Ciekawostki Historyczne
Druga wojna światowa

Największy zdrajca z kampanii wrześniowej? Haniebna dezercja dowódcy ORP Orzeł

Gdy dezerteruje kapitan okrętu podwodnego, sprawa musi odbić się szerokim echem. Zdrada dowódcy ORP Orzeł - najsłynniejszego okrętu podwodnego w polskiej historii - do dzisiaj rozpala emocje i wywołuje zażarte dyskusje. A jak było naprawdę?

Komandor podporucznik Henryk Kłoczkowski uchodził przed wojną za najlepszego podwodnika w polskiej Marynarce Wojennej. Nic zatem dziwnego, że to właśnie on został wytypowany na kapitana ORP Orzeł – chluby floty podwodnej II RP. Kiedy komandor obejmował dowództwo nad jednostką, nikt jeszcze nie spodziewał się, że splami honor oficera, samowolnie opuszczając swoje stanowisko.

Złe jeszcze gorszego początki

Pierwsze sygnały o tym, że Henryk Kłoczkowski nie podchodzi z należytym zaangażowaniem do powierzonych mu obowiązków pojawiły się wiosną 1939 r., a więc na dobre kilka miesięcy przed kampanią wrześniową. Z czasem było tylko gorzej, aż wreszcie w przeddzień wybuchu wojny – mimo skrajnie napiętej sytuacji na linii Warszawa-Berlin – komandor zszedł na ląd, udzielając przy tym przepustek części załogi.

Kiedy Henryk Kłoczkowski (siedzi drugi z lewej) zostawał kapitanem Orła, nic nie wskazywało na, że splami honor podwodnika.

Kiedy Henryk Kłoczkowski (siedzi drugi z lewej) zostawał kapitanem Orła, nic nie wskazywało na, że splami honor podwodnika.

W efekcie, gdy Niemcy uderzyli na Polskę nie było go w ogóle na Orle. Do portu dotarł dopiero 1 września o 6.30, kiedy OORP Ryś, Sęp, Wilk i Żbik już dawno wyszły w morze.

Sytuacja wcale nie uległa poprawie po tym, jak dowodzony przez niego okręt ruszył do walki z Kriegsmarine. Wręcz przeciwne, kolejne doniesienia o niemieckich sukcesach wpływały coraz bardziej deprymująco na Kłoczkowskiego.

Już drugiego dnia wojny, po spotkaniu na morzu Orła i Wilka, kapitan tego ostatniego Bogusław Krawczyk trafnie zauważył, że moralna strona Kłocza była do niczego. Dowódca Orła był zniechęcony, rozkapryszony mówił o bezcelowej wojnie  – czyli że zdradzał wyraźnego pietra.

Przełomowe okazało się popołudnie 4 września, kiedy Orzeł został zaatakowany przez niemiecki samolot. Mimo natychmiastowego zanurzenia i zejścia na 70 metrów, jedna ze zrzuconych bomb głębinowych wybuchła niebezpiecznie blisko okrętu, powodując kilka niezbyt groźnych awarii na pokładzie.

Gorzej było z komandorem. Nalot odbił się bardzo negatywnie na jego morale. Bez pozwolenia przełożonych zdecydował, że najwyższy czas skierować okręt bardziej na północ, w rejon Gotlandii.

Zmiana akwenu nie podziałała uspokajająco na nerwy komandora Kłoczkowskiego, który 8 września zaczął niespodziewanie uskarżać się na tajemnicze kłopoty zdrowotne. Jak pisze w swojej najnowszej książce „Odwaga straceńców. Polscy bohaterowie wojny podwodnej” Kacper Śledziński podejrzewano tyfus lub zapalenie wyrostka robaczkowego.

Uroczyste powitanie Orła w Gdyni 10 lutego 1939 r. Wtedy komandor Henryk Kłoczkowski był oklaskiwany. Kilka miesięcy później nie wytrzymał stresu i zdezerterował.

Uroczyste powitanie Orła w Gdyni 10 lutego 1939 r. Wtedy komandor Henryk Kłoczkowski był oklaskiwany. Kilka miesięcy później nie wytrzymał stresu i zdezerterował.

Wśród załogi rozeszła się jednakże szybko pogłoska, że tak naprawdę komandor załamał się nerwowo i szuka jedynie pretekstu, aby zejść na ląd. Tymczasem kontradmirał Józef Unrug dowiedziawszy się o całej sprawie jasno zawyrokował: Albo wysadzić dowódcę w porcie neutralnym i działać dalej pod dowództwem zastępcy dowódcy, albo ostrożnie przyjść w nocy na Hel celem zmiany dowódcy.

