Doświadczenia polskich zesłańców, którzy spędzili początek II wojny światowej w obozach radzieckiego Gułagu, najlepiej znamy dzięki dziełom literackim, takim jak „Inny Świat” Gustawa Herlinga-Grudzińskiego. To jednak wyłącznie wierzchołek góry lodowej: wielu zeków swoje doświadczenia przelało na papier w formie wierszy. Spróbujmy rzucić na nie okiem historyka.
Wiersz to oczywiście utwór literacki, ale nic nie stoi na przeszkodzie, by widzieć w nim również źródło historyczne. Szczególnie, jeśli autorem był łagiernik, pragnący w taki właśnie sposób przekazać wspomnienia. Wiersze około trzydziestu zesłańców – w większości zwykłych żołnierzy, przedstawicieli inteligencji i Polaków z Kresów – trafiły do wydanej niedawno antologii „Gułag polskich poetów”.
Wiele z nich to utwory metaforyczne, dotykające spraw duchowych i czysto osobistych doświadczeń. W innych autorzy zachwycają się pięknem rosyjskiej przyrody albo zorzy polarnej. Nie brakuje jednak i takich utworów, które relacjonują wydarzenia, ukazują reakcje na rozwój wojennych wypadków czy zdradzają meandry życia w łagrach, a następnie w armii Andersa na Bliskim Wschodzie.
Droga do łagru
Częstym tematem wierszy jest męka związana z transportem do łagru, ciągnącym się całymi tygodniami, a w najgorszych przypadkach miesiącami. Jerzy Bazarewski wspominał: Każdego rana konwój podawał wiadro wody. / Każdej nocy pani z Baranowicz kaszlała krwią. / (…) Koła stukały śmiercią o szerokie tory. / (…) Pani z Baranowicz śmiertelnie chora, / Wsłuchiwała się na postojach / W śpiewne, kołchoźne wozy (wiersz „Droga na północ”, s. 26). Także przez inne utwory przewijają się postacie zesłańców w podeszłym wieku, schorowanych, nie mogących w żaden sposób przetrwać podróży na Sybir. U Beaty Obertyńskiej czytamy o anonimowym człowieku, który umarł, ale nikt się tym nie przejął: Przeciągnęli go potem pod ścianę, / do kąta, / przyrzucili płaszczem bez guzików, / leżał sztywny i stygł. / Kto by sobie w transporcie trupem głowę zaprzątał? / Nikt („W bydlęcym wagonie”, s. 109).
Spośród grona anonimowych zesłańców wyróżniają się tylko pojedyncze postacie, których sytuacja jest na swój sposób „wyjątkowa”. W wierszu Bazarewskiego czytamy, że: W kącie wagonu płakał długoletni komunista (s. 26). Cóż, zapewne nie takiego wyzwolenia spodziewał się od radzieckich towarzyszy.
Katorżnicza praca
W wierszach na temat pobytu w łagrach wiele jest informacji o codziennej, niezwykle ciężkiej pracy – najczęściej przy wyrąbie lasów. Zdarzają się jednak także uwagi na temat paranoidalnego zachowania strażników. Maksymilian Baranowski pyta w utworze „Konwój”: Czegóż to jeszcze tutaj się boicie? / Na cóż te setki maszynowej broni? / Wszak myśmy wszyscy zgłodniali, bezbronni (s. 24).
Niektórzy na realia życia w „odwróconym”, nieludzkim świecie odpowiadali ironią. Marian Czuchnowski kpił z rzekomo resocjalizacyjnej i edukacyjnej roli Gułagu: Potem uczył się trzy lata prawie / Na wyższych kursach, przejazdem, w kibitkach. / Odessa, Charków, Gorkij, Kotłas i Uchta, / Uniwersytet Ludowy – isprawitielnyj łagier. / Życie miał lekkie jak puch, i smaczne jak buchta. / Filozof. Nudysta. Pod Kręgiem Polarnym nawet chodził nago („Napis”, s. 54).
Podobnie ironizował Tadeusz Wittlin w „Pieśni Łagiernika”:
(…)
Dziękuję wam za łagry, za konwój i za psy,
Dziękuję wam za owies i wszy…
A kiedy dziś amnestia jest,
Dziękuję za łaskawy gest.
(…)
NKWD! Kochana stara buda!
NKWD! Ten pomysł wam się udał!
(…)
Coś powiesz, a jakże,
I siedzisz już w łagrze!
Poczesne miejsce w poezji łagrowej zajmuje sprawa korespondencji. Niektórzy więźniowie z rzadka otrzymywali listy, innym pozwalano je nawet wysyłać. Ludwika Biesiadowska wspominała w wierszu „W łagierze”: I czasem tylko z domu list: / Ktoś się urodził, ktoś przybył, ktoś odjechał, / ktoś odszedł na zawsze (s. 31). Z kolei Artur Międzyrzecki opisał losy listu, który zwędrował pół Wschodniej Europy i Bliskiego Wschodu, by w końcu trafić w jego ręce:
Z pieczątką obcego druku,
Z adresem Dmitrijewskaja diewiat’.
List Matki długo mnie szukał,
Nim zawędrował na Lewant.
(…)
Kreślę ten wiersz na biwaku.
„…Polforces Iraq and Persia…”
(…)
Odciski przebytych granic,
Ślady cenzury rosyjskiej,
Middle East – dopisek, że w armii,
Znak PCK pod nazwiskiem.
