety, sukno hinduskie, muszelki i paciorki.
W rzeczywistości jednak, wraz z rozwojem interesu coraz częściej płacono bronią i prochem, co z czasem zbrutalizowało prymitywną dotychczas taktykę wojenną państw afrykańskich. Dużo zmieniało się także po stronie europejskiej.
Do końca XVI wieku monopolistą w handlu afrykańskimi niewolnikami była Portugalia – odsprzedając ich do Ameryki, ale też chętnie wykorzystując we własnych posiadłościach. To właśnie w nich, konkretnie na Maderze, po raz pierwszy zastosowano eksperyment z systemem plantacyjnym opartym na pracy niewolniczej, który powszechnie stosowano później w USA.
Jednak już w początkach XVII do handlu niewolnikami włącza się i szybko zyskuje przewagę Holandia, a Amsterdam staje się największym portem „przeładunkowym” schwytanych Afrykańczyków. Sytuacja taka trwa mniej więcej do połowy stulecia, kiedy ogromna rentowność tego biznesu kusi inne państwa Europy – nie tylko Anglię i Francję, które odtąd nieustannie walczą w nim o pierwsze miejsce na podium, ale też Szwecję, Danię, a nawet Brandenburgię.
Skala zjawiska jest na tyle poważna, że zarówno we Francji jak i w Anglii powołane zostają specjalne Kompanie Afrykańskie, którym przyznany zostaje monopol na obrót czarnymi niewolnikami, a udział w nich mają koronowane głowy tych państw i spora część arystokracji. Pikanterii dodaje fakt, że udziały w Królewskiej Kompanii Afrykańskiej miał też filozof John Locke – wielki piewca wolności.
Nie wiadomo tak naprawdę, ilu Afrykańczyków uprowadzono w niewolę. Skrajne szacunki rozpościerają się między dziesięcioma a stoma milionami, przy czym ta ostatnia liczba wydaje się jednak sporą przesadą. Dla kontynentu sprawa była na tyle katastrofalna, że wszystkie uczestniczące w nim państwa formalnie zniosły niewolnictwo na kongresie wiedeńskim w 1815 roku.
Oczywiście, nie należy tu węszyć przesadnego humanitaryzmu europejskich elit – wtedy mniej więcej rozpoczęła się epoka afrykańskiego kolonializmu, na co komu po koloniach wyludnionych? Niezależnie zresztą od formalnych aktów interes był zbyt dobry, by uciąć go jednym dokumentem.
W praktyce czarnymi niewolnikami handlowano jeszcze kilkadziesiąt lat później, do końca XIX stulecia. Zmienił się jedynie dostawca – nie były nim już, jak przez czterysta lat, państwa afrykańskie, lecz największe mocarstwa Europy. Choć niewątpliwie korzystały z pomocy lokalnych „biznesmanów”.
***
Krew i pot niewolników, ich magiczne wierzenia i mroczne rytuały, okrutny proceder handlu żywym towarem – to tu Adam Węgłowski doszukuje się korzeni fenomenu zombie, który opanował doszczętnie współczesną popkulturę. Książkę „Żywe trupy. Prawdziwa historia zombie”, wydaną przez Ciekawostki Historyczne, możecie kupić aż 30% taniej!
KOMENTARZE (34)
„… i wódz sprzedawał ich za paczkę fajek…”
Fred znał się na historii :)
Ciekawi mnie ekspansja Belgów w Kongo w XIX wieku. Wg Wikipedii dokonali tam ludobójstwa na 10 mln Afrykańczyków, a Leopold II który wówczas był królem Belgii ma pomnik w Brukseli. Czy Belgowie w jakikolwiek sposób rozliczyli się ze tej zbrodni ? Czy powstały u nich filmy typu Pokłosie , w Ciemności czy czują się winni za tą rzeź i przepraszają na łamach swoich gazet Kongijczyków ? Pozdrawiam
nie
Nie. W Belgii czy Kongu nie roztrząsają zamierzchłych czasów. Takie epoka była i tyle. Owszem, historia jest uczona w szkołach czy na uniwesytetach, ale wydarzenia z przeszłości nie determinują dzisiejszych stosunków polityczno-gospodarczych między państwami. Ciągłe roztrząsanie historii na gruncie polityki to w większości polska specjalność.
„Ciągłe roztrząsanie historii na gruncie polityki to w większości polska specjalność.” – niestety kompletne głupoty opowiadasz. Cała dżuma XXI wieku, czyli poprawność polityczna opiera się właśnie na tym. Na tej zasadzie wszyscy biali ludzie mają na przykład odpowiadać za niewolnictwo w USA w XIX w. A co powiesz o powiązaniu budowy rusko-niemieckiej rury pod Bałtykiem z niby zadośćuczynieniem za II wojnę (vide wypowiedź niemieckiego prezydenta) ? Albo w ogóle o całej putinowskiej polityce historycznej?
