Jesienią 113 roku cesarz Trajan wyruszył na Wschód, prowadząc największą wyprawę wojenną w historii cesarstwa. Armenia, Kapadocja, Mezopotamia — jedno po drugim wchodziły pod władzę Rzymu. Nikt nie wiedział, że ta kampania stanie się próbą sił nie tylko między dwoma imperiami, ale i między człowiekiem a jego ambicją.
Trajan i marsz na Wschód
Jesienią 113 roku Trajan wyruszył z Rzymu na wschód, w drodze do Antiochii zatrzymując się w Atenach. Wtedy już ściągano do Syrii i Kapadocji żołnierzy z nowego zaciągu oraz materiał wojenny w ilości niezbędnej na poważną kampanię. Według dzisiejszych ocen w skład tej armii mogło wchodzić od dziesięciu do dwunastu legionów, niektóre w pełnym stanie osobowym, inne reprezentowane przez wydzielone oddziały.
Historycy wciąż wiodą spory o to, kiedy właściwie Trajan rozpoczął przygotowania na taką skalę; niektórzy twierdzili nawet, że już aneksja Arabii oraz misja specjalna Pliniusza Młodszego w Bitynii były częścią z dawna ustalonego planu wielkiej ekspedycji wschodniej. Bezpośrednim źródłem napięcia była jednak – jak tylekroć przedtem – Armenia. Brat Wologazesa I, Tyrydates – ten, który z mieczem zagwożdżonym w pochwie pokłonił się w Rzymie Neronowi – dzierżył władzę do śmierci u schyłku lat osiemdziesiątych I wieku. Przyjmuje się, że także jego następcy odgrywali spektakle zabiegania o rzymską aprobatę. Na przełomie 112 i 113 roku Osroes I obalił aktualnego króla – przypuszczalnie własnego brata – i osadził na tronie innego z rodzeństwa, Partamazyrysa. Najprawdopodobniej była to rozgrywka w ramach szerszej rywalizacji w łonie imperium; może dlatego zajęty nią szachinszach zaniedbał dyplomatycznych pląsów i nie wystąpił do Rzymian o zgodę.
Posłowie partyjscy z petycją o zatwierdzenie nowego monarchy zjawili się u Trajana w Atenach z opóźnieniem zbyt dużym jak na jego gust. Tłumaczyli, że jego poprzednik nie podobał się ani Partom, ani Rzymianom. Cesarz odmówił negocjacji i nawet odrzucił dary, jakie zgodnie ze zwyczajem przywieźli. Udał się do Antiochii, gdzie przyjmował wysłanników i listy od licznych miejscowych przywódców. Osroes I ponownie przysłał dyplomatów, lecz i tym razem otrzymał tylko wymijającą odpowiedź, że Trajan postąpi, jak uzna za słuszne – niczym echo słów Pompejusza sprzed tak wielu lat. Wiosną 114 roku princeps z Syrii przeniósł się do Kapadocji, gdzie pod Satalą gromadził duże siły. Po drodze przyglądał się defiladom i włączał do ćwiczeń z wigorem młodego mężczyzny. Przekroczył właśnie sześćdziesiątkę, jak Pompejusz przed swą ostatnią kampanią, i jak zresztą Krassus, kiedy ruszał w feralny marsz za Eufrat.
Armenia staje się prowincją
Partamazyrys wysłał do Trajana list, na który cesarz nie odpowiedział, ponieważ autor przedstawiał się jako król Armenii. Rad nierad wystosował drugą epistołę, unikając już wszelkiej tytulatury i poprosił, by legat Kapadocji przyjechał na osobistą rozmowę. Trajan w zastępstwie wysłał doń syna legata, sam zaś wkroczył na ziemie armeńskie, nie napotykając oporu. Zająwszy Arsamosatę, pociągnął na Elegeię, gdzie miał się spotkać z Partamazyrysem – król jednak się spóźniał. Kiedy w końcu się zjawił, przyjął stosownie pokorną postawę, zdjął diadem i złożył go u stóp Trajana, pewien, że przedstawienie zakończy się zgodnie z oczekiwanym scenariuszem i cesarz nałoży mu go z powrotem – znów jak Pompejusz postąpił z Tigranesem II. Król czekał, a Trajan nic – i wtedy defilujący legioniści okrzyknęli go imperatorem, pogromcą nieprzyjaciela.
fot.Caliniuc / CC BY-SA 4.0Anatolia, zachodni Kaukaz i północny Lewant za czasów Trajana
Armeńczyk zdusił gniew, ale i w negocjacjach, które potem prowadzono – głównie publicznie, mógł więc przedstawić swoją sprawę otwarcie – niczego nie uzyskał. Trajan obwieścił, że Armenia ma odtąd stać się rzymską prowincją. Usunięty monarcha opuścił obóz i został zabity przez Rzymian z eskorty. Cesarz miał na to wytłumaczenie: Partamazyrys złamał dane słowo i próbował uciec.
