Jeśli myślicie, że życie pancerniaka podczas II wojny światowej polegało wyłącznie na uganianiu się z psem za rudowłosymi sanitariuszkami i praniu z działa do wrażych czołgów, to musimy Was rozczarować. Nie było ani tak prosto ani patetycznie. Przynajmniej w armii brytyjskiej.
Czytając wspomnienia brytyjskich pancerniaków, nie sposób oprzeć się wrażeniu, że ci faceci tylko jedno mieli w głowie: jak tu napić się herbaty!? Potrafili zrobić to w każdych okolicznościach i o każdej porze. Zdarzało się, że rozkaz parzenia herbaty przychodził odgórnie przez radio, np. od dowódcy pułku czy szwadronu. Zazwyczaj wyznaczano do tego zaszczytnego zadania zapasowego kierowcę, który wyskakiwał na zewnątrz i przygotowywał napój pod osłoną czołgu, często narażając się na wrogi ostrzał.
Brytyjscy czołgiści przodkami MacGyvera?
Do parzenia herbaty używano głównie benzynowych lub spirytusowych kuchenek, choć Brytyjczycy stosowali również bardziej wyrafinowane metody. Podczas działań w Afryce Północnej w powszechnym użyciu były czterogalonowe (około 18 litrów) puszki wypełnione piaskiem nasączonym benzyną.
Umieszczało się w nich naczynie z wodą i podpalało. Wśród żołnierzy 8. Armii krążyły legendy o załodze czołgu, której zachciało się herbaty na środku pola minowego. Pancerniacy podpalili więc puszkę we wnętrzu wozu – skutek owego zabiegu był podobno bardzo widowiskowy.
Jeśli chodzi o przyrządzanie posiłków, brytyjscy czołgiści byli również nad wyraz pomysłowi. Podczas walk na pustyni umieszczali puszki z jedzeniem w pobliżu rur wydechowych i w ten sposób obiadek gotowało się podczas jazdy. Co do menu niestety wielkiego wyboru nie mieli.
Z odrazą wspominali mięso z warzywami w puszkach, puszkowane brzoskwinie i skondensowane mleko. Od czasu do czasu trafiało się ohydne ciepłe piwo „z Indii”, natomiast wyższe szarże – od sierżanta w górę – otrzymywały przydziałową whisky.
Kurniki na gąsienicach
Czołgi były dla swoich załóg czymś więcej, niż tylko maszynami. To były ich domy. Na pancerzach, w specjalnie skonstruowanych pojemnikach i koszach, wozili wszelkie niezbędne do życia rzeczy: pościel, śpiwory, przybory kuchenne. Rzeczy osobiste ograniczano do niezbędnego minimum: przybory toaletowe, bluzy mundurowe, spodnie, podkoszulki i skarpetki na zmianę. Najwięcej miejsca zajmowała zazwyczaj amunicja. Ponadto, jak pisze w swojej książce „Monte Cassino. Piekło dziesięciu armii” Peter Caddick-Adams:
Załogi czołgów we Włoszech odkryły, że do stojaków na amunicję doskonale pasują butelki z winem, a niektóre załogi wspominały, iż w Cassino w wieżyczkach trzymano żywe kury, zapewniając dostawę świeżych jajek.
Warunki pracy w ówczesnych czołgach pozostawiały wiele do życzenia. Można było zapomnieć o takich udogodnieniach, jak ogrzewanie czy klimatyzacja. Pomalowane na biało wnętrza czołgów gotowały się podczas lata oraz były lodowate w apenińskie zimy.
W czasie walki wielkim problemem była właściwa wentylacja wnętrza wozu, wskutek czego załoga zmuszona była oddychać mieszaniną powietrza, kurzu i gazów prochowych. Częsty był więc widok czołgów prowadzących ogień z otwartymi włazami wieżyczek, z których nierzadko, podczas gorszej pogody, potrafiła wystawać parasolka!
Kuchenka do gotowania Brytoli
Podstawowym typem czołgu w Królewskim Korpusie Pancernym był, od czasu bitwy pod El Alamein, M4 Sherman. Jego załoga składała się z 5 osób: dowódca, działonowy i ładowniczy znajdowali się w wieży, natomiast kierowca i jego pomocnik (ten od parzenia herbaty, będący też strzelcem ckm) zajmowali miejsce w dolnej, przedniej części kadłuba.
W przypadku trafienia nieprzyjacielskiego pocisku właśnie ci dwaj ostatni mieli najmniejsze szanse na przeżycie. Mogli ewakuować się przez luki nad swoimi głowami, lecz te zazwyczaj były zablokowane przez lufę głównego działa. Pozostawały jeszcze dwie drogi ucieczki: albo przez mały luk w podłodze, albo przez wieżę. W praktyce zabierało to jednak zbyt wiele czasu. Śmierć w płomieniach była więc murowana, tym bardziej że gaśnica mogła zaledwie służyć do gaszenia przegrzanego silnika.
