Ciekawostki Historyczne

Pierwszy września 1943 r. w okupowanej Polsce był niezwykle smutnym dniem. Mijała właśnie czwarta rocznica rozpoczęcia wojny, której końca ciągle nie było widać. Jednak w Końskich mało kto rozpaczał. Wręcz przeciwnie! Ludzi rozpierało radosne podekscytowanie. Powodem była nocna akcja Armii Krajowej.

Końskie to niewielkie miasto powiatowe w województwie świętokrzyskim. Obecnie nie wyróżnia się niczym szczególnym. Inaczej było w okresie II wojny światowej. Samo miasto, jak i jego okolice stanowiły rejon niezwykle wzmożonej aktywności partyzantki niepodległościowej.

Właśnie w pobliskich lasach koneckich pod koniec lipca 1943 r. znalazło schronienie II Zgrupowanie Zgrupowań Partyzanckich AK „Ponury”. Dowodził nim cichociemny podporucznik Waldemar Szwiec „Robot”. Zaraz po dotarciu na miejsce, przystąpił on do działalności dywersyjnej. To nie spodobało się okupantowi, który miał i tak wystarczająco dużo problemów w tym rejonie.

Konfidenci wydają 400 patriotów

Chcąc opanować nieco sytuację, 20 sierpnia Niemcy zorganizowali zakrojoną na szeroką skalę obławę w Końskich. Miasto otoczył ponad tysiąc żandarmów, zaś Gestapo rozpoczęło masowe aresztowania.

Artykuł powstał głównie w oparciu o książkę Kacpra Śledzińskiego "Cichociemni. Elita polskiej dywersji" (SIW Znak, 2012)

Artykuł powstał głównie w oparciu o książkę Kacpra Śledzińskiego „Cichociemni. Elita polskiej dywersji” (SIW Znak, 2012)

Opierając się na informacjach dostarczonych przez konfidentów zatrzymano przeszło 400 osób. Jak pisze Kacper Śledziński w swej najnowszej książce „Cichociemni. Elita polskiej dywersji”:

Wpadła grupa dowództwa obwodu. Jan Rusinowski, niegdyś szef obwodu, później oficer ds. motoryzacji Kieleckiego Okręgu AK, podporucznik inżynier Józef Sapetto i podporucznik Stanisław Strzemieczny, komendant placówki „Miasto”, byli jednymi z ważniejszych osób na liście Gestapo.

Większość aresztowanych wysłano do KL Auschwitz. Ci, którzy mogli posiadać jakieś cenne informacje zostali odtransportowani do siedziby radomskiego Gestapo.

Szczęściem w nieszczęściu było to, że nie wpadł nikt z ludzi „Robota”, którzy akurat w nocy z 19 na 20 sierpnia przeprowadzali kolejną akcję. Gdy tylko podporucznik Szwiec dowiedział się o tym, co wydarzyło się w mieście postanowił pokazać Niemcom, że ich sukces nie złamał ducha oporu w Polakach.

Końskie, obecnie spokojne, kilkunastotysięczne miasto powiatowe w województwie świętokrzyskim. Jednak podczas II wojny światowej dużo się tutaj działo

Końskie, obecnie spokojne, kilkunastotysięczne miasto powiatowe w województwie świętokrzyskim. Jednak podczas II wojny światowej dużo się tutaj działo

Należało dokonać czegoś spektakularnego. I faktycznie, plan był ambitny. Szwiec pisał w raporcie do swego przełożonego, porucznika Jana Piwnika „Ponurego”:

Chcąc przekonać Niemców, że dywersja jest rzeczywiście poza miastem, podnieść ducha ludności w powiecie oraz zdeprymować żandarmerię, zdecydowałem się na skok na Końskie. Atak miał jeszcze jeden cel, a mianowicie: wykazanie własnym żołnierzom niskiej wartości moralno-bojowej żandarmerii i naszej nad nimi wyższości w tym kierunku przy walce wręcz.

Jak słusznie zauważa Kacper Śledziński, taki plan mógł zrodzić się tylko w głowie kogoś z iście ułańską fantazją. Tej Szwiecowi brakować nie mogło, bo przecież wcześniej służył w 10. Brygadzie Kawalerii Pancernej.

