Ciekawostki Historyczne

Mogłoby się wydawać, że w XX wieku ktoś taki nie miał prawa się uchować. A jednak szokująco wiele osób uwierzyło w fałszywego konsula Austrii. Kim był naprawdę?

Urodził się 18 lipca 1935 roku w Rzeszowie. Jego ojciec prowadził tam gorzelnię. Bohater naszej opowieści nazywał się Czesław Śliwa, choć przedstawiał się inaczej. Jak podawał, jego rodzice byli Żydami, a ojciec nazywał się Ascher Juda Silber. Sam Śliwa miał się naprawdę nazywać Jacek Silber. Kiedy nadeszły tragiczne lata II wojny światowej, miał zostać oddany polskiej rodzinie.

Skąd zaś wzięło się to – według niego – fałszywe nazwisko? Otóż do końca wojny dzięki fałszywym dokumentom ukrywał się właśnie jako Czesław Śliwa. Aczkolwiek, jak pisze Agnieszka Żądło, zgodnie z aktami sądowymi i zeznaniami świadków nazywał się tak od urodzenia. W każdym razie po wojnie wyjechał do Bytomia i Wałbrzycha, by rozpocząć swoją hochsztaplerską „karierę”.

Nie matura, lecz chęć szczera zrobi z ciebie inżyniera

Z początku pracował w zakładzie krawieckim. Ale to zajęcie zdecydowanie było poniżej jego twórczych możliwości. Można wręcz nazwać je artystycznymi, bo aktorskimi. Zaczął od tego, że sam siebie „awansował”, wystawiając sobie sfałszowane dokumenty poświadczające, że uzyskał tytuł magistra inżyniera włókiennictwa. Widniało na nich nazwisko Jacek Elizeusz Zilbercfaig. W rzeczywistości nie miał nawet matury.

Później postanowił zrobić z siebie górnika. I oczywiście ponownie sfabrykował dyplom. W międzyczasie w 1958 roku wziął ślub. I to go zgubiło. Tym razem przeholował i wystąpił na ceremonii w galowym mundurze górniczym. Zresztą nie tylko tam. Ludziom, a zwłaszcza śledczym zaczęło coś nie grać. Bo i były ku temu powody. W mundurze Śliwa paradował po Wałbrzychu, reklamując się jako inżynier zatrudniony w Dolnośląskim Zjednoczeniu Przemysłu Węglowego i oferując pomoc w zakupie… samochodu na raty. Inkasując zaliczki, wystawiał rachunki ze sfałszowaną pieczęcią DS ZWP Dział Handlowy, Wałbrzych!

Jako „konsul” Śliwa urzędował we wrocławskim hotelu „Monopol” (na zdj. wnętrze hotelu w latach 60.)fot.domena publiczna

Jako „konsul” Śliwa urzędował we wrocławskim hotelu „Monopol” (na zdj. wnętrze hotelu w latach 60.)

Ale to jeszcze nie koniec. W tym okresie Śliwa zawitał bowiem również do Krakowa. Tutaj z kolei twierdził, że ma znajomych wśród kadry profesorskiej tamtejszej Akademii Górniczo-Hutniczej i oferował… dyplomy inżynierskie. Oczywiście ponownie z pokwitowaniami z pieczątką uczelni. Łącznie na tych wszystkich szemranych biznesach zarobił co najmniej 250 000 złotych! Przynajmniej na tyle opiewała kwota zgłoszona przez tych, którzy przełamali wstyd i zgłosili się do Milicji Obywatelskiej.

W końcu śledczy postanowili go sprawdzić i prawda wyszła na jaw. Śliwę skazano na 7 lat więzienia. Na swoją obronę oznajmił, że nigdy nie oszukał uczciwego człowieka, a jedynie kombinatorów. W międzyczasie żona postanowiła się z nim rozwieść.

Zobacz również:

Na wnuczka? Policjanta? Na uratowanego z okupacji!

W końcu wyszedł z więzienia. Niezrażony kontynuował swoją twórczą działalność, podszywając się pod przedstawicieli kolejnych profesji. Do naciągania ludzi, od których wyłudzał pieniądze, i fałszowania czego się da (w czym doszedł do perfekcji) nie zniechęcił go nawet kolejny wyrok, który dostał w 1966 roku. Postanowił wówczas „zostać” dostawcą płaszczy ortalionowych. Które pomimo wzięcia zapłaty nigdy do klientów nie trafiły.