Kłoczkowski w żadnym wypadku nie miał zamiaru przedzierać się w kierunku polskiego wybrzeża, dlatego po czterodniowym wahaniu w końcu uznał, że czas ruszyć ku bezpiecznej przystani. Wybór był dosyć nieoczekiwany. Padł bowiem na odległy Tallin. Zdecydowały prawdopodobnie znajomość tamtejszego portu oraz jego kontakty jeszcze z czasów nauki w petersburskiej Szkole Kadetów Morskich.

Artykuł powstał w oparciu o książkę Kacpra Śledzińskiego "Odwaga straceńców" (SIW Znak 2013)

Artykuł powstał w oparciu o książkę Kacpra Śledzińskiego „Odwaga straceńców” (SIW Znak 2013)

Dalsza część artykułu pod ramką
Zobacz również:

Dezercja Henryka Kłoczkowskiego

Okręt dotarł do celu w czwartek 14 września o godzinie 21.30. Estończycy nie byli jednakże zachwyceni nieoczekiwanym pojawieniem się Polaków. Zgodzili się, co prawda na wpłynięcie jednostki do portu, a nawet zabrali się do naprawy uszkodzonej sprężarki, ale tak naprawdę mieli wobec okrętu zupełnie inne plany.

Jeszcze tej samej nocy do burty cumującego na redzie Orła podpłynęła motorówka obsadzona marynarzami. Estończycy zaczęli bez ostrzeżenia przeskakiwać na balasty okrętu, chcąc zapewne internować załogę. Kłoczkowski ten jeden (jedyny?) raz zareagował jak należy: rozkazał ruszyć naprzód, w wyniku czego Estończycy zaliczyli nieplanowaną kąpiel w zimnym Bałtyku.

Po ich wyłowieniu komandor odbył długą rozmowę z estońskim oficerem. Niestety nie wiadomo czego dotyczyła, ale miała decydujące wpływ na dalsze losy dowódcy Orła. Kilka godzin później do burty okrętu niespodziewanie podpłynęła łódź, na którą – znów nie informując przełożonych ani podwładnych – wsiadł Henryk Kłokczowski.

Zabrał przy tej okazji dwie duże walizki, maszynę do pisania i fuzję myśliwską. Wymarzony, spokojny azyl znalazł w tallińskim szpitalu. Dla marynarzy było jasne, że komandor nie zamierza powrócić na okręt oraz, że pozostawił swoich ludzi na łasce Estończyków.

Decyzja komandora Kłoczkowskiego o zejściu z pokładu Orła podzieliła załogę okrętu i odbiła się negatywnie na jej morale. Na zdjęciu Orzeł cumuje w brytyjskim porcie.

Decyzja komandora Kłoczkowskiego o zejściu z pokładu Orła podzieliła załogę okrętu i odbiła się negatywnie na jej morale. Na zdjęciu Orzeł cumuje w brytyjskim porcie.

Na szczęście pierwszy oficer Orła, kapitan Jan Grudziński, stanął na wysokości zadania. Dzięki jego pomysłowości oraz brawurze pozostałych członków załogi udało się uciec z Tallina i bez map oraz uzbrojenia 14 października 1939 r. okręt w końcu dotarł do wybrzeży Szkocji.

Naturalnie kwestia dezercji komandora była szeroko dyskutowana w gronie oficerów i marynarzy nie tylko Orła, ale i Wilka – drugiej jednostki, która przedarła się do Wielkiej Brytanii. Odbiła się również bardzo mocno na morale obu załóg. Jak zauważa Kacper Śledziński:

Komandor Kłoczkowski na zdjęciu wykonanym najprawdopodobniej w 1942 r.

Komandor Kłoczkowski na zdjęciu wykonanym najprawdopodobniej w 1942 r.

Nowina o zdradzie Henryka Kłoczkowskiego wzburzyła oficerów. Najzagorzalszym obrońcą komandora został porucznik Romanowski. Nie docierało do niego, że Henryk Kłoczkowski, „człowiek surowych zasad, wielki patriota, miałby zdradzić”.

Ostatecznie cała sprawa znalazła swój finał niemal trzy lata później, kiedy komandor Kłoczkowski w końcu – po tym jak z armią Andersa opuścił ZSRR – zawitał w Londynie. Dnia 17 czerwca 1942 r. Morski Sąd Wojenny uznał, że kapitan Orła dopuścił się dezercji. W tej sytuacji wyrok mógł być tylko jeden.

