By udowodnić, że jest chłopcem, babka publicznie go obnażyła. Wcześnie osierocony przez matkę, został odebrany ojcu. Jak wyglądało dzieciństwo Filipa Pięknego?
Niecały rok po ślubie, 22 czerwca 1478 roku, na świat przyszedł Filip, nazwany tak na cześć starego wielkiego księcia zachodu. Zarówno dwór, jak i ludność przyjęły tę wiadomość z radością. Król Francji musiał natomiast przeklinać pod nosem. By nieco zakłócić świąteczny nastrój, Ludwik XI kazać szpiegom rozgłosić, że to nie syn, ale córka, co w tamtych czasach nie było tak dobrą wiadomością jak narodziny chłopca.
Małgorzata z Yorku, niewzruszona babcia, szybko rozprawiła się z fałszywymi doniesieniami. Anonimowy kronikarz opisał, jak na środku brugijskiego rynku rozebrała małego Filipa i uniosła go nagiego. „Wzięła jego jąderka w ręce i przemówiła: Dzieci, oto wasz nowo narodzony pan, młody Filip, wyrosły z cesarskiego nasienia”. Teraz brzmi to równie górnolotnie, co komicznie. Następnie Maria wzięła dziecko w ramiona, czule je ucałowała i podała następcę tronu wzruszonemu Maksymilianowi, który wykrzyknął właściwe słowa: „O, szlachetna krwi burgundzka!”. Powszechna radość, która nastąpiła, dowiodła, że Burgundczycy, niegdyś bardzo obcy, byli uważani za swoich.
Nie do końca piękny
Ten Filip przejdzie do historii jako Filip I Piękny i będzie kochany w Holandii. Nie ma co do tego wątpliwości. Ale czy rzeczywiście był tak atrakcyjny, jak sugeruje jego przydomek? Na portretach wydaje się, że nie było źle – przynajmniej według naszych standardów urody. Wenecki dyplomata i jego współczesny bez wahania użył słów bello di corpo, gagliardo e prospero. Wraz z tym „przystojnym, zarośniętym i bogatym” młodzieńcem świat zyskał nowego burgundzkiego kobieciarza.
Nie miał on tak bardzo wystającej dolnej szczęki, jak większość Habsburgów – jak to jednak bywa z cechami dziedzicznymi, które omijają jedno pokolenie, prognatyzm mocno dotknie jego syna. Filip miał jednak wyjątkowo grube wargi, o czym można jeszcze przeczytać w Bibliotece Królewskiej Belgii. Cest livre appartient à Philippe, dict autrement Lippeque – głosi uroczy napis w jednej z książek, które do niego należały. Można sobie wyobrazić, jak Maria Burgundzka mówi do syna: „Ależ Lippeke, przestań!”.
Rodzinna tragedia
Babcia Małgorzata wspomagała go od najmłodszych lat – ale nie robiła tego sama. Olivier de la Marche wykupił się po bitwie pod Nancy, stanął po stronie Marii, pomagał jej w negocjacjach związanych z małżeństwem z Maksymilianem i czuwał nad wychowaniem jej syna. We wstępie do swoich pamiętników wyraził nadzieję, że znajomość przeszłości wskaże młodemu arcyksięciu drogę ku właściwej przyszłości.
Dopiero dwa miesiące po narodzinach Maksymilian, ubrany jeszcze w zbroję, mógł przycisnąć syna do piersi. Do tego czasu był zajęty walką z Francuzami, których pokonał w 1479 roku pod Guinegatte (dziś Enguinegatte) – miejscowością położoną między Béthune a Boulogne-sur-Mer. W ten sposób uratował Flandrię przed siecią „wielkiego pająka” Ludwika XI. W Holandii Ligi Dorszy i Haków znów skoczyły sobie do gardeł, ale arcyksiążę zapanował także nad kłótniami. Maksymilian skarżył się wprawdzie w listach na „głód i pragnienie, strach, zmęczenie i ciężką pracę”, ale uważał, że na polu bitwy może spełnić swoje stare rycerskie marzenie.
