Działalność charytatywna, kilkoro dzieci – dzień dziedziczek ziemskich był przepełniony obowiązkami. Z tego względu chętnie korzystały z pracy guwernantek.
Czasem zdarzało się wręcz, że dzieci więcej czasu spędzały ze swoimi nauczycielkami i opiekunkami niż własnymi matkami!
Guwernantka… czyli kto?
Ze wszystkich osób opiekujących się dziećmi to właśnie guwernantki i guwernerzy cieszyli się największym szacunkiem. Osoby piastujące to stanowisko często mieszkały w domu swoich uczniów. Zajmowały się nie tylko edukacją, lecz także opieką nad dziećmi.
O ile rodzina nie zdecydowała inaczej, guwernantki przekazywały podopiecznym ogólną wiedzę z różnych przedmiotów. Najważniejszy był język francuski. Dobrze było obsadzić w tej roli kogoś, kto mieszkał przez dłuższy czas we Francji. Jako guwernantka i nauczycielka domowa pracowała m.in. jedna z pierwszych polskich emancypantek – Narcyza Żmichowska. A jeśli nie z Francji, to z innego kraju. Atutami kobiet była znajomość języków obcych i brak własnych obowiązków rodzinnych.
Nauczycielki ogłady
Kolejnym ważnym zadaniem była nauka ogłady i obycia na salonach. Wymagało to m.in. co najmniej podstawowego opanowania gry na fortepianie. Ze względu na dość wysokie wymagania wobec guwernantek posadę tę często obejmowały kobiety ze sfer średnich lub wyższych – jeśli z jakiejś przyczyny zostawały pozbawione środków do życia. Najlepiej wykształcone guwernantki były dobrze opłacane. Najczęściej jednak nie zarabiały one zbyt wiele. Jak pisała Eliza Orzeszkowa:
Ażeby nauczycielka otrzymać mogła w domu prywatnym zapłatę trzystu, czterystu, lub czterystu pięćdziesięciu rs., potrzebuję mieć taką naukę, z jakąby nauczyciel mężczyzna nie przyjął mniej, niż sześćset, ośmset, lub tysiąc. (…) Ale guwernantka, która może ukończyć edukacyą panien, to jest taka, której wyżej wymienioną przeznacza się płacę, musi posiadać znajomość najmniej dwóch lub trzech obcych języków, być wirtuozką na fortepianie, mieć piękną manierę i doskonały akcent francuzkiego mówienia.
Czytaj też: Najdziwniejszy przejaw dyskryminacji kobiet? W międzywojniu nauczycielki na Śląsku musiały… żyć w celibacie
Nauka, opieka i wychowanie
W bogatszych rodzinach dzieci częściej można było zobaczyć na rękach opiekunek niż ich matek. Bywało, że guwernantki dosłownie zastępowały rodzinę w wychowaniu. Marta Strzelecka w książce „Ziemianki. Co panie z dworów łączyło z chłopkami” przywołuje historię rodziny Kleniewskich.
Zajmująca się dworkiem Maria była kobietą powszechnie szanowaną ze względu na działalność społeczną i patriotyczne zaangażowanie. Stworzyła m.in. szwalnię dla wiejskich dziewcząt, urządzała dla nich kursy dokształcające. Matką niestety była nienajlepszą. Zatrudniona przez nią guwernantka groziła pracodawczyni odejściem, jeśli ta nie zacznie spędzać czasu z własnymi dziećmi.
„Mama była bardzo zajęta”
Nie był to odosobniony przypadek. Motyw ten często pojawiał się w biografiach i pamiętnikach. Guwernantki można zresztą zobaczyć na portretach i zdjęciach rodzinnych. Czasem zdarzało się, że w jednym domu mieszkały do starości, wychowując kolejne pokolenia. Nieraz budowały więź ze swoimi podopiecznymi i przez lata były ważnymi osobami dla całej rodziny. Strzelecka przytacza wspomnienia Lucyny Perepeczko:
Nie interesowałam się szczegółami zajęć mamy, ale pamiętam, że była tak bardzo zajęta uczennicami, włościankami, sprawami społecznymi, że sama nie dawała rady z trójką dzieci. Wychowaliśmy się z guwernantką. Ojciec uczył chłopców, mama dziewczęta, nami zajmowała się panna Basia.
Panna w mundurze
Już samym swoim wyglądem i postawą guwernantka musiała wzbudzać szacunek. Nie powinna więc ubierać się ani ekscentrycznie, ani w sposób niedbały. XIX-wieczne publicystki, gdy opisywały ich stroje, porównywały je wręcz do mundurów. Skromne, surowe, ale dobrane ze smakiem.
Ważne było też usposobienie guwernantki i ogólna prezencja. Jej stanowisko traktowano poważnie i takiego podejścia od niej wymagano. Kobieta podejmująca się tej pracy nie mogła być lekkomyślna i nierozważna, a tym bardziej grubiańska. Źle widziano również okazywanie nadmiernej ekscytacji, oczekiwano natomiast taktu i godnej postawy.
Służąca czy rodzina?
Choć cieszyły się sporym szacunkiem, ogóle położenie guwernantek było dosyć kłopotliwe. W domach należały bowiem do służby. Im wyżej urodzone, tym bardziej musiały zmagać się z własną dumą. Sytuacja życiowa mogła nawet zmusić kobiety do pracy dla rodzin, którym w innych okolicznościach byłyby równe.
Z drugiej strony guwernantki stały ponad resztą służby. Mogły pełnić również funkcję ochmistrzyni i zarządzać majątkiem. Choć z uwagi na charakter pracy często rezygnowały ze swojego życia prywatnego, powszechnie uważano, że należy im zapewniać kilka godzin czasu wolnego od wszelkich obowiązków. Niżej usytuowane służące mogły pracować nawet od rana do nocy. No i przede wszystkim – relacje pomiędzy rodziną i guwernantką różniły się od relacji z innymi pracownikami, zwłaszcza jeśli chodzi o dzieci. To wszystko sprawiało, że kobiety te były zawieszone gdzieś pomiędzy służbą a rodziną.
Źródła:
- Ilnicka M., Nauka i wychowanie dziewcząt. W domu czy po za domem?, [w]: „Bluszcz”, 1878.
- Orzeszkowa E., Kilka słów o kobietach, Warszawa 1870.
- Strzelecka M., Ziemianki. Co panie z dworów łączyło z chłopkami, Warszawa 2023.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.