Imperialne ambicje europejskich mocarstw doprowadziły do wybuchu największego i najkosztowniejszego w dziejach wojny. Ich ofiarą padła także Polska. Dlaczego?
Poczucie wyższości kulturowej, które ukształtowało imperializm europejski, opierało się także na popularnej wówczas teorii naukowej głoszącej istnienie hierarchii ras opartej rzekomo na różnicach genetycznych. Chociaż przekonujących dowodów naukowych było niewiele, stan prymitywnego zacofania lub jawnego barbarzyństwa, w którym kolonizowany świat ponoć jedynie wegetował, zdaniem zwolenników tej teorii oznaczał, że zasoby materialne i ziemia miały się zmarnować, gdyby nie zostały przejęte przez bardziej rozwinięte narody, których zadaniem było niesienie owoców cywilizacji egzotycznym i podupadłym ludom.
Masowa przemoc
Kontrast ten uważano za coś oczywistego i wykorzystywano do usprawiedliwiania strategii dyskryminacji rasowej i permanentnego stanu podporządkowania. W 1900 roku lord Curzon, brytyjski wicekról Indii, przekonywał, że „wszystkie te miliony, którymi muszę zarządzać, to prawie dzieci”. W Niemczech pogląd ów rozciągnięto nawet na europejskich sąsiadów tego kraju na wschodzie, których należało traktować – jak to ujęła w 1914 roku gazeta „Leipziger Volkszeitung” – jako „siedlisko barbarzyństwa”. Bardziej niebezpieczny był jednak fakt, że takie przekonanie o własnej wyższości, czy to biologicznej, czy etycznej, wykorzystywano do usprawiedliwiania skrajnie wysokiego poziomu przemocy, który w rzeczywistości leżał u podstaw tej fali nowego imperializmu.
Wywłaszczeniom miejscowej ludności z jej ziemi prawie zawsze towarzyszyły mniejsza lub większa brutalność czy groźby. Jeszcze przed rokiem 1914 uznawano, że los rdzennej ludności Ameryki Północnej lub australijskich Aborygenów był godną pożałowania, ale nieuniknioną konsekwencją rozszerzania się podbojów białych. W taki sam sposób postrzegana była masowa przemoc towarzysząca prowadzonej od lat 70. XIX wieku ekspansji w Afryce i Azji – jako niezbędny i niebudzący żadnych wątpliwości moralnych skutek szerzenia cywilizacji podejmowanego dla dobra ludów, które padały ofiarą wspomnianej przemocy.
XIX-wieczne „ostateczne rozwiązanie”
W 1904 roku w Niemieckiej Afryce Południowo-Zachodniej [obecnie Namibia – przyp. tłum.] pewien niemiecki lekarz mógł zatem napisać, że „ostatecznym rozwiązaniem [Endlosung] kwestii tubylczej może być tylko złamanie siły tubylców całkowicie i raz na zawsze”. „Ostateczne rozwiązanie”, podobnie jak „przestrzeń życiowa”, nie było wcale wynalazkiem narodowego socjalizmu, o czym należy pamiętać, nawet jeśli niektórzy historycy podchodzą nieufnie do wszelkich sugestii o istnieniu związku przyczynowego między tymi dwiema epokami.
Taki język przed 1914 rokiem nie był również wyłączną domeną Niemców. Bliźniacze koncepcje „rasy i przestrzeni”, które miały zdominować imperializm lat 30. i 40. XX wieku, powstały w płodnym okresie przed wybuchem pierwszej wojny światowej, gdy zastanawiano się nad funkcjami oraz imperatywami imperium.
Czytaj też: To prawdopodobnie najbardziej zapomniany konflikt z czasów II wojny światowej. Jak Japonia podbiła Chiny?
Koszty imperializmu
W tym samym czasie konstruowano dwa przeciwstawne uniwersa moralne, w których kolonizatorów uznawano za uprzywilejowanych przedstawicieli imperium, a ludy podporządkowane można było traktować z pewną dozą przymusu i samowoli władz, co było nie do pomyślenia w metropolii. Ta „mapa mentalna” relacji między nowoczesnym narodem i jego imperium terytorialnym miała jednak niewiele wspólnego z historycznymi realiami owej epoki budowy nowych imperiów.
W rzeczy samej, przez cały ten okres, aż do upadku imperiów terytorialnych po roku 1945, istniał wyraźny rozziew między imperium jako „wspólnotą wyobrażoną”, a faktycznymi kosztami, jakie musiały ponosić, oraz niebezpieczeństwami, na jakie się narażały wspólnoty narodowe, które w budowaniu własnego imperium miały rzekomo odnaleźć swą nowoczesną tożsamość. Dotyczyło to nawet dwóch głównych potęg imperialnych, czyli Wielkiej Brytanii i Francji, które musiały poświęcać własne zasoby na podbój i obronę coraz większych terytoriów.
W 1911 roku Wielka Brytania panowała nad obszarem o powierzchni 31 milionów kilometrów kwadratowych zamieszkiwanym przez 400 milionów ludzi, Francja zaś kontrolowała tereny wielkości 12,5 miliona kilometrów kwadratowych, czyli obszar dwudziestokrotnie większy od metropolii, na którym żyło 100 milionów mieszkańców.
Włoska namiastka imperium
W „nowych” krajach, wstępujących po raz pierwszy na ścieżkę imperializmu, znacznie trudniej było wzbudzić entuzjazm społeczeństwa dla posiadania kolonii zamorskich, które były mniejsze i nie tak zasobne jak te należące do starszych imperiów, przez co przyciągały mniej emigrantów i mniejsze inwestycje. Zakończona klęską w 1896 roku inwazja włoska na Abisynię sprawiła, że Włochy musiały się zadowolić namiastką imperium w postaci skrawków Somalii i Erytrei, a opinia publiczna w metropolii wrogo odnosiła się do pomysłów kolejnych awantur kolonialnych.