Właśnie owa „łatwopalność” była największa wadą Shermana. Nie bez kozery Niemcy nazywali te amerykańskie czołgi „kuchenkami do gotowania Brytoli”, a Brytyjczycy – z właściwym sobie sarkazmem – Ronsonami, od marki niezawodnych zapalniczek, które odpalały za każdym razem.
Trafione Shermany często eksplodowały w spektakularny sposób, tracąc urwaną wybuchem wieżyczkę. Jednak wbrew obiegowej opinii, rozpowszechnionej wśród piechurów, to nie benzynowy silnik był tego przyczyną, lecz amunicja składowana w wieży. Niemniej wypada się zgodzić z tym, co powiedział pewien żołnierz piechoty – cytowany przez Petera Caddicka-Adamsa: Dziękowałem dobremu Bogu, że nie jestem czołgistą.
Na Tygrysa tylko kupą, mości panowie
A jak sprawdzał się Sherman w boju z niemieckimi czołgami? Na nieszczęście, nie tylko dla brytyjskich, ale również polskich, kanadyjskich, francuskich czy amerykańskich pancerniaków – fatalnie. O ile był równorzędnym przeciwnikiem dla niemieckich czołgów Panzer III i Panzer IV, to w bezpośrednim starciu z Panterą czy Tygrysem miał marne szanse na zwycięstwo.
Wad było wiele: jego wysoka, trzymetrowa sylwetka, zbyt słaba armata, cienki pancerz, wąskie gąsienice i ten nieszczęsny benzynowy silnik. Znany był przypadek, gdy niemiecki Tygrys zniszczył jednym pociskiem dwa Shermany! Po prostu przestrzeliwując jeden czołg, przy okazji rozbił drugi. Innym razem dowodzony przez Michaela Wittmanna czołg zdemolował w pojedynkę cały angielski pułk pancerny.
Aby z kolei próbować zniszczyć niemieckiego stalowego potwora w rodzaju Tygrysa, musiały być spełnione co najmniej dwa warunki. Po pierwsze: Shermany musiały mieć przewagę liczebną. Po drugie: należało zajechać go od tyłu. Zdecydowanie nie należało to do rzeczy prostych. Przecież chłopcy z Panzerwaffe sroce spod ogona nie wypadli i znali słabe strony swoich wozów.
Wartość Shermana w takim pojedynku dobrze obrazuje incydent, jaki przytrafił się pewnemu czołgiście 3. Armii gen. Pattona. Z odległości niecałych trzydziestu metrów wystrzelił do Tygrysa trzy pociski. Wszystkie odbiły się, nie wyrządzając żadnych szkód niemieckiej maszynie. Nat Frankel wspominał:
Wtedy zobaczyłem, jak niemiecki oficer wystawia głowę z wieży i uśmiecha się do mnie! Potem wyciągnął z kieszeni białą chusteczkę i wytarł nią bok wieży, od którego odbiły się moje pociski. Uśmiechnął się ponownie, jakby wybaczając mi, że zadrapałem mu maszynę, i włożył chusteczkę do kieszeni.
„Ronsony” w trakcie wojny ponosiły wręcz przeraźliwe straty. Za przykład może posłużyć amerykańska 3. Dywizja Pancerna. W chwili gdy wylądowała w Normandii, miała na stanie 232 Shermany. W trakcie działań wojennych utraciła bezpowrotnie 648 czołgów, a kolejnych 700 uszkodzonych maszyn zostało przywróconych do służby. Jak łatwo policzyć, łączne straty do chwili kapitulacji Niemiec wyniosły 580%!
Wiązało się to oczywiście również z olbrzymimi stratami w ludziach. Szczególnie po bitwie w Ardenach sytuacja stała się tak zła, że normą były 3-osobowe załogi. Po prostu było zbyt mało ludzi, aby skompletować pełną obsadę. Doszło wręcz do tego, że w obawie o morale zakazano wydobywania zwłok poległych czołgistów ze spalonych maszyn!
Alianci wygrali w wojnie z Niemcami, ale czy pomogły im w tym ich czołgi, a w szczególności Shermany? Bardzo wątpliwe. Amerykański weteran Belton Cooper stwierdził, że: nie tylko przyczyniły się do straszliwych strat personelu i sprzętu, ale również opóźniły zakończenie wojny w Europie. Zdecydowanie lepiej nadawały się na kurniki.
Redakcja: Krzysztof Chaba; Fotoedycja: Rafał Kuzak
Źródła:
- Patrick Agte, Michael Wittmann. Najskuteczniejszy dowódca czołgu w II wojnie światowej, t. II, Finna 2011.
- Peter Caddick-Adams, Monte Cassino. Piekło dziesięciu armii, Znak Horyzont 2014.
- Michael Green, James D. Brown, M4 Sherman at War, Zenith Press 2007.
- Robert A. Slayton, Niszczycielska broń, Amber 2005.
- Philip Warner, Klęska Lisa Pustyni. Bitwa pod El Alamein we wspomnieniach, Bellona 2009.