Orzeczono degradację do stopnia marynarza i wydalenie oskarżonego komandora podporucznika Kłoczkowskiego Henryka z Marynarki Wojennej. Dodatkowo marynarza Kłoczkowskiego skazano na cztery lata więzienia, ale ta część wyroku nigdy nie została wykonana.

Źródło:

Ciekawostki to kwintesencja naszego portalu. Krótkie materiały poświęcone interesującym anegdotom, zaskakującym detalom z przeszłości, dziwnym wiadomościom z dawnej prasy. Lektura, która zajmie ci nie więcej niż 3 minuty, oparta na pojedynczych źródłach. Ten konkretny materiał powstał w oparciu o:

Zobacz również

Druga wojna światowa

Początek kampanii wrześniowej

1 września 1939 roku przeszedł do historii jako początek jednej z najstraszliwszych wojen w historii. Pierwszą ofiarą nazistowskiej agresji padła Polska.

22 września 2024 | Autorzy: Herbert Gnaś

Druga wojna światowa

Niewybaczalna pomyłka. Dlaczego alianci zatopili polski okręt podwodny?

Bomby głębinowe, bezlitosne serie z broni maszynowej i bezbrzeżna głupota. Pięciu marynarzy zginęło, szesnastu zostało rannych. Tak zakończył się bratobójczy atak alianckich jednostek na polski...

9 kwietnia 2014 | Autorzy: Dariusz Kaliński

Druga wojna światowa

Berlingowiec kontra miś Wojtek. Tak mogło wyglądać wyzwolenie Polski!

Nie zakończyła się jeszcze II wojna światowa, gdy nad Europą zawisło widmo nowego konfliktu. 1 lipca 1945 r. blisko 4 mln alianckich żołnierzy miało wykonać...

14 marca 2014 | Autorzy: Dariusz Kaliński

Druga wojna światowa

Na śniadanie kakao, na kolację kaszanka. Co jadły załogi U-bootów?

Służba na U-boocie wiązała się z wieloma niedogodnościami. Brud, zaduch i klaustrofobiczna ciasnota nieustanie towarzyszyły marynarzom. Podwodnicy nie mogli za to narzekać na jedzenie. Ich...

24 listopada 2013 | Autorzy: Rafał Kuzak

Druga wojna światowa

Orzeł wyzwolony. Brawurowa ucieczka z Tallina

Kilka tygodni temu pisaliśmy o haniebnej dezercji komandora Henryka Kłoczkowskiego. Z tym wydarzeniem z pierwszych dni kampanii wrześniowej wiąże się inna, dużo ciekawsza opowieść. Tym...

23 listopada 2013 | Autorzy: Rafał Kuzak

Dwudziestolecie międzywojenne

O tym jak Polacy porwali… polski okręt podwodny!

ORP Sęp, obok swojego bliźniaka Orła, stanowił największą chlubę floty podwodnej II RP. Wcale jednak nie musiał nią zostać. Budowa okrętu napotkała olbrzymie przeszkody, a...

19 października 2013 | Autorzy: Rafał Kuzak

KOMENTARZE (40)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Bolesław Chrobry

To też musi być dla człowieka dramat. Widzi bezcelowość wojny, a musi mimo to brać w tym udział. Może złe porównanie, ale podobnie jest z dzisiejszym żołnierzami. Nie jadą tam w imię sprawy tylko na zarobek. Trudno, żeby było inaczej skoro czasami nie walczy się nawet o swoje…

    Nasz publicysta | Autor publikacji | Rafał Kuzak

    Jednak nie można chyba porównywać misji zagranicznych naszych żołnierzy z obroną ojczyzny w 1939 r.

      Czytacz

      Zgadzam się panie Rafale, zwykle jestem nastawiony do pańskich publikacji polemicznie, ale porównanie z komentarza mnie także, bardzo zdenerwowało. Pozdrawiam.

    gosc

    nie pisz tak bo obrazasz mnie i wielu moich kolegow , a bylismy w iraku i jugoslawii przeprowadzilismy kilka pacyfikacji i wszystkie pod Bialo Czerwonym sztandarem i znakiem Bialego Orla i gdyby nie nasze akcje to mozliwe ze dzis mialbys w Polsce duuzo ciapakow

      Edi Ed

      „kilka pacyfikacji”,czyli jesteś najemnym bandytą i mordercą, nie pisz pod białoczerwonym sztandarem bo obrażasz polskich żolnierzy.

pasjonat

Jestem bardzo ciekawy dlaczego komuniści ten fakt ukrywali i nigdy go nie opublikowali. Przeciez nagrany film zrobil z niego wielkiego bohatera

    Noltee

    nie z niego tylko z jego zastępcy. O nim nie wspominano…

    Akcja Wisła

    Bo po przemianach ustrojowych znaleźli się poprawiacze historii ,którzy za dudki zrobią wszystko z bandyty bohaterów – Zubryd,Ogień , Inka,NSZ współpracowało z banderowcami .Niektórzy nawet z agresorów robią bohaterów.

