Niezwykle sprytna, diabelsko piękna, seksualnie niewyżyta i wyrachowana do granic możliwości. Nazwisko Agnieszki Machówny na kartach historii zostało zapisane wyjątkowo czerwonym atramentem. Bo w żyłach pięknej chłopki, która podawała się za potomkinię magnackiego rodu, płynęła wyjątkowo gorąca krew. Temperament łączył się zaś ze sprytem, dzięki któremu Machówna potrafiła oszukiwać mężczyzn z każdego stanu społeczeństwa. Przynajmniej do czasu.
Urodzona intrygantka – córka chłopki i dobosza
Nasza bohaterka, która mogłaby uchodzić za nietypowego kopciuszka, narodziła się około 1648 roku we wsi Kolbuszowa. Ojciec był doboszem milicji pańskiej w Dubnie, natomiast matka pracowała na dworze rodu Lubomirskich. I to tam właśnie mała Agnieszka, która na chrzcie otrzymała najprawdopodobniej imię Jadwiga, nauczyła się czytać i pisać, ba, poznała też podstawowe zwroty w obcych językach. Pomimo chłopskich korzeni, a zatem braku wykształcenia, była nieprawdopodobnie wręcz zdolna, co do tego nie ma żadnych wątpliwości.
Podobnie jak i do tego, że uchodziła za prawdziwą piękność. Podglądając lekcje szlachetnie urodzonych dzieci, stopniowo zaczynała pojmować, na czym polega życie w wyższych sferach. Młoda niewiasta powoli stawała się ludzkim kameleonem, który obserwuje szczególne zachowania, wyuczone gesty, charakterystyczne słowa po to, aby wtopić się w nowe środowisko. Machówna w przyszłości miała bowiem bawić się na dworach polskich, austriackich, włoskich i francuskich.
Małżeńska sieć i drogie podarki od nieznajomych
Wszystko zaczęło się jednak na dworze polskiej szlachty. Bo choć po śmierci matki Agnieszka była zmuszona do tego, aby paść gęsi i trzodę, to ścieżki przeznaczenia ostatecznie i tak zaprowadziły ją do pałacowych wnętrz. Helena Tekla Lubomirska była oczarowana naturalnym wdziękiem nastoletniej dziewczyny, dlatego też pomogła jej ułożyć sobie dostanie życie. Księżna postanowiła zeswatać młodą Agnieszkę z nadwornym kozakiem, Bartoszem Zatorskim.
Małżeństwo powinno się udać, wojskowy był zapatrzony w swoją śliczną żonę, jednak pani Zatorska była postacią trudną do opanowania. Znano ją z różnych wyskoków, z których najbardziej znana jest ucieczka do Krakowa, gdzie Agnieszka postanowiła zakosztować wielkomiejskiego życia – szalonych uciech. Tak dla duszy, jak i ciała.
Chłopka, która została dworską damą, chciała podbić kolejne salony. Zwracała uwagę bogatych mieszczan, wojskowych, a podobno nawet i duchownych. Mężczyźni różnych stanów zabiegali o względy nieznajomej piękności, bo i Agnieszka zadbała o to, aby w dawnej stolicy funkcjonować zupełnie incognito.
Kochająca oszustka i mąż-rogacz, jakich wielu…
Zatorska, gdy uznała, że starczy już szaleństw i należy nieco się ustabilizować, wróciła – jak gdyby nigdy nic – do swojego męża w Kolbuszowej. Nadworny kozak Lubomirskich należał do charakternych, musiał mieć świadomość, że małżonka potrafi grzeszyć, jednak ostatecznie odpuścił jej wszystkie przewinienia. Przyjął ją z otwartymi ramionami, co mogło uchodzić za zachowanie skrajnie dziwne. Mieszkańcy wsi wiedzieli jednak swoje, często nazywali ją puszczalską ladacznicą, która za nic ma boskie przykazania. Agnieszka, kobieta o iście diabelskim temperamencie, wcale nie przejmowała się jednak takimi opiniami. Co więcej, aby zamanifestować moc swojego charakteru, po wsi chadzała niemal wyłącznie w miejskich ubraniach, dając jakby sygnał, że – pomimo urodzenia – nic już nigdy nie zwiąże ją ze stanem chłopskim.
Grzechy w stolicy, początek spisków i knowań…
Jakiś czas później Agnieszka zapragnęła kolejnych przeżyć. Tym razem w Warszawie. Małomiasteczkowe życie musiało ją wyraźnie nudzić, była żądna nowych wyzwań, do czego zachęcili ją liczni adoratorzy, których poznała w czasie krakowskich przygód. W stolicy pojawiła się około roku 1670, aby szybko zaznaczyć swoją obecność. Intrygantka postanowiła, że wówczas stanie się prawdziwym kameleonem. Od tej pory tytułowała się już jako Aleksandra córka Kopciówny i Marcina z Rytwan Zborowskiego. O istnieniu tego szanownego rodu dowiedziała się jeszcze jako dziecko na dworze Lubomirskich. I choć ostatni przedstawiciele Zborowskich mieli najprawdopodobniej umrzeć pół wieku, to Agnieszka – a właściwie Aleksandra – przy pomocy sfingowanych dokumentów, jak i charyzmatycznym zdolnościom, przekonała mieszkańców stolicy o swoim arystokratycznym pochodzeniu. Ród był prawie wymarły. Jak zatem można byłoby zaprzeczyć słowom pięknej Oleńki?
