Ciekawostki Historyczne
Dwudziestolecie międzywojenne

Proces Rity Gorgonowej

Lusia nie dogadywała się z kochanką ojca, więc gdy 17-latkę znaleziono martwą, podejrzenia do razu padły na Ritę Gorgonową. Skazano ją na śmierć. Czy słusznie?

W nocy z 30 na 31 grudnia 1931 roku młodego Stasia, syna znanego lwowskiego architekta Henryka Zaremby, obudziło ujadanie psa. Zaniepokojony zawołał siostrę. Jednak ta nie odpowiadała. Wtedy postanowił osobiście sprawdzić, co się dzieje. Gdy otworzył drzwi, zobaczył 17-letnią Lusię leżącą w kałuży krwi. Przeraźliwy krzyk chłopca obudził resztę domowników.

Do pokoju wbiegł ojciec Henryk Zaremba oraz jego kochanka Rita Gorgonowa, oficjalnie zatrudniona w domu jako guwernantka. Od razu wezwano lekarza, na miejsce przybył także żandarm. Po wstępnych oględzinach policja aresztowała Gorgonową, na którą najsilniej wskazywały poszlaki. Miała także motyw, ponieważ była skłócona z Lusią. Chociaż nie wszystkie dowody potwierdzały, że morderczynią była guwernantka, to właśnie ją postawiono przed sądem. Tak rozpoczął się najgłośniejszy proces przedwojennej Polski. Ale czy Rita Gorgonowa faktycznie była winna?

Porzucona przez męża

Emilia Margerita Ilić urodziła się w na terenie dzisiejszej Chorwacji. Wychowywała ją matka, gdyż ojciec zmarł przed jej narodzinami. W wieku sześciu lat została oddana do sierocińca do zakładu sióstr białych w Sarajewie. Gdy wybuchła I wojna światowa, zakonnice odesłały podopiecznych do domów rodzinnych. Emilia, zwana już wtedy Ritą, zamieszkała z matką i ojczymem na wyspie Zlarin niedaleko Szybeniku. Tam poznała Erwina Gorgona, który pełnił funkcję telegrafisty w stacjonującej niedaleko jednostce wojskowej. W wieku 15 lat wyszła za niego za mąż, urodziła syna Erwina i wraz z mężem przeprowadziła się do Lwowa, gdzie zamieszkała z teściami.

Rita Gorgonowa została skazana na śmierć za zabicie córki swojego kochanka. Czy słusznie?fot.domena publiczna

Rita Gorgonowa została skazana na śmierć za zabicie córki swojego kochanka. Czy słusznie?

Niedługo później Erwin przyznał się, że miał romans i zaraził się syfilisem. Z powodu choroby wenerycznej postanowił opuścić rodzinę i wyjechał do Ameryki. Obiecał żonie, że jak tylko wyzdrowieje i znajdzie pracę, wyśle jej pieniądze na bilet. Niedługo później Rita została oskarżona przez teściów o niemoralne prowadzenie się i została wypędzona z domu, co opisała w liście do męża: „Gdy ojciec twój wpadł do pokoju z nożem i słowami, bym się wynosiła z jego domu, że nie mam czego tam szukać, odeszłam tak łzami zlana, że ledwie do drzwi trafiłam”.

Od guwernantki do niechcianej kochanki

Rita, która nie mając innego wyjścia, zostawiła syna z teściami, od tej pory musiała radzić sobie sama. Znalazła pracę w jednej z lwowskich cukierni, której stałym bywalcem był Henryk Zaremba. Bardzo szybko zaproponował on Gorgonowej posadę guwernantki w swoim dworku w Brzuchowicach. Zaremba mieszkał tam z dwójką dzieci – córką Elżbietą, zwaną Lusią oraz synem Stasiem. Żona architekta przebywała w szpitalu psychiatrycznym, po tym jak próbowała popełnić samobójstwo.

