Dżungle Ameryki Południowej skrywały wiele tajemnic. Jedną z nich była dmuchawka, niepozorna, ale zabójcza za sprawą trucizny, powodującej makabryczną śmierć.
Dmuchawka to broń dystansowa, którą łatwo było zlekceważyć. W rękach doświadczonego wojownika stawała się jednak zabójcza. W przeszłości pociskiem najczęściej była niewielka strzałka, rzadziej gliniana kulka. Strzałkę umieszczało się w długiej (od 0,46 m do nawet 7 metrów) tubie, w którą dmuchał strzelec. Pocisk wylatywał z dużą prędkością i raził cel.
Wydawałoby się – nic skomplikowanego. Jednak ta niezwykła broń rozpowszechniła się tylko w niektórych rejonach świata. Były to Azja Wschodnia i Południowo-Wschodnia, Ameryka Południowa, Środkowa, a także wschodnie tereny współczesnych Stanów Zjednoczonych. W tekście opiszemy dmuchawki z deszczowych lasów Ameryki Południowej. Właśnie tam osiągnęły one wysoki poziom zaawansowania i stały się niebezpiecznym orężem.
Zalety broni
Generalnie dmuchawka była używana w północno-zachodniej części kontynentu. Dmuchawki odnaleziono na stanowiskach archeologicznych datowanych na około 500 rok n.e., więc ich historia prawdopodobnie nie jest bardzo długa. Dlaczego nie rozpowszechniły się na pozostałe części obu Ameryk? Głównie dlatego, że były bardziej użyteczne w gęstym lesie. Po pierwsze, łatwiej było nieść ją ze sobą ze sobą (nawet dość długą) dmuchawkę niż łuk. Po drugie, pociski z tej broni były dość lekkie i mimo sporej prędkości wylotowej mogły łatwo zostać zniesione przez wiatr. W dżungli raczej nie wieje, więc problemu nie było.
Ze względu na niewielki rozmiar strzałek, dmuchawek używano głównie do polowania na drobną zwierzynę i ptaki. W północno-zachodniej części Ameryki Południowej brakowało dużych zwierząt, więc użycie łuku na ogół nie było konieczne.
Oczywiście dmuchawki różniły się sposobem konstrukcji i długością. Jednak generalnie można powiedzieć, że na początku rozwoju tej broni mieszkańcy dżungli wykonywali ją z bambusa lub wydrążonego pnia palmy o odpowiedniej długości i średnicy. Wraz z ewolucją dmuchawek upowszechniła się konstrukcja polegająca na sklejeniu i związaniu ze sobą dwóch, rozciętych wzdłuż i wydrążonych wcześniej połówek bambusa lub palmy. U wylotu dmuchawki na ogół umieszczano drewniany ustnik. „Kaliber” wynosił od około 10 do kilkunastu milimetrów. Długość dmuchawek wahała się zwykle między 2 a 3 m, a ciężar wynosił do 250 g do nawet kilograma.
Drewniana amunicja
Do strzelania rdzenni Amerykanie używali glinianych kulek lub drewnianych strzałek. Te drugie był częściej stosowane ze względu na większą skuteczność. Ich długość wynosiła między 40 a 50 cm. Strzelec wkładał „amunicję” do dmuchawki. Do tylnego końca strzałki był przymocowany kłębek bawełny lub innej podobnej rośliny. Celem było uszczelnienie tuby, tak by dmuchnięcie wywarło właściwą siłę na pocisk. Potem należało już tylko wycelować i dmuchnąć.
Podczas współczesnych eksperymentów w laboratorium pociski z historycznych dmuchawek osiągały prędkość nawet ponad 120 km/h. Doświadczeniu użytkownicy w lasach Amazonii potrafią nadać strzałkom prędkość nawet 160 km/h. Czy to dużo? Wystarczało do uzyskania zasięgu rzędu 45–55 m. Dmuchawka znakomicie nadawała się do polowania na małe ptaki i małe zwierzęta, także dlatego, że była niezwykle cichą bronią.
Czytaj też: Czemu Aztekowie zjadali wrogów?
Okrutna trucizna
Tutaj jednak pojawia się znacząca wada dmuchawki. Strzałki były dość lekkie, więc chociaż prędkość wylotowa była znacząca, to nie nadawały się do polowania na większe zwierzęta ani do użycia na polu bitwy. Oczywiście dało się kogoś zabić albo poważnie zranić przy użyciu tej broni, ale trzeba było mieć sporo szczęścia. Jednak rdzenni mieszkańcy Amazonii znaleźli rozwiązanie. A było nim użycie strzałek zatrutych kurarą.