Jego poddanym brakowało takich ambicji. Cała zabawa z bronią sporo kosztowała, a lud pragnął przede wszystkim pokoju. W przerwach między walkami wojownik spłodził kolejne dziecko, córkę: Małgorzatę Austriaczkę, postać ważną dla naszego regionu. Trzecie dziecko – płci męskiej – nie żyło długo. Zaledwie kilka miesięcy później śmierć zapukała do drzwi samej Marii.
„Adieu, Małgorzato, szlachetny i czysty kwiatuszku, módl się za mnie, kochana córeczko, moje serce jest pełne smutku…” – takie słowa włożył w usta Marii Burgundzkiej, żegnającej się ze swoimi dziećmi, anonimowy retor. „Adieu, Filipie, mój drogi synu, odchodzę od ciebie o wiele za wcześnie”. Maria z pewnością miała jeszcze czas, by kilka razy potrzymać w ramionach Małgorzatę i Filipa. Dwa tygodnie po upadku w Wijnendale, 27 marca 1482 roku, zmarła na skutek odniesionych obrażeń.
Burgundzkie wychowanie
Co dalej? Pięć lat wcześniej życie stracił książę Karol, teraz odeszła Maria, zaledwie dwudziestopięcioletnia. Jaki los czekał udręczoną Burgundię? Członkowie Stanów Generalnych mogli ślubować, że pozostaną jej „wierni aż do śmierci”, ale nie mieli gotowego scenariusza na to, co miało się wydarzyć po jej odejściu. Powierzyli arcyksięciu Maksymilianowi regencję nad czteroletnim Filipem, choć nie było łatwo. Bez trudu zaakceptowali go jako księcia małżonka, ale jako opiekuna syna – a tym bardziej głowy państwa – traktowano go z wielką podejrzliwością. W zamian musiał więc działać pod dyktando Stanów Generalnych. Maksymilian wolał walczyć dalej, lecz Stany naciskały na rozejm z Francją. Ich głos był decydujący.
Pokój zawarto 23 grudnia 1482 roku w Arras. Był on sprzeczny ze wszystkim, za czym opowiadał się Maksymilian, ale burgundzkie Niderlandy, z Flandrią na czele, chciały wreszcie żyć w pokoju i spokoju. By to przyspieszyć, dwuletnia córka Maksymiliana, Małgorzata, trafiła we francuskie ręce jako gwarancja pokoju. Później poślubiła księcia Karola. Już jako małe dziecko przeniosła się do regionu Loary, gdzie została wychowana na kolejną królową Francji. W posagu otrzymała Artois i Franche-Comté. Burgundzkie Niderlandy wyraźnie chciały być samodzielne.
Czytaj też: Jak Burgundczycy zmienili Europę? [WYWIAD]
By Filip nie stał się tak nieobliczalnym austriackim kogutem jak jego ojciec, nalegano, by mały książę odebrał burgundzkie wychowanie. Dlatego Stany Generalne, podjudzane przez Flamandów, pozbawiły go także syna. Chłopiec co cztery miesiące miał być powierzany pod dobrą opiekę innego regionu jego królestwa. Po wielkim smutku, jaki przeżywał Maksymilian po stracie ukochanej żony, otrzymał on jeszcze dwa poważne ciosy.
Na początku nowego roku prowincje z satysfakcją patrzyły na negocjacje związane z przekazaniem władzy. Arcyksiążę znalazł się w szponach Stanów Generalnych, które niejako przejęły władzę. Po raz pierwszy w naszej historii instytucja przedstawicielska – którą co prawda trudno nazwać wybraną demokratycznie – zdołała w sposób prawnie wiążący ograniczyć władzę urzędującego monarchy.
Źródło:
Tekst stanowi fragment książki Barta van Loo „Burgundczycy. Książęta równi królom” (Znak Horyzont 2024).
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.