Yyy..wydarzenia z przeszłości determinują teraźniejszosc..tak zbudowana jest czasoprzestrzeń …to wiedza ogólnodostepna – jak ta,że Ziemia krąży wokół Słońca…spora ilość osób nie zna fundamentalnych zasad rządzących rzeczywistością. Ja mam podwójne wyższe wykształcenie, ale no..będąc małym dzieckiem już znalem mniej więcej koncepcję czasu, jego upływu i ciągów przyczynowo-skutkowych…to nie jest trudne
Wspomina o tym m.in. Ziemkiewicz w swojej książce „Jakie piękne samobójstwo”. Belgowie mieli w pewnym sensie ogromnego farta historycznego. Zostali napadnięci przez „wstrętnych Niemców” i z oprawców niemal natychmiast stali się ofiarami – biednymi Belgami mordowanymi przez krwiożercze bestie.
Widać, że Pokłosie działa, skoro autor tego komentarza jest przekonany, że to Polacy dokonali tych zbrodni.
Leopold II nie był królem Belgii a Belgów, to dość istotna różnica. Poza tym Wolne Państwo Kongo nie było do 1908 roku belgijską kolonią, a prywatną własnością Leopolda II i rządowi w Brukseli nie wolno się było wtrącać do tego, co tam wyprawiano. A po 1908 też było dość specyficznie. Na przykład przeciętnemu Belgowi bez zezwolenia nie wolno było wjechać na teren Kongo, a uzyskanie takiego zezwolenia było piekielnie trudne. I rozliczeniowej literatury w Belgii powstało sporo, ale pisane to było w latach 50′ i 60′, dziś w Belgii kwestii odpowiedzialności za zbrodnie w Kongu się nie podnosi, bo to nie tylko wyważanie otwartych drzwi, ale drzwi, które już dawno wyjęto z futryny i porąbano w drzazgi. A w RPA stoją do dziś pomniki Pretoriusa, de Weta, Steyna, Krugera i nikt poważny się tym nie entuzjazmuje. To część historii, jaka by ona nie była. Tylko niedojrzałe matoły nie są w stanie zmierzyć się z własną przeszłością. (Tak, Polacy odpowiadają za Jedwabne i parę innych paskudztw. I trzeba z tym żyć)
Nie porównuj Jedwabnego do wymordowania milionów ludzi, bo to jest chore. Nie wiadomo, co się stało w Jedwabnem. bo jedna słuszna nacja odmawia dokonania ekshumacji i przeprowadzenia badań, choć na terenie obozu Treblinka już nie mieli takich skrupułów i grzebali w ziemi ile wlezie ustalając dokładnie miejsce umiejscowienia komór gazowych. Myślą,że w ten sposób wzbudzą w Polakach wstyd i poczucie winy. Są w tym żałośni. Istnieją dokumenty, że dzięki tej nacji zostało wywiezionych na Sybir ok miliona Polaków. To oni, ideologiczni komuniści, robili spisy proskrypcyjnych list dla KGB i my Polacy to wiemy. Zanim zaczniesz oskarżać nas o pogrom kilkuset ludzi, nieudokumentowany i niezbadany poczytaj sobie, co dzieje się teraz w Palestynie.
„Tak ,Polacy odpowiadają za Jedwabne”.Chyba polacy tacy jak Bombacjusz ! Jedwabne to zbrodnia NIEMIECKA ,której dokonało Eisatzkommando pod dowództwem Hermana Schapera. Po wojnie sądzono Polaków ,ale tylko za to że pod przymusem pilnowali Żydów na rynku w Jedwabnem. Cała ta bajka Żyda Grossa to jedne wielkie kłamstwo. Zeznania tego oszusta Wasersztajna są dwa pisane na maszynie. W jednym było Żydów 1600 ,a w drugim 1200. Raz łeb Lenina nosiło 50 osób drugi raz 70. Tymczasem NKWD podaje w Jedwabnem w 1940 mieszkało 562 ,Żydów. 10.07.1941 ,Niemcy zastrzelił 40-50 Żydów i spalili 180 ,razem 220-230 ofiar. Po tym jak WSZYSCY Żydzi w Jedwabnem według Grossa zostali spaleni ,powstało getto w którym mieszkało 125 Żydów ,których wywieziono później do getta w Łomży. Gdzie był Wasersztajn 10.07.1941 ,siedział w kryjówce pod podłogą chlewa u małżeństwa Wyzykowskich w Janczewku ,koło Jedwabnego. Dlaczego Żydzi nie chcieli pełnej ekshumacji i pochowana ofiar na Żydowskim cmentarzu po drugiej stronie drogi ? Czyżby dlatego że wewnątrz stodoły obok łba Lenina znaleziono łuski od Niemieckiej broni ? Drugi grób jest na zewnątrz stodoły ,to tam na rozkaz Niemców Polscy grabarze wrzucili zwłoki spalonych Żydów.
