Jeszcze nie tak dawno uwaga świata koncentrowała się na amerykańskiej inwazji na Irak. Z perspektywy historii ta wojna miała jednak zupełnie marginalne znaczenie. Do naprawdę ważnego konfliktu doszło w Iraku niemal czternaście wieków wcześniej. Wtedy to atak grupki nomadów, wbrew wszelkiej logice i prawdopodobieństwu, doprowadził do upadku wielkiego imperium istniejącego od przeszło czterystu lat.
Na początku VII wieku Bizancjum i Persja – dwa starożytne imperia, które od niepamiętnych czasów dzieliły się władzą na Bliskim Wschodzie, znalazły się w bezprecedensowym kryzysie. Wprawdzie wojna pomiędzy nimi trwała w zasadzie nieprzerwanie od setek lat, stanowiąc typowy koloryt granicznych stosunków, ale w 602 roku perski „król królów” Chosroes II postanowił pójść na całość. Wykorzystując przewrót w Bizancjum i zamordowanie cesarza Maurycjusza, rzucił całą swoją armię na sąsiada.
Wojna ciągnęła się przez ćwierć wieku, ze zmiennym szczęściem. Najpierw Persowie zajęli całą Syrię, Palestynę i Egipt. Następnie Bizantyńczycy, w triumfalnym pochodzie spustoszyli północne terytoria wrogiego imperium i rozgromili Persów pod Niniwą w 627 roku. To oni wyszli z wojny obronną ręką, ale było to iście pyrrusowe zwycięstwo. Obydwa starożytne państwa leżały w gruzach, co momentalnie wykorzystali ich niepozorni sąsiedzi z południa…
Zapomniana inwazja
W czasie gdy Persowie i Bizantyńczycy nawzajem palili swoje miasta, rabowali świątynie i wyżynali szeregi wrogich armii, na Półwyspie Arabskim niejaki Mahomet jednoczył pustynne plemiona pod wspólnym sztandarem nowej religii – islamu. Wprawdzie umarł nie dokończywszy dzieła, ale pozostawił wprawnych następców, którzy ruszyli na podbój bizantyńskich i perskich rubieży.
Utrata przez Bizancjum Syrii, Egiptu i Palestyny to temat dość dobrze znany i wałkowany w dziesiątkach książek. Dla porównania, następujący niemal jednocześnie podbój Persji jest zupełnie bagatelizowany przez historyków, mimo że miał zdecydowanie większe znaczenie. Bizancjum, z trudem bo z trudem, ale przetrwało arabską inwazję i istniało kolejne 800 lat. Persja upadła, a na jej gruzach muzułmanie zbudowali własne imperium, czerpiąc pełnymi garściami z perskiej kultury i organizacji władzy. Podbój Iraku – części imperium perskiego graniczącej bezpośrednio z Półwyspem Arabskim – był pierwszym krokiem, na drodze do powstania świata muzułmańskiego, jaki znamy dzisiaj.
Tysiąc jeźdźców z wycieczką do Iraku
Pierwszy arabski najazd na Irak zaczął się tak naprawdę przypadkiem. Po śmierci Mahometa wiele podporządkowanych mu plemion nie zaakceptowało władzy następcy proroka – Abu Bakra. Na północy Półwyspu Arabskiego tłumieniem ich oporu zajął się mekkański arystokrata, Chalid ibn al-Walid. Jak wyjaśnia Hugh Kennedy, autor książki „Wielkie arabskie podboje”, bynajmniej nie zamierzał się on trzymać oficjalnych granic państwowych: polityka Medyny stanowiła, że wszyscy arabscy nomadzi powinni znajdować się pod panowaniem muzułmanów i plemiona z rejonu Eufratu nie stanowiły tu żadnego wyjątku (s. 97).
Przypuszcza się, że Chalid dotarł do granic Iraku wiosną lub wczesnym latem 633 roku, dysponując wręcz śmiesznie małymi siłami – mniej więcej tysiącem jeźdźców.
Po stłumieniu oporu zamieszkujących pogranicze beduinów, Chalid dotarł do niewielkiego, liczącego około 30 000 mieszkańców miasta – Al-Hiry. Miało się ono stać pierwszym, sławetnym łupem Arabów w ich wielkiej wojnie z Persami. Oczywiście muzułmańscy historycy zadbali o odpowiednio kwiecisty opis oblężenia, ale w rzeczywistości… nie było nawet czego oblegać. Al-Hira była rozległą osadą, pozbawioną murów, w której w ufortyfikowanych pałacach żyli wyłącznie miejscowi wodzowie. Najeźdźcy z południa puścili z dymem parę domów, co wystarczyło do przekonania mieszkańców, by zawarli z nimi układ. Było to tym prostsze, że Al-Hirę zamieszkiwali w większości Arabowie, tyle że wyznania chrześcijańskiego. Jak pisze Hugh Kennedy: Notable byli skłonni zawrzeć pokój w zamian za kontrybucję i obietnicę, że uszczerbku nie doznają ani ich kościoły ani pałace. Zebrana kontrybucja była pierwszą, którą kiedykolwiek przesłano z Iraku do Medyny (s. 98).