Już po kilku miesiącach Rita została kochanką Zaremby. Uczestniczyła w spotkaniach lokalnej bohemy w charakterze „pani” lub żony gospodarza. Para nie mogła jednak wziąć ślubu, ponieważ oboje oficjalnie nadal mieli małżonków. Oczywiście Gorgonowa nadal dbała o dom. Zajmowała się dziećmi, które im starsze, tym częściej zastanawiały się – jaką rolę pełni w ich życiu Rita. Coraz więcej pytań i pretensji w tej kwestii miała zwłaszcza dorastająca córka, która kłóciła się z kochanką ojca i wreszcie zażądała, aby ojciec zakończył romans. Wtedy Rita zaszła z Henrykiem w ciąże. Urodziła im się córka Romana. Narodziny przyrodniej siostry nie zmieniły stosunku Lusi do macochy. Ciągłe awantury poskutkowały wysłaniem nastolatki na rok za granicę.

Czytaj też: Najgłośniejsza zbrodnia ubiegłego stulecia, czyli porwanie dziecka Lindberghów

Konflikt między córką i kochanką

Po powrocie dziewczyny sytuacja nie uległa zmianie. Kłótnie i sprzeczki pomiędzy kobietami były na porządku dziennym. Coraz częściej Henryk stawał po stronie córki, która postanowiła zająć się finansami rodziny. Do tej pory robiła to Gorgonowa, którą Lusia oskarżyła o nadmierne wydawanie pieniędzy na zakupy i marnotrawienie majątku. Oprócz odcięcia Rity od finansów celem córki prawdopodobnie było pokazanie ojcu, że guwernantka nie jest mu już potrzebna. Problemem był tylko fakt, że miał z nią dziecko.

Pokój Lusi, w którym popełniono zbrodnięfot.domena publiczna

Pokój Lusi, w którym popełniono zbrodnię

Po jednej z kolejnych awantur Lusia stanowczo zażądała, aby ojciec porzucił kochankę i przeprowadził się ze starszą córką i bratem do mieszkania we Lwowie, a w dworku pozostawił Ritę z ich dzieckiem. Henryk przystał na propozycję. Już od dłuższego czasu nie interesował się kochanką. Przeniósł się nawet do innej sypialni. Gdy powiedział o tym Gorgonowej, ta wpadła w szał. Zagroziła, że jeśli tak będzie, zabije dzieci i siebie. Henryk jednak nie zmienił decyzji.

Ostatni dzień Lusi

Gdy 30 grudnia 1931 roku Zaremba zasiadł do kolacji z rodziną, atmosfera była mocno napięta. W milczeniu zjedli pierogi z mięsem, jak podawały akta sprawy. Najszybciej skończyła Lusia, dla której wspólny posiłek z Ritą był katorgą. Ale tego dnia przemogła się, gdyż już za dwa dni miała więcej nie oglądać kochanki ojca. Po posiłku każdy zajął się swoimi sprawami, aż nastała noc i dom ucichł.

Po jakimś czasie śpiący w jadalni Staś wybudził się, słysząc skowyt psa z pokoju Lusi. Jak później zeznał, zauważył, że obok bożonarodzeniowej choinki stoi jakaś postać w futrze, która po chwili otworzyła drzwi i wybiegła do ogrodu. Zaniepokoiło to chłopca. Myśląc, że siostra robi sobie żarty, zaczął ją wołać. Nie uzyskał odpowiedzi, więc wszedł do jej pokoju. Tam znalazł ciało.

Wezwana na miejsce żandarmeria od razu zaczęła przesłuchiwać wszystkich domowników. Staś powiedział wówczas, że widział osobę ubraną w futro podobne do tego, które miała na sobie Rita. Czternastolatek dodał, że podejrzewa Ritę, ponieważ w momencie odkrycia ciała siostry Gorgonowa zjawiła się w pokoju Lusi w białej koszuli nocnej pod futrem, a po przybyciu żandarmów przebrała się w żółtą. Jego zdaniem zrobiła to, ponieważ zauważyła ślady krwi na ubraniu. Opowiedział również o kłótniach między kobietami i groźbach, jakie w wykrzykiwała kochanka ojca.

Czytaj też: Bestialskie zabójstwo 12-latki. Zbrodnia, która odebrała niewinność Los Angeles

Prasowe „śledztwo”

Po przeszukaniu posesji i mieszkania odkryto w basenie za domem narzędzie zbrodni: dżagan do lodu. Nie zauważono żadnych śladów włamania czy odcisków butów na śniegu – poza tymi w ogrodzie, które należały do tajemniczej postaci w futrze. Ślady biegły do basenu. W drzwiach werandy spostrzeżono wybitą szybę, ale wokół nie było innych śladów wskazujących na włamanie. Zupełnie tak, jakby wybito szybę od środka! Wprawdzie w pokoju zamordowanej było otwarte okno, jednak zbyt małe, żeby ktoś mógł się przez nie przecisnąć. Na dodatek w piwnicy znaleziono zakrwawioną chusteczkę, która należała do Gorgonowej.