To, co działo się później, możemy sobie odtworzyć tylko fragmentarycznie ze skąpych materiałów historycznych – co jest tym bardziej frustrujące, że wśród zaginionych źródeł była szczegółowa relacja Arriana, który zasłynął rzetelnością ocalałego opisu kampanii Aleksandra. Większość 114 roku zajęło opanowanie całej Armenii i organizowanie jej jako prowincji. Pozostałe miesiące przyniosły wyprawy w głąb sąsiednich królestw. Jedna kolumna zaatakowała Mardów, lud zamieszkały na południe od jeziora Wan, inna dotarła na wybrzeże Morza Kaspijskiego, trzecia operowała w armeńskich górach, gdzie legat wyposażył żołnierzy w swego rodzaju rakiety śnieżne, aby mogli maszerować i walczyć w warunkach zimowych.
Trajan niezbyt się udzielał w tych poczynaniach, poświęcając się dyplomacji: wzywał arystokrację na spotkania i przyjmował emisariuszy z pobliskich królestw. Większość chwilowo godziła się z rzeczywistością rzymskiej potęgi, obiecywała lojalność i zwoziła prezenty, w tym konie wytresowane do składania pokłonów. Cesarz z kolei mianował bądź zatwierdził kilku nowych monarchów, między innymi władcę Albanów.
Triumfy w Mezopotamii
Działania prawdopodobnie były kontynuowane przez większość zimy i wznowione w następnym roku. Przed rogatkami Dura Europos wzniesiono łuk triumfalny, co w połączeniu z założeniem trzech dużych obozów polowych wiarygodnie interpretowano jako oznakę zwycięstwa odniesionego przez grupę bojową skupioną wokół legionu III Cyrenaica – jedynej jednostki wymienionej z nazwy w inskrypcji na łuku. Zajęto Adiabene i pokonano jej króla w walnej bitwie. Do tych kampanii cesarz rzucił jedną czwartą całości sił zbrojnych imperium, nic jednak nie wskazuje na to, by kiedykolwiek cała ta armia skoncentrowana była na dłużej w jednym miejscu – w przeciwieństwie do Antoniuszowej. Źródła wymieniają kilku wodzów prowadzących kolumny złożone z jednego lub dwóch legionów wraz z przypisanymi do nich jednostkami pomocniczymi.
fot.Autor nieznany / domena publicznaTrajan był drugim z tzw. pięciu dobrych cesarzy.
Jak z tego wynika, każdy taki kontyngent liczył od dziesięciu do dwudziestu tysięcy samych żołnierzy, a do tego sługi obozowe i niewolnicy. Znów nasuwają się tu skojarzenia z wojną armeńską Nerona, kiedy Korbulon i Petus dowodzili podobnymi siłami, adekwatnie do wymogów topografii i politycznej organizacji przeciwnika – co z kolei rzuca pewne światło na rozmiary jego armii.
Nie ma najmniejszych przesłanek, że jakieś poważniejsze siły partyjskie wyruszyły w pole przeciwko legionom Trajana. To miejscowi przywódcy, na ogół królowie, prowadzili własne wojenki z poszczególnymi rzymskimi kontyngentami, na tym etapie zazwyczaj je przegrywając. Rzymianie zajęli większość północnej Mezopotamii. Jedno z tamtejszych miast (lokalizacja nieznana) upadło, kiedy władze uwięziły centuriona, który przybył jako parlamentariusz. Dziarski oficer nie tylko zdołał się uwolnić, ale jeszcze zabił dowódcę załogi i otworzył swoim towarzyszom bramę. Zwycięstwo przychodziło za zwycięstwem, kapitulacja przeciwników za kapitulacją i kiedy wieści o tym dotarły do Rzymu, senat przyznał Trajanowi sześć tytułów imperatora, co już uprawniało do odbycia triumfu. Szczególną przyjemność sprawiła cesarzowi uchwała o nadaniu mu przydomka Optimus (Najlepszy), przegłosowana u schyłku 115 roku.
Rzymianie płynęli na fali sukcesu i coraz więcej przywódców przyjmowało to do wiadomości. Król Osroene początkowo próbował zachować neutralność, bojąc się rozgniewać Partię czy Rzym, w końcu jednak ułożył się z Trajanem. Trudne negocjacje poszły bardziej gładko, gdy cesarza zauroczył młody, urodziwy królewicz. Z końcem 115 roku Trajan był już z powrotem w Antiochii, albowiem cesarska codzienność nie ustawała nawet na czas wojny; prócz raportów z działań militarnych wciąż trzeba było przyjmować delegacje z różnych stron imperium. Znalazł się o włos od śmierci, gdyż akurat wtedy miasto nawiedziła seria katastrofalnych trzęsień ziemi.