W tym malutkim imperium mieszkało jedynie kilka tysięcy Włochów, podczas gdy emigracja włoska do innych krajów wynosiła blisko 16 milionów ludzi. Zanim Włochy wyruszyły w 1911 roku na wojnę z imperium osmańskim, aby przejąć kontrolę nad Trypolitanią i Cyrenajką, młody radykalny dziennikarz Benito Mussolini przestrzegał, że każdy rząd, który zażąda krwi i pieniędzy dla polityki podbojów, sprowokuje strajk generalny. „Wojna między narodami zmieni się w ten sposób w wojnę między klasami”, twierdził. Echa tych poglądów były później widoczne w jego wizji imperializmu, w której odróżniał narody „proletariackie”, takie jak Włochy, od bogatych mocarstw „plutokratycznych”.
Niemiecki kolonializm
W Niemczech przed rokiem 1914 podejście do własnego imperium zamorskiego było równie ambiwalentne. Entuzjazm dla kolonii panował w zdominowanych przez burżuazję kręgach przedsiębiorców, duchownych i nauczycieli i u progu pierwszej wojny światowej Niemieckie Towarzystwo Kolonialne (Deutsche Kolonialgesellschaft, DKG) liczyło około 40 tysięcy członków, ale wciąż było to dwa razy więcej niż liczba Niemców osiadłych w koloniach zamorskich.
Wprowadzenie powszechnej edukacji oraz panująca w Rzeszy przed 1914 rokiem kultura pomagały wytworzyć zainteresowanie egzotycznymi i romantycznymi aspektami kolonizacji zamorskiej, jednak znacznie popularniejsze były w tym kraju wyobrażenia o własnym kontynentalnym imperium na „Wschodzie”. Miały się one okazać trwałym motywem przewodnim niemieckiego podejścia do terytorium aż do lat 30. i 40. XX wieku, gdy aktywnie przystąpiono do budowania imperium w Europie, dlatego warto nieco bliżej przyjrzeć się tej kwestii.
Zjednoczone państwo niemieckie, które powstało w 1871 roku, obejmowało swym zasięgiem wschodnie tereny Prus zamieszkiwane przez liczną ludność polską, co było skutkiem rozbiorów Rzeczypospolitej dokonanych wspólnie z Rosją i Austrią pod koniec XVIII wieku. Obszar ten zaczęto traktować w Niemczech jako swoisty falochron strzegący przed groźnym oceanem Słowian na wschodzie.
Czytaj też: Stefan Szolc-Rogoziński. Polak, który pokrzyżował imperialne plany Bismarcka
Kolonizacja wewnętrzna
W 1886 roku niemiecki kanclerz Otto von Bismarck zainaugurował działalność Królewskiej Pruskiej Komisji Kolonizacyjnej, której celem było wyrugowanie ludności polskiej za granicę z zaborem rosyjskim i zaludnienie kresów wschodnich Rzeszy osadnikami niemieckimi, aby wykorzenić to, co uznawano za prymitywne formy rolnictwa (pogardliwe określenie polnische Wirtschaft – „polska gospodarka”), i zapewnić stabilną ochronę granicy przed jakimkolwiek przyszłym zagrożeniem.
Ta „kolonizacja wewnętrzna”, jak zaczęto ją nazywać, była szeroko nagłaśniana. W 1894 roku powołano do życia Niemiecki Związek Marchii Wschodniej (Deutscher Ostmarkenverein), organizację mającą pobudzić akcję osadnictwa niemieckiego. Idee „rasy i przestrzeni” znalazły zastosowanie także tutaj i już na długo przed rokiem 1914 snuto fantazje o rozszerzeniu imperium niemieckiego dalej na wschód, na ziemie rzekomo dojrzałe do kolonizacji, w której ramach nowoczesna cywilizacja miała przynieść ład i kulturę krainom jakoby „pogrążonym w najgłębszym barbarzyństwie i nędzy”.
W owym okresie powstawała również niemiecka literatura kresowa, tak zwane „powieści wschodnie” (Ostromanen), które zastępowały wizję imperium zamorskiego ideą kolonizacji wschodniego pogranicza. W powieściach tych Polak często był myląco przedstawiany jako „smagły” – z ciemną skorą, ciemnymi oczami i ciemnymi włosami – dla podkreślenia aspektu kolonialnego opisywanej rzeczywistości przez zdefiniowanie Polaka jako „innego”, stanowiącego przeciwieństwo „kulturalnego” Niemca.
W jednej z najsłynniejszych powieści wschodnich, wydanej w 1904 roku Das schlafende Heer [Śpiącej armii] Clary Viebig, śniady chłop polski ubolewa nad panowaniem „białych najeźdźców o żółtych włosach”. Tuż przed wybuchem wojny w 1914 roku utworzono towarzystwo na rzecz „kolonizacji wewnętrznej”. Wydawane przez tę organizację czasopismo porównywało afrykańskie imperium kolonialne z zamieszkiwanymi przez Polaków wschodnimi kresami Rzeszy, agitując za ekspansją w obu tych kierunkach w celu zdobycia przestrzeni potrzebnej dla zdrowej rasy niemieckiej.
Źródło:
Źródło il. otwierającej tekst: Polona/domena publiczna; Louis Bombled/Henri Galli/domena publiczna; Bundesarchiv, Bild 105-DOA6369/Walther Dobbertin/CC-BY-SA 3.0; Francis Hayman/domena publiczna
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.