Charakterna piękność, którą cechował zwierzęcy magnetyzm, w Warszawie uchodziła za wzór cnót wszelakich. Skromna, czarująca, dobrze urodzona, przyciągała spojrzenia kobiet i mężczyzn. Aleksandra potrafiła doskonale kłamać i fantazjować. Aby uprawdopodobnić swoją historię wymyśliła cały, niezwykle barwny życiorys ze szczegółami. W dzieciństwie miała ukrywać się w chłopskiej chacie przed wrogimi wojskami, a potem przebywała na wielu arystokratycznych dworach.
Kusiła, mamiła, prowokowała. Po mieście poruszała się wyłącznie w towarzystwie służącej. Wyjątkowo podatny na urok oszustki okazał się austriacki oficer Collati, który w owym czasie przebywał na dworze Eleonory Habsburżanki, żony króla Michała Korybuta Wiśniowieckiego. Giordano Collati von Ekerin postanowił pojąć Aleksandrę za swoją żonę, mimo że ta w dalszym ciągu pozostawała w prawnym związku z Bartoszem Zatorskim!
Wiedeńska miłość i ochrona samego cesarza
Machówna doskonale wiedziała, w jaki sposób omotać mężczyzn. Collati dał się zwabić na jej miłe słowa, czułe spojrzenia i erotyczne talenty. Wszystko przebiegało tak, jak zaplanowała sobie to Agnieszka Machówna, która najpewniej chciała jeszcze więcej od życia. W sferze władzy, jak i władania nad męskimi duszami. Będąc w Wiedniu – już jako małżonka oficera – wdała się w romans, o którym dowiedział się Collati. Austriacki wojskowy, będąc wzburzony, stracił zaufanie do ukochanej.
Podczas jednej z kolejnych wizyt w Polsce postanowił on zbadać przeszłość Zborowskiej. Tym sposobem Giordano Collati von Ekerin dotarł do prawdy o fałszerskim procederze Aleksandry. Mężczyzna wyrzucił ją z domu, pozbawił godności i majątku, ale nie sprytu. Intrygantka postanowiła się udać na skargę do samego cesarza Leopolda, któremu wytłumaczyła, że jest córką polskiego marszałka, niedawny mąż – pracownik teścia, porwał ją z klasztoru, a następnie roztrwonił pokaźny posag. Cesarz, nie pozostając obojętny na czar kobiety, uwierzył w jej każde słowo. Nakazał wypłacić kilkadziesiąt tysięcy odszkodowania, dzięki któremu oszustka mogła wyjechać. Tym razem do Włoch, gdzie podobno bawiła się nawet z przedstawicielami Watykanu.
Bogate ofiary na erotycznej liście
Agnieszka Machówna działała spokojnie. Metodycznie. Dobrze wiedziała o tym, jak wielkim powodzeniem cieszy się wśród płci przeciwnej, co nie znaczyło jednak, że oddawała się każdemu. To ona wybierała mężczyzn. Ofiary na liście musiały spełniać określone warunki. Kolejnym nieszczęśnikiem okazał się Stanisław Rupniewski, niezwykle majętny młodzian, którego rzeczona poznała jako szesnastolatka. Niedoświadczonego, naiwnego, w dodatku osieroconego za młodu. Słowem – idealny kandydat na męża.
Para szybko zawarła związek małżeński, a następnie wyjechała do Paryża. I wszystko mogłoby rozgrywać się we względnym spokoju, gdyby nie śmierć Rupniewskiego. Nie znaleziono żadnych mocnych dowodów, które mogłyby obciążać winą Agnieszkę, choć zgon i tak był podejrzany. Kobieta-kamelon nie trwała jednak zbyt długo w żałobie. Rzeczona tym razem postanowiła wrócić do Polski, wraz ze swoim synem, owocem ostatniego związku z młodym szlachcicem.