Wobec powyższych ustaleń policja podejrzewała, że zbrodni dokonał ktoś z domowników. Choć nie było twardych dowodów, dzięki zeznaniom Stasia już po kilku godzinach śledztwa ustalono główną podejrzaną oraz motyw zbrodni: zemstę. Rita została aresztowana. Zaremba był podejrzewany o współudział, jednak szybko to wykluczono.

Proces Rity Gorgon w 1932 roku. Na zdj. prokurator Alfred Laniewski i sędzia Jan Antoniewiczfot.domena publiczna

Proces Rity Gorgon w 1932 roku. Na zdj. prokurator Alfred Laniewski i sędzia Jan Antoniewicz

O zbrodni wkrótce zrobiło się głośno za sprawą prasy. Rozpoczynający się proces budził wiele skrajnych emocji. Opinia publiczna, kierowana licznymi artykułami nieprzychylnymi Gorgonowej, wydała wyrok na długo przed werdyktem sądu. Powszechnie uważano, że Gorgonowa jest winna. Nie zabrakło też osób, które postanowiły wykorzystać sprawę dla swoich „pięciu minut”. W „Gazecie Lwowskiej” można było przeczytać relację służącej Marceliny Tobiasz, która zeznała, że w czasie, gdy wszyscy pobiegli do pokoju, gdzie leżała zamordowana Lusia, ona przypatrywała się Gorgonowej, która rzekomo miała usiąść do stołu w jadalni i powtarzać: – Boże, Boże co ja zrobiłam.

Z kolei „Słowo Polskie” opublikowało wywiad z inną służącą, Olgą Jezierską, która opowiadała, że Gorgonowa prosiła ją o pomoc w morderstwie, mówiąc: – Ty musisz pomóc mi ja trzymać, gdy będę rżnęła. Do tych sensacji dołączył nawet słynący z rzetelności „Ilustrowany Kurier Codzienny”. Na łamach tej gazety pojawiły się wypowiedzi kioskarza, który twierdził, że poznał Gorgonową jeszcze w czasie wojny. Miała wówczas być w Dalmacji panią do towarzystwa.

Vox populi

Jak pisze Cezary Łazarewicz: „Czy można jej [gazecie – przyp. red.] wierzyć, skoro ta sama gazeta kilka dni wcześniej powątpiewała, czy Gorgonowa w ogóle kiedykolwiek mieszkała w Dalmacji”. Jednak opinia publiczna wierzyła doniesieniom prasowym. A sprawę komentowano wszędzie, prześcigając się w sensacjach lub teoriach spiskowych. Podjudzeni przez dziennikarzy mieszkańcy Lwowa w czasie wizji lokalnej pod dworkiem w Brzuchowicach zebrali się w kilkutysięczny tłum, gotowy rozszarpać Gorgonową. Jeszcze więcej osób zjawiło się kilka dni później na pogrzebie Lusi Zarembianki. Nie pozostało to bez wpływu na werdykt ławy przysięgłych.

Proces od początku miał charakter poszlakowy. Opinia publiczna domagała się procesu doraźnego, czyli ekspresowego. Najpopularniejszy tygodnik „Tajny Detektyw” dolał oliwy do ognia, pytając: „Czy Gorgonowa może okazać się niewinną?”. Rita utrzymywała, że nie zabiła Lusi, lecz niemal nikt nie dawał wiary jej słowom. Choć znalazło się też kilku „obrońców” domniemanej morderczyni.

W jej niewinność wierzyła znana pisarka Irena Krzywicka, która próbowała pomóc Gorgonowej, pisząc reportaże sądowe powątpiewające w jej udział w zbrodni. Gorgonowa mogła także liczyć na wsparcie profesora Ludwika Hirszfelda, który wprowadził do światowej medycyny oznaczenie grup krwi, wykorzystywane w badaniach kryminalnych na całym świecie. Podczas procesu spierał się on z profesorem Janem Olbrychtem. Hirszfeld uważał, że na znalezionej chusteczce nie ma śladów krwi Lusi, zaś Olbrycht przeciwnie. Przeprowadzone badania dowiodły, że ten pierwszy miał racje. Elżbieta miała grupę A, zaś Rita 0, co zostało wykorzystane w czasie procesu przez obronę oskarżonej.