      Marek

      To może podaj skąd takie bzdury zaczerpnąłeś.

        bum

        a nie lepiez zeby podal jak sie nazywa to chociaz by sie jemu mo,,de (obilo ) i w Wisle wyplukalo

      Jan Soból

      a ci co ewakuowali sie w polowie wrzesnia 39 do rumuni itp to kim byli jak nie dezerterami … tchorzami .. itp a dzisiaj wmawiaja nam bzdury i pierdoly i majac złoto dobrze sobie zyli na obcym terenie wmawiajac nam ze to wladza na uchodztwie a inni walczyli i umierali za ojczyzne to byli pr\wdziwi BOHATEROWIE , czesc im i chwała ,,

    ALBATROS

    KONTRADMIRAL WE FLOCIE BYL ICH AGENTEM

Funio

To nie musiała być zdrada, tylko załamanie nerwowe. Zdrada to słowa być może za ostre. Ale cóż, ,,znakowy” portal tradycyjnie ostro jedzie po Polakach, zapewne zgodnie z wytycznymi Centrali w pewnym bliskowschodnim kraju… :)

@pasjonat

Wbrew pozorom dawni komuniści byli patriotami i nie należ ich mylić z dzisiejszym lewactwem, importowanym z Zachodu. Pamiętam tamte czasy i nikt nie dążył, by Polska lub cała Europa zmieniła się w multikulturowy chlew, a Europejczycy byli pariasami we własnych krajach.

    siekierka

    Komuniści nie mogli być patriotami, gdyż byli sowieckimi pachołkami i „internacjonalistami”, co samo w sobie patriotyzm wyklucza. Przed wojną spiskowali przeciwko własnemu narodowi, po wojnie kolaborowali z sowietami spychając Polskę na kompletny margines cywilizacyjny, kulturowy, każdy. Dziś potomkowie tamtych komunistów, głównie choć nie tylko esbecja i wsi, mają się dobrze, zajmują wysokie stanowiska i Polskę maja tam, gdzie zaglądają proktolodzy (słynne „chuj dupa i kamieni kupa”, czy „Polska istnieje tylko teoretycznie.”) Przypominam też komunistycznemu entuzjaście, że największymi zbrodniarzami w dziejach ludzkości zawsze byli lewacy od lenina, stalina, hitlera (celowo małą literą)po czerwonych khmerów z ich pol potem (nadal celowo małą literą) mao tse tunga, reżim kimów w Korei Północnej, „che” guevarę, czy „frakcję czerwonych brygad”. Tak, ze bardzo naiwny, bądź bardzo głupi kolego, nie mów o patriotyzmie komunistów, bo komunista a patriota to oxymoron jesli wiesz co to znaczy.

      Jakub

      Bredzisz chłopaku. Tak bardzo bredzisz, że aż serce boli.

      chlebi

      siekierka…. racja,popieram

Nasz publicysta | Autor publikacji | Redakcja

Wybranej komentarze do artykułu z portalu Wykop.pl http://www.wykop.pl/link/1713228/haniebna-dezercja-dowodcy-orp-orzel/

PiotrekT: Zawsze zdarzali się zdrajcy, ale mam wrażenie, że w dzisiejszych czasach jest ich bez liku.

KonradLuzik: @PiotrekT: Jeżeli już mu coś zarzucać, to tchórzostwo nie zdradę. To jest różnica.

PiotrekT: @KonradLuzik: Myślę, że jednak zdradę z tchórzostwa.

