Wielu połamało sobie zęby, próbując zdobyć Moskwę. Ale Tatarom się to udało. I to nie raz! Podczas najazdu w 1571 r. podpalili miasto, wywołując wielki pożar.
W tym niespokojnym czasie Moskwa musiała się mierzyć z kilkoma przeciwnikami jednocześnie. Toczyła I wojnę północną o Inflanty, a na południu odpierała zakusy Turcji i chanatu krymskiego względem Powołża. W latach 1569–1570, za panowania Selima II, który bynajmniej nie miał na względzie tatarskiej niepodległości, miała miejsce turecka wyprawa na Astrachań. Został on podbity przez wojska Iwana IV Groźnego w 1556 roku i przyłączony do Rosji. Kilka lat wcześniej – w 1552 roku – to samo spotkało Kazań.
W trakcie kampanii z 1552 roku na odsiecz Kazaniowi wyruszył chan krymski Dewlet-Girej, który zabrał w tym celu ze sobą praktycznie całą ordę. Ale kiedy Tatarzy zajęli się oblężeniem Tuły, pojawiły się tam siły dowodzone przez księcia Andrzeja Kurbskiego. Do starcia doszło nad rzeką Szyworną, gdzie – jak pisze Leszek Podhorodecki – Rosjanie „tylu ich [Tatarów] wybili, że bardzo mało ich się zostało, ledwie część do ułusów powróciła”.
Wracając jednak do wyprawy tureckiej: armią tego państwa dowodził Kasyn Pasza. Dysponował kilkunastoma tysiącami żołnierzy i artylerią. Niestety, ciężkie działa utknęły po drodze. Przez to oblężenie przeciągnęło się aż do zimy. W końcu Turcy musieli się wycofać. Chwilowo zawarli pokój z Iwanem IV Groźnym. Wówczas starający się trzymać z boku Dewlet-Girej postanowił uderzyć na wroga samodzielnie. W 1571 roku jego celem stała się Moskwa.
Moskwa konfidentami stała
Chan osobiście stanął na czele tatarskiej armii. Zmobilizował na tę kampanię niemalże wszystko, co Krym mógł wtedy wystawić. Jeszcze nad Oką pułki ziemszcziny próbowały powstrzymać tę niepohamowaną siłę. Naprzeciw Tatarom wyruszył też na czele opriczniny car Iwan IV Groźny. Zapowiadało się na wielkie starcie. Tymczasem wydarzyło się coś nieoczekiwanego. Oto bowiem wojska moskiewskie zostały zdradzone przez… własnych możnych. Prym wśród nich wiódł Kudejar Tiszenkow, szlachcic z Bielewa.
Dzięki zdrajcom Tatarzy dowiedzieli się, że jedno z miejsc na Oce nie jest bronione. Sforsowali rzekę w tym punkcie, co dało im olbrzymią przewagę strategiczną. Udało im się bowiem oskrzydlić od zachodu wojska przeciwnika. Pierwszymi, którzy mieli stawić im czoła stali się żołnierze opriczniny. Nie wróżyło to im zbyt dobrze.
Iwan IV Niegroźny
Car musiał być zaskoczony, ale i przerażony tym, jak blisko jego obozu znaleźli się nagle wrogowie. Otwartej bitwy przyjąć nie mógł – ani nie chciał. Tatarzy dysponowali zbyt wielka przewagą liczebną, a siły opriczniny były w tym miejscu nieliczne. Nie zamierzał ryzykować utraty tej cokolwiek pożytecznej z politycznego punktu widzenia straży przybocznej. Zresztą jednostki te – jak słusznie zauważają Andriej Pawłow i Maureen Perrie, autorzy biografii Iwana IV Groźnego – były „bardziej nawykłe były do »walki« z ludnością własnego kraju”. Nie wiadomo jak sprawdziłyby się w boju z prawdziwym przeciwnikiem. A może car zwyczajnie bał się, że i one go zdradzą?
Co zatem uczynił? Wbrew swojemu przydomkowi postanowił… uciec. Nawet nie myślał o powrocie do Moskwy i organizowaniu tam obrony. Mając na względzie jedynie ratowanie własnej skóry, skierował się od razu na północ. Jego celem stała się najpierw Aleksandrowska Słoboda, a później Jarosław. Podobno miał nawet plan, aby w razie potrzeby zbiec aż do Anglii… Nic zatem dziwnego, że niektórzy, jak np. wspomniany Kurbski, bezceremonialnie oskarżyli Iwana o tchórzostwo.