Inni podejrzani

Po tygodniu od morderstwa śledczy wrócili do Brzuchowic. Po ponownym przeszukaniu posesji i domu nic jednak nie znaleziono. Mimo to prokurator Laniewski sformułował akt oskarżenia, w którym odniósł się do życiorysu Gorgonowej. Przedstawił ją jako zagubioną emigrantkę, która znalazła schronienie u Zaremby. Mężczyzna dał się uwieść, co zauważyła i próbowała powstrzymać starsza córka. Wtedy stała się największym wrogiem i przeszkodą dla Rity, która z zimną krwią zaplanowała i dokonała zabójstwa biednej dziewczyny.

Akta sprawy Gorgonowej, początek akt przesłuchania oskarżonejfot.domena publiczna

Akta sprawy Gorgonowej, początek akt przesłuchania oskarżonej

Obrona wskazywała, że zbrodnię mógł popełnić chłopiec z sąsiedztwa, pochodzenia ukraińskiego, który kochał się w Lusi, lecz bez wzajemności. Próbowano powiązać to z gwałtem, który miał zostać dokonany na dziewczynie przed śmiercią. Prokurator stwierdził wówczas, że Gorgonowa… upozorowała gwałt. Biegły sądowy ustalił jednak, że defloracji dokonał mężczyzna. Gdy ten argument prokuratury upadł, obrona Rity poszła za ciosem i odwołała się do eksperymentu przeprowadzonego w czasie wizji lokalnej z udziałem Stanisława. Chłopak nie był w stanie rozpoznać osoby ukrytej obok bożonarodzeniowej choinki, więc nie można było stwierdzić, czy tamtego feralnego dnia widział kochankę ojca.

Mecenas Maurycy Axer, obrońca Gorgonowej, wysunął również hipotezę, że zbrodni mógł dokonać ogrodnik Kamiński, który doskonale znał rozmieszczenie domu i nie wzbudzał podejrzeń. Według Axera pasował do zbrodni, ponieważ był gburowaty i niesympatyczny. Poza tym Rita nie byłaby w stanie zadać silnych ciosów, które pogruchotały czaszkę Lusi – w przeciwieństwie do Kamińskiego.

Nie przekonało to jednak prokuratury oraz ławy przysięgłych, która decydowała o winie oskarżonych według wciąż jeszcze obowiązujących austriackich procedur. Na dodatek w notatkach prokuratora możemy przeczytać nieprzychylną opinię o Ricie: „Mało sympatyczna. Jakby przyszła do sądu się kłócić”.

Czytaj też: Karol Kot. Brutalny morderca o twarzy grzecznego chłopca

Ofiara kłamstw i uprzedzeń?

Aby udowodnić winę oskarżonej, prokuratura ściągnęła do sądu świadków – służące pracujące na przestrzeni lat u Zaremby. Zeznania kobiet były podobne do tych, które można było przeczytać w gazetach. W odpowiedzi Rita wybuchała śmiechem albo milczała, próbując pokazać, że wszystkie te opowieści zostały wyssane z palca.

Prokurator najwyraźniej postanowił jednak zadziałać na wyobraźnię zgromadzonej publiczności oraz ławy przysięgłych. W tym celu m.in. sprowadził do sali sądowej zalane krwią łóżko Lusi Zarembianki. Przekonywał też, że Gorgonowa jako jedyna miała motyw, aby zabić niewinną dziewczynę, ponieważ kierowała się nienawiścią oraz chęcią zemsty. W efekcie ponownie w prasie można było przeczytać o pięciotysięcznym tłumie kobiet, który uzbrojony w kije i pałki próbował zatrzymać karetkę więzienną przewożącą oskarżoną. Panie chciały na własną rękę wymierzyć sprawiedliwość.