KonradLuzik: @PiotrekT: Moim zdaniem, zdrada wiąże się ze służbą wrogim siłom. On nie działał w porozumieniu z innymi państwami na szkodę Rzeczypospolitej. Służył aliantom do końca wojny i do końca próbował walczyć o swój honor. Nie jestem jego obrońcą, jednak nazywanie go zdrajcą jest mocnym nadużyciem.

histeryk_13: @KonradLuzik: Niby tak, jednak sam Bolesław Romanowski – cytowany w tekście – pisał we wspomnieniach o zdradzie.

    neolito

    nie byl do konca takim zdrajca,skoro nie walczyl w kriegsmarine ,czy ma ktos jakies info o pobycie w estoni i pozniejsze losy jak sie dostal na syberie?dostal sie do sowieckiej niewoli?z dzisiejszej perspektywy mozna go po czesci zrehabilitowac ,byc moze wiedzial o sile niemieckiej marine i bal sie o los ludzi.z dzisiejszej osi czasu tez mozna stweirdzic ze dowodzenie bylo do dupy cala armia polska o tym sobie zdal sprawe komandor .no bo jak mozna bylo walczys skoro dowoctwo wyprowadzilo do WB dwa niszczyciele cala oslone okretow , i jak mozna walczyc skoro dowoctwo zabrania ataku okretom podwodnym na nieoznakowaqne okrety wroga skoro wojna mimo ze wojna trwa

Tomek

Takich „załamanych” było więcej. Gdy dowództwo nad „Gryfem” objął Wiktor Łomidze, zaraz kazał zrzucić do morza rozbrojone miny, które wiózł pod pokładem. A miał ich 300 sztuk i miał zaminowac wejście do zatoki gdańskiej. Dzięki temu posunięciu rozbroił całkowicie największy okręt polskiej marynarki wojennej i sprawił, ze największa morska inwestycje lat 30 stała się bezużyteczna. Za wyjątkiem wsparcia „Wichra” w walce z niemieckimi niszczycielami 3 września….

    Marek

    To już jest jednak spekulacja

    Konrad

    Takich bzdur zarówno o Kłoczkowskim jak Łomidze dawno nie czytałem. Gryf został zaatakowany przez samoloty, część min była uszkodzona co groziło wybuchem i zniszczeniem okrętu. Można dywagować o słuszności decyzji, ale w porcie było jeszcze 800 min do dyspozycji. Mimo to Gryfa nie wysłano ponownie tylko zrzucono wykonanie minownai na okręty podwodne. Co zaś się tyczy Kłoczkowskiego to zwykłe świństwo i szmaciarstwo tak pisać bezpodstawnie o cżłowieku.

Hauptmann

polecam książkę Wołoszańskiego na ten temat, do tej pory tez myślałem że zdrajca ale myliłem się, wnikliwie przeanalizowano całą sytuację, dowódca Orła nie stchórzył i nie zdezerterował, wiadomo jest że jego zastępca i oficerowie kopali pod nim doły już długo wcześniej, i to oni go tak przedstawili. Załoga zginęła, wyrok zapadł na podstawie ich wcześniejszej noty, ocalały członek załogi (niezaokrętowany na feralny rejs, chyba choroba) całkowicie zaprzeczył wersji tamtych oficerów i poparł swojego dowódcę.

    Konrad

    Propagandowa twórczość bogo ojczyźniania kreatur pokroju Kuzak uświadmiamia mi jak bardzo polska historia jest niezrozumiała dla Polaków.

Nasz publicysta | Autor publikacji | Redakcja

Wybrane komentarze z naszego profilu na Fb https://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne:

Mieczysław P.: Największy zdrajca? Hmmm… Raczej mi po głowie chodzą limuzyny (w tym wodza naczelnego) śmigające po moście nad Dnieprem w Zaleszczykach. Świadome opuszczenie walczącego jeszcze przez dwa tygodnie swojego wojska to jest zdrada.

Ciekawostki historyczne: W przypadku władz cywilnych udanie się na emigrację było jedynym sensownym rozwiązaniem. Inna sprawa to Naczelny Wódz i reszta generalicji, Tutaj faktycznie pojawiają się uzasadnione wątpliwości.

Konrad K.: Zryw 'wodza’ i rządu z liczną świtą do Rumunii, to dopiero zdrada

Janusz G.: W/g slow sp.kmdr,Juliana Czerwienskiego:ten wibitnie zdolny czlowiek okazal sie silnym,ale negatywnym czlowiekiem,ktory niestety zajmowal we Flocie kluczowe stanowiska;.Te i inne nieznane oblicza historii poczytaj rowniez w ksiazce Plamy na banderze. Mariusza Borowiaka .ciekawe .Clive Cussler napisal’ Na morzu malo znaczace problemy,urastaja do niebywalych rozmkarow’ A co bylo z innymi wojskowymi najwyzszej rangi co uciekli jak tchorze kiedy ginala Polska?