(„Dmitrijewskaja 9”, s. 98-99)
Sny o wyzwoleniu
Jeszcze zanim do łagrów dotarła informacja o układzie Sikorski-Majski i obejmującej polskich więźniów amnestii, już marzono o polskich oddziałach i wyruszeniu do boju. Józef Bujnowski pisał: Odtąd rozpoczął się rapsod tworzenia z łachmanów wizji, / wyśnionej w owe noce pod niebem o gwiazdach z krwi („W słońcu i krwi”, s. 50). Do rangi największego narodowego bohatera, wręcz nadludzkiego herosa, momentalnie urósł Władysław Sikorski. Ludwika Biesiadowska nie kryła emocji:
Pierwszy raz imię Twoje, Generale,
przyszło do nas na fali radiowej z Londynu.
Byliśmy wówczas tak strasznie bezsilni,
Choć serca wszystkich rwały się do czynu.
(…)
Pamiętam dobrze, jak dziś, przy głośniku
zebrani potajemnie słuchaliśmy wszyscy
Twoich słów dalekich…
(…)
Ja słów Twych, Generale, nigdy nie zapomnę.
(…)
Ach, Ty nie wiesz przecie
Co znaczy tu otrzymać wolność z polskiej ręki
i imię Twe w sowieckiej przeczytać gazecie!
(…)
(„Do Generała”, s. 33)
Także Zdzisław Broncel z podniosłością i dumą wspominał w wierszu o wizycie generała Sikorskiego w radzieckiej stolicy: Objawiona jest prawda, przecież nie do wiary! / (…) By żywi i nieżywi mogli się doczekać / Dnia, gdy dźwignięto polskie na Kremlu sztandary („Gen. Sikorski w Moskwie”, s. 40). Moskwa to zresztą temat większej liczby utworów, choć zwykle pisze się o niej cierpko i z dystansem. Zdaniem Jerzego Bazarewskiego: W Moskwie było nieszczerze, / Obco i daleko („Moskwa – Tock”, s. 28).
Co do dowódców, aureolą chwały otoczono również Władysława Andersa: I patrzcie – patrzcie – wołają obcy w podziwie – kto z nimi? / – samże Generał na czele? Jakiż wysławi Go śpiew?! („W słońcu i krwi”, s. 50).
Na ratunek Europie
W świetle łagrowej poezji stworzenie Polskich Sił Zbrojnych w ZSRR nie było wyłącznie ratunkiem i źródłem wolności dla zesłańców, ani nawet szansą na walkę za ojczyznę. Stawka była znacznie wyższa – los całej Europy. Wiersze zebrane w „Gułagu polskich poetów” dają fascynujące świadectwo wiary w mesjanistyczną rolę Polski i Polaków, którą przejawiał cały szereg autorów. Chociażby Kamil Kantak pisał: Jedziemy wyzwalać braci / I umęczoną Europę / Co mdleje pod pruską stopą, / Kona pod pruskim toporem („Powiejcie wiatry”, s. 75). Z kolei Bolesław Redzisz jednego z polskich generałów – Michała Tokarzewskiego-Karasiewicza – ukazał następująco: Są ludzie na wodzów skazani przez Boga, / Skazani, by drogi wykuwać historii, / By stąpać po szlakach wielkości i glorii („6 Dywizja Lwów”, s. 133). Tymczasem Lech Piwowar polskich dowódców ogółem przyrównał do biblijnego proroka: Oficer jak Mojżesz prowadzi w morze ognia („Żołnierz, który klęczy”, s. 123).
Warto jeszcze wspomnieć o Arturze Międzyrzeckim, który udowadnia w swojej „Balladzie o Hejnale”, że przybycie Polaków do Samarkandy… przepowiedziano już w XIII wieku, przy okazji najazdu Tatarów na Kraków. Tym samym w swojej wędrówce realizowali swoisty dziejowy, Boży plan (Jaki to błysk w środku placu / W Allaha święto doroczne? / To lechistańscy trębacze / Spełniają słowa wyroczni ; s. 101).
W zesłańczej poezji nawiązań historycznych jest zresztą znacznie więcej, szczególnie zaś odwołań do motywu azjatyckich hord, których następczynią miała być Armia Czerwona. Ten sam Artur Międzyrzecki wspominał, że Tyfus tam [w Uzbekistanie], panie Kurek, / Od Dżingis-Chana. Nie minął („O grypie w naprawie”, s. 105). U Jerzego Dołęgi-Kiwalewskiego mamy już pełną wizję Polski jako przedmurza Europy. Tam Rosjanin to potomek nieodrodny Hunów, dziedzic sławy Batyj-Chana. Zresztą w wierszu „Rosja Zaznana” przeczytamy także o podobieństwie pomiędzy XVIII-wieczną Rosją carską, budującą Sankt Petersburg kosztem stu tysięcy kości oraz państwem radzieckim, niewoli w którym doświadczył autor (s. 60-61).
Emigracyjna herbata
Ostatnie chronologicznie wiersze z antologii powstawały już po wojnie, na emigracji. Prezentują one obraz wielkiego rozczarowania – nie tylko wynikiem wojny i postawą wielkich mocarstw, ale też… samymi Polakami, którzy nie szanują tak naprawdę pamięci o zesłańcach:
Zejdą się wszystkie ostoje
Naszej lodyńskiej society
[na odczyt o doświadczeniach Polek w Rosji]
bo przyjść wypada – gdy mowa
o losach polskiej kobiety
I szeptać będą na ucho
swych własnych trosk bezmiar cały:
– Wciąż trudniej o czekoladę…
– Wie pani – kina zdrożały!!!
(Mieczysław Eisenmann, „Czytając listy rodzin polskich odnalezionych w Rosji”, s. 68).
Źródło:
Artykuł powstał na podstawie antologii wierszy wydanej przez oficynę Most pt. „Gułag polskich poetów” (zobacz więcej informacji o książce).
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.