KOMENTARZE (42)
Słabo w boju mógł się sprawdzać sherman w wersji podstawowej, 76mm działo M1, lub brytyjska 17pdr dawała już nadzieję na możliwość podjęcia równorzędnej walki z Tygrysami i Panterami z odległości do około 800 metrów
Nie dawała, bo nadal ustępował im znacznie np. pancerzem i bardzo wysoką sylwetką; poza tym problemy z przedziałem amunicyjnym obok silnika i baku nadal pozostały aktualne.
Rzeczywiście Shermany Fireflay były sporo lepsze niż podstawowa wersja, jednak rację ma Kiffafassy. W starciu z Tygrysem jeden na jeden miały mizerne szanse. Za to z Panterą było już nieco lepiej.
W ataku Michaela Wittmanna z 13 czerwca 1944 r. na 4. Pułk Pancerny nie został zniszczony żaden czołg tylko Universal Carriery i ciężarówki.
Zostały niszczone również czołgi, co najmniej kilka, widać je np. na zdjęciach wykonanych po tym rajdzie, które zamieszczono w biografii Wittmanna.
To były Cromwelle. Słabo opancerzone czołgi krążownicze. Cruiser Tank.
Co nie zmienia tego, że z shermanami poradziłby sobie z równą łatwością.
I co z tego? Jak nie wiadomo jakie czołgi lepsze, to mamy proste rozwiązanie: Lepsze są czołgi zwycięskich armii.
I można się podniecać do upadu. Ale to nic nie zmieni. Tiger na złom, a Sherman, Cromwell i T-34 na pomniki.
Robercie, nazywanie Tigera złomem to przesada. One były po prostu zbyt skomplikowane i czasochłonne w budowie. Nie zmienia to jednak tego, że znacznie wyprzedzały wszystko to co mieli alianci zachodni. Francuzi np. jeszcze lata po wojnie używali zdobycznych Panther. Inna sprawa, że ilość wygrała z jakością. No ale co się dziwić skoro Niemcom zachciało się wojować z cały światem, to tak to się musiało skończyć.
Komentarz do artykułu z profilu Fb Archeologia Wojenna https://www.facebook.com/ArcheologiaWojenna:
Mariusz W.: Jak to mówił Dolas -„Żebym ja was nie postraszył, herbaciarze! Fajfokloki zakichane!”
Z artykułu właściwie wynika, że Shermany były produkowane tylko z benzynowymi (podatnymi na stawanie w płomieniach) silnikami a tymczasem już od kwietnia 1942 roku był w produkcji Sherman w wersji M4A2 wyposażony w czołg diesla produkcji GM – w tej wersji zostało wyprodukowanych ponad 8 tys. szt. Mogę się mylić ale większość Shermanów biorących udział w walkach w Europie miała już silniki diesla. Co do kompanii afrykańskiej to rzeczywiście nazywano je „Ronsonami” ale wtedy były jeszcze wyposażone w silniki benzynowe. Tak czy inaczej artykuł ciekawy.
Wersja M4A2 była jedyną wersją Shermana z silnikiem diesla, wszystkie następne warianty ponownie posiadały silniki benzynowe. Wyprodukowano łącznie prawie 50 tys wozów więc benzynowych było zdecydowanie więcej.
„Alianci wygrali w wojnie z Niemcami, ale czy pomogły im w tym ich czołgi, a w szczególności Shermany? Bardzo wątpliwe. Amerykański weteran Belton Cooper stwierdził, że: nie tylko przyczyniły się do straszliwych strat personelu i sprzętu, ale również opóźniły zakończenie wojny w Europie. Zdecydowanie lepiej nadawały się na kurniki.”
Nie sposób się z tym zgodzić. Shermany jak najbardziej pomogły wygrać Amerykanom wojnę, choćby tym, że wyprodukowano ich 5 razy więcej niż Panter i Tygrysów razem wziętych. Jasne że w bezpośrednim starciu z ww. były bez szans ale czy były tylko używane do walki z Tygrysami? Służyły także (a może głównie) jako wsparcie piechoty, poza tym nawet kiepski czołg zawsze pozostaje czołgiem więc twierdzenie cytowanego amerykańskiego weterana, że „opóźniły zakończenie wojny” jest co najmniej dziwaczne. Nie należy też zapominać, że Amerykanie walczyli również poza Europą i akurat w walkach z japońskimi czołgami były zdecydowanie górą. Miały też swoje zalety: były łatwe i relatywnie tanie w produkcji,masowo produkowane, stosunkowo niezawodne i proste w naprawie w warunkach polowych (proszę porównać ze świetnym ale drogim, skomplikowanym i trudnym do naprawy w warunkach polowych Tygrysem). Gdyby Sherman był tak kiepski, nie wyprodukowano by go w takich ilościach. Można wiele zarzucić Amerykanom ale nie to, że są idiotami. Podsumowując: Sherman wydatnie pomógł Amerykanom wygrać wojnę.
