W latach 1845–1849 Irlandię nawiedziła klęska głodu, która zabiła ponad milion ludzi. Próby pomocy Irlandczykom okazywały się jednak gorsze od „choroby”...

W roku 1846 phytophthora zniszczyła niemal wszystkie rośliny ziemniaka w Irlandii i spowodowała, że na następny rok nie było co sadzić. Program robót publicznych rozrósł się do pół miliona osób, co przerosło administracyjne zdolności rządu i na przełomie lat 1846 i 1847 rzecz wstrzymano.
W 1847 roku kryzys – choć nie głód – dotknął także resztę Zjednoczonego Królestwa. Parę poprzednich lat było w Anglii okresem wielkich inwestycji w koleje. Dokonywane z prywatnej inicjatywy (choć za zgodą Parlamentu) groziły one powstaniem bańki spekulacyjnej. By temu zapobiec, Bank Anglii został w roku 1844 ustawowo zobowiązany utrzymywać rezerwy kruszcu pokrywające wartość będących w obiegu banknotów. Gdy w 1846 roku oprócz europejskich zbóż podrożała amerykańska bawełna, produkcja w przemyśle włókienniczym przestała być opłacalna. Reakcją inwestorów było ograniczanie pożyczek i spieniężanie aktywów.
Recepta na kryzys
W marcu 1847 rząd Russella ogłosił, że zamierza pożyczyć pieniądze, by sfinansować pomoc dla Irlandii. Wobec nałożonych na Bank Anglii ograniczeń mogło się to dokonać tylko kosztem kredytów dla sektora prywatnego, więc przedsiębiorcy zaczęli pożyczać na zapas. Równocześnie trzeba było zapłacić za – coraz droższe – zboże kupowane na kontynencie. W rezultacie rezerwy złota w Banku Anglii były w kwietniu o mniej więcej jedną trzecią niższe niż na początku roku.
Wobec groźby kryzysu finansowego i ponieważ szanse na otrzymanie pożyczki w zakładanej wysokości były niewielkie, rząd wycofał się z planów jej zaciągnięcia. Russell ogłosił, że za rozwiązanie irlandzkich problemów zapłacą irlandzcy podatnicy (podatki były wówczas nakładane proporcjonalnie do posiadanej własności, co pozwoliło wyrazić ten pomysł zgrabnym rymem make Irish property pay for Irish poverty).

Wynędzniałych chłopów zamierzano kierować do workhouses, by zapracowali na swoje jedzenie. Workhouses miały w założeniu działać jak fabryki.
Tak jak w Anglii, wynędzniałych chłopów zamierzano kierować do workhouses, by zapracowali na swoje jedzenie. Workhouses miały w założeniu działać jak fabryki, a więc przynosić zysk, ale koszty ich organizacji mieli ponosić lokalni mieszkańcy. Zobowiązanie właścicieli ziemskich, by płacili składki na workhouses za wszystkich swoich dzierżawców, których czynsz wynosił mniej niż 4 funty rocznie, przyniosło tragiczne, choć możliwe do przewidzenia skutki: tysiące rodzin eksmitowano z dzierżawionych działek, komasując je (tak aby czynsz przekroczył ustalony limit) lub przeznaczając na pastwiska.
Dzierżawcy ziemi byli usuwani także za zaleganie z czynszem, którego wobec niskich plonów nie byli w stanie zapłacić. Równolegle ograniczono możliwość trafienia do workhouses: by się w nich znaleźć, trzeba było w ogóle nie mieć ziemi albo mieć jej mniej niż ćwierć akra (1011 metrów kwadratowych). Skłaniało to drobnych dzierżawców i właścicieli do porzucania gospodarstw. Ten aspekt irlandzkich wydarzeń z lat czterdziestych XIX wieku najbardziej pasuje do tezy o cynicznym wykorzystaniu klęski żywiołowej do ujarzmienia kłopotliwej prowincji.
Wielkie wysiedlenia
Jednym z właścicieli ziemskich dokonujących eksmisji w Irlandii – w sumie ponad dwóch tysięcy rodzin – był lord Palmerston, minister spraw zagranicznych w rządzie Russella. W memorandum rozesłanym do partyjnych kolegów przekonywał, że podstawą „jakiejkolwiek poważnej poprawy społecznej w Irlandii” musi być „systematyczne wysiedlenie drobnych gospodarzy i kmieci”. By skutecznie pozbyć się problemu, wyrugowanym dzierżawcom opłacił podróż za ocean w opróżnionych z drewna ładowniach kanadyjskich statków.
Warunki takiego rejsu – w tym śmiertelność – były według naocznych świadków porównywalne do tych, które panowały na statkach transportujących niewolników. Irlandczycy, którym los nie zesłał podobnego sponsora, ruszyli do Anglii, licznie przybywając do wizytowanego właśnie przez Marksa Manchesteru, a w Liverpoolu do dziś stanowią większość ludności.
Czytaj też: Tragiczna pomyłka? Czy spuściznę Marksa i Engelsa słusznie uważa się za wspólne dzieło?
Efekt domina
W skali całego Zjednoczonego Królestwa recesja była tak głęboka, że zagregowana konsumpcja w roku 1847 okazała się o jedną czwartą mniejsza niż dwa lata wcześniej. W maju ceny zboża osiągnęły najwyższy poziom od trzech dziesięcioleci, czyli od niesławnego „roku bez lata”, który wraz z sierpniowymi mrozami w Alpach i lipcowymi opadami kolorowego śniegu na Węgrzech i we Włoszech przyniósł złe plony, głód i niepokoje społeczne w całej Europie.
Ta katastrofa nie miała się jednak, ku strapieniu brytyjskich biznesmenów, powtórzyć. Gdy w sierpniu 1847 okazało się, że żniwa na kontynencie są dobre, londyńscy i liverpoolscy kupcy zbożem, którzy obstawiali dalszą zwyżkę cen, zaczęli bankrutować. W ślad za nimi podążyli ich kredytodawcy. Banalne metafory o domku z kart i efekcie domina okazały się doskonałym opisem sytuacji.
Rezerwy Banku Anglii dalej topniały, zwiększając powszechny niepokój. W drugiej połowie października premier Russell wysłał do jego gubernatora – i kazał ogłosić w prasie – list, w którym pozwalał mu dodrukować pieniądze (nawet jeśli miałoby to oznaczać złamanie ustawy dyscyplinującej sprzed trzech lat), o ile posłużą one do udzielania pożyczek oprocentowanych na co najmniej 8 procent. Bank wznowił akcję kredytową, panika minęła jak ręką odjął, Anglia wróciła na ścieżkę wzrostu.
Czytaj też: Czym był kapitalizm według Karola Marksa?
Na pomoc Irlandczykom
W Irlandii poprawa sytuacji nie była równie szybka. Zaraza ziemniaczana minęła, ale tysiące chłopskich rodzin nie miały środków do życia. Różnego rodzaju organizacje charytatywne w wielu krajach świata zbierały datki na pomoc Irlandczykom – największe sumy płynęły z Anglii i ze Stanów Zjednoczonych – ale jałmużna bywała obwarowana mocnymi zastrzeżeniami, na przykład wymogiem wyrzeczenia się katolicyzmu i przejścia na protestantyzm.