Sama fantazja to jednak za mało. Należało jeszcze doskonale zaplanować całą akcję. Było to tym istotniejsze, jeżeli weźmiemy pod uwagę, że oddział „Robota” liczył jedynie 64 ludzi. Z kolei w Końskich i okolicy – zgodnie z szacunkami Marka Jedynaka, zamieszonymi w książce „Robotowcy 1943. Monografia II Zgrupowania Zgrupowań Partyzanckich AK »Ponury«” – stacjonowało około 1800 Niemców i Ukraińców.

Dysproporcja była zatem ogromna, sięgając blisko trzydzieści do jednego! To jednakże w żadnym wypadku nie zniechęciło doskonale wyszkolonego cichociemnego. Po sporządzeniu precyzyjnego planu działania zapadła decyzja, że atak zostanie przeprowadzony w nocy z 31 sierpnia na 1 września. Oczywiście termin był nieprzypadkowy.

Ten artykuł ma więcej niż jedną stronę. Wybierz poniżej kolejną, by czytać dalej.

Uwaga! Nie jesteś na pierwszej stronie artykułu. Jeśli chcesz czytać od początku kliknij tutaj.
Zobacz również:

Atak w ciemności i spektakularny sukces

Krótko przed godziną 22.00 podporucznik Szwiec i jego ludzie przystąpili do zajmowania pozycji. Rzecz jasna najważniejszym elementem całego planu było wykorzystanie elementu zaskoczenia. Dlatego też oddział został podzielony na kilka grup, uderzających jednocześnie. Miał to sprawić wrażenie, że w akcji bierze udział nie kilkudziesięciu, ale kilkuset partyzantów.

Artykuł powstał głównie w oparciu o książkę Kacpra Śledzińskiego "Cichociemni. Elita polskiej dywersji" (SIW Znak, 2012)

Artykuł powstał głównie w oparciu o książkę Kacpra Śledzińskiego „Cichociemni. Elita polskiej dywersji” (SIW Znak, 2012)

W działaniach brały udział trzy plutony, z których każdy miał jasno określony cel. Pierwszy czekał przy wschodnich rogatkach Końskich na rozpoczęcie akcji, która miała trwać od 23.50 do 2.00. Kolejna dwudziestoosobowa grupa akowców polami ruszyła w kierunku północnej granicy miasta. Ich zadaniem było zablokowanie przy pomocy ognia broni maszynowej koszar żandarmerii.

Z kolei „Robot” z trzecim plutonem skierował się ku stacji transformatorowej, aby wyłączyć prąd w całym mieście. Był to jednocześnie sygnał dla pozostałych żołnierzy, że czas zaczynać.

Wszystko poszło zgodnie z planem i kilka minut przed północą Końskie pogrążyły się w ciemnościach. Na to tylko czekali partyzanci. Natychmiast otworzyli ogień w kierunku koszar żandarmerii, szachując Niemców. Komendant posterunku starał się wezwać stacjonujący w pobliżu miasta pluton Ostlegionu.

Nie wiedział jednak, że linia telefoniczna zawczasu została przecięta. Na dodatek w chwili, gdy sięgał po słuchawkę zabłąkana kula strzaskała mu rękę. Jego ludziom szczęście również nie sprzyjało. Podejmowane kilkukrotnie próby kontrataku spełzły na niczym. Zginęło przy tym kilku Niemców.

Tymczasem podporucznik Szwiec i reszta akowców ruszyła do magazynów spółdzielni Społem. Celem były zgromadzone tam dobra. Nie obeszło się bez pewnych problemów, gdyż sąsiadowały one z silnie strzeżonym więzieniem. Ostatecznie jednak po krótkiej wymianie ognia Polacy opanowali sytuację, przystępując następnie do załadunku na zdobyczną ciężarówkę odzieży, tekstyliów i artykułów spożywczych.

Tak wyglądał Waldemar Szwiec kilka lat przed wojną... jeszcze nie wiedział, jak bohaterskie działania przypadną mu w udziale (źródło: domena publiczna).

Tak wyglądał Waldemar Szwiec kilka lat przed wojną… jeszcze nie wiedział, jak bohaterskie działania przypadną mu w udziale (źródło: domena publiczna).

