Czy Zygmunt Stary był świadomy tego, że jego żona, Bona Sforza, miała takiego dziadka? Tyran, wielokrotny morderca i gwałciciel. Jakże kontrastowało to z naturą króla Polski! Cóż, przynajmniej pewne zachowania Bony Sforzy nie powinny nikogo dziwić.

Urodzony w 1444 roku Galeazzo Maria Sforza był synem poprzedniego księcia Mediolanu, Francesco Sforzy. Drugie imię otrzymał prawdopodobnie na cześć swojego dziadka, Filippa Maria Viscontiego. Galeazzo władzę po swoim ojcu odziedziczył w 1466 roku, po jego śmierci. Nie można powiedzieć, że nie dał się poznać od dobrej strony. Zadbał o rozwój biblioteki w Pawii, przyciągając badaczy, którzy poszerzali swoją wiedzę i nauczali studentów zarówno w Pawii, jak i w samym Mediolanie. To również za jego panowania i pod jego patronatem otwarto tam pierwszą drukarnię, w której opublikowano wiele wczesnych książek ówczesnego okresu.
Nie koniec na tym. Galeazzo Maria Sforza zapisał się również w historii mediolańskiej kuchni. To właśnie za jego czasów zaczęto w Mediolanie uprawiać ryż, który wszedł na stałe do miejscowej diety. Dzięki temu powstało słynne „risotto alla Milanese”. Sforza nie szczędził również pieniędzy na muzyków, których chętnie zatrudniał. Jednakże jego ekstrawagancja miała swoją cenę – wysokie podatki dla mieszkańców Mediolanu. Choć z perspektywy poddanych podatki były mniejszym problemem niż terror, którego doświadczali pod jego panowaniem.
Tego nie powstydziłby się sam markiz de Sade
Galeazzo Maria Sforza był przede wszystkim znany z notorycznych gwałtów na kobietach, w tym mediolańskich szlachciankach. Im bardziej fakt ten stawał się publiczny, tym bardziej go to w jakiś chory sposób cieszyło. Co więcej, kiedy sam był już „zmęczony”, przekazywał swoje ofiary dworzanom. A kto ośmielił się sprzeciwić? Jeden próbował – skończył z obciętymi rękami. Podobnie kończyli ci, którzy ośmielili się porozmawiać z metresami chorobliwie zazdrosnego księcia. Znany jest taki przypadek Pietro da Castello.

Galeazzo władzę po swoim ojcu odziedziczył w 1466 roku
Sforza nie wahał się także przed zabijaniem mężczyzn, przy czym nie było to dla niego satysfakcjonujące, jeśli nie dokonał tego w wyjątkowo okrutny sposób. Szczególnie czerpał satysfakcję z torturowania krytyków. Często obcinał im ręce własnoręcznie. Jego sadystyczne pomysły szły jednak znacznie dalej. Pewnego razu pojmano kłusownika i skazano go na śmierć, zmuszając do połknięcia całego schwytanego wcześniej zająca – razem z futrem.
Innego mężczyznę, Pietro Drago, kazał przybić gwoździami do własnej trumny. Golibrodzie, który mu podpadł, najpierw zastosowano strappado, łamiąc mu ramiona, a potem musiał w tym stanie ogolić swojego oprawcę. Galeazzo miał reputację człowieka, który zamordował własną matkę, Biancę Marię, którą ponoć otruł. Jak trafnie zauważa Mike Lankford, motyle najprawdopodobniej unikały go z daleka.
Czytaj także: Znienawidzona królowa Bona
Przyszła kryska…
Bywały momenty, kiedy ludność mogła na chwilę odetchnąć od terroru księcia. Na przykład podczas słynnej parady do Florencji, gdzie Galeazzo udał się wraz ze swoim przyjacielem – Lorenzo de Medici – oraz młodszym bratem, Lodovico, znanym jako Il Moro. Jednak po powrocie do Mediolanu znów rozpoczęło się polowanie na dziewice. Na baczności powinni byli mieć się również księża, którzy nieopatrznie odważyli się go skrytykować. Jeden z kapłanów, przewidując, że panowanie Sforzy będzie krótkie, zapłacił życiem – został zagłodzony. Ludność miała dość satrapy.
W końcu nadszedł moment, kiedy Galeazzo Maria Sforza miał zapłacić za swoje okrucieństwa. Trzej młodzi mediolańscy dworzanie – Giovanni Andrea Lampugnani, Carlo Visconti i Gerolamo Olgiati – postanowili wymierzyć sprawiedliwość. Motywacje były zarówno osobiste, jak i ideowe: Sforza dopuścił się gwałtu na siostrze Viscontiego, rodzina Lampugnaniego popadła w nędzę, a Olgiati był republikaninem-idealistą. Trzej spiskowcy przysięgli uwolnić miasto od tyrana i zamierzali dotrzymać danego słowa.
Modlitwy nie pomogły żadnej ze stron
Spiskowcy liczyli, że wraz ze śmiercią księcia ludność powstanie przeciwko rządzącej rodzinie i wywalczy wolność. Panował głód, a więc ich nadzieje nie były bezpodstawne. Planowali oddać część dóbr księcia ludowi. Dniem wybranym na zamach był 26 grudnia 1476 roku. Trzej zamachowcy, nie zważając na miejsce, bezceremonialnie zamordowali tyrana w kościele św. Stefana. Jeszcze przed działaniem pomodlili się o powodzenie i przebaczenie, przekonując w modlitwach, że czyn ten przyniesie korzyść mieszkańcom Mediolanu. Jak na ironię również Sforza zawitał w tym czasie do kościoła, aby się pomodlić.