Później Chalid ibn al-Walid zaatakował jeszcze dwa inne miasta, ale tam napotkał na opór ludności i perskiej armii. Ogółem nie wychylił nosa poza pustynne pogranicze, a cała jego chwalebna wyprawa zakończyła się równie szybko, jak się zaczęła. Kalif Abu Bakr najwyższą wagę przywiązywał do podboju Syrii, a nie Iraku i to tam wysłał wojsko Chalida.
Druga próba: tym razem w pięć tysięcy chłopa
Wkrótce kalif Abu Bakr odszedł z tego świata, a jego następcą został Umar, który postanowił wysłać nową ekspedycję na irackie pogranicze, w celu zapewnienia ciągłej podległości tamtejszych plemion arabskich (s. 99). Udało mu się zebrać nieco większą, choć wciąż tylko symboliczną armię – liczyła ona góra 5000, a prawdopodobnie znacznie mniej wojowników. Co tu wiele mówić, nikt się nie garnął do zadzierania z Persami. Zgodnie z kroniką at-Tabariego beduini nie chcieli przekraczać granicy Iraku z powodu władzy, potęgi i chwały Persów oraz ich zwycięstw nad innymi ludami.
W efekcie armia składała się głównie z mało umiejętnych i niedoświadczonych wojowników, a dowodził nią niejaki Abu Ubaid, który wsławił się przede wszystkim… własną śmiercią (o tym za moment). Pod koniec 634 roku te nieopierzone oddziały starły się z regularną armią perską w tak zwanej „Bitwie Mostu”, rozegranej nad starym kanałem irygacyjnym nieopodal Al-Hiry.
Persowie byli świetnie uzbrojeni i dysponowali słoniami bojowymi oraz wyborowymi jednostkami łuczników. Na dodatek Arabowie szybko stracili swojego dowódcę, który zrobił naprawdę najinteligentniejszą możliwą rzecz: rzucił się z włócznią na słonia. Rzecz jasna został w trymiga rozdeptany. Jakby tego było mało, najeźdźcy stracili jedyną możliwą drogę ucieczki. Podobno sami muzułmanie celowo zniszczyli most, by sprawić, że wojownicy zaczną się bronić do upadłego (s. 99). Efekt? Dziesiątki jeśli nie setki ludzi utonęły w kanale, a do Medyny powróciła tylko garstka szczęśliwców.
Do trzech razy sztuka!
By lepiej zrozumieć sytuację, sprawdźmy co też działo się w tym czasie w sercu Imperium Perskiego. Kraj miał za sobą kilka lat zawieruchy, podczas których władcy zmieniali się niczym w kalejdoskopie. Wreszcie w 632 roku na tronie zasiadł Jezdegerd III – wnuk wielkiego „króla królów” Chosroesa, podobno będący wówczas jeszcze dzieckiem. Po udanej, choć raczej przypadkowej „Bitwie Mostu” młodociany szachinszach (a raczej jego „doradcy”) doszedł do wniosku, że najlepszym sposobem na popisanie się swoją potęgą będzie przepędzenie irytujących nomadów, grasujących po pograniczu.
Na czele armii stanął realny przywódca państwa i naczelny wódz Persów Rustam Farrochzad. Wydawało się, że nic nie może pójść nie tak… a jednak Persów czekała największa katastrofa w ich historii.
Do decydującej bitwy doszło pod Al-Kadisijją, a Arabami dowodził Sad Ibn Abi Wakkas. Mimo, że było to jedno z najważniejszych starć w dziejach świata, tak naprawdę niewiele o nim wiadomo. Wprawdzie arabscy historycy rozpisywali się o tej bitwie na setkach stron, ale są to utwory propagandowe, moralizatorskie i po prostu mało wiarygodne. Nie wiadomo nawet kiedy dokładnie rozegrała się bitwa. Prawdopodobnie miało to miejsce w roku 636, ale źródła podają daty od 635 do 640.
Czytając o legendarnym starciu trudno odsiać mity od faktów, bo w końcu Persom nie było dane przedstawić własnej wersji historii. Podobno Arabowie zaproponowali im trzy zwyczajowe opcje: nawrócenie na islam; podporządkowanie się, opłacenie należnej daniny i pozostanie przy swojej wierze; lub wojnę. Trudno natomiast uwierzyć w przekazy, według których Persowie przez kilka dni roztrząsali tę propozycję.
