Niedawno pisaliśmy o tym, jak mimo trwającej wojny, bawiono się na polskich weselach. Czas przetestować przepis na ciasto, które królowało na niejednym takim przyjęciu.
Przejęcie przez Niemców młynów i zniszczenie żaren znajdujących się w rękach prywatnych mocno odbiło się na cenach i dostępności mąki.
W dodatku zboża nie dało się uprawiać w miastach w ilości odpowiadającej potrzebom ich mieszkańców. Wobec tych trudności, mąkę należało zastąpić tym, czego było pod dostatkiem i co można było zdobyć na własną rękę. Idealnym erzacem okazała się zwyczajna biała fasola. W książkach kucharskich z epoki można znaleźć wiele przepisów, w których „gwoździem programu” jest właśnie swojski jaś. Co ciekawe, jego zastosowanie nie tylko uchodziło za ostatnią deskę ratunku, ale też – znajdowało czysto dietetyczne uzasadnienie.
Przepis na popularne okupacyjne ciasto umieściła w swojej książce „100 potraw oszczędnościowych doby dzisiejszej” słynna kucharka Elżbieta Kiewnarska. Na podstawie jej zapisków opracowałam poniższą recepturę.
Składniki:
Dwadzieścia dekagramów fasoli
Trzy jaja
Dwadzieścia dekagramów cukru
Sześć kropel laurowych
Sposób przygotowania:
Fasolę namoczyć przez noc w zimnej wodzie. Następnego dnia ugotować ją do miękkości, odcedzić i nieco odparować. Przetrzeć fasolę przez sitko lub zmielić w maszynce. Rozbić jajka, białka oddzielając od żółtek. W misce utrzeć żółtka z cukrem i dodać fasolę oraz krople laurowe. Dokładnie wymieszać.
Osobno ubić białka na sztywną pianę i delikatnie wymieszać z masą fasolową, uważając by piana nie opadła. Całość wyłożyć do wysmarowanej tłuszczem i wysypanej bułką tartą tortownicy i upiec. W smaku ciasto powinno przypominać tort kasztanowy (z purée z kasztanów jadalnych). Można też upiec wersję migdałową, zastępując krople laurowe aromatem migdałowy.
Fasolowe perypetie:
Nad tym ciastem pracowałam całe trzy dni. Przepis nie jest skomplikowany, jednak ja miałam pecha i trafiłam na fasolę, która uparcie nie chciała się rozgotować do miękkości. Pięknego jasia kupiłam w popularnym dyskoncie i jak Pani Elżbieta przykazała najpierw wypłukałam, a potem namoczyłam przez noc. Następnego dnia po powrocie z pracy gotowałam ją około pięciu godzin i… nadal uparcie była twarda. Niezrażona zostawiłam ją, stwierdzając, że nazajutrz spróbuję jeszcze raz.
Dopiero trzeciego dnia udało mi się rozgotować fasolę na tyle, by dało się ją rozetrzeć. Najpierw próbowałam pójść po najmniejszej linii oporu i użyć blendera. Niestety okazało się, że współczesna technologia przegrywa w starciu z pięknym jasiem. Potrzeba było cięższych dział…
Z najdalszego kąta szafki kuchennej wygrzebałam maszynkę do mięsa pamiętającą czasy głębokiej komuny (prezent od mamy) i to z jej pomocą drobno zmieliłam fasolę.
Wrażenia:
Dalej postępowałam już według przepisu. Do utartych do białości żółtek z cukrem dodałam fasolę, jednak krople laurowe zamieniłam na olejek migdałowy. Niestety aromat z oryginalnego przepisu niełatwo jest zdobyć, a mi zależało na czasie. W wersji migdałowej trzeba dodać kilka kropel zapachu więcej. Biała fasola, która sama w sobie ma bardzo delikatny smak i zapach, w cieście jest praktycznie niewyczuwalna.
Po upieczeniu placek przypomina lekki biszkopt i idealnie nadaje się do przełożenia kremem lub konfiturami. Tort fasolowy z pewnością wejdzie do mojego kuchennego repertuaru, jednak piekąc go w przyszłości odrobinę zmniejszę ilość cukru. Przy obecnej wychodzi za słodki.
KOMENTARZE (5)
„Zmełłam” chyba.
Forma, jakiej użyłam w „Historycznej Pani domu”, jest poprawna. Słowniki poprawnej polszczyzny dopuszczają jej użycie w tekstach potocznych, a do takich należy powyższy wpis. Hiperpoprawność językowa nie zawsze jest konieczna.
Ale jakie to piękne! Ja zmełłam, ty zmełłaś, on zmełł itd. Jak choćby czarny baran, który mełł mąkę we młynie. Po prostu mi żal, że tak piękna staropolska forma zanika. Przecież język to jedyne co tak bezpośrednio łączy nas z przodkami. Wydaje mi się, że warto zachowywać takie staropolski formy, szczególnie w wyrazach, które rzadko się używa. Wystarczy pamiętać, że bezokolicznik to „mleć”, a nie „mielić” i już samo wychodzi. Proszę nie traktować mojego wpisu jak przygany, a jedynie tęsknotę za starymi formami języka, które zanikają, a są tak piękne.
Serdecznie pozdrawiam!
Wybrane komentarze do przepisu z naszego facebookowego profilu
https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne/posts/1169681589727165
Danuta P.:
Jadlam i po wojnie,bardzo dobry!!!
Maria L.:
moja mama robila ,smakowakowal wyboenie…
pl.wiktionary.org/wiki/i%C5%9B%C4%87_po_linii_najmniejszego_oporu
A z przepisu muszę skorzystać.