Wygodna kozetka. Na biurku starożytne figurki. W fotelu rozparty doktor Freud, a na kozetce pacjent. Pełen obsesji, lęków, przerażony dziwacznymi snami. Zapraszamy do galerii osobliwości, czyli najciekawszych pacjentów doktora.
W literaturze opisano wiele przypadków, z którymi zetknął się w swojej praktyce psychoanalitycznej Zygmunt Freud. Każdy z nich jest na swój sposób interesujący. My przedstawiamy wybór zupełnie subiektywny. Nas poniższe przypadki najbardziej zaskoczyły, zniesmaczyły lub też – rozśmieszyły.
Wujek czyścioch
Freud miał swego czasu szalenie interesującego pacjenta. Był to wysoki, tęgi, pewny siebie, nieżonaty mężczyzna w wieku lat czterdziestu dwóch (cytat za książką Irvinga Stone’a, „Pasje utajone”). Ten dżentelmen miał bardzo uciążliwy problem, a mianowicie obsesję czystości.
Mierziła go myśl o brudzie i bakteriach. Sprzątał zapamiętale. Ba! Miał również w zwyczaju myć i prasować banknoty, których używał, w tym te, którymi regulował honorarium swojego lekarza. Po dłuższym leczeniu Freud jednak utracił tego pacjenta, co wiązało się z jego innym problemem.
Otóż ów mężczyzna szukał „czegoś więcej”. Nie znalazł do tej pory towarzyszki życia, nie wikłał się w przelotne romanse i stronił od wiedeńskich pań lekkich obyczajów (to ostatnie akurat wytłumaczyć można jego manią czystości, wszak nie byłby ich jedynym klientem). Zamiast tego wolał dziewczynki. Nie kilkulatki, a te wchodzące w okres dojrzewania, których ciało zaczynało się lekko zmieniać. Dwunasto- lub trzynastolatki. Dziś nazwalibyśmy go krótko – pedofil.
Miał on niecny zwyczaj zostawania zaufanym przyjacielem domów, w których mieszkały takie dziewczęta. Po jakimś czasie proponował zabranie takiej panienki na piknik za miastem. I zupełnym przypadkiem nie zdążał z nią wrócić ostatnim pociągiem. Również „zrządzeniem losu” zatrzymywali się w (z góry upatrzonym) pensjonacie, gdzie zostawał absolutnie ostatni pokój z… łożem małżeńskim. Mężczyzna jadł z dziewczynką kolację, a potem spał razem z nią.
Oczywiście, wszystko byłoby w porządku, gdyby po prostu spali obok siebie, zmuszeni okolicznościami. Zamiast tego „wujaszek” powoli zbliżał się do dziewczynki, potem wsuwał jej palec w intymne miejsce, a sam onanizował się.
Freud postanowił sprowokować mężczyznę, wykorzystując w tym celu jego pierwszą obsesję. Zapytał wprost Czy nie obawia się pan wkładać brudnego palca do vaginy, skoro ma pan fobię na punkcie zarazków? (cyt. za: I. Stone, „Pasje utajone”) Taka kalumnia była dla mężczyzny nie do przyjęcia. Oburzony wybiegł z gabinetu, krzycząc, że nigdy nie włożyłby tam brudnego palca!
Pozostawił Freuda, który w zaciszu gabinetu zastanawiał się, jaka seksualna trauma z dzieciństwa doprowadziła pacjenta do takich zachowań…
Stopy umiłowane
Freud zetknął się pewnego razu z kobietą namiętnie kupującą buty. Wiele miłośniczek obuwia w tym momencie patrzy na ekran z politowaniem. Przecież to nic złego kupować piękne botki, czy śliczne szpilki! A jak bardzo poprawia to nastrój… Nie przeczymy, jednak wszystko z umiarem. Pacjentka Freuda wręcz kochała swoje stopy, a że z reguły dbamy o to, co kochamy, dbała o stopy wręcz obsesyjnie. Godzinami masowała je, wcierała w nie kremy i robiła coraz to nowy pedicure. To jeszcze nie szkodziło wyjątkowo mocno jej rodzinie, może tylko prowadziło do zaniedbywania obowiązków pani domu i matki i sprawiało, że miała opinię niezrównoważonej.