Bronisz faszysto swoje faszystowskiej Uni z marnym skutkiem . Ale tym geobelsowski ,, Jedwabnym” to naprawdę pojechałeś.
Nie 10 milionow ale 12 milionow.Sprawdzilem w kilku zrodlach .Wikipedia …. to mozna sie pomylic wiele razy:)
To samo tyczy odpowiedników Pokłosia czy książek z tego gatunku. Jedyny epizod to przeprosiny wystosowane przez króla Belgii do prezydenta Demokratycznej Republiki Konga. Oczywiście niektorzy są niezadowoleni, że król za słabo przeprosił. Ale są to głównie ludzie z Europy na nie rodowici mieszkańcy Konga.
no… w Arizonie to od groma było tych plantacji :)
teę na tę bzdurę zwróciłem uwagę
Otóż to, uprawiano w Arizonie zależnie od plantacji piasek, żwir i kamienie, czasami odrobinę kaktusów i suchorośli…
Plantacje bawełny to raczej zagłębie bawełniane południowego wschodu- Luizjana, Alabama, Południowa Karolina… itp.
Może to były plantacje coca-coli?
Dokladnie, plantacje w Arizonie. Kto to pisał, czytał i zatwierdzał? :D
https://pl.wikipedia.org/wiki/Arizona
byłem w Arizonie. Rosną tam tylko kaktusy, trawa pustynna i piasek :D Poza tym stan powstał dopiero w 1912r a teren przyłączony do USA w 1948 po wojnie z Meksykiem, a status terytorium dopiero w 1963 juz pod koniec wojny secesyjnej.
chyba ci się pomyliło z tanim winem o tej samej nazwie;)
https://eu.azcentral.com/story/news/local/tempe/2014/07/18/tempe-man-pioneered-cotton-growing-arizona/12857579/
https://www.azfb.org/Article/7-Little-Known-Facts-About-Arizona-Agricultures-Cotton
https://eu.azcentral.com/story/travel/local/history/2014/12/15/everything-wanted-know-growing-cotton/20435077/
https://ktar.com/story/2841316/once-booming-arizona-cotton-industry-showing-signs-its-struggling/
Mam nadzieję, że niedługo rozpoczną Państwo promocję jakiejś kolejnej ciekawej pozycji autostwa pana Kamila, bo nie mogę patrzeć na tę okładkę „Żywych trupów”.. obrzydliwa:(
Brakuje rozwinięcia wzmianki o arabskim handlu niewolnikami. szacunki mówią że 50% niewolników szło przez Saharę na północ. Różnica polegała na tym ze europejscy Panowie pozwalali na małżeństwa i prokreację niewolników a arabowie ich kastrowali. Dodatkowo brak informacji o głównym kierunku przepływu niewolników w XVI i XVII wieku – do mniej wiecej 1680 roku – z Europy do Tunisu i Algieru. (drugi szlak prowadził z Ukrainy do Stambułu). Arabscy „piraci” łapali niewolników od Sycylii do Kornwalii i ponoć była nawet jedna taka wyprawa po ludzi na Islandię. W XVIII wieku Europejscy handlarze zaczęli dominować. I tak dalej i dalej….
Też mi nowina, chyba tylko lewacki niedouk wciąż jeszcze wierzył w białych wyprawiających się po niewilników w głąb Afryki!
Reszta to jednak coś co się gwarowo nazyw „ćmoje boje”
Prawiczkowy douk wie, ze dobrzy, biali chrześcijanie ratowali ich z rąk czarnych oprawców i oferowali darmowy transport, schronienie i szczęśliwe, nowe życie na sprawiedliwej ziemi.
phi. U nas Słowian to samo było
Stwierdzenia, że to Afrykanie sprzedawali Afrykanow jest dużym uproszczeniem i próbą usprawiedliwienia się białych oprawców. To biali ludzie znecali się i mordowali Afrykanow. To biali ludzie ( głównie europejczycy) transportowali Afrykanow do Ameryki i tam ich sprzedawali, w czasie tych transportów mordowano ludzi wyrzucano ich za burte z przywiazanymi kamieniami… . Wszystkie kraje europejskie, które brały w tym udział wzbogaciły się na tym procederze. Takie są fakty. Nikt mi nie wmówi, że gdyby Afrykanie nie sprzedawaliby rodaków to ten proceder nie miałby nigdy miejsca.
a kto tak twierdzi nieudaczniku?? Nie zrozumiałeś tekstu przeczytaj ponownie. Proste
Mylisz się Jola70, bo udział większościowy w handlu niewolnikami miała nieznaczna wówczas liczebnie w Europie pewna 'nadreprezentacyjna’ mniejszość. Poczytaj sobie dla przykładu, kim był chociażby taki Aaron Lopez, który dla podkreślenia prawdy powinien się chyba nazywać LoPEJS.