Ofiara własnych oszustw – lina zaciska się tuż przy szyi…
Machówna zyskała olbrzymi majątek, dzięki któremu nie musiała martwić się o swój dalszy los. Chciała zresztą zamieszkać w Rupniowie, a więc majątku zmarłego. Jednak o spadek zaczęła starać się również siostra Stanisława – Anna z Rupniewskich Szembekowa (żona Franciszka Szembeka). Szwagierka trafiła zresztą na wielokrotne ślady fałszerstw kobiety, dzięki czemu Anna złożyła pozew do Trybunału Lubelskiego. Oskarżyła w nim Agnieszkę o chłopskie pochodzenie oraz próbowała dowieść, że małżeństwo z Rupniewskim było nieważne, a to dlatego, że prawnym partnerem pozostawał w dalszym ciągu austriacki oficer Collati. Sprawa zaczęła się coraz bardziej komplikować. Oszustka postanowiła uciec do klasztoru, gdzie wzięła czwarty ślub ze starostą Kazimierzem Domaszewskim. Mężczyzna musiał być zresztą jej przeznaczony, bo zdecydowanie ważniejszą wartością niż miłość były dla niego pieniądze młodej wdówki.
Agnieszkę cechował nie tylko erotyzm, ale również doskonały umysł analityczny. Wyrachowanie. Wiedząc, że jej dni mogą być policzone, postanowiła odszukać Zborowskich – część rodziny, do której samodzielnie przyłączyła się jako warszawska gwiazda. Okazało się, że ród nie jest do końca wymarły. Zubożała szlachta została następnie przekupiona przez Agnieszkę i uznała ją już oficjalnie za część familii, dzięki czemu zyskała swoisty kredyt zaufania. I wsparcie w zbliżającym się wielkimi krokami procesie sądowym. Pierwszą batalię prawną Agnieszka zresztą wygrała.
Jednak trzeba nam wiedzieć, że w tym samym czasie Anna Szembekowa, siostra zmarłego Rupniewskiego, odnalazła pierwszego męża Agnieszki i przekupiła go, aby oskarżył kobietę o bigamię. Co więcej, dodatkowo Annę poparł czwarty mąż Agnieszki, który prawdopodobnie również został przez nią przekupiony. Rozpoczął się drugi proces. Na stole sędziego znalazły się niezbite dowody, ale Machówna nie pozostawała przegraną sprawą. Wciąż miała pieniądze, dzięki którym zaangażowała najlepszych prawników. Zwycięstwo żadnej ze stron nie było ostatecznie przesądzone. O porażce zdecydować miał malutki detal. Bo jak wiadomo – diabeł tkwi w szczegółach.
Przez oszustwa… straciła głowę
Oszustka okazała się być bowiem sprytna, ale wyjątkowo próżna. Podczas wypisywania swojej metryki na fałszywe nazwisko Zborowskiej postanowiła, że odrobinę się odmłodzi. W dokumentach figurowała przez to data narodzin w roku 1651. Tymczasem Anna z Rupniewskich Szembekowa na sam koniec procesu postanowiła wytoczyć najcięższe działo. Dotarła ona bowiem do drugiej żony Marcina Zborowskiego, która miałaby być rzekomą matką Agnieszki. W ramach konfrontacji prawnej okazało się jednak, że Marcin Zborowski zmarł w 1649 roku, a więc 2 lata przed… narodzinami Agnieszki. Nie było zatem biologicznej możliwości, aby Agnieszka stała się jego córką.
Machówna została ostatecznie uznana winną – fałszerstwa, krzywoprzysięstwa, zagarnięcia majątku, a także cudzołóstwa. Kara, jaką nałożono na kobietę należała do wyjątkowo makabrycznych. Wyrokiem sądu przewidziano dla niej nie tylko ścięcie, lecz również szarpanie piersi szczypcami. Drugą część wyroku ostatecznie darowano, jednak zachwycony urodą Agnieszki kat obciął jej głowę dopiero za trzecim razem. Wyrok wykonano na lubelskim rynku 12 lipca 1681 roku. Machówna zapisała się w historii jako osobowość niezwykle sprytna, diabelsko piękna, seksualnie niewyżyta i wyrachowana do granic możliwości. Zgubiła ją zaś własna próżność. I miłość – a właściwie miłostki – przez którą ostatecznie straciła głowę.
Bibliografia:
- Zbigniew Kuchowicz, Żywoty niezwykłych kobiet polskiego baroku, Wydawnictwo Krzewienia Kultury Świeckiej
- Dariusz Chemperek, Z chłopki księżna. Historia wielkiej mistyfikacji z XVII wieku, Wydawnictwo UMCS
- Joanna Puchalska, Bo to złe kobiety były. Intrygantki i diablice, Wydawnictwo Fronda
KOMENTARZE (4)
Niezwykłą historia,kobietą inteligentną, ciekawe czy zachował się do czasów teraźniejszych… jakikolwiek Jej portret.
Z tego co wyczytałem,miała syna ,a zatem kto wie,może jej geny nie poszły na zatracenie.
I jest na tym świecie osoba dla której jest ona dawną protoplastą.
Taaa,to pewnie Putin
Jakże interesującą historia inteligentnej osoby,w dodatku pięknej.
Ciekw jestem czy gdzieś istnieje namalowana jej podobizną.
Kto wie, może część jej samej istnieje w kimś współczesnym..miała syna.
Historia na beZ wątpienia dobry film.
Powstała powieść o niej – Nierządnicy żywot atłasowy.