Rita Gorgonowa w celi kąpie swoją córkę Ewęfot.NAC/domena publiczna

Rita Gorgonowa w celi kąpie swoją córkę Ewę

Ostatniego dnia procesu mecenas Axer, obrońca Rity, wiedząc, jak trudno będzie przekonać nie tylko ławę przysięgłych, ale także opinię publiczną i dziennikarzy, w swoim przemówieniu próbował pokazać Gorgonową jako ofiarę całego zdarzenia. Zarzucił świadkom kłamstwa i podważył argumenty prokuratora, zwracając się do przysięgłych:

To nie dowody, to poszlaki, a nawet te poszlaki w trakcie procesu zostały obalone. Fundamentem oskarżenia była ekspertyza krwi. Fundament jednak upadł. Pamiętajcie o tych wszystkich, którzy trafili na szafot z powodu pomyłki sądów. Nie pozwólcie, by niewinny piętnastoletni syn oskarżonej przez całe swoje życie nosił piętno hańby, gdy jego matka zostanie skazana na śmierć.

Czytaj też: Proces Triny Papisten

Skazana na śmierć

Proces, który trwał zaledwie szesnaście dni, zakończył się skazaniem Rity Gorgonowej na śmierć przez powieszenie. Kilka tygodni później wyrok miał zostać wykonany, ale okazało się, że kobieta jest w ciąży, w związku z czym nie można było jej uśmiercić. Karę zmieniono na osiem lat pozbawienia wolności. W więzieniu Gorgonowa urodziła córkę Ewę, której Zaremba nie uznał, dlatego dziewczynka otrzymała nazwisko po matce. Rita nie odsiedziała całego wyroku, ponieważ z powodu wybuchu II wojny światowej więźniowie zostali objęci amnestią.

Oskarżona Rita Gorgonowa podczas procesu. Za oskarżoną widoczny jej obrońca Maurycy Axerfot.NAC/domena publiczna

Oskarżona Rita Gorgonowa podczas procesu. Za oskarżoną widoczny jej obrońca Maurycy Axer

Co dalej stało się z Gorgonową? Nie spotkała się z córką Ewą, która przebywała w sierocińcu. Nie wiadomo, czy Rita w ogóle próbowała ją znaleźć. Starała się za to nawiązać kontakt z Romaną, z którą Zaremba przeprowadził się do Warszawy po tragicznej śmierci Stasia w wypadku w górach. Jednak ta nie chciała rozmawiać z matką. Dalsze losy Gorgonowej są nie znane. Prawdopodobnie wyszła ponownie za mąż za mężczyznę nazwiskiem Kański i przyjęła jego nazwisko.

O uznanie niewinności matki do końca życia walczyła Ewa, która w 2014 roku wniosła o ponowne rozpatrzenie sprawy. Skontaktowała się nawet w latach 90. z Ireną Krzywicką, która odpisała: „Walczyliśmy wspólnie o uniewinnienie Pani Matki wraz z profesorem Hirszfeldem (biegłym) oraz adwokatami: Axerem, Ettingerem i Woźniakowskim, niestety na próżno, głos kołtuństwa był silniejszy. Co się stało z Pani Matką, nie mam pojęcia”.

Bibliografia:

  1. Łazarewicz C., Koronkowa robota – sprawa Gorgonowej, Wołowiec, 2018.
  2. Raczyńska E., Czy w dworku pod Lwowem popełniono zbrodnię z miłości? Sprawa Rity Gorgonowej budzi emocje do dziś, onet.pl (dostęp: 6.07.2023).
  3. Sprawa Rity Gorgonowej. Najgłośniejszy proces II RP, www.polskieradio.pl (dostęp: 6.07.2023).

KOMENTARZE (5)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

niepoprawny politycznie

90 lat temu…
Wyrok śmierci uchylono bo obrona wniosła kasację do SN, który uchylił go ze względu na naruszenia proceduralne i nieprecyzyjność aktu oskarżenia (T. Boy-Żeleński po tym orzeczeniu, odnośnie ławników, napisał: „…wolałbym złożyć swoje losy w ręce wykształconych i inteligentnych zawodowych sędziów niż w ręce dwunastu ĆWOKÓW”). Nic o ciąży w orzeczeniu nie wspominając.
Karę w całkiem nowym procesie zmniejszono ze względu na zakwalifikowanie zbrodni jako dokonanej w afekcie.
Rozmawiając z prawnikami, którzy kończyli prawo w różnych miastach, mówili oni, że ich absolutnie wszyscy profesorzy od prawa karnego omawiając tą sprawę (s)twierdzili, że dziś nie można by było nawet wnieść oskarżenia… I dodawali, że to najsłynniejsza nierozwiązana sprawa poszlakowa nie tylko w Polsce…