Coś jest na rzeczy ale… po kolei.
Pominięto tutaj jak najbardziej w większości chrześcijańskie też królestwo Loango, które jako pierwsze „uruchomiło” na większą skalę i zajęło w nim w XIX wieku pozycję dominującą, handel niewolnikami do krajów europejskich – ich kolonii. Otóż te niezwykle wówczas bogate, kupieckie królestwo, leżące na północ od królestwa Konga (przed XVIII wiekiem było to Konga wasalne terytorium, ale gdy stało się bogatsze od suwerena…) sprzedawało na rynki europejskie – portugalskie, hiszpańskie i brytyjskie w XVIII-XIX w., przede wszystkim ogromne ilości sukna głównie swojej produkcji i miedzi pochodzącej z królestwa leżącego w głębi obecnego Konga, Anziku (= Teke). Co ciekawe handlu dokonywano na wodach przybrzeżnych, nie dopuszczając Europejczyków do lądowania na wybrzeżu. A jako, że w Afryce czymś zwyczajnym, powszechnie przyjętym, wszędzie obecnym, było ciągle jeszcze w XIX w., również handlowanie ludźmi – niewolnikami…
Na rynku afrykańskim nadatlantyckie Lonago, a nie Kongo, było zatem głównym miejscem, centrum handlu niewolnikami w XIX w. (obszar „skupu” niewolników leżał wzdłuż rzeki Kongo, nazywano go „Bobangi”). Kupcy z Loango zaczęli zatem proponować Europejczykom obok sukna i miedzi, też i niewolników – co dla nich było czymś, powtórzmy, jak najbardziej i „od zawsze” zwykłym, zwyczajnym (co ciekawe handlowali również białymi niewolnikami, w XIX w. bywało, że i nawet chińskimi czy hinduskimi), no a że czarni niewolnicy byli dużo bardziej wydajni, odporni niż np. Indianie pd. amerykańscy… i…
A nota bene niemieccy, naukowcy-podróżnicy w wyprawie naukowej (1873-76) znaleźli tam całkiem licznych czarnoskórych kupców, wyznawców co ciekawe, jak najbardziej ortodoksyjnego judaizmu…
W 1948 Stany walczyly z Meksykiem co za cep
Pomylił się o 100 lat.
W Wikipedii 2 oryginalne imiona afrykańskie (dwa imiona żeńskie), żenada, absolutna ignorancja, współczesne niewolnictwo nie potrzebuje imion, liczą się gesty „dobrej woli”, brak mi słów.
Afryka- dzisiejszy co troche cwanszy afrykanin jedzie do Ameryki i Kanady ,tam uczy sie jak wykorzystywac ta swoja afrykanska biedote, wraca do swoich ,madrzejszy o ta umiejetnosc. Czasami pisali to w kanadyjskich gazetach.
To nie jest wina Afrykanów że nie rozwinęli się cywilizacyjnie nie jest w istocie ich winą tylko klimatu. Lecz nie dlatego, że jest wykańczająco gorący, a nie wymuszający rozwoju w adaptacji do warunków klimatycznych. Bo zastanówcie się że nie trzeba kombinować porządnego domu, odzieży czy też zbierać zapasy i opał na zimę więc nie myślą o jutrze , a żyją jedynie dniem dzisiejszym. Przez co słabo wyciągają wnioski z przeszłości na przyszłość. I dodatkowo nie musieli rozwijać rolnictwa, bo sporo pokarmu rosło na drzewach, palmach, krzewach albo biegało tam dużo dzikiej zwierzyny. Więc ogromny wysiłek nie wart takiej inwestycji energetycznej. Jak jest tak gorąco to nie ma się siły na filozoficzne rozmyślania czy naukowe. A jak jest się tak mocno zacofanym to bardzo trudno to nadrobić, a może Afrykanie w ogóle nie widzą w tym sensu. Niewolnictwo było ogromną zbrodnią i tragedią , ale jedynie dla tych których ono dotyczyło, bo ich potomkowie w dzisiejszej Ameryce powinni za nią raczej dziękować Bogu, ponieważ bardzo łatwo mogą się przekonać w Afryce jak by wyglądało ich życie gdyby ich przodkowie nie trafili do nowego świata, to by dopiero była nędza i tam nie umierali by masowo na ekstremalną otyłość tylko z głodu i to dosłownie, niestety.