Jak ktoś to ładnie ujął „zwycięzców się nie sądzi”. W przypadku Shermana zdecydowanie podtrzymuję swoją opinię. Proszę poczytać sobie opracowania dotyczące np amerykańskich dywizji pancernych. Amerykanie wręcz zalecali załogom Shermanów unikać starć z niemieckimi czołgami. 3 Dywizja Pancerna, którą podałem jako przykład w artykule, poniosła tak kolosalne straty w warunkach bezwzględnego panowania aliantów w powietrzu, przy wsparciu potężnego lotnictwa taktycznego i artylerii samobieżnej. A co by się stało jeśli by takiego wsparcia zabrakło? A skoro Shermanom zabroniono walczyć z czołgami to kto je tak wytłukł? Piechota?
Co do działań we Włoszech to Brytyjczycy zdecydowali się wysłać tam swoje Shermany IIA (a więc zdecydowanie Ronsony) ponieważ uważali że nie będą tam NARAŻONE NA STARCIA Z NIEMIECKIMI CZOŁGAMI których tam było relatywnie mało.
Podobnie jest z T-34. Wszyscy uważają że to był czołg znakomity,a tylko niewielu zauważa że był to najczęściej niszczony czołg w dziejach wojen.
Niestety , ale T34 były niszczone nie z powodu złej konstrukcji tylko z tego powodu że na froncie wschodnim trwały najbardziej zażarte walki pancerne o których aliantom się nawet nie śniło w snach koszmarnych ! Dalej , brak wyszkolenia , bo niby kiedy i niestety taktyka hurra , czyli rozpoznanie przez bój !
W ten sposób to i niemieckie czołgi były słabe. Ileż z nich zostało zniszczonych. Diesel w czołgach 2 wojny był wyjątkiem nie normą. kampanie na zachodzie europy były prowadzone w gęsto zaludnionych i mocno zurbanizowanych terenach co sprzyjało niszczeniu czołgów przez środki piechoty. A i czołgi w doktrynie zachodniej miały wspomagać piechotę zdobywającą teren. Amerykanie chcieli mieć dużo i gęsto średniej jakości czołgów prostych i niezawodnych. W przeciwieństwie do niemców budujących skomplikowane i zawodne maszyny choć gdy były one obsadzone przez dobrze wyszkoloną załogę to stanowiły niezwykle groźny sprzęt. To jakby postawić niedźwiedzia przeciw psom. Niedźwiedź zginie, i wiele psów też. Ale co łatwiej odzyskać? Psy czy niedźwiedzie?
Sherman kontra Tygrys oczywiście bez szans ale to przecież zupełnie inna „półka’. Podobno lepiej się spisywał w walce z PzKpfw IV, któremu był równorzędny w klasyfikacji, a z kolei T 34 (też średni) był dużo lepszy. Artykuł ciekawy a ja dodam, odnośnie przebijania na wylot Shermanów, że zdarzył się przypadek przebicia pancerza i nikt przy tym nie zginął bo stal była tak miękka, że nie powstały odpryski. Bez wątpienia jeden z gorszych czołgów II wojny w Europie.
Gorszy od czego? Churchilla? Mathildy? Czy jeszcze innego wynalazku rodem z Great War?
To byl najlepszy czolg po zachodnioalianckiej stronie i sam z siebie nie taki latwopalny (winna amunicja w wiezy), w porownaniu z reszta alianckiej konkurencji.
Jasne: T-34 byl lepszy, to pewnie byl najlepszy czolg II Wojny Swiatowej, choc Tiger byl napewno bezpieczniejszy – twierdza na gasiennicach, ale…ile ich bylo w boju?
Mam wrażenie, że autor uległ tzw. „czarowi jednostek specjalnych”. Owszem, Tygrysy były świetnymi czołgami, znacznie lepszymi od Shermanów czy większości czołgów brytyjskich, ale wyprodukowano ich mało – ok. 1500 sztuk. Wiekszość niemieckich oddziałow pancernych miała na stanie Pzkpfw III i IV (łącznie wyprodukowano ich bodajże 9 razy więcej niż „Tygrysów”), z którymi Shermany i inne Churchille mogły nawiązywać równorzędną walkę. Tak więc sugerowana wyższość technologiczna Niemców nie miała miejsca, gdyż _przeciętny_ czołg amerykanski był równy _przeciętnemu_ czołgowi niemieckiemu. To, że Alianci nie mieli odpowiednika najlepszych niemieckich pojazdów pancrnych to już inna sprawa, ale i tak mogli nadrabiać ilością.
Tak samo jak T-34 – co z tego, że w walce jeden na jednego nie mógł się równać z Tygrysem lub Panterą, skoro wyprodukowano ich 10 razy więcej niż tych dwoch typów czołgów łącznie.
Wyższość technologiczna Niemców była bezsporna, ponieważ Alianci Zachodni praktycznie do końca wojny nie wprowadzili nic co mogłoby się równać z Panterami i Tygrysami. Dopiero w ostatnich miesiącach wojny zadebiutował M 26 Pershing, który jednak bardziej był odpowiednikiem Pantery niż Tygrysa Poza tym przeciętny czołg aliancki był niszczony znacznie częściej niż przeciętny czołg niemiecki, mimo tego że Alianci dysponowali potężnym wsparciem lotnictwa taktycznego.