Kurara jest trucizną uzyskiwaną z kilku różnych roślin. Najczęściej używaną był niepozorny krzak, znany pod łacińską nazwą Strychnos toxifera. Kurara zamieniała dmuchawkę w prawdziwie zabójczą broń. Szybkość działania trucizny zależała od wielkości ofiary. Ptaki umierały w ciągu dwóch minut, małe ssaki w ciągu 10 minut, a tapiry nawet do 20 minut.
Nie do pozazdroszczenia był los trafionego zatrutą strzałką człowieka. Kurara paraliżuje mięśnie, w tym te odpowiadające za oddychanie, jednak serce dalej bije. Ofiara zatem dusi się powoli, nie mogąc wykonać najmniejszego ruchu, całkowicie świadoma swojej sytuacji aż do momentu utraty przytomności. Inną zaskakującą własnością tej trucizny było, to że nie jest wchłaniana przez przewód pokarmowy. Z tego powodu zjedzenie mięsa upolowanych zwierząt nie niosło ze sobą żadnego zagrożenia.
Czytaj też: Czy Majowie i Aztekowie składali w ofierze swoje drużyny piłkarskie?
Nie ma tego złego…
Kurara przez długie stulecia pozostawała budzącą strach tajemnicą. Europejczycy nie znali ani roślin, z których rdzenni Amerykanie wytwarzali truciznę, ani sposobu jej produkcji. Nie istniało także żadne antidotum, więc zranienie równało się niechybnej śmierci. Dopiero XIX wiek przyniósł badania nad tą substancją.
Co ciekawe, paraliżujące właściwości kurary zostały w XX wieku wykorzystane w medycynie, ponieważ jeśli zastosować sztuczną wentylację, po jakimś czasie objawy zatrucia ustąpią, natomiast całkowity paraliż mięśni może ułatwić niektóre zabiegi medyczne.
Bibliografia:
- MR Lee, Curare: the South American arrow poison, „J R Coll Physicians Edinb”, luty 2005, vol 35(1), s. 83-92.
- Jens Yde, The regional distribution of south american blowgun types, „Journal de la Société des Américanistes”, 1948, vol. 37, s. 275-317.
- Stephen C. Jett, The Development and Distribution of the Blowgun, „Annals of the Association of American Geographers”, grudzień 1970, vol. 60 (4), s. 662-688.
- Carroll L. Riley, The Blowgun in the New World, „Southwestern Journal of Anthropology”, jesień 1952, vol. 8(3), s. 297-319.
- Carroll L. Riley, Early Accounts of the South and Central American Blowgun, University of Colorado Studies, Series in Anthropology, 1954, vol. 4, s. 78-89.
- Michael D. Janich, Blowguns. The Breath of Death, Paladin Press, Boulder 1993.
- Gustavo A. Romero-González, El Manzanillo y el Curare, dos venenos de flechas de los pueblos originarios de América, „Desde el Herbario CICY”, marzec 2015, vol. 7, s. 38–45.
- Gustavo A. Romero-González, Carlos A. Gómez Dahuema, Las cerbatanas de las cuencas del Orinoco y del alto Río Negro de Venezuela, „Desde el Herbario CICY”, marzec 2018, vol. 10, s. 44–59.
KOMENTARZE (7)
Super ciekawie napisny artykuł. Maleńki błąd się wkradł. Strzałki miały długość 4-5 cm, nie 40-50 cm
Zarówno rozmiary strzałek i samych dmuchawek, różniły się sporo na cały świecie, więc bardzo możliwe, że gdzieniegdzie rzeczywiście było to między 4 a 5 cm. Natomiast w artykule „Las cerbatanas de las cuencas del Orinoco y del alto Río Negro de Venezuela”, znalazłem informację, że strzałki miały właśnie między 40 a 50 cm długości. Sam byłem zaskoczony :)
Oglądałem kiedyś dokument na ten temat
Trochę szerszego kontekstu, jeśli można :)
Dmuchawka jest bronią obecną praktycznie na cały świecie na poziomie pierwotnych kultur zbieracko-łowieckich, znaną także ze świata antycznego. Najprawdopodobniej pierwotnie powstała jednak w jednym miejscu – Afryce. W największej liczbie do zastosowana zwłaszcza bojowego przeciw ludziom, wytwarzana była w Japonii i to do XIX wieku włącznie (obecnie używa się ją tam powszechnie w celach sportowych).