Legenda głosi, że z walącego się budynku wyprowadziła go jakaś cudowna zjawa. Zginęło wtedy wielu ludzi, w tym były konsul i inne ważne persony; część od razu od pierwszych wstrząsów, pozostali później od ran lub uwięzieni w ruinach. Dion odnotował, że po kilku dniach wydobyto spod gruzów kobietę i niemowlę, które przetrwały dzięki jej mleku, ale gdzie indziej ratownicy znaleźli tylko żywe dziecko, jeszcze usiłujące ssać pierś martwej matki.
W 116 roku Trajan odegrał aktywniejszą rolę, co może świadczyć o większej koncentracji sił, gdy kolumny przesunęły się bliżej siebie i zaczęły operować z wzajemnym wsparciem. Podczas głównej ofensywy cesarz poprowadził część armii w dół Eufratu, podczas gdy druga posuwała się wzdłuż Tygrysu. Dzięki temu z wykorzystaniem barek łatwiej było transportować zapasy. Rzymianie dysponowali też prefabrykowanym mostem pontonowym. Oddziały Trajana przez nikogo niepowstrzymywane wkroczyły do Babilonu. Statki i łodzie przeciągnięto lądem nad Tygrys, aby kontynuować marsz ku Seleucji na jego zachodnim brzegu i Ktezyfonowi na wschodnim.
fot.Grafika wygenerowana przy użyciu AILegiony Trajana maszerują przez góry Armenii w drodze do Mezopotamii
Oba miasta poddały się bez walki. Osroes I uciekł z Ktezyfonu, pozostawiając na pastwę Rzymian córkę i złoty tron Arsakidów. Łatwość, z jaką legiony parły naprzód, nasuwa przypuszczenie, że król zajęty był raczej rywalizacją z Wologazesem III i w tym czasie skupiał energię na podporządkowaniu sobie któregoś z pomniejszych władców. Jakże to się różniło od pogardliwego przyjęcia, z jakim spotykały się przechwałki Krassusa o dyktowaniu warunków w Seleucji… Do Armenii dołączyły teraz nowe prowincje: Mezopotamia i Asyria (którą trudno bliżej zdefiniować). Rzymianie wyraźnie planowali zostać tam na stałe. Trajan, odtąd noszący przydomek Parthicus, pożeglował do Zatoki Perskiej z flotyllą, w której skład wchodził ozdobny, luksusowy statek przeznaczony na miejsce negocjacji. Nie napotykał oporu, choć raz było blisko katastrofy, kiedy nieobeznani z rzeką nawigatorzy błędnie oszacowali prądy.
Cesarz nad Zatoką Perską
W Characene, od dawna niechętnym partyjskiej supremacji, powitano triumfującą cesarską potęgę z otwartymi rękoma. Trajan dalece przewyższył wszystko, co osiągnęli Pompejusz, Lukullus czy którykolwiek z Rzymian. Przekaz głosi, że na widok statku wyruszającego w rejs do Indii zapłakał, gdyż był już za stary, aby podążyć śladami Aleksandra. Cesarz miał wtedy sześćdziesiąt trzy lata. Robił wszystko, co wypada rzymskiemu wodzowi: jeździł konno, maszerował bez względu na pogodę bez nakrycia głowy, dzielił żołnierski trud na kampaniach, lecz mimo to – a może właśnie przez to – zaczynał podupadać na zdrowiu. Z szacunku dla słynnego macedońskiego zdobywcy, a może też dlatego, że chciał mieć gdzie przyjmować poselstwa, wrócił do Babilonu i nawet odwiedził dom, w którym umarł Aleksander.

Trajan po zdobyciu Ktezyfonu i Babilonu, 116 rok n.e
I wtedy wszystko zaczęło się sypać. Na całym nowo zdobytym terytorium – w Armenii, Osroene, Adiabene, Mezopotamii – wybuchały rebelie. Rzymskie garnizony, z konieczności przeważnie symboliczne po tak szybkim zagarnięciu tak ogromnych obszarów, były masakrowane. W źródłach w końcu pojawia się też silny kontyngent wysłany przez Osroesa I, operujący przeciwko Rzymianom. Przypomina to zimę 130–129 p.n.e., kiedy niepokonana wcześniej armia Antiocha VII została niespodziewanie zaatakowana ze wszystkich stron i oczekiwane zwycięstwo zamieniło się w klęskę. Oba te epizody można uznać za typowe dla partyjskiej doktryny wojennej: cofać się pod przemożnym naporem, oddając teren w zamian za czas na przegrupowanie, po czym uderzyć z całej siły, kiedy nieprzyjaciel najmniej będzie się tego spodziewał.
