2 września 1945 roku delegacja Cesarstwa Japonii podpisała akt bezwarunkowej kapitulacji. Tym samym ostatecznie zakończyła się II wojna światowa.

Rankiem 2 września 1945 roku w Zatoce Tokijskiej tłoczyło się ponad 250 alianckich okrętów. Wśród nich był flagowy pancernik Halseya „Missouri”, zacumowany blisko miejsca, gdzie w 1853 roku kotwiczył Matthew C. Parry po tym, jak „otworzył” Japonię na zachód. Na maszcie „Missouri” powiewała flaga amerykańska, ale i flagi Wielkiej Brytanii, Związku Radzieckiego i Chin. Załoga pracowicie szorowała pokłady i polerowała mosiądze przed uroczystością, która miała formalnie zakończyć wojnę.
Przygotowania do ceremonii
Admirał floty Chester Nimitz przebywał na pokładzie pancernika „South Dakota”. Miał nadzieję, że uroczystość podpisania kapitulacji odbędzie się właśnie tam, ale w hołdzie dla prezydenta Trumana wybrano „Missouri”. Ceremonii miał przewodniczyć MacArthur, który zażyczył sobie, aby z tej okazji na pancerniku wywieszono jego czerwoną flagę z pięcioma gwiazdami. Co do zasady taki zaszczyt był zarezerwowany dla najstarszego rangą oficera marynarki na pokładzie okrętu.
Hal Lamar, który odpowiadał za sprawy protokolarne, spytał Nimitza, jak ma postąpić w tej sytuacji. Nie chcąc się wikłać w spór ze sztabem MacArthura, Nimitz kazał mu znaleźć jakieś rozwiązanie. Lamar naradził się z kapitanem „Missouri” Stuartem Murrayem i postanowili wywiesić czerwoną flagę MacArthura i niebieską flagę Nimitza jedną obok drugiej.

Douglas MacArthur przemawiający podczas ceremonii kapitulacji.
Nimitz pierwszy przybył na pokład „Missouri”. Przywitawszy się z Murrayem i kilkoma innymi oficerami, poszedł do kabiny dowódczej Halseya, gdzie czekał już podporucznik Henry „Hanko” Walker, syn Sandy’ego i Uny, a zarazem oficer sygnałowy „Missouri”. Nimitz wcześniej zadbał, aby Walker mógł być obecny na uroczystości. Zanim Walker zdążył się z nim przywitać, do kabiny wszedł Halsey, więc Walker taktownie usunął się na bok i patrzył, jak admirałowie ściskają sobie dłonie. Potem wszedł MacArthur. Zgodnie z wcześniejszą umową wszyscy trzej wojskowi mieli na sobie rozpięte pod szyją mundury khaki. Nimitz wolałby raczej uczcić tę okazję w bardziej odświętnym stroju, ale MacArthur zaproponował, aby ubrali się w mundury, w których toczyli wojnę, a Nimitz na to przystał.
„To jest dzień, na który tak długo czekaliśmy”
Hanko patrzył, jak MacArthur podchodzi do Nimitza, ściska jego wyciągniętą dłoń i wita się krótkim: „Chester”. Następnie, wciąż trzymając prawą rękę Nimitza, sięgnął swoją lewą po dłoń Halseya i położył ją na wierzchu. „Przyjaciele i towarzysze – powiedział – to jest dzień, na który tak długo czekaliśmy”. Wszyscy trzej stali tak przez dłuższy moment. MacArthur, twórca tego żywego obrazu, napawał się chwilą, a Nimitz, nie chcąc jej zepsuć, cierpliwie trwał w bezruchu. Czar prysł, dopiero gdy Halsey cofnął rękę i zaproponował im przejście do swojej kabiny.
Po drodze Nimitz spostrzegł Walkera. „Henry – powiedział – miło cię widzieć”. Zbliżywszy się do niego, spostrzegł, że Walker nie ma na sobie pagonów podporucznika. „Henry, gdzie twoje naramienniki?” – spytał. Walker był tak przejęty wezwaniem do kabiny dowódczej, że zapomniał je włożyć. „Idź po nie” – kazał mu Nimitz. „Możemy przyjąć tę kapitulację bez krawatów, ale insygnia trzeba mieć obowiązkowo”.
Delegacja japońska
Za pięć dziewiąta podpłynął amerykański niszczyciel z delegacją japońską. Na jej czele stał minister spraw zagranicznych Mamoru Shigemitsu ubrany we frak i cylinder. Poruszał się powoli na sztucznej nodze, którą założono mu w 1932 roku po tym, jak omal nie zabił go koreański zamachowiec.
Kiedy już wszystkich 11 członków japońskiej delegacji wspięło się na pokład „Missouri”, przez chwilę z kamiennymi twarzami pozowali do zdjęć fotografom uwieczniającym ten historyczny moment. Potem z kabiny Halseya wyłonili się MacArthur i Nimitz, a za nimi sam Halsey, i po kolei zajęli swoje miejsca. Za ich plecami, a także w długim szeregu na lewo od nich, stało kilkudziesięciu oficerów alianckich, większość w mundurach khaki. Spośród nich wyróżniał się Bruce Fraser w białych szortach i podkolanówkach, a także stojący obok niego przedstawiciel ZSRR w ciemnej kurtce usianej medalami.