W Starym Świecie – od Afryki przez Azję po Oceanię – gdzie jeszcze do dziś stosuje się dmuchawki, do zatruwania nawet 75 cm „strzałek”, powszechnie stosowało się i stosuje, wyciąg z różnych części drzewa upas – zwanego drzewem śmierci (Antiaris toxicaria). Co ciekawe drzewo to jest obecne i na wschodnim wybrzeżu Brazylii. Trwają spory skąd tam się wzięło ale musiało być to dawno, bo służyło i służy ono powszechnie Indianom tamtejszym, do zatruwania strzał ale używanych przy strzelaniu z łuku.
Do zatruwania strzałek do dmuchaw też powszechnie tak w starym, jak i nowym świecie, używano również toksyn zawartych w śluzie naskórnym żab. Trudno do końca powiedzieć jakich gatunków, bo niektóre z nich nie są znane jeszcze nauce – tj. nie są opisane metodą naukową i nazwane nazwą łacińską. Wiąże się to z powstawaniem licznych tzw. gatunków efemerycznych żab w strefach ciepłych, a to z kolei wynika z często ogromnej ilości składanego przez nie skrzeku – jajeczek, co ułatwia ujawnianie się pozytywnych mutacji w ciepłym, optymalnym dla żab tropiku, tym bardziej, że część z nich rozwija się dzieworódczo, tj. dorasta do rozpłodu i bez zapłodnienia.
W Ameryce Pd. Chocó to jedyni znani nam Indianie, o których wiadomo z całą pewnością, że używają toksyn śluzu naskórnego żab, jako jedynego, wyłącznego składnika swej trucizny do strzałek, a praktyka ta jest dokładnie od dziesięcioleci udokumentowana zwłaszcza dla plemion Chocó z dorzeczy rzek Río San Juan i Río Saija w zachodniej Kolumbii.
Mają oni dwa sposoby pozyskiwania tej nazwijmy ją, „płaziej” trucizny: np. żaby z gatunku Phyllobates aurotaenia i P. bicolor są nabijane na specjalny zaostrzony kij, który wchodzi do ich otworu gębowego i wychodzi przez tylną nogę. Taką żabę mogą oni czasami, ale niekoniecznie, trzymać w pobliżu ognia aby zwiększyć ilość wydzielanego toksycznego śluzu, podczas gdy w tej – takiej – tak uzyskanej wydzielinie skórnej, strzałki macza się na dzień dwa przed użyciem (dość szybko się bowiem w przeciwieństwie do kurary, ona rozkłada). Drugi sposób polega na trzymaniu w klatkach „wiklinowych” żab i drażnieniu ich przez pocieranie w celu uzyskania większej ilości trującego śluzu.
Wobec coraz powszechniejszego zakazu stosowania łatwiejszej do „produkcji” w dużych ilościach kurary, czy toksyn z drzewa upas, żabi śluz jest obecnie też i częściej wykorzystywany, i to nie tylko w Ameryce Pd. i Pn., do zatruwania strzałek. Także i dzieje się tak dlatego, że z reguły jeszcze szybciej niż kurara, najczęściej nieomal natychmiastowo, powoduje on paraliż ofiary w tym i człowieka (a u Chocó w przeciwieństwie do większości Indian, nie ma zakazu używania trujących strzałek do zabijania ludzi). Największy problem stanowi tutaj jednak dobór odpowiedniej dawki żabiej toksyny, gdyż po zjedzeniu zachowuje ona większość swojej toksyczności, i to nawet po długotrwałej obróbce termicznej mięsa z upolowanych zwierząt, ponadto działa drażniąco na przewód pokarmowy. Co prawda rzadko dochodzi przy tym do śmiertelnych zatruć, ale…
Dodam że żaby te, tj. z rodzaju Phyllobates, po polsku nazywane są liściołazami, a…
Taki „najgorszy” z nich L. żółty (Phyllobates terribilis) – inaczej L. straszliwy, wytwarza niezwykle silną toksynę – jednorazowo jeden osobnik; która może spowodować śmierć nawet 20 osób…
Współczesna armata to też taka dmuchawka .
Rozumiem głębszy ironiczny sens tego komentarza :) ale de facto…
Poprzedniczką muszkietu, dalej i armat oczywiście, była chińska lanca ognista, czyli taka nieco solidniejsza bambusowa właśnie pierwotnie dmuchawka, gdzie to wybuchający proch zastąpił płuca.