Nie ma litości dla… konfidentów

Zaraz po zdobyciu stacji transformatorowej do akcji wyruszyła także trzyosobowa grupa likwidacyjna. Dowodził nią Stanisław Janiszewski „Dewajtis”. Jej zadaniem była likwidacja pięciu konfidentów, skazanych na śmierć przez Sąd Specjalny. Wszystkie wyroki zostały wykonane.

Po niemal dwugodzinnej walce, akowcy zaczęli się wycofywać z miasta. Kierowali się na południowy wschód w stronę wsi Czerwony Most, skąd dzielił ich tylko krok od koneckich lasów, w których czekało na nich bezpieczne schronienie.

Plan został zrealizowany w stu procentach. Nikt z atakujących nie zginął. Zdobyto tak potrzebne zapasy, jednocześnie zlikwidowano pięciu niebezpiecznych konfidentów. Ponadto Niemcy stracili sześciu żandarmów, a wrażenie jakie wywołała akcja było wręcz piorunujące.

Oficerowie Zgrupowania Partyzanckiego AK "Ponury". Pi erwszy od prawej podporucznik Waldemar Szwiec „Robot”. Zdjęcie pochodzi z książki Śledzińskiego "Cichociemni. Elita polskiej dywersji" (SIW Znak, 2012)

Oficerowie Zgrupowania Partyzanckiego AK „Ponury”. Pierwszy od prawej podporucznik Waldemar Szwiec „Robot”. Zdjęcie pochodzi z książki Śledzińskiego „Cichociemni. Elita polskiej dywersji” (SIW Znak, 2012)

Najlepiej dowodził tego meldunek wysłany do Dowództwa Okręgu Wojskowego w Generalnym Gubernatorstwie, gdzie napisano, że: 31.8 w nocy kilkuset bandytów dokonało napadu na m. Końskie.

Jak zauważa w swej książce Kacper Śledziński: Tak trudna akcja jak opanowanie Końskich nie miała odpowiednika w działaniach SOE [brytyjskie Kierownictwo Operacji Specjalnych – przypis autora art.] na Zachodzie. Porucznik Jan Piwnik „Ponury” mógł być dumny ze swojego podkomendnego.

Źródła:

Podstawowe:

Uzupełniające:

  1. Marek Jedynak, Robotowcy 1943. Monografia II Zgrupowania Zgrupowań Partyzanckich AK „Ponury”, Wydawnictwo Biblioteki Publicznej w Końskich ARSLIBRIS, 2007.
  2. Jędrzej Tucholski, Cichociemni, Wydawnictwo Dolnośląskie, 2010.

KOMENTARZE (31)

Skomentuj Sebastian Anuluj pisanie odpowiedzi

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

Nina

Piwnik nigdy nie był kapitanem:)

Nasz publicysta | Autor publikacji | Rafał Kuzak

@Nina: Dzięki, oczywiście masz rację. Nie mam pojęcia jak zrobiłem z niego kapitana. Już poprawione. Przynajmniej wiem, że uważnie przeczytałaś :).

sam_33

ale zaraz ,zaraz tak na logikę jeżeli major Ponury czyli Piwnik był majorem to wcześniej przecież musiał być kapitanem

Nasz publicysta | Autor publikacji | Rafał Kuzak

@sam_33: „Ponury” pośmiertnie został awansowany od razu o dwa stopnie.

Sebastian

Polecam książkę „Droga Ponurego”, autorstwa Wojciecha Konigsberga, która jest biografią Jana Piwnika.

http://ponury-nurt.blogspot.com/p/droga-ponurego-rys-biograficzny-majora.html

Sebastian

Dziękuję, za usunięcie mojego komentarza:) Czyżbyście bali się konkurencji?

Nasz publicysta | Autor publikacji | Rafał Kuzak

@Sebastian: Niczego nie usuwaliśmy ;). Po prostu jeżeli w komentarzu jest link to ktoś musi go zatwierdzić, aby pojawił się na stronie (zabezpieczenie przed spambotami).