Mając naście lat w jednym z pitavali przeczytałem bardzo dokładny opis sprawy – zbrodni. Odtąd…
Coraz bardziej na pierwszy plan „w(y)chodził mi” Staś…
Otóż jego matka była chora psychicznie. Przebadano go na tą okoliczność w sposób, który obecnie wywołałby jedynie uśmiech politowania – i skonstatowali biegli, że jest w pełni zdrowy psychicznie, ale…
Co jednak tutaj istotne, to, to że „…kupił kajak i z kolegami przepłynął tysiąc osiemset kilometrów.” A przy biegłych i w obecności prokuratora, wymieniał „…jednym tchem liczne rzeki, kanały, osady i miasta…” które zwiedził. „Świadek ma FENOMENALNĄ PAMIĘĆ” – zachwyceni stwierdzili.
Tymczasem w czasie śledztwa – aż 9 razy go przesłuchiwano!, za każdym razem ZMIENIAŁ DOŚĆ ZNACZĄCO ZEZNANIA, czegoś nie pamiętał, coś sobie przypominał, dodawał coraz to nowe istotne szczegóły. Owszem można by było to zrzucić na stres, ale bardziej wygląda to na jak najbardziej zwykłe „mataczenie”. „Nie rozpoznał również koloru koszuli nocnej, którą rzekomo widział w noc popełnienia morderstwa, gdy pokój oświetlała tylko jedna świeca. Pokazano mu dwie koszule – seledynową i białą. Stwierdził, że obie były seledynowe.” „Postanowiono również sprawdzić zeznania Zaremby dotyczące psa. Twierdził on, że pies zawsze szczeka na obcych i jest agresywny, tymczasem kiedy przedstawiciele sądu weszli na posesję, gdzie przebywało zwierzę, okazało się, że pies podbiegł do nich z machającym ogonem oznaczającym przyjazne zamiary. Nie szczekał i nie warczał, dał się nawet pogłaskać.” (…) Wówczas zmienił zeznania i stwierdził, że usłyszał nie szczekanie psa na obcego, a jego skowyt, gdy ten został uderzony drzwiami przez Gorgonową (pies rzeczywiście był ranny). Psa jednak słyszał tylko on mimo, że spał w słuchawkach. Owszem mogły być przyciszone lub całkiem wyciszone, ale…
„Pies skowyczał nad basenem, gdy Staś spał po drugiej stronie domu. Dlaczego zatem nie obudził się Henryk Zaremba, którego sypialnia była najbliżej werandy?” Nie mający kłopotów ze słuchem, a wg niektórych z… bezsennością. No i krwawe ślady rąk były za małe jak dla dorosłej osoby, mogły zatem należeć do 14-latka. Ponoć kilka lat po sprawie zrobiono badania daktyloskopijne jednoznacznie zgodne ze „Stasiem”.
Nie wiadomo też czy defloracja była efektem użycia artefaktu czy gwałtu. Biegli wydający tutaj różne opinie, powoływali się bowiem jedynie na swoje kazuistyczne doświadczenie zawodowe.
A gwałty w nastoletnich rodzeństwach się zdarzają…
Dziś ponadto wiemy, że osoby chore psychicznie mogą mieć wybitne zdolności, a w okresie dojrzewania często cierpią na nadczynność hormonalną w sferze seksualnej. O sprawstwie Stasia może też świadczyć znaleziony na miejscu zbrodni kał. Co prawda wybitny biegły, J. Olbrycht, stwierdził, że były to psie odchody – najpewniej efekt „stresowy” uderzenia psa; ale nie miał szczególnej wiedzy w tym akurat temacie, a jedynie zwykłe ludzkie doświadczenie. Wszyscy jednakowoż świadkowie twierdzili, że był to ludzki kał. Nastolatkowie zaś w reakcji na stres – obronnej, bardzo często bezwiednie się wypróżniają. No i biegły, dr K. Piro stwierdził, że jest mało prawdopodobne, by Lusię zabito kilofem do lodu, „…a tak w ogóle to jest to mord z lubieżności…” (…)
