26 grudnia 2004 roku tsunami uderzyło w Indonezję, Sri Lankę i Tajlandię. Fale dotarły aż do Afryki! Skala tragedii mogła być mniejsza, gdyby nie zaniedbania.
To miał być zwyczajny, świąteczny dzień. Buddyści świętowali pornami. Spora część zagranicznych turystów kończyła celebrować Boże Narodzenie. Nikt nie spodziewał się katastrofy. Jednak o godz. 7:59 czasu lokalnego (12:59 czasu Greenwich) sejsmolodzy odnotowali na Oceanie Indyjskim potężne trzęsienie ziemi o sile 9,1 stopnia w skali Richtera. Było to najsilniejsze trzęsienie ziemi od tego, które w 1964 roku nawiedziło Anchorage. I jednocześnie czwarte najsilniejsze w historii od momentu wprowadzenia skali Richtera w 1899 roku. Uwolniona energia stanowiła ekwiwalent eksplozji 190 milionów ton TNT!
O tych katastrofalnych w skutkach wydarzeniach minuta po minucie, w najdrobniejszych szczegółach opowiada nowy serial „Tsunami: dzień wielkiej fali”. Program ukazuje dramatyczne historie ofiar wielkiej fali, m.in. poprzez nigdy wcześniej niepublikowane materiały archiwalne, oraz oddaje głos ekspertom, którzy tłumaczą, dlaczego dochodzi do trzęsień ziemi i kiedy w ich wyniku wzbiera tsunami. Premiera na kanale Polsat Viasat History już dziś, 26 grudnia 2024 roku, o godz. 21.
Zabójcze wstrząsy wtórne
Trzęsienie ziemi miało miejsce około 100 mil od wybrzeży Sumatry. Zazwyczaj takie wstrząsy trwają zaledwie kilka sekund. Ten był pod tym względem wyjątkowy: trwał aż przez 10 minut. Sama wyspa wraz z łańcuchem innych uległa przez to przesunięciu o ok. 120 stóp na południowy zachód. Ale nie samo trzęsienie ziemi okazało się naprawdę niszczycielskie, a to, co wywołało. Była to gigantyczna fala tsunami, która zagroziła setkom tysięcy ludzi. Dodatkowo spotęgowały ją wstrząsy wtórne, które same w sobie byłyby groźne. Ich siła wynosiła nawet 7 stopni w skali Richtera.
Już po 8 minutach pierwotne trzęsienie ziemi zauważyli sejsmolodzy w Australii. Natychmiast podjęli działania. Logiczną konsekwencją tak silnego wstrząsu jest potężna fala tsunami, dlatego Australijczycy powiadomili Pacific Tsunami Warning Centre na Hawajach, które po kolejnych 7 minutach rozesłało ostrzeżenia do wszystkich państw „podłączonych” do pacyficznego systemu wczesnego ostrzegania przed tsunami. Problem w tym, że system ten nie obejmował państw naprawdę poważnie zagrożonych, a zlokalizowanych w basenie Oceanu Indyjskiego, takich jak Tajlandia, Indie, Malediwy czy Sri Lanka.
Wielka fala
Tymczasem fale ruszyły z prędkością nawet 480 km/h. Tylko nielicznym udało się w porę przed nimi schronić. Takim miejscem była niewielka wyspa Simeulue, znajdującej się niedaleko epicentrum trzęsienia ziemi. Jej mieszkańcy bezpośrednio odczuli wstrząsy i wiedzieli, co się święci. Nie czekali. Od razu ruszyli w kierunku wysokich wzgórz. I to uratowało im życie, kiedy zwały wody przetoczyły się przez wyspę.
Ludzi znajdujących się na wyspie Phuket uratowała… dziesięciolatka. Tilly Smith z Wielkiej Brytanii najwyraźniej uważała na lekcjach geografii. Dostrzegła nietypowe zachowanie się oceanu, którego wody nagle zaczęły się cofać. Przypomniało jej się ostrzeżenie ze szkoły: kiedy widzisz takie zjawisko, spodziewaj się tsunami. Wraz z rodziną udało jej się skłonić znajdujące się na plaży osoby do ewakuacji. Niestety na wielu innych plażach ludzie nie zachowali się równie rozsądnie. Wielu z zaciekawieniem ruszyło w miejsce, gdzie jeszcze przed chwilą znajdowała się woda. Niektórzy zbierali leżące na piasku ryby. Większość z nich nie przeżyła.