Sebastian

Przepraszam, ale mam małe doświadczenie w tym zakresie:)

Nasz publicysta | Autor publikacji | Rafał Kuzak

@Sebastian: Nic się nie stało ;)

sam_33

dziękuję za wyjaśnienie :)

Wykus

Na zdjęciu oficerów od Ponurego,Robot nie jest drugi od prawej tylko pierwszy.W białej koszuli.Drugi to Stanisław Pałac-Mariański

    Nasz publicysta | Autor publikacji | Rafał Kuzak

    Dziękuję za sprostowanie. Opis zdjęcia został poprawiony.

lukasz

cześć i chwała bohaterom!

mikeus

Gotowy scenariusz na super film – odpowiedni budżet, właściwi scenarzysta i reżyser, i mamy świetne kino wojenne!

    Nasz publicysta | Autor publikacji | Rafał Kuzak

    Trudno się z tym nie zgodzić. Obawiam się jednak, że musiałby to robić ktoś z zagranicy, bo patrząc na filmy wojenne powstające ostatnio w Polsce mam wątpliwości czy u nas da się to zrobić dobrze.

Marek Szopa

W sumie to duże osiągnięcie napisać o Górach Świętokrzyskich nie przywołując ani jednej z prac Chlebowskiego, niezły wyczyn

    Nasz publicysta | Autor publikacji | Rafał Kuzak

    A dziękuję. Jak widać dla chcącego nic trudnego ;).

    Nasz publicysta | Kamil Janicki

    Odpowiadając na zarzut odrobinę poważniej (bo kolega Rafał jest najwyraźniej w nastroju do żartów ;-)) artykuł powstał głównie w oparciu o książkę Kacpra Śledzińskiego „Cichociemni”. Ta zaś książka ma w bibliografii 6 różnych prac Chlebowskiego. Tak więc pośrednio jego ustalenia niewątpliwie trafiły do artykułu.

Koneczanin

„Wszystko poszło zgadnie z planem i kilka minut przed północą Końskie pogrążyło się w ciemności.” Końskie pogrążyły się w ciemności – to odmienia się w ten sposób ;) W tym zdaniu jest też literówka jeśli dobrze je interpretuję :)

tom

Proponuje zrobić film o tej akcji.

    Nasz publicysta | Autor publikacji | Rafał Kuzak

    Zdecydowanie jest to materiał na dobre kino wojenne.

Anonim

Miałem przyjemność kilka lat temu rozmawiać z jedną z najstarszych mieszkanek Wincentowa ( wioska w okolicy Końskich ), zbyt dobrych wspomnień o polskich partyzantach nie miała. W skrócie : przyszli, bronią pogrozili, dziewuchy zbałamucili, zapasy zeżarli, postrzelali i poszli.

    Anonim

    ja mieszkam w tej okolicy i z tego co wiem normalnie kolaborowali z Niemcami, którzy stacjonowali chyba w Rudzie Malenieckiej…

      Marek

      Do obu anonimów: To zweryfikujcie tę swoją wiedzę, bo to totalne bzdury.

        Maciek

        To raczej Ty zweryfikuj swoją wiedzę. Przeczytaj parę książek (nawet wspóczesnych autorów) a dowiesz się prawdy.

Maciek

W całym okresie okupacji A.K. zlikwidowała mniej żołnierzy niemieckiej niźli polskiej ludności cywilnej po wojnie. (w tym kobiet, mężczyzn i …dzieci)
To dane które łatwo sprawdzić. A w wyniku P.W. wywołanego przez dowódców – idiotów zginęlo ponad 200 tys. Polaków – to więcej niż w wyniku 2 bomb atomowych zrzuconych na Japonię.
O zagładzie samego miasta nie wspominając. Taka jest prawda o A.K. i żolnierzach niezłomnych.
Wyzywających mnie proszę o zajrzenie do źródeł. Brawurowa akcja w końsliem niczego nie zmieni.

    aqwa

    a teraz tak do ciebie idioto, 2/3 ludnosci z tej liczby 200 tys , nie zginela z tego powodu, ze bylo Powstanie Warszawskie, tylko z nienawisci do Polakow i egzekucji jakich dokonywali ukraincy, niemcy , rosyjskie bydlo na uslugach niemieckich. Jesli chcesz juz kogos opluwac, to wyciag […] i opluj go, bo tak wyglada, ze on ma wiecej rozumu jak ty.