Tym razem zwolniono go warunkowo w 1969 roku. I w jego głowie powstał pomysł na kolejny numer. Jak podaje Agnieszka Żądło: przypomniał sobie, że przecież mógł być uratowany w czasie wojny. Polegało to na tym, że upatrywał sobie ofiarę i serdecznie witał się z takim człowiekiem, twierdząc, że tamten ocalił mu życie. Następnie oznajmiał, że zamierza się odwdzięczyć darowizną w wysokości kilku tysięcy dolarów. I nawet umawiał w tym celu adwokata. Sam zamierzał niby to wyjechać za granicę i prosił w międzyczasie o „drobne” pożyczki w złotówkach. A to na jakiś przejazd, a to na cło, samochód itp. Co to jest w porównaniu do tylu dolarów? Zanim ofiara się orientowała, cwaniak znikał z kilkudziesięcioma tysiącami złotych.

Czytaj też: Oszust, który sprawił, że Brytyjczycy uwierzyli w zmyślony kraj

Łże-konsul

Rolę swojego życia miał jednak dopiero odegrać. Pozwoliła mu ona oszukać wiele osób na naprawdę wysokie sumy. A przy okazji narodził się na nowo. Jacek Silber zniknął, pojawił się Jacek Ben Silberstein. Austriacki konsul, zamieszkały w Wiedniu Żyd z długą brodą, który pojawił się w Polsce w 1969 roku. Zaczął „rekrutować” pracowników do placówki, którą miał założyć we Wrocławiu. Nie interesowały go kompetencje, a jedynie to, czy chcą dobrze zarobić. No i od czasu do czasu pożyczyć mu drobną sumę – dopóki nie przyjdą fundusze z Austrii.

W oparciu o losy Czesława Śliwy powstała m.in. komedia „Konsul” z Piotrem Fronczewskim w roli tytułowej, zdj. EAST NEWS/POLFILM, kadr z filmu „Konsul”fot.EAST NEWS/POLFILM

W oparciu o losy Czesława Śliwy powstała m.in. komedia „Konsul” z Piotrem Fronczewskim w roli tytułowej, zdj. EAST NEWS/POLFILM, kadr z filmu „Konsul”

Tymczasowo zainstalował się w najlepszym wtedy (i najdroższym) wrocławskim hotelu „Monopol”. Zapowiedział tam, że wszelkie rachunki w swoim czasie zostaną uregulowane przez austriacki rząd. Zawsze szarmancki i hojny, oczywiście za cudze pieniądze lub na kredyt. Sam potem dziwił się, że tak łatwo mu szło oszukiwanie wszystkich ludzi i nikomu nie przyszło do głowy go zweryfikować. Jak wspomina Agnieszka Żądło, ponoć kierownictwo PZPR usunęło później z akt sprawy informacje, które mogły skompromitować w tym kontekście ważne osoby w państwie. Jakie? Tego już nigdy się nie dowiemy.

Szczytem wszystkiego było to, że Prezydium Rady Narodowej miasta Krakowa zaczęło rozważać wyrzucenie z pewnego pałacyku zlokalizowanej tam wtedy szkoły czy przedszkola, ponieważ konsul w imieniu Austrii zażyczył sobie jego zwrotu. Było jednak coś, co przebiło i ten wyczyn. Otóż Jackowi Ben Silbersteinowi udało się nawet złożyć w Radzie Państwa… listy uwierzytelniające! Profesjonalnie napisane ołówkiem na kartce z zeszytu…

Czytaj też: Polski „król fałszerzy” używał metod rodem ze średniowiecza. Sekrety największego oszusta w historii naszego kraju

Było miło, ale się skończyło

Lecz w końcu – chciałoby się powiedzieć: nareszcie! – ktoś zaczął zadawać pytania. Urząd Rady Ministrów postanowił potwierdzić u źródła fakt otwarcia nowego konsulatu. „Monopol” zechciał się upewnić, czy aby na pewno Austria wynajęła pokój „konsulowi” i czy za niego zapłaci? A było za co – kwota opiewała już na 600 tysięcy złotych! Takich niewygodnych dla Śliwy pytań przybywało. Wysłano za nim radiowozy MO. Otoczono go na rogatkach Krakowa, 28 listopada 1969 roku. Wraz z nim w samochodzie znajdowała się Elżbieta B., studentka germanistyki na Uniwersytecie Wrocławskim, która dla pracy w „konsulacie” rzuciła studia. Próbował jeszcze numeru z podrobionymi paszportami dyplomatycznymi, ale tym razem to nic nie dało.