Ciekawszy jest zresztą fakt, że każdy z arabskich posłów wysyłanych do oponentów przed bitwą zachowywał się jak… skończony cham i wyglądał jak najgorszy obwieś. Pierwszy z nich, imieniem Ribi, przybył na lichym, żylastym koniu, z mieczem w pochwie z łachmanów. Jak relacjonuje Hugh Kennedy w „Wielkich arabskich podbojach”:
Był on [ponoć] „najbardziej włochaty wśród Arabów” i nie uczynił niczego, by wyglądać lepiej. Za płaszcz miał przykrycie wielbłąda, w którym zrobił dziurę i które przywiązał sobie do talii za pomocą trzcin. (…) Gdy w końcu przyprowadzono go przed oblicze Rustama, zaczął się zachowywać w sposób zuchwale niszczycielski: włócznią dziurawił i rozpruwał dywany i poduszki, tak że żadna z tych rzeczy nie pozostała nienaruszona. Spytany, dlaczego to czyni, odparł: „Nie lubimy siadać na tych waszych fatałaszkach” (s. 104).
No cóż, ta kultura osobista i ten urok musiały zrobić swoje! Domyślam się, że rozgniewani Persowie czym prędzej zaatakowali, szczególnie że według źródeł mieli nawet kilkukrotną przewagę liczebną. Ormiańska kronika podaje, że było ich 80 000, choć realniejsze wydaje się 40 000. Siły Sada jedni historycy szacują na maksymalnie 12 000, inni nawet na 30 000. W każdym razie Persów było zauważalnie więcej. Co stało się później? Nie wiadomo, bo relacje z bitwy są chaotyczne i pełne anegdot. Być może Persowie zostali wciągnięci w zasadzkę, być może nie docenili przeciwnika. W każdym razie w długim – podobno nawet kilkudniowym – boju ponieśli sromotną klęskę. Rustam zginął i imperium zostało realnie bez władcy.
Kres imperium
Niemal natychmiast wyszło na jaw, że Persja to kolos na glinianych nogach. Lokalni, perscy właściciele ziemscy momentalnie zaoferowali swoją pomoc Arabom, zapominając komu służyli od 400 lat. Jeden z nich zbudował nawet mosty pontonowe dla arabskiej armii i przekazywał jej informacje o ruchach wojsk „króla królów”. Zarządcy kolejnych obszarów dobrowolnie podporządkowywali się nowym panom, a beduińscy jeźdźcy gonili niedobitki armii Rustama aż do Babilonu.
Irak znalazł się w rękach Arabów, ale ich łup był o wiele cenniejszy. Pod Al-Kadisijją przypieczętowano los całej Persji, a starożytne imperium miało do szczętu zniknąć z powierzchni ziemi w przeciągu kilkunastu lat.
Źródło:
Podstawowe:
- Hugh Kennedy, Wielkie arabskie podboje. Jak ekspansja islamu zmieniła świat, Wydawnictwo Naukowe PWN, 2011.
Uzupełniające:
- Fred Donner, Early Islamic Conquests, Princeton University Press, 1981.
- Reuven Firestone, Jihad: The Origin of Holy War in Islam, Oxford University Press, 1999.
KOMENTARZE (2)
Przy okazji dzisiejszego artykułu zachęcamy wszystkich czytelników do udziału w ankiecie. Proste pytanie: o czym chcecie czytać na „Ciekawostkach historycznych”?
http://www.facebook.com/ciekawostkihistoryczne?sk=questions
Wybrane komentarze do artykułu z serwisu wykop.pl (http://www.wykop.pl/link/1049507/inwazja-na-irak-1400-lat-temu/):
gram_w_mahjonga:
Bardzo ciekawy wykop i kolejna książka na liście zakupów – „Wielkie arabskie podboje”. Bardziej jednak interesuje mnie sama historia Persji – jest jakaś ciekawa przystępna książka o historii Persji? Nie zwyczajowa sprzed 40 lat typu „cywilizacja i kultura Persów”, tylko czysta prosta historia tego imperium.
Trymus:
@gram_w_mahjonga: właściwie jest Olmstead, ale już przestarzały i IMHO mało przejrzysty na początek.
Lepiej jest zaopatrzyć się w serię Bogdana Składanka (choć i w jego przypadku słyszałem o jakichś błędach w I tomie- mam domu, ale nie czytałem- z tego, co przejrzałem dość przystępna seria)
Historia Persji, t. 1, Od czasów najdawniejszych do najazdu Arabów, Dialog, Warszawa 1999.
Historia Persji, t. 2, Od najazdu arabskiego do końca XV wieku, Dialog, Warszawa 2003.
Historia Persji, t. 3, Od Safawidów do wybuchu II wojny światowej,Dialog, Warszawa 2007.
Można też poszukać zmarłego kilka lat temu J. Wolskiego.