Wielu Irlandczyków wobec klęski głodu udało się na emigrację.
Warunki panujące w workhouses były koszmarne, a ich ekonomiczna opłacalność zerowa. Niedożywienie wywołało epidemie tyfusu (uśmiercił on około 20 procent irlandzkich emigrantów do Kanady), dyfterytu, dyzenterii, cholery, ospy i grypy, których łączna liczba ofiar szła w setki tysięcy. Pozbawiona gotówki gospodarka tkwiła w miejscu.
Nawet ci właściciele ziemscy, którzy brutalnie pozbyli się dzierżawców, nie zawsze byli w stanie obsłużyć dług i zapłacić podatki. W roku 1849 Parlament w Londynie pozwolił na to, by zadłużone majątki były licytowane za bezcen. Nabywcami byli zazwyczaj spekulanci z Anglii, „zimnym okiem” patrzący na dzierżawców, którzy zdołali się utrzymać mimo zarazy i głodu. Czynsze poszły w górę, pastwiska zastąpiły pola. W ciągu pięciu lat zlikwidowano następne 50 tysięcy rodzinnych gospodarstw.
Ofiary wielkiego głodu w Irlandii
Dokładna liczba śmiertelnych ofiar głodu nie jest znana. Podczas spisu powszechnego w roku 1851 rachmistrze pytali Irlandczyków o osoby, które umarły w ich rodzinach w ciągu poprzedniej dekady. Po podliczeniu odpowiedzi liczba śmierci z głodu osiągnęła 21 770, a w wyniku chorób zakaźnych – 400 720. Świadomość, że były to liczby zaniżone, towarzyszyła rachmistrzom od początku: w przypadku starszych osób zgony z wycieńczenia uważano za „śmierć ze starości”, w niektórych rodzinach nie przeżył nikt, w innych wszyscy ocaleńcy uciekli z wyspy.
Późniejsze szacunki historyków wahają się pomiędzy pół a półtora miliona ofiar, przy czym okrągły milion – z populacji około 8,5 miliona osób w roku 1844 stanowi to 12 procent – jest liczbą powszechnie akceptowaną jako najbardziej prawdopodobna. Nie był to jednak koniec.

Szacunki historyków wahają się pomiędzy pół a półtora miliona ofiar wielkiego głodu w Irlandii.
Po latach głodu – który zgodnie z terminologią zaproponowaną pół wieku wcześniej przez anglikańskiego pastora Thomasa Malthusa był „automatycznym” mechanizmem kontrolującym wzrost liczby ludności – wyraźniej zaczęły działać metody „dobrowolne”: znacząco podwyższył się wiek zawierania małżeństw, zwiększyła się liczba katolickich księży i zakonnic, wzrosła społeczna (i religijna) presja przeciwko związkom nieformalnym. Co najbardziej znamienne, masowa emigracja stała się trwałym zjawiskiem.
Mimo iż płodność Irlandek utrzymywała się przez następne stulecie grubo powyżej trójki dzieci na kobietę (poziom 2,1 zapewnia międzypokoleniową stabilność populacji), to aż do 1931 roku – czyli do momentu, kiedy Stany Zjednoczone przestały przyjmować imigrantów z Europy – każdy kolejny spis ludności wykazywał liczbę niższą niż poprzedni.
Źródło:


Zdj. otwierające tekst: AlanMc/domena publiczna; Jonjobaker/CC BY-SA 4.0 (2)
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.