Marek C.: Kłoczkowski w ogóle był dziwnym osobnikiem, zwłaszcza jak na podwodniaka. Uważał, że najlepszą bronią okrętu podwodnego jest siedzieć cicho i sprzeciwiał się instalowaniu jakichkolwiek urządzeń umożliwiających namierzanie wrogich jednostek.

Kuba S.: ja pier***e, „zdrajca” xd lepiej roz****ć okręt podwodny, niż go uratować

Ciekawostki historyczne: Ale co ma jedno wspólnego z drugim? W jaki sposób dezercja Kłoczkowskiego uratowała okręt?

Kuba S.: Mój błąd. Dopiero teraz zapoznałem się z tą historią. Spodziewałem się czegoś innego. Zwracam honor :) Pozdrawiam.

Ciekawostki historyczne: My również pozdrawiamy i polecamy zawsze najpierw przeczytać artykuł, a dopiero potem komentować ;)

Paweł N.: Sprawa nie jest tak jasna, jak sugeruje tytuł artykułu. Z tego co pamiętam, proces wojskowy przeprowadzony w Anglii był pobieżnie, nie przesłuchano wszystkich żyjących marynarzy (większość zatonęła wraz z okrętem).

Anonim

Uwazam ze artykul o czyjejs zdradzie, nalezy opszec na dokumentach i opini zalogi, ktora szanowala Kpt. Henryka Kloczkowskiego. A nie tylko na podstawie ksiazki pseudo historycznej. Ktora niczego nie udowadnia, podobnie jak wyrok na kapitanie w kyorym oskarzenie zostalo zmienione.

Agat

A czemuż to kapitan Jan Grudziński w idiotyczny sposób wprowadził „Orła” do portu?!
Wystarczyło naprawić sprężarkę na redzie mając możliwość odpłynięcia w każdej chwili.

Szkoda, że jego nie oskarżono o narażenie okrętu na internowanie.

    JJ

    Popisałeś się poziomem czytania e zrozumieniem godnym blondyna…

Andrzej

Jestem zbulwersowany informacjami , które w sposób stronniczy napiętnują osobę komandora Kłoczkowskiego. Bazując na programie Bogusława Wołoszańskiego, w którym to zajmowano się tą sprawą, śmiem stwierdzić iż pewne przedstawione tutaj fakty zostały zmanipulowane…. :-(

ZWA

sam ORZEL ni byl doskonala jednoostka , jak go chwala. najczesciej w momencie ataku torpedowego , wyrzutnie zacinaly sie. Byl cudem techniki. Jego wartosc bojowa byla ZNIKOMA

    Anonim

    Zakup łodzi podwodnych to poroniony pomysł i strata pieniędzy. Taniej by było zgodzić się na polską propozycje z 1920 roku ( a później III Rzeszy) i zainstalować eksterytorialne połączenie Pomorza z Prusami a może i tez sprawiedliwych plebiscytów. Wolne Miasto Gdańsk to tez idiotyczny fakt. Z góry było jasne, ze doprowadzi to do wojny. Chytry dwa razy traci. Jedni uciekali do Rumuni drudzy za złotem do Francji, Kanady a inni do Tallina, to normalne i ludzkie. Znasz to? Ogłosili wojnę i nikt na nią nie idzie. Ja tez jestem za granica niemiecką na Wschodzie z 39 roku, ale przed narodzeniem Chrystusa. A może od jutra każde państwo powinno mieć granice z największego rozdęcia?

Anonim

Cieszę się, że z zapałem wymieniacie swoje wątpliwości o prawdzie i nieprawdzie historycznej. Ciekawym tylko czego to ” odbrązawianie” uczy Polaków na dzisiaj?. Kiemlicze (Sienkiewicza) chodzili do Prus kraść konie a dzisiaj do Niemiec po auta i na rabunek. Podczas wojny przymusowe roboty a dzisiaj dobrowolnie. Pytam więc, mają Polacy mniej własnego honoru teraz albo dawniej? Jak definiuje się w Polsce honor, prawo międzynarodowe czy sprawiedliwość. Moim zdaniem, wiele państw ma w swojej historii więcej lub mniej świństw jak Polska ale nie znam ani jednego co tak się zgrywa na „poszkodowanego cierpistę”, na pępek świata. Dawniej i dzisiaj (sanacja, komuna czy PIS) opluwają sąsiadów jednocześnie żebrząc o pieniądze, pomoc, darmowe inwestycje i robotę dla bezrobotnych. Żaden kraj w Europie nie zniszczył więcej majątku narodowego po wojnie (80%) jak Polska. Dawniej sprzedawała się sanacja Francuzom i Anglii a swoją nieudolnością rujnowała gospodarkę narodową, (większą jak miała Italia Mussoliniego) Komuna to samo po wojnie. Dawniej żądania do Ligi Narodów dzisiaj do Unii. Często zadaję sobie pytanie, czego uczy mnie prawdziwa historia i czego uczy dzisiejszych Polskich dyplomatów i politycznych strategów? Mnie uczy, nie czynić drugiemu co mnie niemiło i to co mówi 10 przykazań. Ja myślę, że Polska nie miała nigdy władców i polityków którym by dobro narodu leżało na sercu. Możliwe ale jest, że dzisiejsza młodzież nie pozwoli się ogłupieć nowym manipulantom i propagandzistom i sama weźmie z honorem bez żebrania i kradzieży przyszłość i wspólne dobro państwowe w swoje ręce.

