W historii ludzka kreatywność w dążeniu do zadawania wrogom bólu i cierpienia wydawała się nie mieć granic. Ta jednak przechodzi ludzkie pojęcie. Bo kto by pomyślał, żeby do torturowania wykorzystać… naturę? Pomyślcie, do czego wykorzystalibyście szybko rosnący bambus?

Zacznijmy od faktów biologicznych. W istocie bambusy należą do najszybciej rosnących roślin na Ziemi. Niektóre ich odmiany występujące w Chinach są w stanie urosnąć nawet o 3 stopy w ciągu zaledwie jednego dnia, co (przeliczając na nasz system metryczny) daje około 1 metra! Można wręcz powiedzieć, że roślina ta rośnie na naszych oczach. Może właśnie to sprawiło, że ktoś kiedyś wpadł na pomysł, aby wykorzystać ją jako narzędzie tortur? Nie jest to wykluczone. Tym bardziej, jeśli naostrzymy odpowiednio końcówkę bambusa, otrzymamy coś w rodzaju naturalnej włóczni.
W źródłach i różnego rodzaju przekazach (bardziej lub mniej wiarygodnych) pojawiają się informacje o tym, że właśnie bambusy na terenie Azji wykorzystywane były jako narzędzia tortur, które nie wymagały przy tym żadnej ingerencji człowieka. Słowem, ta „maszyna” sama działa: wbija się w ciało człowieka, powodując niewyobrażalny ból fizyczny i psychiczny, bo umierający powoli człowiek doskonale zdaje sobie sprawę z tego, co go czeka. Śmierć zaś mogła nastąpić w wyniku utraty zbyt dużej ilości krwi.
Odwrotność wbicia na pal
Tego typu okrucieństw dopuszczali się również Syjamczycy – i to w XIX wieku. W jednej ze swoich książek ze wspomnieniami opisuje to brytyjski admirał Sherard Osborne, który również był badaczem. Zaczerpnął on wiedzę o tej torturze od miejscowego, który doskonale znał syjamskie zwyczaje, a także od swojego podkomendnego, Malajczyka, który z kolei służył w syjamskich siłach zbrojnych w Bangkoku. Osborne usłyszał o różnych okrucieństwach, jakich doświadczali wrogowie Syjamczyków, w tym m.in. o powolnym gotowaniu żywcem.

Niektóre odmiany są w stanie urosnąć o 1 metr w ciągu jednego dnia
Wśród tortur, które opisał, znalazła się także ta roślinna. Zgodnie z relacją autora, poddawani jej byli rebelianci lub piraci. Brano takiego delikwenta nad rzekę, gdzie rósł specyficzny gatunek bambusa. Przeszukiwano ziemię w poszukiwaniu miejsca, w którym świeżo wykiełkowało jej nasiono. Sam autor nie posiadał wystarczającej wiedzy, by zidentyfikować gatunek, ale widywał go dość często nad brzegami rzek Setoue oraz Parlis.
Miał on rosnąć w astronomicznym tempie kilkunastu cm w ciągu 24 godzin. Nad tym właśnie miejscem konstruowano specjalną platformę, na której umieszczano schwytanego nieszczęśnika. Tu okrucieństwo dopiero się zaczyna. Oto bowiem ofiarę umieszczano na platformie w pozycji siedzącej! Możemy się domyślać, co działo się później: była ona wręcz wbijana na niezwykle szybko rosnący pal, który stopniowo przebijał się przez jej ciało.
Czytaj także: Tortury wikingów. Krwawy orzeł, patroszenie, zjadanie jadowitych węży…
Japończycy nie pozostają w tyle
Istnieje też szereg wzmianek w literaturze mówiących o tym, że dokładnie w ten sam sposób, jak Syjamczycy, torturą tą posługiwali się Japończycy z Kempeitai. O jej wykonywaniu przez Japończyków, w odniesieniu do czasów, kiedy okupowali chińskie ziemie, pisze z kolei profesor Chin Woon Ping. W jego książce pojawia się jednak pewna różnica w stosunku do dotychczasowych relacji.
Autor wspomina wprost o kiełkującym bambusie, nad którym umieszczana była ofiara, jednak to nie na tym polegała wspomniana różnica. W tej wersji mowa jest o związanej ofierze z rozpostartymi kończynami na kształt orła. Nie jest co prawda wspomniane, czy umieszczano taką osobę w pozycji horyzontalnej, czy wertykalnej, ale tym razem możemy podejrzewać, że chodzi o tę pierwszą opcję.