Przedstawiciele Cesarstwa Japonii krótko przed podpisaniem aktu kapitulacji.
Dookoła, wszędzie tam, gdzie się dało, stali albo siedzieli marynarze oraz członkowie przydzielonego do okrętu oddziału piechoty morskiej; niektórzy obsiedli wielką wieżę artyleryjską pancernika, tak że zwisały im nogi. Przedstawiciel armii japońskiej, generał Yoshijirō Umezu, zapewne uważał ich zachowanie za karygodne. Jak Cesarstwo Wielkiej Japonii mogło przegrać z tą pozbawioną dyscypliny hałastrą?
Czytaj też: Czy faktycznie to bomby atomowe zmusiły Japończyków do kapitulacji?
Akt kapitulacji
MacArthur rozpoczął ceremonię od stwierdzenia, że to nie są pertraktacje. Wszystko rozstrzygnęło się na polu bitwy. Następnie wezwał przedstawicieli Japonii do „podpisania aktu kapitulacji we wskazanych miejscach”. Dokładnie o dziewiątej cztery Shigemitsu podszedł do stołu i złożył swój podpis. Potem, w całkowitej ciszy, jeden po drugim robili to pozostali Japończycy, kreśląc na papierze skomplikowane znaki kanji.

Dokładnie o dziewiątej cztery Shigemitsu podszedł do stołu i złożył swój podpis. Potem, w całkowitej ciszy, jeden po drugim robili to pozostali Japończycy.
Następnie przyszła kolej MacArthura. Podpisał się w imieniu wszystkich sił alianckich. Zaraz potem Nimitz złożył podpis w imieniu Stanów Zjednoczonych. W jego ślady poszli przedstawiciele Chin, Wielkiej Brytanii, Związku Radzieckiego, Australii, Kanady, Francji, Holandii oraz Nowej Zelandii. Gdy wszyscy się już podpisali, MacArthur podszedł do mikrofonu i przemówił swoim opanowanym barytonem: „Módlmy się, aby teraz całemu światu został przywrócony pokój i aby Bóg zachował go na zawsze”.
Zaraz potem na niebie pojawiły się samoloty. Nad głowami uczestników ceremonii przeleciało najpierw ponad 400 armijnych bombowców B-29, a następnie przeszło 1,5 tysiąca samolotów z lotniskowców marynarki wojennej. Była to największa defilada powietrzna w historii lotnictwa i zarazem sugestywne przypomnienie, dlaczego Japończycy nie mieli innego wyjścia, niż skapitulować.
Źródło:
Tekst stanowi fragment książki Craiga Symondsa „Nimitz na wojnie”, Znak Horyzont 2025.


Zdj. otwierające tekst: U.S. Army/domena publiczna (2)
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.