Polecamy: Iwan IV Groźny – psychopata i okrutnik, który zamordował własnego syna
Moskiewska hekatomba
Kto zatem miał bronić stolicy? Car uciekając, pozostawił to na głowie ziemszcziny. Wojewodom udało się wycofać swoich podkomendnych do Moskwy i zorganizować obronę, która postawiła chanowi twarde warunki. Tatarska kosa trafiła na moskiewski kamień. Niepocieszony Dewlet-Girej stwierdził, że nie ma sensu wydawać wrogowi otwartej bitwy, bo straty własne mogą okazać się zbyt duże. Postanowił uciec się do podstępu.
Aby „wykurzyć” obrońców z miasta, Tatarzy podpalili drewniane przedmieścia. Dzięki korzystnym dla oblegających wiatrom ogień zaczął się błyskawicznie rozprzestrzeniać. Moskwa stanęła w ogniu. W ciągu kilku godzin prawie całe miasto spłonęło. Tak obrazowo napisano o tym w XIX-wiecznym „Dzienniku Literackim”: „Gdy chan zapalił przedmieścia, powstał silny wiatr, i w kilka minut morze ognia zalało całe miasto od końca do końca. We trzy godziny już nie było Moskwy, znikły przedmieścia i Kitajgród”. Według części autorów również Kreml nie wyszedł z pożaru bez szwanku.
Trudno jest dokładnie oszacować liczbę ludności Moskwy, która wtedy zginęła. Podawane są różne liczby, sięgające nawet do 80–100 tysięcy. Wiele ofiar spłonęło żywcem. Niektórzy mieszkańcy próbowali chować się w kamiennych budynkach czy piwnicach i udusili się dymem. W ten właśnie sposób zginał bojar i najważniejszy z wojewodów Iwan Dmitriewicz Bielski.
Czytaj też: „Wszędzie był krzyk i jęk okrutny”. Jak wyglądało zdobycie Moskwy przez Tatarów w 1382 roku?
List do tchórzliwego cara
Zdobywanie spalonego miasta nie miało już sensu, więc Tatarzy kolejnego dnia się wycofali. Oczywiście przy okazji bezlitośnie złupili okolicę. Natomiast nie udało im się w trakcie tej wyprawy dokonać istotnej rzeczy: pojmać cara. Dewlet-Girej musiał być sfrustrowany takim obrotem spraw. Do tego stopnia, że… wystosował do Iwana Groźnego list. Był on nie tyle obraźliwy, co szczery. Jego treść (a przynajmniej kluczowy fragment) dość dokładnie przytacza dr Abdullah Zihni Soysal. Słowa chana wskazują na to, że miał rosyjskiego władcę w niezbyt dużym poważaniu:
Palę i niszczę wszystko za Kazań i Astrachan… Wszystkie bogactwa uważam za pył. Poszedłem do ciebie, spaliłem twoje miasto Moskwę, chciałem twojej korony i twojej głowy, ale tyś się nie zjawił i nie przyjął bitwy. A jeszcze się carem („padyszachem”) mienisz! Jeśli masz najmniejsze poczucie wstydu, to przyjdź i stoczymy bój. Chcesz szczerej przyjaźni z nami — oddaj Kazań i Astrachań, a jeśli ty mi tylko chcesz pieniądze ofiarować, to gdybyś miał wszystkie skarby świata — na próżno! To, czego ja chcę — to Kazań i Astrachań! A drogi panowania twojego widziałem i znam.
Niestety dla Tatarów Iwan IV Groźny u władzy się utrzymał. Co prawda spróbowali oni szczęścia ponownie w lipcu 1572 roku i znów podeszli pod Moskwę, ale tym razem nie poszło im aż tak dobrze. Doszło do otwartej bitwy nad rzeką Łopsaną, w której wojska ordy zostały pobite. Dowodzący siłami moskiewskimi książę Michał Worotyński uratował w ten sposób stolicę od ponownego zniszczenia. Mimo tej porażki car zmuszony był wysyłać na Krym coroczne upominki. Niestety żaden z nich nie mógł zawierać tego, na czym Dewlet-Girejowi zależało najbardziej: Kazania i Astrachania.
Bibliografia
- Dwaj królewscy zapaśnicy, „Dziennik Literacki”, nr 56/1865.
- A. Giller, Podróż więźnia etapami do Syberyi, Lipsk 1866.
- A. Gwagnin, Kronika o państwie ruskim. Kronika o ziemi tatarskiej, eBooki.com.pl, Wrocław 2018.
- A. Pawłow, M. Perrie, Iwan Groźny. Car i tyran, Bellona, Warszawa 2008.
- L. Podhorodecki, Tatarzy, Bellona, Warszawa 2010.
- A. Zihni Soysal, Z dziejów Krymu. Polityka – kultura – emigracja, Warszawa 1938.
KOMENTARZE
W tym momencie nie ma komentrzy.