Strasznie dużo mitów o M4. Nie był zbyt wysoki (niższy od Pantery, a raptem wyższy o 30 cm od Panzer IV), do tego wytrzymały i niezawodny. Palił się, jak każdy inny czołg z tamtego okresu(Diesel po trafieniu ppanc także zapalał się), ale po zamontowaniu tzw. mokrych komór amunicyjnych statystycznie rzadziej wybuchał, aniżeli jego przeciwnicy. Z założenia czołg nie miał walczyć z innymi czołgami, tylko wspierać nacierającą piechotę, eliminować bunkry i umocnione pozycje przeciwnika. Od niszczenia czołgów przeciwnika były armaty ppanc oraz tzw. niszczyciele czołgów. Będąc niemieckim piechociarzem nie chciałbym mieć naprzeciwko siebie ani Shermana, ani Pershing’a. Ani nawet M3-Stuart’a. Panzerfaust miał celność ok 60-80 m, Pazerschreck ok 100-120 m. Z tej odległości czołg mógł rozstrzelać swą armatą każdy bunkier, czy schron. Ponadto śmiertelność załóg nie była wcale taka wysoka- w przypadku bezpośredniego trafienia średnio czołg tracił 1-2 członków załogi, co było w porównaniu ze śmiertelnością załóg T-34 wynikiem rewelacyjnym.
Wszystko pięknie, ale:
1. Tygrysy i Pantery to zupełnie inna kategoria wagowa.
2. Jakieś 85-90% niemieckich czołgów to było Pz. III i Pz. IV. Tygrysów i Panter było naprawdę bardzo niewiele. Na froncie wschodnim były momenty, że (statystycznie) na 100 km frontu był jeden Tygrys.
Pantera I Sherman to wozy tej samej klasy, czyli czołgi średnie, inną kategorią jest tu Tygrys. Skoro jak piszesz 85-90% niemieckich czołgów to były Pz. III i Pz.IV to wniosek nasuwa się sam: Sherman nie dawał rady nawet im skoro poniósł tak kolosalne straty.
Pantera nie jest czołgiem średnim, tylko ciężkim!
Pantera była czołgiem średnim
Kolego Darku!
Mądry wniosek wysnułeś.
Moim zdaniem trzeba jednak oddać sprawiedliwość Shermanom – tam gdzie nie walczył z czołgami spisywał się dobrze, była to maszyna niezawodna, prosta w naprawie i przede wszystkim sprawiająca mniej kłopotów logistycznych – chociażby przez standaryzację części zamiennych.
Dodatkowo – problemy z łatwopalnością wynikały przede wszystkim ze sposobu składowania amunicji. Wprowadzenie innej metody („wet storage”, „wet ammo rack”), zwiększyło „przeżywalność” Shermanów.
Odnośnie przewagi czołgów niemieckich – Sherman był projektowany z założeniem, że najgroźniejszym jego przeciwnikiem będzie Pz. III i Pz.IV – Niemcy zbudowali jednak wersję VI, VII i VIII (Tiger II). Faktycznie M4 nie był dla nich konkurencją, jednak ze względu na małą liczbę wyprodukowanych czołgów nowszej generacji, bezpośrednie starcia nie były częste, poza większymi bitwami pancernymi, gdzie faktycznie straty po stronie aliantów były poważne. Dodatkowym atutem po stronie niemieckiej była przewaga w wyszkoleniu oraz lepsze dowodzenie, nie tylko przewaga techniczna.
Tam jednak, gdzie niemieckich czołgów nie było, Sherman spisywał się dobrze jako wsparcie piechoty i „koń roboczy”.
Nie zgodziłbym się ze stwierdzeniem, że Panzer V to czołg tej samej klasy co M4 – różnica w masie to 50% (30t M4 i 45t P. V). Są to czołgi tej samej klasy tylko w ujęciu nomenklaturowym.
Dodatkowo, należy brać pod uwagę różnice w doświadczeniu, wyszkoleniu i dowodzeniu załóg niemieckich i alianckich. Niemcy rozwijali koncepcję broni pancernej od lat 20, Alianci obudzili się przed samym wybuchem wojny, a i tak ich koncepcja opierała się na wykorzystaniu czołgów jako wozów wsparcia piechoty – przykładowo kampania francuska, gdzie Alianci dysponowali przewagą ilościową oraz technologiczną (większość niemieckich czołgów w tym czasie to typ I i II).
Czemu napisaliscie ohydne piwo z Indii? Raczej chodzilo o piwa w stylu india pale ale, i nie bylo to piwo z Indii, tylko brytyjskie piwo, ktore bylo wysylane do kolonii Indyjskich w celu zaopatrzenia stacjonujacych tam zolnierzy. Co do jego ohydnosci tez miałbym wiele zastrzezen , gdyz obecnie, to wlasnie styl India Pale Ale, wprowadzil na calym swiecie, tzw. Rewolucje Piwna, ze wzgledu na jego bogaty smak i aromat. Co do samego IPA ->India Pale Ale:), było to piwo wybitnie chmielone(chmiel ma wartosci bakteriobojcze), dzieki czemu mogl przetrwac dluga morska droge do Kolonii Brytyjskich i sie po prostu nie zepsuc.