Zresztą jeśli chodzi także o zdanie śledczych, to ci sugerowali wprost, że podejrzewają głównie brata o zabójstwo siostry.
Również i sprawa grup krwi nie jest do dzisiaj taka oczywista. „Ekspertyzę przedstawił biegły dr Jan Opieński. Stwierdził on, że na futrze jest krew grupy A, czyli taka, jaką miała Lusia, ale… nie da się tego stwierdzić z całą pewnością, bo zastosowana przez niego metoda jest przestarzała.” Prof. A. Westfalewicz twierdzi, że na podszewce jej futra ujawniono ślady barwnika krwi grupy „A”. Prof. J. Opieński – biegły chemik, jednak po czasie „…torpeduje te ustalenia stwierdzając, że badania grupy krwi zrobione metodą widmową i benzynową wywołują wątpliwości. Są przestarzałe i niezbyt dokładne. Ta metoda wynalezione przez Leone Lattesa przynosi błędne wyniki…” W odpowiedzi prof. Hirszfeld przedstawił „Dwadzieścia stron opinii w maszynopisie i wniosek: „badania za pomocą najczulszej metody stosowanej do wykrycia elementu „A” na podszewce futra oskarżonej – obecności elementu „A”, pochodzącego z krwi nie wykazały…” – jednak ta metoda z kolei była nowa, owszem dokładna jeśli się miało odpowiednie doświadczenie, inaczej można łatwo popełnić błąd. Stąd „…wybitny praktyk kryminalistyki, prof. J. Olbrycht z Krakowa, który jako pierwszy w praktyce śledczej stosował ustalenia Hirszfelda, twierdził że jednak tak – to była krew zamordowanej.” Doszło zatem do pojedynku dwóch znakomitych ekspertów w którym „Hirszfeld był wybitnym naukowcem i twórcą grup krwi. Ale praktykiem był Olbrycht i to on się znał na kryminalistyce.”
(cytaty z pochodzą z wielu źródeł)…
Kolejna ciekawa spraw to, to z jakimi „licznymi mężczyznami” spotykała się ofiara. Otóż wg nowszych ustaleń nie byli to jej kochankowie (w każdym bądź razie nie tylko), a członkowie organizacji terrorystycznej dążącej do utworzenia państwa chorwackiego. Wiedział o tym senior Zaremba i nie chcąc się w to mieszać. To dlatego głównie on i córka starali się oddalić Gorgonową.
A dalsze losy Gorgonowej?
„Zachowane w Archiwum Instytutu Pamięci Narodowej dokumenty są jednak NIEZBITYM dowodem na to, że pod nazwiskiem „Emilia Margarita Kańska” skrywała się kobieta skazana za zabicie Lusi Zarembianki.” „…zamieszkała w jednej ze wsi pod Wrocławiem i najprawdopodobniej została tam zamordowana przez sąsiadów na tle rabunkowym.” Początkowo wyłudzić mieli 25 tys. zł, a następnie poszli po „resztę”…
Skąd miała tyle pieniędzy?
Nie udało mi się znaleźć nic na temat powojennych losów „Stasia”, jakby ktoś…
A wiem, że w PRL-u były pomysły by wznowić śledztwo i pokazać, że w dawnej przedwojennej… Nic jednak z tego nie wyszło, czyżby zatem „Staś” stał się „kimś ważnym” i zapłacił Gorgonowej za milczenie? Warto wiedzieć, że już w więzieniu też była traktowana wyjątkowo łagodnie, dosłownie niczego jej nie brakowało…

    Zaniepokojony

    „Psa jednak słyszał tylko on mimo, że spał w słuchawkach. Owszem mogły być przyciszone lub całkiem wyciszone, ale…” – w słuchawkach w XX-leciu międzywojennym?

      Jan

      Słuchawek używalo się do małych, bardzo prostych odbiorników na kryształek.

Paweł Kopeć

Właśnie
Pozory mylą
Często
Real Life

PI Grembowicz

Por. dobry film fabularny JM dotyczący tej głośnej sprawy międzywojennej:

https://www.filmweb.pl/film/Sprawa+Gorgonowej-1977-9718

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.