    Komentarz został poddany edycji ze względu na występowanie sformułowań o charakterze wulgarnym.

      wojak

      jedna akcja na wołyniu powstrzymyała by mordy wołyńskie – ale AK miało inne piorytety – jeden samochod z bronia i amonicja — dostarczony na czas kolosalnie by zmienił sytuacje chłopów z tamtych okolic -ani jednego pociągu wojskowego nie zniszczyła AK — 100 ATAKOW NA KOLEJE – 2/3 BCH AL — WYKOLEJENIA – OSOBOWKI —- DLA POROWNANIA UKRAINA I BIAŁORUS 3000 W TYN ZNISZCZONYCH KOMPLETNIE PONAD 100 POCIAGOW ZE SPRZETEM WOJSKOWYM — ZAMOJSZCZYZNA TEZ OLANA PRZEZ DOWODCTWO AK — TYKO BCH I MIEJSCOWE POSPOLITE RUSZENIE

    Syrena

    Poza liczbami, wypisujesz kompletne bzdury.

Konecczanka

Pochodzę z Końskich. Nawet znam dobrze cytowanego Marka Jedynaka, wspaniały historyk :-) . Smutne jest to, że w naszym mieście prawie nikt nie wie o tej akcji. A jeśli chodzi o wspomnienia mieszkańców – mój wuj był w partyzantce i sam mówił, że robili rzeczy, ktorych trzeba się wstydzić… A u nas we wsi niemiecki żołnierz uratował pół polskiej rodziny. Świat nie jest czarno-biały…

Tomasz

W przypadku tych bydlaków z Berlina i Moskwy jest czarno biały dla mnie Niemcy,Rosjanie i Żydzi tak chętnie i masowo popierający i hitleryzm i bolszewie zawsze byli kanaliami i nie ma w tym co mówię krzty kłamstwa to są nacje morderców nie ludzi i cała nasza historia jest tego żywym dowodem !!!

Zobacz również

Zimna wojna

Zuchwali i nieugięci. Siedem najbardziej spektakularnych akcji żołnierzy wyklętych

Odbijanie towarzyszy broni z obozów NKWD i ubeckich katowni. Zwycięskie starcia z wielokrotnie liczniejszymi siłami wroga. Czy wreszcie opanowywanie całych miasteczek. Oto siedem akcji żołnierzy...

9 września 2016 | Autorzy: Dariusz Kaliński

Druga wojna światowa

Zarażały tyfusem i kradły broń. W Polsce nawet prostytutki walczyły z hitlerowcami!

„Unikaj polskich dziewcząt, bo cię wciągną w zasadzkę, gdzie stracisz broń, a nawet życie". Właśnie tak niemieckie władze ostrzegały swoich żołnierzy przybywających na urlop do okupowanej...

19 listopada 2015 | Autorzy: Rafał Kuzak

Druga wojna światowa

Wybici do nogi. Polscy partyzanci gromią niemieckich żandarmów

O jego wyczynach na Podhalu podczas ostatniej wojny krążą legendy. Cichociemny ppor. Feliks Perekładowski na czele oddziału partyzanckiego „Wilk” przeprowadził szereg spektakularnych akcji przeciwko siłom niemieckim....

10 grudnia 2014 | Autorzy: Dariusz Kaliński

Druga wojna światowa

Żywe trupy i ucieczka na golasa. Jak AK odbijała więźniów z rąk gestapo?

Nie każda z brawurowych akcji Armii Krajowej sprowadzała się do strzelaniny. Na to, by wyrwać swoich ludzi zwyrodnialcom spod znaku trupiej główki, Polska Podziemna miała wiele...

30 kwietnia 2014 | Autorzy: Sebastian Pawlina

Druga wojna światowa

Wszy, tyfus i kryminaliści. Najbardziej nietypowe metody walki z okupantem

Zamachy bombowe, egzekucje na zbrodniarzach i wysadzanie pociągów. To najbardziej spektakularne metody, jakimi Armia Krajowa posługiwała się w walce z Niemcami. Wszystkie one wiązały się...

23 kwietnia 2014 | Autorzy: Rafał Kuzak

Druga wojna światowa

Wystarczyło 90 sekund. Likwidacja kata Pawiaka

Na okupacyjnej mapie Warszawy Pawiak zajmował szczególne miejsce. Przez mury więzienia przewinęło się ponad 90 tysięcy osób. Połowa z nich nie dożyła końca wojny. W...

7 marca 2014 | Autorzy: Rafał Kuzak

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.