Zwierzęta okazały się mądrzejsze od ludzi. Ptaki, małpy, a nawet delfiny instynktownie uciekały z zagrożonych miejsc, starając się znaleźć schronienie w wyższych partiach lądu. W Tajlandii spanikowane słonie, których nie dało się w żaden sposób uspokoić, uratowały w ten sposób turystów, których wiozły na grzbietach.
Czytaj też: Najgroźniejsze erupcje wulkanów w dziejach
Od Indonezji aż po Afrykę
Zabójcze fale w końcu dotarły do krajów położonych wokół Oceanu Indyjskiego – od Indonezji, przez Indie, aż po Afrykę. Te, które przebyły najdalszą drogę, uderzyły w afrykańskie wybrzeża niemal 5000 kilometrów od epicentrum. Osiągały wysokość kilku, kilkunastu, a nawet 30 metrów! Pierwsza taka fala uderzyła w Sumatrę, rzucając łodzie na domy i wyrywając drzewa stojące na jej drodze. Wdzierając się na ląd, woda zwalniała, ale mimo to czyniła spustoszenie. Szczególnie ucierpiała indonezyjska prowincja Aceh w północnej części Sumatry, w tym przede wszystkim miasto Banda Aceh, które zostało niemalże zrównane z ziemią. W momencie uderzenia fali w ciągu zaledwie kilku minut zginęły tam tysiące ludzi.
Fale docierały kolejno do wybrzeży Tajlandii, Myanmaru, Sri Lanki, Indii, Malediwów, Somalii, Kenii i Tanzanii. Liczba ofiar rosła drastycznie. W samej Indonezji śmierć poniosło ok. 125–130 tys. ludzi. Na Sri Lance zginęło ok. 30 tys. osób. Pomimo zdecydowanie mniejszego impetu wielkiej wody również wybrzeża afrykańskie nie były bezpieczne. W Kenii zginął jeden człowiek. Najbardziej „odległą” ofiarę tsunami odnotowano w Port Elizabeth w republice Południowej Afryki – aż 5000 kilometrów od epicentrum. Skutki tsunami odnotowano aż w Meksyku i Chile. Fale były tam wyższe o ok. 2 metry od typowych.
Czytaj też: Trzęsienie ziemi i tsunami w Lizbonie (1755)
Krajobraz po końcu świata
Całkowita liczba ofiar tsunami nigdy nie zostanie poznana. Nie da się jej nawet w miarę dokładnie oszacować. Uważa się, że w rezultacie trzęsienia ziemi z 26 grudnia 2004 roku w całym basenie Oceanu Indyjskiego zginęło ok. 287 tys. ludzi. Tragedię dodatkowo pogłębia fakt, że aż 1/3 tych ofiar to dzieci. W katastrofie zginęło też prawie czterokrotnie więcej kobiet niż mężczyzn. A miliony ludzi w jej efekcie straciły dach nad głową.
Świat zareagował szybko. Zaczęto zbierać fundusze. Łącznie 87 państw zadeklarowało w sumie ok. 5 miliardów dolarów. Akcja ratunkowa była jednak niezwykle trudna. Ogrom zniszczeń sprawiał, że do wielu miejsc można było dotrzeć jedynie helikopterem. Źródła wody uległy zanieczyszczeniu, przez co obawiano się wybuchu epidemii cholery, która mogłaby pochłonąć nawet więcej ofiar niż samo tsunami. Ostatecznie udało się tego uniknąć, ale powrót do normalności zajął na dotkniętych tragedią terenach długie miesiące, a nawet lata. Wyciągnięto też niezbędne wnioski i początkowo pod egidą UNESCO stworzono Indian Ocean Tsunami Warning System. Oby nigdy nie musiał ostrzec mieszkańców tej części Azji i Oceanii przed podobną katastrofą…
Inspiracja
Bibliografia
- R. Castleden, Natural Disasters that Changed the World, Chartwell Books Inc., London 2007.
- W. W. Lace, The Indian Ocean Tsunami of 2004, Infobase Publishing, New York 2008.
- G. B. Stewart, Catastrophe in Southern Asia: The Tsunami of 2004, Thomson Gale, Farmington Hills 2005.
- J. Townsend, The Asian Tsunami 2004, Raintree, Chicago 2006.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.