Większym kłopotem było wręcz kompulsywne kupowanie przez nią butów. Właśnie to popchnęło jej męża do szukania pomocy u Freuda. Kobieta potrafiła nabyć jednego dnia kilkanaście par butów najróżniejszych kolorów i fasonów i to mimo, że posiadała ich w domu już setki. Dosłownie setki par butów.
Fetyszyzm kobiety na punkcie jej własnych stóp przekładał się zdaniem ojca psychoanalizy na kupowanie butów jako ozdoby dla obiektu swojej fascynacji. Freud upatrywał źródeł tego – nomen omen – zboczenia we wczesnych wspomnieniach pacjentki, do których ta powracała w czasie sesji terapeutycznych. Otóż jako mała dziewczynka była absolutnie przekonana, że wyrośnie jej penis tak jak jej małemu braciszkowi. Kiedy dotarło do niej, że nic z tego, przeniosła swoje uczucie z wyimaginowanego penisa na realnie posiadany przez siebie fragment ciała, którym były stopy.
Uświadomienie pacjentce powodów jej fetyszu (powodów zresztą brzmiących dzisiaj zupełnie niedorzecznie!) przyniosło jedynie połowiczny skutek w terapii. Kobieta nie przestała obsesyjnie dbać o swoje stopy, jednak porzuciła kupowanie absurdalnych ilości butów.
Braterska miłość
Kiedy Freud wszedł do poczekalni swojego gabinetu, zastał w niej chłopca. Pacjent ów próbował popełnić samobójstwo, jednak w żaden sposób nie umiał wyjaśnić, dlaczego. Także jego rodzice nie umieli znaleźć przyczyny jego targnięcia się na życie, ponieważ zanim podjął próbę samobójczą, był zupełnie normalny i niczym nie różnił się od swoich rówieśników.
Po pewnym czasie Freud znalazł przyczynę zachowania chłopca. Jego zdaniem próba samobójstwa wynikła bezpośrednio z faktu zamążpójścia i wyprowadzki starszej siostry pacjenta z mężem do innego miasta. Kiedy ta przyjechała odwiedzić rodzinę, była w siódmym miesiącu ciąży. Ten widok (wszak wtedy brzuszek jest już dość mocno zarysowany) był dla chłopca szokiem. Odwrócił się on na pięcie, pobiegł do swojego pokoju i palnął sobie w łeb. Jak się okazało, nieskutecznie. Albo był tak fatalnym strzelcem, że nie umiał porządnie do siebie wycelować, albo pragnienie rozstania się z życiem było zbyt słabe.
Doktor Freud cierpliwie wytłumaczył niedoszłemu trupowi, że jego uczucia do siostry noszą znamiona kazirodczego pożądania. Przypomniał oczywiście, że nie bez przyczyny kazirodcze związki od najdawniejszych czasów są zakazane. Jednocześnie zaznaczył, że to w gruncie rzeczy tego rodzaju ciągoty są naturalne w jego wieku, jednak muszą zostać opanowane i powściągnięte.
Drogą do wyleczenia chłopca miało być wytłumaczenie mu natury jego uczuć i pragnień oraz… przeczekanie. Freud uznał, że kazirodcze inklinacje względem do siostry znikną, gdy ten dorośnie i znajdzie inny obiekt westchnień. Dwa miesiące sesji miały zdaniem lekarza całkowicie zażegnać groźbę ponownej próby samobójczej. O napełnieniu kieszeni lekarza nie wspominając.