Zatrzymano go, a wiosną 1970 roku za wszystkie jego oszustwa, w tym wyłudzenie „na konsula” sum na łączną kwotę opiewającą na 500 000 złotych, skazano go (ponownie) na 7 lat więzienia. Dodatkowo zasądzono mu 200 000 złotych grzywny, a ponieważ oczywiście nie był w stanie zapłacić, do wyroku dodano mu jeszcze 3 lata. W gazetach pisano: W uzasadnieniu sąd podkreślił wielką szkodliwość społeczną przestępczej działalności skazanego Czesława Śliwy, który pomimo spędzenia 1/3 swojego życia w więzieniu, nie wyciągnął z poprzednich kar właściwych wniosków.

Czytaj też: Najbardziej bezczelny przekręt w historii

Ostatni numer mu nie wyszedł

Osadzono go w więzieniu w Wołowie, lecz postanowił się stamtąd wydostać. Wykorzystał w tym celu metodę „na połyk”, czyli połknął metalowy przedmiot, aby wymusić przewiezienie go do szpitala. Znając jego kartotekę, strażnicy z początku nie chcieli dać się nabrać na jego bóle brzucha, ale w końcu Śliwa został zbadany i rzeczywiście trafił do szpitala. Cała akcja nie wyszła mu jednak na zdrowie. Zmarł 18 listopada 1971 roku. Pochowano go na szpitalu komunalnym we Wrocławiu, lecz jego grób już nie istnieje. Zlikwidowano go w 1994 roku, ponieważ nie był opłacany.

Coś jednak po nim zostało. Jego postać została unieśmiertelniona w dwóch filmach. Jeszcze za jego życia za zgodą ministra sprawiedliwości Krzysztof Gradowski nakręcił o Śliwie film dokumentalny Konsul i inni, w którym oprócz samego hochsztaplera pojawiły się również oszukane przez niego osoby. Natomiast w 1989 roku Mirosław Bork nakręcił film fabularny Konsul z Piotrem Fronczewskim w roli tytułowej. Jest to komedia, w której – jak trafnie napisała Wanda Konarska – śmiejemy się z samych siebie. Natomiast o dorosłym życiu Czesława Śliwy naprawdę można powiedzieć, że reżyserował je w każdym dosłownie momencie, by jednocześnie popisowo zagrać w nim główną rolę.

Bibliografia

  1. 7 lat więzienia dla fałszywego konsula Austrii, „Życie Radomskie”, nr 137/10.06.1970.
  2. A. Bednarczyk, Z historii Łańcuta. Sąsiedzi…, „Łańcucki Biuletyn Miejski”, nr 58/2014.
  3. Fałszywy konsul skazany na 7 lat więzienia, „Dziennik Polski”, nr 136/10.06.1970.
  4. M. Hendrykowski, Semiotyka dziwactwa, „Images”, vo. XXIII, nr 32/2018.
  5. W. Konarska, Konsul, „Głos Pomorza”, nr 252/1989.
  6. M. Kozioł, Oszuści wielcy i mali, „Dwutygodnik Miejski Kraków.pl”, nr 11/2011.
  7. A. Żądło, Sztukmistrz z konsulatu, „Detektyw Extra. Kryminalny Świat PRLu”, nr 2/2016.

KOMENTARZE (7)

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *

niepoprawny politycznie

Pierwsze moje skojarzenie: to taki „nasz” kapitan z Köpenick. Temu ostatniemu postawiono nawet pomnik, organizuje się imprezy pod jego patronatem, np. lato z kapitanem… My natomiast kompletnie nie mamy do siebie dystansu.
No i czytałem, że Śliwa był tylko sąsiadem bogatych Silberzfeigów, którzy wszyscy zginęli w czasie okupacji, więc spokojnie mógł przywłaszczyć sobie ich nazwisko i dorobić do niego legendę o uratowanym cudem żydowskim dziecku…

    Jaroslawpolskezbaw

    Gdzie czytałeś. Znowu piszesz o czymś, ale źródeł nie podajesz. Zazdrościsz popularności konsula?

niepoprawny politycznie

…a winien jestem wyjaśnienie dlaczego „został Żydem”, gdy skończył 18 lat złożył podobno (bo co tutaj jest tak naprawdę pewnego?) podanie o paszport by móc wyjechać do Izraela.