    Marek

    „Ja myślę, że Polska nie miała nigdy władców i polityków którym by dobro narodu leżało na sercu. ” A to niby dlaczego?

Mario

Brawurowa ucieczka – dobre.

stary wrak

A ja na miejscu pana kmdra zrobiłbym dokładnie to samo. W końcu nie każdemu chce się umierać bez sensu, a taka była każda śmierć w kampanii 1939 roku. Zemściły się lata ignorowania potrzeb i bimbania z głowami w chmurach. Tak zwana II RP to był twór rzeczywiście pokraczny, a na pewno pokracznie kierowany. Niestety. I co gorsze – kolejna RP powiela dokładnie te same błędy.

    chlebi

    pokraczne są Twoje żałosne wypociny…

Nikonades Remin

KMW przed wybuchem II wojny światowej kompletnie nie miało pomysłu na wykorzystanie okrętów podwodnych. Kretyństwem było ograniczenie sektorów operacyjnych do długosci polskiej linii brzegowej. To, że żaden nie został zatopiony przez Niemców zakrawa na cud. Kolejnym kretyństwem był zakup Orła i Sępa – wielkich jednostek oceanicznych, do użytkowania na takiej sadzawce jak Bałtyk. To tak jakby pływać Titanikiem po Zalewie Zegrzyńskim.

Bn

Brakuje finału. Kloczkowski w czasie wojny pływał jako II oficer na brytyjskich statkach handlowych. po wojnie wyjechał do USA gdzie został -UWAGA – rządowym konsultantem przy budowie atomowych lodzi podwodnych.zmarł w latach 60 na raka

    hwyhobo

    „Kloczkowski w czasie wojny pływał jako II oficer na brytyjskich statkach handlowych.” — Pływał na amerykańskich Liberty ships w konwojach przez Atlantyk. Być może na początku wojny miał wątpliwości co do jej celu, to trudno dzisiaj ocenic, ale tchórzostwa nikt mu nie zarzuci, bo służba w konwojach to było piekło. Jego wnuki i prawnuki do dzisiaj mieszkają tam gdzie się osiedlił w USA.

      Anonim

      kloczkowski sluzac w marynarce handlowej chcial sie zrehabilitowac tylko nic to nie pomoglo na zawsze zostal tym ktory zawiodl w momencie proby

Gromowładny

Artykuł pana Kuzaka to stek bzdur wyssanych z palca na podstawie szczątkowych informacji jakie opublikował Pertek i Borowiak. Kłoczkowski nigdy ani nie zdradził, ani nie stchórzył. Historia Orła tutaj opisana to kolejny przykład zafałszowania polskiej historii. Niestety prawdziwa historia Orła jest dużo bardziej skomplikowana. Liczy się każdy szczegół ponieważ Kłoczkowski stał się ofiarą spisku oficerów okrętu, którzy w świadomości, że dokumenty okrętu zostały w Tallinie mogli sobie ułożyć historyjkę po to by uniknąć kary za doprowadzenie do internowanie okrętu na redzie portu Tallin. Nie ma ostatecznych dowodów na otrucie Kłoczkowskiego przez Niemców jeszcze przed wybuchem wojny, ale są poszlaki na to wskazujące. Na innym okręcie podwodnym wystąpiły zachorowania wśród załogi o identycznych objawach oraz czasie trwania.
Nieprawdziwa jest też informacja o absencji Kłoczkowskiego dnia 1 września 1939 roku na pokładzie Orła. To zostało już dawno zweryfikowane i potwierdzone, przez oficerów PMW. Chodzi o moment przelotu 3 niemieckich wodnosamolotów nad portem w Oksywiu. W tej chwili Kłoczkowski przebywał w budynku Dowództwa Floty odbywając rozmowę telefoniczną z Mohuczym, a dokładniej odbierał od niego rozkazy. Ponieważ wszystkie okręty rzuciły się do wyjścia z portu, Kłoczkowski zdecydował wyprowadzić Orła wyjściem zapasowym ponieważ nie chciał wychodzić jako ostatni. Fakt wyjścia Wilka i Orła jeden po drugim został potwierdzony przez załogę ORP Wicher stojącego na redzie.