Dręcz mnie, męcz…
Innym przypadkiem była pewna mężatka, która pragnęła być poniżana w sypialni. Biedny małżonek miał być najprawdziwszym sadystą musiał ją bić, wyzywać od najgorszych, siłą rozwierać jej nogi, zanim w sposób brutalny ją posiadł (I. Stone, „Pasje utajone”). Kobieta była absolutnie przekonana, że tylko i wyłącznie w ten sposób zapewni sobie jego wierność. Co więcej, jej fantazją erotyczną było zaproszenie osób trzecich do oglądania jej aktu płciowego. Najlepiej by świadków było wielu i aby czerpali przyjemność z oglądania tego, jak kocha się z mężem. Kiedy nie miała ochoty na bycie bitą i lżoną, dręczyły ją z kolei zawroty głowy.
Ten przypadek stanowił sporą zagwozdkę dla Freuda. Dopiero ze szczątkowych wypowiedzi pacjentki zdołał wywnioskować, że na podobne zawroty głowy cierpiał jej ojciec. Jednak pal sześć zawroty głowy, kobieta wyobrażała sobie, że jej własny ojciec stoi wśród wyimaginowanej publiczności podczas jej małżeńskiego seksu.
Okazało się, że pacjentka czuła się bardzo mocno związana z ojcem i identyfikowała się z nim. Dodatkowym czynnikiem było to, że we wczesnym dzieciństwie spała w jednym pokoju ze swoimi rodzicami. Nocą niejednokrotnie ich słyszała. A stwierdzenie, że jej ojciec obchodził się z matką w czasie „małżeńskich powinności” niedelikatnie było sporym niedopowiedzeniem. Freud uznał, że te dziecinne obserwacje stoją u podłoża masochizmu jego pacjentki. Potrzeba bycia poniewieraną wywodziła się jego zdaniem z faktu, że brutalne postępowanie z matką przynosiło satysfakcję jej ojcu.
Uświadomiwszy sobie przyczynę własnego skrzywienia, pacjentka Freuda uznała, że nie potrzebuje więcej leczenia. Na odchodne rzuciła tylko pytanie: Panie profesorze, skoro jestem teraz normalną kobietą, czy potrafię dochować wierności mężowi? (cyt. za: I. Stone, „Pasje utajone”).
Na które to pytanie dzisiaj nie sposób odpowiedzieć.
Bardziej znani
Szalenie ciekawi są również ci najbardziej znani pacjenci Zygmunta Freuda. Człowiek, w którego dolegliwościach przewijały się wciąż szczury, a który przyszedł się leczyć pod wpływem traumy przeżytej na manewrach wojskowych. Przebywający na tych samych manewrach kapitan opowiedział mu o torturze, w której do nagich pośladów żołnierza przykłada się obrócone do góry dnem wiadro ze szczurem w środku. Przerażone zwierzę szuka drogi ucieczki wgryzając się w zakończenie układu pokarmowego. Pacjent obsesyjnie zaczął rozmyślać o swoich bliskich poddawanych takiej karze.
Człowiek, którego nawiedził sen o białych wilkach siedzących na drzewie naprzeciwko okna jego sypialni. Obciążony rodzinnie chorobami psychicznymi mężczyzna, przeżył traumę widząc stosunek od tyłu własnych rodziców i ich narządy w jego trakcie. To zdaniem Freuda miało się przełożyć na jego późniejsze kłopoty ze zdrowiem umysłowym.
Wreszcie Elizabeth von R., którą problemy psychiczne doprowadziły do bólów kończyn i trudności w chodzeniu, a z której Freud wydobył wyznanie o miłości do jej owdowiałego szwagra i poczuciu winy po śmierci ojca.
Co tu wiele mówić? Doktor Zygmunt to miał ciekawą pracę.
Źródła:
- Michael Jacobs, Zygmunt Freud, Gdańsk 2006.
- Irving Stone, Pasje utajone, czyli życie Zygmunta Freuda, Warszawa 1994
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.