Milo

A ja się zastanawiam, dlaczego tego człowieka nie „odkryto”? Przecież mógłby być świetnym agentem lub tropić innych agentów z taką fantazją brawurą można by ten jego „talent” wykorzystać. Przypomina mi się film „złap mnie jeśli potrafisz” o podobnym oszuście z USA który koniec końców przyczynił się walnie do usprawnienia systemu tropiąc podobnych sobie oszustów.

    Jeedrek

    Wbrew pozorom Ci z wywiadu PRL to nie byli idioci – taki notoryczny oszust i kłamca zmyślałby raporty, oszukiwał własnych przełożonych a jakby któryś chciał przykręcić mu śrubę to pewnie sfabrykowałby na jego temat fałszywe oskarżenia. To nie „talent” raczej kompulsywna potrzeba oszukiwania. A tak poza tym pod ochronnym parasolem służb mógłby dalej rozwinąć swój interes – w pewnym momencie pewnie doprowadzając do kompromitacji wywiadu. Jedyne co potencjalnie mógł zaoferować służbom to talent do podrabiania dokumentów. Pytanie czy był w tym aż tak dobry skoro listy uwierzytelniające spisał ołówkiem – raczej sprzyjały mu okoliczności.

Lis

Akurat miał maturę.

Jacek ben Silberstein

Tak było kurzasz twarz!

Zobacz również

Zimna wojna

Polski „król fałszerzy” używał metod rodem ze średniowiecza. Sekrety największego oszusta w historii naszego kraju

Zdzisław Nęcka, genialny polski fałszerz ponoć był w stanie podrobić wszystko – i zamienić to w złoto. Co działo się za drzwiami jego „pracowni alchemicznej”?

23 sierpnia 2023 | Autorzy: Magda Omilianowicz

XIX wiek

„Zatachnieni do kwaczu”, czyli jak dwieście lat temu brzmiała grypsera

Środowiskową mowę grup przestępczych określa się mianem grypsery. Ta natomiast nie jest nowym zjawiskiem – jej korzenie sięgają bowiem XIX wieku.

28 kwietnia 2023 | Autorzy: Gabriela Bortacka

Dwudziestolecie międzywojenne

Poprowadził samochód z zawiązanymi oczami, by udowodnić, że telepatia istnieje. Niesamowity eksperyment w Łodzi

„Łódź przeżywała wczoraj sensację” – informowała 17 maja 1932 roku prasa. A to dlatego, że pewien psycholog chciał udowodnić, iż człowiek nie potrzebuje wzroku!

21 grudnia 2022 | Autorzy: Jacek Perzyński

Dwudziestolecie międzywojenne

Victor Lustig – człowiek, który sprzedał wieżę Eiffla i oszukał Ala Capone

Był jednym z najsłynniejszych oszustów w dziejach. Zuchwały i pewny siebie, długo zostawał nieuchwytny. Do swojego najbardziej znanego przekrętu wykorzystał... wieżę Eiffla. Nawet obecnie trudno...

29 września 2021 | Autorzy: Anna Baron-Jaworska

Dwudziestolecie międzywojenne

Ten notoryczny krętacz miał stworzyć pierwszą piramidę finansową w dziejach

Schemat Ponziego należy obecnie do najsłynniejszych przekrętów w historii. Koleje jego życia Charlesa Ponziego, któremu to wielkie oszustwo zawdzięcza swą nazwę, są smutną opowieścią o...

22 września 2021 | Autorzy: Anna Baron-Jaworska

Historia najnowsza

Taksówkarze i cinkciarze – czyli o czarnym rynku walut w PRL

Cinkciarze byli królami życia epoki PRL. Zainteresowanym sprzedawali zielone, a frajerów oszukiwali metodą na gumkę. Można było u nich załatwić nie tylko walutę. Ci obrotniejsi,...

21 sierpnia 2021 | Autorzy: Marcin Moneta

Jeśli chcesz zgłosić literówkę lub błąd ortograficzny kliknij TUTAJ.

Najciekawsze historie wprost na Twoim mailu!

Zapisując się na newsletter zgadzasz się na otrzymywanie informacji z serwisu Lubimyczytac.pl w tym informacji handlowych, oraz informacji dopasowanych do twoich zainteresowań i preferencji. Twój adres email będziemy przetwarzać w celu kierowania do Ciebie treści marketingowych w formie newslettera. Więcej informacji w Polityce Prywatności.