Ofiarę umieszczano na platformie w pozycji siedzącej (fot. poglądowa)
Warto też zaznaczyć, że wybór tej pozycji mógł być o tyle okrutniejszy, że można było w ten sposób umieścić nieszczęśnika nie nad jednym, ale nad wieloma pędami rosnących bambusów. Zresztą dokładnie takie wykonanie tej egzekucji sugerowane jest w książce pod redakcją Josepha Melusky’ego: prowadziło to do przebicia skazańca przez wiele pędów jednocześnie. Terytorialnie wspomina się w niej w tym kontekście o Południowo-Wschodniej Azji. Natomiast o jeszcze innej wersji, w swoich wspomnieniach, pisała dziennikarka i podróżniczka Nellie Bly: w wariancie opisywanym przez nią ofiara stała nad pędem, natomiast jej nogi są przywiązywane do wbitych w ziemię palików.
Wracając do Chin Woon Pinga: autor wspomina również o jeszcze jednej torturze, do której w pewien sposób wykorzystywany był bambus. Tym razem jednak posługiwano się jego łupinami – kawałkami, które wtykano ofierze pod paznokcie, aby w ten bolesny sposób je ostatecznie wyrwać. Odnośnie Japończyków istnieją też przekazy mówiące o tym, że do stosowania tej okrutnej tortury powrócono w czasach II wojny światowej i wykorzystywano ją przeciwko alianckim żołnierzom, którzy mieli pecha stać się japońskimi jeńcami wojennymi.
Czytaj także: Rurociągi – brutalne brytyjskie obozy dla powstańców Mau Mau
Oddajmy głos ekspertom od weryfikacji niestworzonych historii
Czy jednak coś takiego jest w ogóle możliwe? Czy sama rosnąca roślina własnymi siłami jest w stanie nie tylko wbić się w ludzkie ciało, ale wręcz przejść przez organy wewnętrzne, by wydostać się po drugiej stronie i jeszcze rosnąć dalej? Najlepiej byłoby to sprawdzić w warunkach kontrolowanych, ale wiadomo, że wykorzystywanie w tym celu jakichkolwiek więźniów czy jeńców byłoby niehumanitarne, aczkolwiek niektórzy dyktatorzy pewnie by się z tym nie zgodzili.

Do zbadania bambusowej tortury wykorzystano manekiny wykonane z żelu balistycznego
W każdym razie swego czasu istniała ekipa, która zajmowała się weryfikowaniem tego typu niezwykłych opowieści przybierających wręcz formę mitu. Bo też i o słynnych „Pogromcach mitów” tutaj mówimy. W jednym z odcinków Adam Savage i Jamie Hyneman postanowili sprawdzić, czy w tej historii jest jakieś ziarnko prawdy. Wykorzystali w tym celu manekiny wykonane z żelu balistycznego, który w różnego rodzaju testach gęstością ma imitować ludzkie ciało. Pierwsze próby wykazały, że w istocie pędy bambusa są w stanie wbić się w żel, aczkolwiek później przestawały rosnąć i obumierały.
Zrzucono to jednak na karb warunków szklarniowych, w jakich przeprowadzany był eksperyment: prawdopodobnie żel się nagrzał, co spowodowało śmierć pędów. Powtórzenie eksperymentu na wolnym powietrzu dało wręcz spektakularne wyniki: bambus bez problemu poradził sobie z całą grubością żelu, przeszedł na drugą stronę i rósł dalej, zamieniając się ostatecznie w piękne drzewko. A zatem ten mit został uznany za prawdopodobny. Co jedynie sprawia, że relacje o stosowaniu tej tortury zaczynają wręcz mrozić krew w żyłach…
Czytaj także: Chińska tortura wodna
Bibliografia
- All About History. Book of Weird History, Imagine Publishing Ltd., Richmond Hill 2016.
- R. D. Klein, The Other Empire: Literary Views of Japan from the Philippines, Singapore and Malaysia, Econofast Press, Bocaue 2008.
- J. Marks, Around the world in 72 days : the race between Pulitzer’s Nellie Bly and Cosmopolitan’s Elizabeth Bisland, Gemittarius Press, New York 1993.
- J. A. Melusky (red.), Capital Punishment: An Encyclopedia of History, Politics, Culture, and the Law, Bloomsbury Publishing Inc., New York 2025.
- H. Moore Niver, Executions and Sacrifices, Gareth Stevens Publishing, New York 2015.
- S. Osborn, My Journal in Malayan Waters, Or, The Blockade of Quedah, Routledge, Warne& Routledge, London 1861.
- C. W. Ping, Hakka Soul. Memories, Migrations, and Meals, Nus Press, Singapore 2008.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.