PS. Pierwsze polskie piwo w stylu India Pale Ale, warto sprobowac:) http://www.browarpinta.pl/oferta/1-pinta-atak-chmielu-151deg
Szanowany Kamilu, zapewniam Cię że nie chodzilo tu o walory smakowe owego indyjskiego piwa ale o temperaturę jaką mialo ono przy spożyciu przez zolnierzy:-)
Szanowny Darku,
jako wyspiarka zapewniam cie, ze to Amerykanie pija zimne piwo, Bryty i Irlanczycy zadawalaja sie cieplym, choc nie wiem, czy akurat w Afryce najbardziej odpowiadal im grzaniec.
Wybrane komentarze z naszego profilu na Fb https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne:
Tomasz S.: Artykuł chyba trochę fetyszyzuje czołgi. To narzędzia do wygrywania wojen, nie do pojedynków. Jeśli Shermany były powiedzmy 3 razy słabsze od swoich niemieckich odpowiedników, jednak 4 razy tańsze, to ciągle były lepszą konstrukcją.
Jerzy L.: Mówi się: Przej…ne jak w ruskim czołgu.
Jola P.: Ja nie chcę już oglądać czterech pancernych!!!
„O ile był równorzędnym przeciwnikiem dla niemieckich czołgów Panzer III i Panzer IV”
To dość odważna teza, biorąc pod uwagę, że Panzer IV, począwszy od modelu F2, z długolufowym działem, zamiatał Shermana jak chciał i gdzie chciał. Jaką-taką odpowiedzią na długolufowe „czwórki” były dopiero modele Shermana „Firefly” i „76”. Ale pierwsze jego wersje pojawiły się na placu boju kiedy czwórka miała już od dawna długą lufę – i na to nie mogły nic poradzić.
Proste porównanie – prędkość wylotowa pocisku ppanc z niemieckiego działa KwK L/43 to 920-980m/s, a z amerykańskiego działa M3 75mm to zaledwie 710 m/s (i to przeliczając stopy bardzo litościwie).
Wiem, że artykuł nie może obejmować szczegółowo wszystkich aspektów zagadnienia, ale chyba wrzucanie czołgów Pz IV, jako jednego typu, do jednego worka – to jednak zbyt duże uproszczenie.
Pozdrawiam
Po pierwsze wysoko palna była 1 sza wersja shermana po drugie porównywanie czołgu wsparcia piechoty do czołgu ciężkiego jakim był tygrys lub pierwszego na świecie czołgu podstawowego czyli panthery trochę mija się z celem btw rosyjskie t34 lub niemieckie pz4 były równie palne jak późniejsze wersję m 4
Ponad 50% Shermanów i t-34 zniszczyły niemieckie działa przeciwpancerne: holowane i samobieżne. Udział czołgów był poniżej 25%. W ’44 i ’45 załoga alianckiego czołgu musiała mieć wyjątkowego pecha, żeby trafić na Tygrysa.
„Jeśli myślicie, że życie pancerniaka podczas II wojny światowej polegało wyłącznie na uganianiu się z psem za rudowłosymi sanitariuszkami i praniu z działa do wrażych czołgów, to musimy Was rozczarować.”
Niech se przypomnę. „Rudy” w serialu oberwał 3x. W sumie 4 trupy i 3 rannych. Sanitariuszka też oberwała.
Zapominacie o jeszcze jednej niedoskonałości Shermana jego działo nie dość że mało celne, to jeszcze miało fatalną amunicję odłamkową, która błyskawicznie niszczyła przewód lufy(bodajże około 80 wystrzałów i lufa na złom) spowodowało to że ich załogi używały tylko amunicji ppanc.
Pomijacie też państwo jeszcze jeden dość istotny aspekt wpływający na duże straty wśród tych czołgów, a mianowicie fatalne dowodzenie. Na miano najgłupszego z dowódców zasłuży sobie Bernard Montgomery, jego atak pod El Alamein na baterie niemieckich 88’emek to szczyt niekompetencji stracił ponad 700 czołgów. Niemcy przegrali bo…skończyła im się amunicja…
M4 nie był jednak czołgiem złym, w jego konstrukcji postawiono na średni czołg wsparcia piechoty i w tej roli sprawdzał się bardzo dobrze. Stosunkowo mała masa, odlewany kadłub i łatwość naprawy, sprawiały że czołgi te były stale obecne podczas walki, co dodatkowo narażało je na ryzyko zniszczenia.
Nom… Obejrzyj sobie poronione dochodzenie Discovery, w sprawie śmierci Wittmanna . Tam jest dobitnie udowodnione ,że sherman miażdżył Tygrysy z 800 metrów , a Wittmanna zabił przez górkę – ziemia przyspieszyła pocisk i zwiększyła celność…
Herbatka i parasolka wystająca z czołgu… to jest tak niesamowicie brytyjskie… aż trudno pozbyć się uśmiechu z twarzy… widzę Czarnego Żmiję i oczywiście Anglików z drugiej części przygód Franka Dolasa :)
Ten kiepski Sherman miał zaszczyt toczyć ostatnie swoje walki w 1973 roku w wojnie Jom Kippur, walcząc przeciw nowoczesnym radzieckim czołgom i osiagając wcale niezłe rezultaty.