2 września 1939 Kłoczkowski podczas spotkania objechał Krawczyka, za wchodzenie w sektor Orła co mogło skutkować storpedowaniem Wilka przez Orła. Krawczyk zwyczajnie wstydził się przyznać do tego kiedy relacjonował innym oficerom.

Bombardowanie Orła miało miejsce w sektorze ORP Żbik gdzie Orzeł dotarł po nieudanej próbie zbliżenia się do Gdańska. Okręty zwalczania obrzuciły go bombami i dlatego okręt miał uszkodzenie. Ale fantazji to nie koniec. Podobno Orzeł spotkał niemiecki zbiornikowiec Bremen, a Kłoczkowski mamrocząc zabronił ataku i usiadł na kole ratunkowym. We wnętrzach okrętów podwodnych nie ma kół ratunkowych, a statek o nazwie Bremen to transatlantyk, który w tym czasie był w Nowym Jorku.

Orzeł zajął swój nowy sektor na północ od Piławy w bezpośredniej bliskości niemieckiego lotniska, z którego operowały Stukasy szkolone na pokład budowanego lotniskowca Graf Zeppelin.

Dlaczego Tallin, a nie Hel?
Z bardzo prostego prozaicznego powodu, a właściwie dwóch.

Pierwszy powód:

Polska miała bardzo ścisłe relacje z Estonią. Od wielu lat przed wojną obydwa kraje utrzymywały ożywione kontakty do tego stopnia, że zalecenia dla polskich okrętów były takie iż w przypadku niemożliwości kontynuacji walki na Bałtyku miały w pierwszej kolejności udać do Estonii. Dokładne instrukcje, a raczej ich ślady są zawarte w dokumencie Historia PMW znajdującym się w londyńskim IPMS. Czego Polacy nie przewidzieli to, że Estonia po ogłoszeniu neutralności będzie jej stanowczo, a wręcz nadgorliwie przestrzegać. W dodatku oficerowie okrętu sami namawiali Kłoczkowskiego by wszedł do Tallina po pomoc lekarską.

Drugi powód:
Równie oczywisty jak pierwszy. Dowództwo Floty zamknęło port Hel dla okrętów podwodnych. Samo wykluczyło tą możliwość.

Tallin

Kłoczkowski niczego ze sobą nie zabrał na ląd oprócz oficera. To jest potwierdzone przez polskiego attache w Estonii. Tam został skierowany do szpitala, a na Orła wysłano inspekcję. Oficer towarzyszący Kłoczkowskiemu wrócił na okręt i wypierał, że otrzymał jakiekolwiek instrukcje od Kłoczkowskiego. Kłoczkowski twierdził, że kazał im uciekać z redy Tallina jak najszybciej. Orzeł stał w dryfie na redzie około 8 mil morskich od główek portu. Żadne okręty go nie pilnowały. Następnego dnia okręty estońskie wyszły z portu, dopłynęły do wolno stojącego Orła i dokonano internowania okrętu. Można przyjąć, że Estończykom zabrało około godziny do dwóch by dopłynąć do Orła i go otoczyć. Orzeł miał kompletną załogę i był pod dowództwem Grudzińskiego. Nie zrobiono nic. Jest to wykroczenie zagrożone nawet karą śmierci według ówczesnego wojskowego prawa karnego. Z tą świadomością uciekli potem do Wielkiej Brytanii gdzie oficerowie stworzyli mit Kłoczkowskiego zdrajcy w poczuciu swoich win. Załoga na okręcie była podzielona pomiędzy młodych doświadczonych oficerów, a stare wygi morskie wyszkolone przez Kłoczkowskiego. Dowodzenie Orłem przez Kłoczkowskiego było książkowym wzorcem dbania o okręt i załogę oraz przestrzegania prawa międzynarodowego zwłaszcza z naciskiem na Konwencję Londyńską.

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.