Spiskowcy liczyli, że wraz ze śmiercią księcia ludność powstanie przeciwko rządzącej rodzinie i wywalczy wolność
Masakrę rozpoczął Lampugnani, wbijając sztylet w stojącego przed nim Sforzę – w klatkę piersiową, oko oraz… krocze. Dołączyli pozostali kompani i sługa Lampugnaniego, Franzone. Nie wszystko jednak poszło zgodnie z planem. Dwóch z nich – Lampugnani i Visconti – zginęło w walce, choć co do Viscontiego źródła podają sprzeczne informacje. Ciało Lampugnaniego wywleczono na ulicę i powieszono do góry nogami przed domem, a później odcięto mu głowę na potrzeby dalszych rytuałów.
Czytaj także: Co jadała Bona Sforza?
Finał tej historii był tak brutalny, jak i ona sama
Olgiatiemu udało się zbiec z miejsca zbrodni. Następnie przez kilka dni się ukrywał, licząc na to, że ich pierwotny plan się ziści, a ludzie powstaną. Nic takiego nie nastąpiło. A przynajmniej nie w taki sposób, na jaki liczyli. Bo w istocie w Mediolanie wybuchły zamieszki i na terenie całego miasta dochodziło do spontanicznych powieszeń oraz podpaleń.
W końcu władze znalazły Olgiatiego, który został zdradzony przez własnego ojca. Postawiono go przed sądem i zapewne odpowiednio przesłuchano. Przyznał się do wszystkiego. Kara była okrutna, acz typowa dla Europy tamtych czasów wobec tych, którzy podnosili rękę na władców. Po torturach został poćwiartowany żywcem. Taką samą śmiercią zginęli Visconti (jeśli przeżył walkę w kościele) i Franzone, a fragmenty ich ciał rozwieszono przy siedmiu bramach Mediolanu, pozostawiając je do czasu, aż smród zmusił władze do ich usunięcia.

Historia zapamiętała Olgiati jako sprawiedliwego zamachowca.
Olgiati nie tracił animuszu do końca. Stojąc przed katem, wygłosił długą mowę, w której wyraził nadzieję, że zostanie zapamiętany jako ten, który uśmiercił tyrana. Jego życzenie spełniło się, gdyż historia zapamiętała go jako sprawiedliwego zamachowca. Historia śmierci Galeazzo Marii Sforzy miała też dalszy ciąg – jego wdowa, Bona Sforza, wysyłała listy do papieża Sykstusa IV, prosząc o odpuszczenie grzechów męża w zamian za hojne datki na rzecz Kościoła. Po takiej karierze spokój duszy Galeazzo musiał kosztować naprawdę dużo.
Czytaj także: Zabójczy poród, trucizna w winie, kiła i… przejedzenie. Na co umierały polskie królowe?
Bibliografia
Armstrong, L. Tennenhouse (red.), The Violence of Representation. Literature and the History of Violence, Routledge, Cornwall 2014.
Burman, Italian Dynasties, Thorsons Publishing Group, Wellingborough 1989.
Lankford, Becoming Leonardo. An Exploded View of the Life of Leonardo da Vinci, Melville House, Brooklyn 2017.
Martines L., April Blood. Florence and the Plot Against the Medici, Oxford University Press, Oxford 2003.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.