Oczywiście, miał armatę GIAT-a 105 mm „mordercę T-55”, ale to dalej był ten beznadziejny Sherman z drugiej wojny. Taka ciekawostka.
Dlaczego Sherman spełnił swoje zadanie?
Z powodu podobnego jak T-34.
Był wszędzie.
Od mniej więcej sierpnia 44` roku Niemcy byli w stanie wystawić na wszystkich frontach codziennie ok. 400 czołgów zdolnych do walki.
Alianci – ok. 10 tysięcy.
Po stronie alianckiej było tyle Shermanów i T-34, że natarcie każdego plutonu piechoty mógł wspierać czołg.
Niemcy w tym czasie musieli tworzyć nieregulaminowe „Grupy bojowe” czołgów, traktowane jak straż pożarna i rzucane na najbardziej zagrożone odcinki.
W ostatnim roku wojny wieksze przerażenie od Tygrysów w alianckich pancerniakach budziły Panzerfausty.
Zwłaszcza Rosjanie z racji na mało elastyczną taktykę użycia czołgów w coraz częstszych walkach miejskich ponosili przerażające straty.
Straty bojowe Amerykanów?
Szokujące są jedynie w zgrabnie podanej statystyce. Przeżywalność amerykańskich czołgistów po zniszczeniu czołgu była wcale wysoka, statystycznie powyżej 3 przezywało. U Rosjan jeden.
A generalnie każda jednostka bojowa w czasie walk po kilka razy uzupełniała pełne stany liczebne.
Szokująca jest tak naprawdę taka np. statystyka: w ZSRR na mężczyzn urodzonych w latach 1915-1925 mówiono „dwuprocentowcy”. Bo maja 1945 roku doczekało 2% tej populacji.
Ten kiepski Sherman miał zaszczyt toczyć ostatnie swoje walki w 1973 roku w wojnie Jom Kippur, walcząc przeciw nowoczesnym radzieckim czołgom i osiagając wcale niezłe rezultaty.
Oczywiście, miał armatę GIAT-a 105 mm „mordercę T-55”, ale to dalej był ten beznadziejny Sherman z drugiej wojny. Taka ciekawostka.
Dlaczego Sherman spełnił swoje zadanie?
Z powodu podobnego jak T-34.
Był wszędzie.
Od mniej więcej sierpnia 44` roku Niemcy byli w stanie wystawić na wszystkich frontach codziennie ok. 400 czołgów zdolnych do walki.
Alianci – ok. 10 tysięcy.
Po stronie alianckiej było tyle Shermanów i T-34, że natarcie każdego plutonu piechoty mógł wspierać czołg.
Niemcy w tym czasie musieli tworzyć nieregulaminowe „Grupy bojowe” czołgów, traktowane jak straż pożarna i rzucane na najbardziej zagrożone odcinki.
W ostatnim roku wojny wieksze przerażenie od Tygrysów w alianckich pancerniakach budziły Panzerfausty.
Zwłaszcza Rosjanie z racji na mało elastyczną taktykę użycia czołgów w coraz częstszych walkach miejskich ponosili przerażające straty.
Straty bojowe Amerykanów?
Szokujące są jedynie w zgrabnie podanej statystyce. Przeżywalność amerykańskich czołgistów po zniszczeniu czołgu była wcale wysoka, statystycznie powyżej 3 przezywało. U Rosjan jeden.
A generalnie każda jednostka bojowa w czasie walk po kilka razy uzupełniała pełne stany liczebne.
Szokująca jest tak naprawdę taka np. statystyka: w ZSRR na mężczyzn urodzonych w latach 1915-1925 mówiono „dwuprocentowcy”. Bo maja 1945 roku doczekało 2% tej populacji.
Oj , autor popłynął w swoich fantazjach . Shermann , T-34 = czołgi do dupy… To kto wygrywał bitwy ? Isy?? A może Hans Klos?? No bo amunicji przeciwpancernej Niemcy mieli pod dostatkiem…. Coraz więcej jest takich głupawych opracowań z których wynika , że nawet Niemieckie rowery były lepsze od alianckich czołgów… To wypada zadać bolesne pytanie = jak alianci pokonali niemieckie niezniszczalne czołgi?? Przecież nie było takiej możliwości . Bóg zstąpił z niebios i pozamiatał wszystkie tigery/pantery na złom?
No i skoro był taki beznadziejny , to czemu w ZSSR Shermany szły do oddziałów Gwardii zastępując t34???
„Po latach” sumując:
No cóż w takich mocno „technicznych” opracowaniach wszystko trzeba „dogłębnie” sprawdzać…
Na szczęście autor w ciągu tych 9 lat od napisania powyższego tekstu i swych pod nim komentarzy, się z tym „pogodził” :) Stąd bardzo lubię czytać tak jego książki, jak i inne publikowane teksty.