Imperium pęka
Nie wiemy, do jakiego stopnia powstania ze 116 roku były zaplanowane i skoordynowane, brakuje bowiem szczegółowszych danych; praktycznie nie da się określić, co z tego było dziełem przypadku, a co – strategii. Być może Rzymianie sprowokowali autochtonów nadmiernymi żądaniami i arogancją, jak niegdyś Seleukidzi, albo też strach przed wrażą potęgą osłabł, kiedy trzon armii poszedł dalej, i do głosu doszedł gniew.
Jakby tego było mało, wkrótce zaczęły nadchodzić meldunki o problemach w innych regionach, szczególnie nad Dunajem i w Brytanii. Na dobitkę narastające od pewnego czasu religijne tarcia między społecznościami żydowskimi i nieżydowskimi w Egipcie, północnej Afryce i na Cyprze rozgorzały otwartymi wojnami. W Cyrenie (obecnie Szahhat w Libii) pojawił się charyzmatyczny, może nawet mesjanistyczny przywódca i rebelia urosła w siłę, gdy pierwsze próby jej stłumienia się nie powiodły. Obie strony poczynały sobie coraz okrutniej; doniesienia o aktach kanibalizmu i setkach tysięcy ofiar cywilnych prawdopodobnie są wyolbrzymione, ale na pewno była to brutalna, bezpardonowa walka. Nie ma wprawdzie dowodów wprost na powiązania buntowników z diasporą żydowską w Babilonii, ale było to możliwe – może nawet z dworem Osroesa I.
Rzymską reakcją na rebelię było jak najszybciej kontratakować. Taktyka ryzykowna, gdyż czasem wiązało się to z koniecznością wysłania do akcji stosunkowo niewielkich i słabo zaopatrzonych kontyngentów, mogła jednak odebrać ducha powstańcom, zanim sytuacja wymknie się spod kontroli, a ich sprawa zyska szerokie poparcie. Jeden z rzymskich dowódców z początku radził sobie dobrze, lecz w końcu przegrał bitwę i sam zginął. Sukcesów było jednak więcej. Na wschodzie odbito Nisibis, złupiono Edessę, główne miasto Osroene, a wkrótce potem poległ jego król. Seleucję, która opowiedziała się przeciwko Rzymianom, wzięto szturmem i znaczną część zabudowy spalono. Po stronie partyjskiej działania nie zawsze były dobrze skoordynowane, zdarzały się też niesnaski, a nawet zbrojne starcia między rywalizującymi wodzami – co wysłannicy Trajana skrzętnie starali się podsycać.
fot.George Adam Smith / domena publicznaCesarstwo Rzymskie za czasów cesarza Trajana.
W Ktezyfonie cesarz zwołał zgromadzenie wszystkich nobilów, którzy zechcieli się stawić, i ogłosił Partamaspatesa, syna Osroesa I, królem królów i sprzymierzeńcem Rzymu. Na monetach uwieczniono to – pierwszy raz u Rzymian – w inskrypcji: „Dano Partom króla”. Późną jesienią 116 roku Trajan osobiście poprowadził kolumnę na oblężenie Hatry, miasta wzbogaconego na handlu, silnie ufortyfikowanego i z obfitymi zapasami wody i żywności, niełatwych do znalezienia w okolicy. Aby się nie wyróżniać, włożył rynsztunek prostego legionisty, lecz obrońcy i tak brali go na cel: stojący przy nim jeździec zginął od pocisku. Oblężenie się nie powiodło i Rzymianie odstąpili, by przez zimę przygotować się do kampanii wiosennej. Los chciał jednak inaczej.
Cesarz podupadł na zdrowiu tak bardzo, że, jak się wydaje, doznał poważnego udaru. Jeden z jego najzdolniejszych podwładnych został wcześniej odkomenderowany na stanowisko legata Judei, gdzie najwyraźniej dobrze się spisywał (jeśli nie liczyć drobniejszych incydentów, tamtejsza populacja nie przyłączyła się do ogólnej żydowskiej rebelii). Przy tylu problemach w różnych stronach imperium i z cesarzem niezdolnym do aktywnego dowodzenia plany wznowienia kampanii partyjskiej całkiem straciły impet. Trajan wyruszył w drogę powrotną do Rzymu, lecz już tam nie dotarł: zmarł w Azji Mniejszej latem 117 roku.
Tekst stanowi fragment książki Adriana Goldswortha, Orzeł i Lew. Rzym kontra Partowie i Persowie, wyd. Dom Wydawniczy REBIS, Poznań 2025.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.