Po pierwsze „Ronson”, który „zapala się za każdym razem”, to historia zmyślona – wymyślona w dopiero z końcem latach 50., ponieważ firma zaczęła używać tego hasła dopiero właśnie wtedy, a przeciętny żołnierz brytyjski, który miałby tak nazwać Shermana, nie znał tej zapalniczki, bo niezwykle rzadko, jeśli w ogóle kiedykolwiek taką w czasie wojny miał…
Ponadto w szybko wprowadzonym do walki „mokrym” Shermanie, w którym przeniesiono amunicję na podłogę, do tego do otoczonych ekranami wodnymi schowków na pociski, jego zapalanie się potrafieniu ograniczono z 85% do 15%. U Pantery do końca wojny było to zaś na wysokim poziomie 65%, a u Tygrysa aż 82% !
Niemcy z racji tego, że w traktacie wersalskim zabroniono im prac nad czołgami, w wielu kwestiach konstrukcyjnych byli do końca wojny bardzo zapóźnieni, stąd obok nowoczesnych rozwiązań… Mówienie więc o wyraźnej tutaj przewadze technologicznej Niemców, to kolejne nieporozumienie.
I tak czołgiści niemieccy swe hiper awaryjne „kociaki” nazywali – Tygrysa „cieknącym” (hydraulika była do końca za słaba), a Panterę „śmierdzącą” – dlaczego? Niemiecki gen. F. Bayerlein o Panterze: „Do tego jako bardzo ciężka z przodu i stąd szybko zużywająca przedni napęd we fragmentach końcowych, które już wtedy były wykonane ze stali NISKIEJ JAKOŚCI, ciągle ulegała awariom (…).” „Bardzo czuły układ napędowy wymagał dobrze wyszkolonych kierowców. Słaby pancerz boczny, zwany „podkoszulkiem” [i jeszcze słabszy górny – tylko 15 mm !!!], był wyjątkowo narażony na ataki myśliwsko-bombowe. Przewody paliwowe wykonane były z wadliwego porowatego materiału, co pozwalało OPAROM benzyny przedostawać się do wnętrza czołgu, często powodując poważne zagrożenie pożarowe.” (!!!…) Zatem „Przekonanie o rzekomej przewadze jakościowej Pantery okazało się mrzonką.” (Pantera – najgorszy czy najlepszy czołg II wojny światowej? Kosik, 2022.). Tygrys… Mówi się, że jest ciasno jak w „ruskim czołgu”, a spróbujcie się swobodnie poruszać w wieży Tygrysa wypełnionej w 3/4 przez wciśniętą tam „na siłę” ogromną część zamkową „osiemdziesiątki ósemki” – i piszę – „donoszę” to z autopsji !
No i w Normandii Pantery i Tygrysy stanowiły tylko z w sumie z wszystkich około 2300, 126 czołgów jedynie, a później było już tylko gorzej – tj. jeszcze ich mniej mieli, szansa więc walki jeden na jeden… Ponadto „koty” były coraz gorszej jakości, do tego coraz częściej obsadzone przez niewyszkolonych młokosów. Znany jest fakt, gdy 3 niszczyciele czołgów + kilka Shermanów, zniszczyło we Francji 35 Panter bez strat własnych !
Albert Speer: „Sherman wspina się po górach, które nasi eksperci od czołgów uważają za niedostępne dla czołgów. Wielką zaletą jest to, że Sherman ma bardzo mocny silnik w stosunku do swojej wagi. Jego mobilność… …jest zdecydowanie lepsza od naszych czołgów.”
Skąd więc te wręcz „monstrualne” straty 3 dywizji pancernej?
Ano z głupoty, braku wiedzy i doświadczenia amerykańskich dowódców, skutkujących największą amerykańską klęską bitewną – taktyczną w dziejach, w bitwie w lesie Hürtgen przy pokonywaniu Linii Zygfryda (co przypomina ostatnio w świetnym dokumencie kanał historyczny Polsatu). Wprowadzenie czołgów do gęstego lasu czyni je prawie bezbronnymi…, do tego rozległe kontrolowane pola minowe (główny „wróg” słabo od dołu opancerzonych Shermanów) i potężna ciężka artyleria forteczna (druga pod względem znaczenia przyczyna strat)… Maks. kilka procent strat możemy jedynie zatem przypisać celnemu ogniowi niemieckich i to okopanych z reguły czołgów.
„Francuzi np. jeszcze lata po wojnie używali zdobycznych Panther.”
Ledwie 50 sztuk, ledwie parę lat, i wobec aż 755 Shermanów! Panter chcieli się zresztą jak najszybciej pozbyć, „za grosze” prawie proponując je Izraelowi. Izrael jednak odmówił, a Shermany a i owszem wziął…!
A gdy Pantery już dawno „poszły na żyletki”, a nawet używane jeszcze circa 30 lat po wojnie Panzery „czwórki” F, to cztery lata po napisaniu tego artykułu, Paragwaj w 2018. wycofał swe 3 ostatnie Shermany z linii – ze swej prezydenckiej gwardii…???!!!